Dnia następnego
Vilmund choć wrócił późno to był pierwszy w apartamencie. Cathrina przyszła razem z niewyobrażalnie zirytowaną Leslie. Gdy jej ciotka szykowała się do snu wesoło podśpiewując młoda ex włamywaczka podeszła do Vilmunda
-
Była na randce, a ja robiłam za accompagnatrice, To jakiś dziany uciekinier z Anastazji, arystokrata jego mać, aż chce się go Rapinare ! Ale jest diabelsko przystojny i czarujący, choć blady. Chyba na coś choruje bo nic nie jadł. - To był ten taki co był z nią w cyrku na występie nie ?
-
Tak ten sam. Miły taki choć chyba coś może z nim być nie tak, bo długie włosy nosił. Ale ma miecz, a wszystkie Armstrongówny kochają broń białą ! - Cóż dziwnie wygląda ale może rzeczywiście jakiś schorowany. No i nie przesadzaj ty jakoś nie rzucasz się na szyję pierwszego lepszego co nosi miecz lub nóż nie ?
-
Właśnie ! Muszę namówić Stefano, aby mi znalazł chłopaka, bo to wstyd aby taka piękna, urocza, niewiarygodnie inteligentna dziewczyna była bez towarzystwa na wakacjach. Muszę w końcu dbać o reputację. A tamten nazywał się Boris Striga, ale podsłuchałam, że kumple mają mu mówić Korowiew. - Korowiew ? Jesteś pewna ? Wspominali że jeden z zakonu się tak nazywał.
-Questo e Terrible. - jęknęła Leslie łapiąc się za policzki.
-
Kajuzo ! Musisz coś z tym zrobić, bo to twoja wina. Gdybyś ją poderwał, to nie zadawałaby się z takim potworem! Nie chcę, aby ją ugryzł i wypił z niej krew. - w oczach miała łzy.
- Że moja wina ? - spytał Vilmund unosząc brwi
- Poza tym ma prawo se spotykać z kim chce tylko gdzie go dokładnie poznała ?
-
Gdzieś na deptaku w mieście. Nie jestem stróżem ciotki mej… choć wszyscy biorą ją za moją siostrę co też jest okropne… Co zamierzasz z tym zrobić ? - oparła ręce na biodrach.
-
No jeśli to Korowiew to coś trzeba zrobić. Co oczekujesz że wyzwę go na pojedynek ? - popatrzył się na młoda z lekkim rozbawieniem.
-
A zrobiłbyś to ? To byłoby suuuuper ! - zachwycała się Leslie.
- Ta Cathrinie też by się spodobało… tylko że trzeba mieć jeszcze podstawę do pojedynku a jak jest z zakonu… nie wiem czy dało by się to nazwać uczciwym pojedynkiem jak ma jakieś alchemiczne wspomagacze.
-
To zrób sobie srebrny kołek, albo niech Stefano zrobi ci topór samorąbny, albo czołg weź. No nie wiem, wymyśl coś. - Leslie gestykulowała.
- Wpierw to trzeba poinformować resztę że jest tutaj. Może Kate będzie wiedziała coś o nim i jego słabości lub co może knuć.