Gretel odprowadziła wzrokiem Van Holstinga, który bez zastanowienia ruszył w zagajnik ratować porwanego Zacheusza. Komtur zbiegł po kamiennych schodach do piwnicznej części zajazdu, czyli prawdopodobnie izby głównej. Piętro to z pewnością pokoje gościnne.
Nie myliła się. Jej oczom ukazała się spora podpiwniczona izba bez okien. Całkiem przytulny wystrój nie był tym czego się spodziewała po widoku Starego Młyna z zewnątrz. Jednak w środku nie było gości. Może po prostu taka okolica? Jedynie kot czmychnął ze stołu, gdy ciało von Wellmitza z hukiem rypnęło o deski ławy. Z kotła wydobywał się zapach jakiejś potrawy na mięsie, a w koło dało się czuć mocną woń przypraw. To mocno przypomniało Gretel o tym, że jest tak cholernie głodna. Profesjonalne podejście do sprawy nie pozwoliło jej jednak na odejście od tematu.
- Może teraz dowiem się wreszcie co się tutaj dzieje? - rzuciła pytanie w kierunku Komtura.
Mężczyzna zrzucił kaptur ukazując siwe włosy z łysiną na czubku głowy. Mimo swojego sędziwego wieku wyglądał dobrze. Oparł kosę o ścianę, zawiesił swoją lampę na jeden z haków na ścianie, po czym podszedł do Gretel i przetarł dłonią po kilkudniowym zaroście na twarzy.
- Młoda jesteś. Mało wiesz o tej niespokojnej krainie. Wam wydaje się, że przyjedziecie tu i wyplewicie wszelkie zło. My musimy tu żyć. To zupełnie coś innego. Nie wiem co tu się dzieje. Śledztwo, które chcecie prowadzić to bardzo grząski grunt. W dodatku ten grunt leży na ziemiach należących do rodu von Carstein. Jeśli nie wyjedziecie stąd narazicie się na ogromne niebezpieczeństwo, a okoliczni mieszkańcy będą pluć wam pod stopy. Musiscie się z tym liczyć. Ci ludzie pogodzili się z tym, że są ofiary konieczne i tak żyją. Póki dzieci Carsteina mają czego chcą, to utrzymuje się względna równowaga. Oczywiście po każdej z dwóch stron bywają odstępstwa i pojawia się zwyrodnialec, który morduje lub bohater, który chce krucjaty w Sylvanii. Jednak to co zabiło zarówno świątobliwą jak i tego szubrawcę, to z pewnością nie wampiry. Mogę to zagwarantować. Ciii...
Komtur zniżył ton głosu i zamilkł. Wskazał palcem do góry, po czym już dokładniej dało się słyszeć łomot na piętrze. Chwila ciszy i wrzeszczące miauczenie kota.