Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2015, 17:25   #9
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Srebrzysta Dolina, Stonebrook
15 Mirtul, 1367 DR
Zmierzch


Wraz z odkryciem przełamanego znaku granicznego, drużyna poszukiwaczy przygód mimowolnie przyśpieszyła kroku, po drodze zatapiając się w ożywioną dyskusję między sobą. Powoli zaczęli odbiegać myślami ku leżącemu przed nimi miastu i czekających tam na nich barwnych przygodach. Przestali nawet zwracać uwagę na paskudną pogodę, która z każdą chwilą pogarszała się, jakby sami bogowi chcieli powstrzymać ich przed dotarciem do osady.

- Za artefakty dobrze płacą ponoć w tutejszej szkole magii - rzucił Kąt, którego kieszenie prawie świeciły pustkami. O wiele bardziej niż by tego chciał.
- Artefakty!? Ha! - Ryknął wyraźnie rozbawiony Daegr, odrzucając głowę w tył. - Artefakty wam w głowie! Najpierw znajdę ciepłą oberżę, miękkie łóżko i jakąś panienkę, że ją na nim usadzić! O tak, pah pah pah... - Olbrzym zrobił gest jakby trzymał coś w rękach przed swoimi lędźwiami i wykonał jednoznaczne ruchy biodrami -...a potem tak, łup łup łup! Har har har - wojownik obrócił wyimaginowany rekwizyt i powtórzył czynność.
- Trzeba mieć odpowiednio dobrane priorytety - zarechotał, biorąc łyk z wiszącej przy pasie tykwy i podając ją dalej. Ogromna dłoń pacnęła Kąta w ramię by zachęcić go do przyjęcia podarunku. Tyrion mógł porównać klepnięcie w wykonaniu człowieka z północy do bycia uderzonym łopatą przez krewkiego grabarza.
- Jeśli któryś z was wytarł już mleko spod nosa, w mieścinie jest Gildia Wojowników. Nazwa ‘Gildia Nicponi i Nierobów’ musiała być już zajęta, harr harr. Ciężkie czasy, takie jak te, zawsze są wodą na młyn ludzi z głową na karku, takich jak my - wyszczerzył zębiska.
- Wojowników? Aha, taki ze mnie wojownik jak… - Kąt nie dokończył i napił się z tykwy. Priorytety swoje miał, na początek, wypełnić sakiewkę, żeby na dziewki starczyło, większość jakoś dziwnie leciała na złoty blask.
Szarańcza zaśmiała się pod nosem widząc, co mówi i wyprawia Daegr. Zapewne powinno ją to oburzyć i powinna zacząć rzucać jakimiś pełnymi urazy słowami, ale cóż... Widocznie taka nie była. Jednakże prócz krótkiego śmiechu, nic się nie odezwała, nie czuła potrzeby wtrącać się w tę rozmowę.
- Nie powinieneś mówić tego typu rzeczy czy też demonstrować ich w pobliżu damy - powiedziała blondwłosa kobieta, która splotła ręce na piersi patrząc ostro na Daegra
- Gdyby tu nie było Szarańczy, to mów cokolwiek tam sobie chcesz, lecz w jej obecności powinieneś okazać odrobinę dobrego wychowania.
- HAR HAR HAR! - Zawył dudniącym śmiechem Daegr, ocierając łzę rozbawienia koniuszkiem palca. Biorąc pod uwagę ulewę, był to dość ostentacyjny gest.
- Żebym mógł coś okazać, musiałbym to najpierw dostać! HAR HAR HAR! - Olbrzym chciał coś jeszcze dodać, ale kolejny atak śmiechu zadusił jego słowa zanim jeszcze opuściły gardło. Podjął temat dopiero po chwili, gdy się uspokoił, a atak rozbawienia przeszedł w urywany rechot.
- Jeśli jaśnie panienka ma do mnie żal, na pewno mnie o tym powiadomi. A wtedy ja powiem jej, co o tym myślę, ha ha harrr! Co do ciebie zaś, perełko… - zwrócił się do towarzyszącej Sadimowi kobiety - obawiam się, że musisz przypomnieć mi jak się nazywasz! Hi hi hi harr harr harr! - Wojownik z uciechy klepnął się w uda, nie przestając maszerować. Podróżnicy nie mieli wątpliwości że podanie reszcie butelki wódki było szczytem dobrych manier na jakie mógł się zdobyć najemnik.
- Och - zakłopotała się Szara i gestykulacyjne zamachała rękami - Ależ nie, mi to nie przeszkadza, naprawdę! - Zaprotestowała z wyraźnym opóźnieniem, ponieważ wielkolud zdołał już coś powiedzieć. Jednakże taka już była, kiedy czuła się źle.
- Szczerze mówiąc, to nawet zabawne było - dodała z uśmiechem. - Zresztą, brodzimy w bagnie od kilku dni, kto by dbał o kulturę - wzruszyła ramionami i odetchnęła ciężko. Silny podmuch zwiał jej włosy i zatrzepotał głośno płaszczem. O dziwo, nikt inny z was nie doznał tej atmosferycznej zmiany. Zadziałała ona tylko na kobietę.
- Moje imię nie jest ważne. A tobie ewidentnie jest za bardzo do śmiechu. Powinieneś...
Nagle kobieta przerwała. Wzrok półelfa oraz blondwłosej się spotkały, w efekcie czego ta druga machnęła ręką na Daegra i odstąpiła od dyskusji bez słowa.

