Devon patrzył i słuchał szczerząc zęby w uśmiechu, który z jednej strony mógł oznaczać, że ma genialną myśl, albo też, że podoba mu się rozwój sytuacji.
Chodził dookoła pokoju powolnym krokiem. -Wszyscy chcą pomóc. To dobrze, dobrze, dobrze. -
Stanął koło Adama i zbliżył twarz nieprzyjemnie blisko jego -Trybiki w twojej głowie Bladolicy kręcą się jak należy.
Kaczka leży na ziemi, więc szukamy śrutu i strzelby. Bardzo dobrze, dobrze. -
Odsunął się od niego i stanął koło Davida -Władco Piekieł...tabelki, kosztorysy, rozmowy z sekretareczkami, kawa biała, czarna czy z dodatkiem magnezu. Jak ty to dobrze wiesz. Mądra głowa, bardzo mądra.
Kaczka mogła mieć małe kaczątka. Kaczka mogła dostać śrutem albo laserem z orbity.Jakie miała pierze? Wypchamy jej pierzem jakieś poduchy?Oh bla bla bla. Weź herbatę z cytryną wreszcie proszę, bo wszyscy patrzą!-
Zaczął kierować się w stronę Andrew -Kaczkę zje biedna rodzina i wypluje kulki. Albo promienie lasera. Skąd mogę wiedzieć takie rzeczy?
Będziemy sprawdzali jakim palcem poleciał strzał? Będziemy mierzyć paznokcie polującego? Czy może...ale tylko może... -
Stanął koło niego i zmierzył go wzrokiem. -...może to polowanie było nie na Karaibach, a w Texasie, gdzie bronią się nie strzela, a broń się wyznaje. Może.
Myślisz, moja Wielokolorowa Mandarynko, że ktoś strzelając do kaczek chce przepłynąć przez Rzekę w Podziemiach? Boisz się, że zagłaszczą Cerbera? Ukradną nasze Obbole?
Co jest zapisane w Wielkiej Księdze twego umysłu? Co chowasz przed naszymi oczyma?
Wszyscy chcą pomóc. To dobrze. Czy dobrze?
__________________ Great men are forged in fire
it is the privilege of lesser men to light the flame
Ostatnio edytowane przez Alien_XIII : 17-11-2015 o 00:16.
|