Za rzeką czekało coś, co się Twemowi nie spodobało. Zwierzęta zdecydowanie miały rację, nie pozwalając drużynie iść na drugą stronę rzeki.
- Dlaczego akurat ciebie? - Twem spojrzał na Oren.
Dziewczyna przeniosła spojrzenie na Twema.
- Ponieważ beze mnie nie uda się wam zapieczętować bramy tak by już nigdy nie została otwarta - odpowiedziała, a jej oczy poczęły lśnić delikatnym, białym blaskiem.
- Nawet jeśli kłamiesz, to i tak wolę ciebie, niż tamto coś, po drugiej stronie rzeki. A co to w ogóle jest?
- Odrodzony - padła odpowiedź, która jednak okraszona została sporą dozą wahania. - Nie powinien istnieć. Jeszcze nie teraz.
- Można się tego czegoś pozbyć? Spalić? Zaszlachtować? Utopić? Otruć? Rozerwać na strzępy?
W odpowiedzi pokręciła przecząco głową.
- Nie można go zabić.
- Uwięzić chociaż? - Twem usiłował wydobyć ze swej rozmówczyni jakieś pozytywne informacje.
- Nie - rozwiała bezlitośnie jego nadzieję. - Jednak nie jest jeszcze w pełni ukończony - dodała po chwili.
- Cóż... Czyje to dzieło? Ten odrodzony?
- Darkar’a - odparła Oren. - Jego ludzka forma.
- Nie wygląda na to, by dał się obłaskawić lub przekonać. - Twem spojrzał w stronę rzeki. Powiedziałby temu czemuś kilka słów, ale mimo wszystko wolał go nie denerwować.
- Jedźmy stąd - zaproponował, po czym wprowadził swą propozycję w życie, ruszając szybko w dół rzeki. - Nivio! |