Przeszywający wicher chłostał zmęczone podróżą twarze wędrowców, przypominając prowadzącemu pochód wielkoludowi o skutych lodem, poszarpanych szczytach Grzbietu Świata. Deszcz nasilił się tworząc z niewysokiego wzgórza błotnisty potok, lecz nawet to nie było w stanie powstrzymać zdeterminowanej drużyny przed dotarciem do upragnionego celu.
Brodząc po kolana w grząskiej brei, awanturnicy parli przed siebie nie bacząc na przeciwności i ani na chwilę nie przyszło im do głowy, by się zatrzymać lub zmienić kierunek marszu. Troska zniknęła z twarzy, zastąpiona przez grymas zwycięstwa, gdy po wdrapaniu na szczyt wzgórza ujrzeli przed sobą jeden z piękniejszych widoków ich życia, albowiem po długiej i męczącej podróży niewiele rzeczy mogło się równać z widokiem otoczonego murami miasta i związanej z nim obietnicy wygodnego łoża, kąpieli oraz ciepłego posiłku.

Na dnie rozległej doliny, z którą od południa graniczyły skarlałe wzgórza, a od północy nieprzenikniona ściana drzew Ciernistego Lasu, wzniosło się niewielkie miasteczko, Stonebrook - stolica prężnego księstwa o tej samej nazwie. Skryta za potężnymi murami osada, sprawiała wrażenie pilnie strzeżonej i aż trudno było uwierzyć, że trapią ją problemy, które grupa awanturników mogłaby łatwo rozwiązać za pomocą magii i miecza.
Dziesiątki małych światełek jaśniały w oddali, niczym latarnie pośród wzburzonych fal oceanu, kusząc strudzonych wędrowców swym ciepłem i wizją długiego odpoczynku. Tuż ponad nimi wznosiła się Wielka Świątynia Tyra, której strzelista kopuła górowała nad miastem. To właśnie tam mieli się udać awanturnicy, jeśli chcieli zdobyć więcej informacji na temat czekającego ich zlecenia...


Gdzieś nieopodal rąbnęła w drzewo z hukiem błyskawica, rozrywając je w strzępy, aż wszyscy się wzdrygnęli. To wystarczyło by wyrwać z zachwytu zgromadzonych na szczycie wzgórza poszukiwaczy przygód.
Znajdująca się tuż za plecami wielkiego Daegra, Szarańcza, rzuciła się biegiem w stronę bram miasta, lecz bardzo szybko tego pożałowała. Białowłosa poślizgnęła się na obłoconej drodze, co mogło skończyć się dla tak drobnej istoty groźnym złamaniem, gdyby nie błyskawiczna reakcja Loratha, który w porę pochwycił ją w locie i podniósł na nogi. Na jej twarzy zagościł słaby uśmiech wdzięczności, stłumiony przez ogarniające ją zmęczenie. Był to wystarczający znak dla reszty drużyny, że trzeba czym prędzej znaleźć schronienie przed burzą.

Zachowując należytą ostrożność, awanturnicy powoli zeszli ze wzgórza, mijając po drodze ogrodzone płotem farmy z pokrytymi strzechą chatami, aż w końcu ich stopy natrafiły na brukowany gościniec, co przywitali z niekrytą ulgą. Ruszyli przed siebie, po niewielkim moście rozłożonym nad fosą zamkową i pod osłoną nocy dotarli do bram miasta.




- Stać! - Odezwał się hardy głos i w tym samym momencie awanturnicy usłyszeli dźwięk zwolnionej zębatki, towarzyszący jej zgrzyt łańcuchów i świst opadającej w dół drewnianej, okutej żelazem kraty.
Z wnęki po obu stronach przejścia wyszło dwóch strażników, odzianych w łuskowe zbroje z wyhaftowanym godłem miasta. W dłoniach ściskali wysokie na ponad dwa metry halabardy zakończone ostrym szpikulcem, do pasa przypięte były miecze jednoręczne i kiścienie, a na głowy wciśnięte mieli charakterystyczne dla halabardników hełmy z opadającym na czoło stalowym daszkiem. Sprawiali wrażenie groźnych, zaprawionych w bojach typów.
- Bramy miasta o zmroku są zamknięte dla podróżnych z rozkazu Lorda Alavora - warknął jeden ze strażników o smutnym, wilczym spojrzeniu i długim zakręconym wąsie. Wyprostował się przy tym dumnie, nadęty niczym paw, prostując do pionu dzierżoną halabardę.
- Ostatnimi czasy wiele dziwnych rzeczy dzieje się w okolicy - dodał drugi ze strażników - niski i przysadzisty, ale za to szerszy w barach od swojego towarzysza. Szybko rzuciło się w oczy, że jest bardziej skory do negocjacji.
- Odkąd zaproszono do Stonebrook poszukiwaczy przygód mamy coraz więcej problemów - kontynuował opasły strażnik. - Tego wieczoru, jedna z band zarżnęła starego Williama i całą jego rodzinę. Przywłaszczyli sobie ich majątek, po czym oddalili się na wzgórza, aby rozdać między sobą zrabowane dobra. Doszło tam do kłótni, w której zginął jeden z nich. Zostawili skurwysyna z rozpłatanym brzuchem pod jednym z rosnących na wzgórzach drzew. Żałosny widok…
- Jak dotąd nie udało nam się ująć sprawców - wtrącił się ten wyższy, paskudnie uśmiechając się pod wąsem. W jego oczach dało się zobaczyć złowieszczy błysk, gdy spojrzał na piękną dziewczynę, która towarzyszyła awanturnikom.
- Niestety, mieliśmy świadków wydarzenia i powszechnie wiadomo kto dokonał rzezi na bezbronnej rodzinie. Tak to byśmy wsadzili was za kraty i dostali po premii. Nikt by za wami nie tęsknił - dodał nonszalancko, po czym machnął niedbale ręką i powiedział, szczerząc przy tym braki w uzębieniu - Wygląda na to, że dzisiejszą noc spędzicie pod gołym niebem.
- No chyba, że macie wystarczająco dużo złota przy sobie - dodał przysadzisty strażnik, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie ze swym towarzyszem.
- A jeśli nie macie złota, to jest jeszcze ta mała, która mogłaby nas… obdarzyć swym wdziękiem - dodał wąsaty strażnik, obrzydliwie uśmiechając się do młodej niewiasty, która cofnęła się pod jego spojrzeniem w ramiona górującego nad nią Loratha.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline