12-11-2015, 10:23 | #361 |
Reputacja: 1 | - Komu się nie podobają? Z pewnością mogę mówić za swoich - odparła z uśmiechem - w końcu to strata miasta. A podejrzewam, że inni też mają podobne zdanie. Więcej wampirzyca nie naciskała, tym bardziej, że zaraz dojechali na miejsce. Zaparkowała na parkingu. - Jakbyście chcieli jeszcze pogadać to zadzwońcie, chętnie dowiem się jeszcze czegoś o waszych przemyśleniach. Jak macie kogoś znajomego kto chciałby podgadać to też chętnie go wysłucham. To miasto to wielka niespodzianka, tyle ciekawych rzeczy. |
12-11-2015, 11:05 | #362 |
Krucza Reputacja: 1 | Cassey wyskoczyła z auta i pomogła Billowi się wykaraskać z worków. - Spoko, mam numer, jak nic nie wyskoczy, to się skontaktuję. Dzięki za podwózkę. Zwróciła się do Billa: - Chodźmy. - zwinięte worki wcisnęła do kieszeni jeansów i wzięła go pod pachę. Poprowadziła go do tylnego wejścia baru Jacoba. Rozejrzała się za kamerami chociaż nie podejrzewała aby bar wilkołaka był jakoś specjalnie "uzbrojony" pod tym względem. W zaułku ponownie próbowała dodzwonić się do cholernego Marcusa albo Guerrero. Klnąc pod nosem czekała na połączenie jednocześnie oglądając zamek w drzwiach do pubu. Spojrzała na Billa: - Trzymasz się jeszcze wilku? Jesteś głodny? Mogę skoczyć po jakieś burgery. Chcesz? No chyba, że wolisz shake'a waniliowego, co? - dalej próbowała wygłupów. Ostatnio edytowane przez corax : 12-11-2015 o 11:21. |
12-11-2015, 11:53 | #363 |
Reputacja: 1 | Bill postanowił zatrzymać worki i brudne ciuchy jeszcze się nie odzwyczaił od myślenia ulicznego według którego wszystko może się przydać. Ciężko oparł się o ścianę zaułka i odpowiedział na pytanie - Nie maleńka dzięki, a nie masz klucza ? Myślałem że sprowadziłaś nas tutaj bo świętej pamięci Jake dał ci jakieś zapasowe ? Nie no trudno. W sumie i tak nie powinienem odkażać się do wewnątrz bo szybciej bym zasnął. Nie próbuj otwierać na siłę bo nam ściągniesz na głowę Marva, najważniejsze że nie jesteśmy już pod instytutem dobrze działasz w stresie świetnie sobie poradziłaś - Próbował pocieszać kruczyce. - Jak nie dasz rady do nikogo się dodzwonić zawsze mogę spróbować do kilku znajomków z gangu Szarej ku***! Powinienem poprosić o możliwość bycia Prospectem jak z nimi mieszkałem to teraz nie miał bym tego chol***ego problemu! Mysza ćpunka spaliła nam chatę którą dał szef więc nie mogę tam pójść odespać... W razie czego wejdę na chatę do Szarej najwyżej oddam im ten fajowski wilczy paralizator co go Angie nareperowała i tą zepsutą spluwę. Najwyżej mnie Szara dupę potem skopie i karzę wypi*** ale przynajmniej mnie pozszywają może? A zresztą pies ją jeb**! Całe życie radziłem sobie sam- Ahrun zaczynał bredzić. -Wybacz że tak klnę mała pewnie ci uszy więdną ale najchętniej wszedłbym w Lupusa i poszedł spać - Przeprosił z westchnieniem. |
12-11-2015, 12:02 | #364 |
Krucza Reputacja: 1 | Cassey pokręciła głową: - Nie mam, a nie mam gdzie indziej Cię zabrać. Myślałam, że znajde jakiś otwarty świetlik to bym wleciała i otworzyła od środka. Czekaj tutaj jakieś kartony są. - przesunęła pare starych pudeł moszcząc na prędce legowisko w zaułku - No to się zmień i chodź połóż się tutaj i spróbuj zdrzemnąć, co? - przycupnęła i poklepała swoje uda. - Chociaż poduszkę będziesz mieć miękką. A ja będę dzwonić w między czasie. Popilnuję Cię, nie musisz się martwić. Nie dam Ci zrobić krzywdy - uśmiechnęła się krzywo. |
12-11-2015, 12:13 | #365 |
Reputacja: 1 | Marcus stał oparty o płot. Też patrząc na “rozmówcę”. “A mogłem spieprzać jak byłą okazja”. Nie wytrzymał w końcu. - To słucham panie władzo. - Wiesz dlaczego tu jestem. Ostatnio w nocy byleś strasznie zapracowany… - Ostatniej nocy? No faktycznie, byłą niezła impreza, trochę się popiło, pośmiało. Ale skąd to pan może wiedzieć? Aaaa, interwencja jakaś była? Obiecuję że następnym razem przypilnuję żeby ściszyli muzykę. - Ochroniarz wylądował w szpitalu… przeżyje. Tylko dlatego jeszcze rozmawiamy. - potrząsnął ręką wysuwając spod rękawa koszuli jakąś indiańską bransoletkę. - Na oko tandeta dla turystów, tyle że zrobiona z kłów jakiś zwierząt. Dużych zwierząt. - Chcesz dołożyć cząstkę do odbudowy kulturalnej tego regionu? “Fuck.” - Ale ja naprawdę nie wiem o co panu chodzi, ani kim pan jest. Coś się komuś stało? Mam nadzieję że nic poważnego. Tyle ostatnio się w mieście dzieje. Marv oderwał się od ściany i swobodnym krokiem podszedł do Marcusa, stanął twarzą w twarz z nim i wypuścił dym prosto w jego twarz. - Odświeżyć ci pamięć? Uprzedzam, że to terapia szokowa. - Co ty człowieku ode mnie chcesz? Bo jeszcze nie sprecyzowałeś. Ja wiem tylko tyle ile mówią na ulicy. Na ulicy trąbią ostatnio coś, tylko nie wyraźnie… Nie, nie trzeba od razu pomagać, wystarczy zapewnić że się nie pomoże w odzyskaniu pamięci. - Marcus uniósł ręce jakby nie chciał żeby Marv dalej do niego podchodził. - Lubię jak wszyscy pamiętają - odpowiedział - jestem uczynnym człowiekiem i z chęcią pomagam. Więc pytam po raz drugi, czy ci pomóc? Mimo, że to Marcus był tym który porastał futrem to w obecności Marva Kovalskiego czuł się nieswojo. “Pryk stary. Dałby wreszcie spokój i powiedział co chce usłyszeć.” - Są sprawy, w których nawet najlepsza spluwa nie pomoże. A nie którzy chcą te sprawy rozwiązać. Tylko nie każdy chce współpracować tak jak ja. Np. jest pewna knajpka karaoke na plaży, tamtejsi nowi goście mogą stwarzać problemy - “Dobrze że mi się przypomniało” - A tu wiem że każdy który wie o co chodzi jest w stanie coś zrobić. - Nie obchodzi mnie knajpa, obchodzi mnie port. - Włożył papierosa do ust. Marcus odniósł wrażenie, że tylko po to by mieć wolne ręce. - Na trzy… jeden... - Co Ty chcesz od portu? Jeden gościu się zezłościł, pohałasował, a że ktoś nie chciał mieć problemów to nadgorliwi dostali w czapę. I tyle, żadnego nic nie przyzwoitego. W końcu gdyby duże zwierzęta się pokazały to inaczej by się to skończyło prawdopodobnie. - … trzy - usłyszał Marcus jakby miał watę w uszach. W dodatku leżał na plecach w uliczce i strasznie łupało go w czaszce. Na dodatek napierdzielał go nos, a coś o metalicznym posmaku spływało do ust. Dotknął dłonią i spojrzał na palce. Krew. Spojrzał na Kovalskiego i zobaczył, że ten odpala drugiego, stojąc ze dwa metry od niego. - Żar mi odpadł - wyjaśnił - zdarza się. To jak? Pamiętasz już? - powtarzał się jak zdarta płyta. Gniew zaczął wzbierać powoli w Marcusie. Żeby ten dziad, zwykły człowiek, małpa pieprzona, miał czelność powalić go na ziemię, rozkwasić mu nos, i jeszcze żądać od niego co kolwiek? Gdyby nie zdrowy rozsądek już by go rozszarpał…… a przynajmniej by próbował, bo coś mu mówiło że wcale nie było by to takie pewne, chuj ponoć twardszy jest niż by się zdawać mogło. - Kurwa. - usiadł wypluwając krew - Widać nie którym trzeba wszystko mówić wprost. Są rzeczy o których na pewno nie wiesz, i nie mam czasu je tłumaczyć. Ważne jest to że dwoje dzieciaków zaginęło, a ja ich szukam. W porcie chciałem zdobyć jakieś informacje o nich, facet nie chciał mówić, wystrzelił, ochrona przyjechała, dostali w czapę, i tyle. Gdybym chciał ich zabić to już byście musieli ich zbierać po okolicy. To samo się tyczy rabunku, nic nie zginęło, a nikt by mię tam nawet nie powstrzymał, czyli złodziejem nie jestem. Proste? - I co tak ciężko było? - odwrócił się i odchodząc rzucił przez ramię - Idź na korespondencyjny kurs dla detektywów. Chyba że wolisz żebym dał ci kilka wykładów gratis? - Pierdol się. Po zniknięciu Marva z oczu Marcus podniósł się, otrzepał tyłek i ruszył w stronę wyjścia z alejki. Po wejściu na ulicę rozejrzał się czy nie stoi nigdzie ten chuj złamany, Marv. Nie widział go. Podbiegł truchtem na parking szpitala, ale już nikogo tam nie było. - Gdzie oni kurwa poleźli teraz, co? - ze złości kopnął jakąś puszkę która poleciał w cienie świtu. Looking back at me I see That I never really got it right I never stopped to think of you I'm always wrapped up in Things I cannnot win You are the antidote that gets me by Something strong Usłyszał dzwonek w swoim telefonie. - O, mała satelita sobie o mnie przypomniała. - odebrał - Co jest? |
12-11-2015, 12:16 | #366 |
Reputacja: 1 | Wilkołak uśmiechnął się i zaczął tłumaczyć z miną znawcy - Ehh, jak za starych dobrych czasów, kartony są naprawdę ciepłe i wygodne ludzie ich nie doceniają. Trochę się martwię, że jak zasnę to już się nie obudzę takiego wpier**** to nie dostałem chyba od wczesnego dzieciństwa w bidulu, kiedy pyskowałem starszym a dziedzictwo się Fenrisa się jeszcze we mnie nie obudziło... Jakbym przysnął spróbuj zmoczyć tą bluzę w kałuży skręcić w supeł i strzel mnie po gębie parę razy powinienem się zbudzić - Poradził następnie ułożył sobie kilkuwarstwowe posłanie z kartonów i ułożył się do drzemki przykrywając się plastikowymi workami od wampirzycy. Aby szybciej wyzdrowieć zmienił się w wilka licząc na to że w tej postaci lecznicze mocy Gai będą lepiej działać Ostatnio edytowane przez Brilchan : 12-11-2015 o 17:11. Powód: Poprawione żeby było łatwiej |
12-11-2015, 12:18 | #367 |
Krucza Reputacja: 1 | Cassey opiekuńczo położyła dłoń na głowie Billa, odruchowo gładząc go. Ucieszyła się jak nigdy, gdy w końcu usłyszała odbierane połączenie. - NO W KOŃCU!!! - wrzasnęła satelita - ILE MOŻNA DZWONIĆ! Westchnęła głośno mrucząc coś pod nosem i dodała: - Gdzie jesteś? Bill jest ranny, Jacob nie żyje. Jesteśmy pod pubem Jacoba. Za ile możesz tu być? - dodała prosząco lekko drżącym głosem - Przynieś jakieś opatrunki, ok? |
12-11-2015, 12:35 | #368 |
Reputacja: 1 | - Nie drzyj się na mnie! Jestem przed psychiatrykiem, widziałem jak wracacie z Umbry. - mówiąc zaczął iść na przystanek autobusowy - Jesteście w pizdu daleko, nie wcześniej niż za 20-30min. Nie licz na opatrunki, nie jestem drużynową apteczką, Drzyj podkoszulek czy coś na szmaty, i tym go przewiąż, żeby zatamować krwawienie, nie oglądałaś nigdy telewizji? |
12-11-2015, 12:48 | #369 |
Krucza Reputacja: 1 | - Sorry - wymruczała Cassey nieco się kuląc - Nie możesz złapać taksówki? A opatrunki możesz załatwić z apteki po drodze, co? Bill chyba jest ok, ale te rany się nie chcą goić ani zasklepiać. Podobno wy się goicie szybko, a to tak nie wygląda, on teraz poszedł spać ale gadał coś o jakieś Szmacie czy coś, ja nie wiem kto to jest. Marcus, no weź przyjedź szybciej, co? W końcu to Twój kumpel też, a ja nie mogę się włamać do pubu bo tu jakieś kamery są. Nie chce się stąd ruszać, żeby nie zostawiać Billa samego... - trajkotała półszeptem jak nakręcona. |
12-11-2015, 12:56 | #370 |
Reputacja: 1 | - O tej porze na tym zadupiu taksówki? Nawet jakbym zadzwonił to zanim dojadą to już będę w drodze, za chwilę będę miał autobus. Spokojnie, Bill to wytrzymałe bydle, kupa mięcha, da radę. - “Ni chuja, trzeba kupić jakieś auto.” - Dzwoniłaś do kogoś jeszcze po pomoc? Ma kto go uzdrowić? - w oddali zza zakrętu zaczął wyłaniać się autobus - O, coś jedzie, to pewnie mój. Za nie długo będę. |