Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2015, 18:20   #19
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Przygotowanie się do kolacji nie zajęło Desire wiele czasu. Co prawda zmycie krwi zajęło nieco czasu ukazując przy tym cienkie, białe linie, które pozostały po ranach jakie sobie zadała, jednak wystarczyło by wybrała odpowiednią suknię. Była pewna, że kolejna wizyta w szarej strefie i owych ją pozbawi więc zbytnio się tym nie przejmowała. Co innego jednakże ułożenie włosów i sama garderoba. Gdyby to od niej zależało wybrałaby kreację przysłaną jej przez zakon, lub którąś ze starych sukien, które ze sobą przywiozła z prowincji. Niestety nie wypadało by otrzymawszy szafę pełną najpewniej drogich tworów szwaczek paryskich ubierać się niczym biedna służka lub gotowa na wytłoczenie krwi… no właśnie.. kto? Kim wkrótce miała się stać podążając obraną drogą? Już teraz widziała zamiany. Drobne, delikatnie zakradające się uczucia i pragnienia, które uśpione tkwiły przez spokojne lata spędzone na prowincji. Obudzone rwały się na wolność, a ona z rozkoszą im na to pozwalała. Zew krwi i bólu na stałe zagościł w jej myślach. Przywitała go z otwartymi ramionami.


Kolacja w towarzystwie hrabiny była najbliższa temu, co Desire określała mianem koszmaru. Starsza kobieta co prawda nie zwracała na nią większej uwagi, poza pierwszymi chwilami, kiedy to nakazała jej zasiąść przy stole. Służący nie jadali z państwem. Było to tak sprzeczne z wszelkimi regułami, że Marie musiała owe polecenie powtórzyć dwa razy nim dotarło do adresatki, że to nie jest żart. Po namyśle Desire uznała takie postawienie sprawy za sprytny ruch ze strony hrabiny. Odcięcie jej od pewnego źródła informacji jakim była służba pracująca w rezydencji, w znacznym stopniu utrudniało jej zdobywanie informacji. Co innego bowiem wspólne plotkowanie w kuchni, a co innego rozmowa z kimś, kto stał wyżej w hierarchii. Nie należało jednak do zwyczajów Roux by sprzeciwiać się otwarcie. Gdyby to był Raul - owszem, jednak Marie nim nie była. Na dodatek wszystkie dowody wskazywały na to, że pragnęła śmierci obojga. Dni do spotkania z kardynałem miały zatem zapewnić Desire wiele atrakcji. Atrakcji, których planowanie pozwoliło jej przeżyć ów nudny i nic nie wnoszący do jej życia wieczór.

Atmosfera była, nie da się ukryć, sztywna.
Hrabina łaskawie od czasu do czasu rzucała jedno czy dwa zdania, a gdy otrzymała odpowiedź ponownie zapadała cisza. Raul na takich kolacjach spędził połowę swego życia.
No, może nie każda była aż tak oficjalna. No i nigdy jeszcze nie miał powodów zastanawiać się, czy czasem kawałek chleba, który bierze do ust, nie zawiera nieodpowiednich dodatków. Można było tego uniknąć w najprostszy na świecie sposób - wystarczyło jeść potrawy z tego samego półmiska, co gospodyni. Na szczęście hrabina nie była na diecie i to, co przed nią stawiano, wystarczyło nie tylko dla niej.
Z drugiej strony... nie da się ukryć, że apetyt średnio mu dopisywał.

Desire ukradkiem obserwowała zachowanie obojga. Obraz wzajemnych podejrzeń umieszczony w poprawnych ramach rodzinnej kolacji. Nawet służący, ciche zjawy będące tłem dla owego obrazu, zachowywali się jakby zaraz miało dojść do krwawej jatki. Gdyby to od Roux zależało, nie musieliby długo czekać. Szybkie, ukradkowe spojrzenie na hrabinę, tylko podsyciło ten głód, który w niej się obudził, a który niewiele miał wspólnego z tym co znajdowało się na talerzach i półmiskach. Jedzenie… Prosta przyjemność, która winna była taką pozostać, szczególnie gdy została stworzona ręką mistrza owej dziedziny. Nie była nią jednak, czego nie dało się nijak ukryć. Wystarczyło baczniej przyjrzeć się siedzącym przy stole by dostrzec, że mimo iż jadło na talerzach lądowało, to dalsza jego droga była marnym cieniem, okruchem raz po raz ostrożnie w ustach umieszczonym. Desire ledwie czuła smak potraw i wina. Skupiała się na tym co go tworzy miast pozwalać sobie na zapomnienie i rozkosz która z nim podążała.
Gdy jednak farsa, która kolacją została nazwana, dobiegła końca, nie czuła głodu. Wraz z Raulem skłoniła głowę i oddaliła się zostawiając hrabinę i jej kłamliwe oblicze samym sobie.

Dwa dni minęły im na zdobywaniu informacji. Raul z rzadka jedynie bywał w rezydencji babki, niby to nadrabiając zaległości w urokach stolicy i jej pokusach. Desire towarzyszyła mu za każdym razem, czy to w roli towarzyszki, czy towarzysza, czy też ducha, szepczącego mu do ucha i likwidującego ewentualne zagrożenia. Wiedza jednak była kapryśną kochanką. Jej rzadkie pocałunki nie przyniosły ze sobą nić poza rozczarowaniem palącym niczym rozgrzane do białości ostrze sztyletu. Tak, mówiono o królowej i jej przychylności względem Buckinghama. Tak, mówiono o muszkieterach, nawet dość sporo, gdyż nie należeli oni do przesadnie opanowanych i byle słowo rzucone w niewłaściwym momencie mogło spowodować wybuch. Tak, mówiono i o wojnie, i o królu, i o kardynale… Nic jednak, co by w jakikolwiek sposób nakierować mogło na cel, dla którego zostali wezwani do Paryża. Poza oczywistym - by zginąć. Celu, który uparcie umykał, tym, którzy do niego dążyli.
Szara strefa nigdy jeszcze nie miała w sobie tyle mocy, co w ciągu tych wieczorów. Desire z lubością karmiła ją krwią czy to tych, którzy mieli to nieszczęście, że stanęli na jej drodze, czy też całkiem niewinną, o której jednak wiedziała tylko ona i jej ofiara. Pozwalało jej to na myszkowanie po posiadłości hrabiny w bezpiecznych szarościach, które z czasem zaczęły przybierać szkarłatne odcienie. Znalazła przy tym przejścia pozwalające na sekretne spotkania. Znalazła korytarze, które pozwalały na obserwowanie i słuchanie gości hrabiny. Znalazła także system podsłuchu, który złożony był z licznych tub zamontowanych w ścianach, a które to nieodmiennie prowadziły do komnat starszej damy. Owe znaleziska, poza odpowiedziami dostarczyły także pytania. Kim była Marie de Riquet? Dla kogo pracowała. Ilu ludzi miała na swych usługach. Dlaczego przydzielono im pokoje pozbawione owych sekretnych przejść, ukrytych korytarzy czy pozwalającym na słuchanie każdego wypowiedzianego słowa, tub. Desire wątpiła, by miało to cokolwiek wspólnego z tym, że Raul był spadkobiercą. Więc dlaczego? Wszak mogła ich umieścić w jednej z owych okazałych komnat, znajdujących się w skrzydle dla gości. Były one nie tylko bardziej dla przyszłego hrabiego odpowiednie, ale także pozwalały na śledzenie każdego kroku młodzieńca, każdego słowa.

Pytania te musiały jednak jeszcze przez jakiś czas pozostać tylko pytaniami. Wieczór bowiem nastał, na który wyznaczono spotkanie z kardynałem. Wieczór odpowiedzi i kolejnych pytań. Wieczór tajemnic i kłamstw. Wieczór, który sprawiał, że Desire częściej zaciskała dłoń na rękojeści sztyletu. Krew bowiem miała się polać, czuła to całym ciałem i duszą. Pytanie tylko czyja krew...
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline