Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2015, 19:25   #45
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Starcia z tyranozaurem ciąg dalszy...


Na standardowe marudzenie Valeriusa chyba nikt nie zwrócił uwagi. Być może dlatego, że dzięki przewodnikom ich droga była relatywnie prosta, pozbawiona niepotrzebnych wspinaczek i nie byli zmuszani do zawracania po trafieniu na nieprzebyty teren. Teraz nie było co o tym myśleć. Dudnienie bestii zbliżało się, razem z rykiem, który nastąpił zaraz po znacznie cichszym dźwięku przywołanym przez Bitaana. Dźwięk ten jednak zmylił wielkiego potwora, bowiem zwolnił on kroku i skierował się w tamtą stronę. Zyskali kilka sekund.
Nie zyskali natomiast planu. Oprócz Bayla, który uznał, że rozproszenie się to dobry pomysł, pozostali poszli za własnym głosem rozsądku, lub jego braku. Popiskujące stworzenie tuliło się do Maarin, która nie pamiętała, aby mijali po drodze większy zbiornik wodny, jedynie niewielkie strumienie, w których nie dało się ukryć. Wbiegła w gęste zarośla, lecz wydawały się taką słabą ochroną! Z miejsc najbliższych były skały i zagłębienia w nich. Do wielu stwór pewnie nie mógłby sięgnąć. Niewiele wcześniej znajdował się wąwóz, odsłonięty z góry, lecz wąski w wielu miejscach. No i drzewa, wielkie i rozłożyste, za którymi dało się schować lub na nie wspiąć. To zresztą robiła Dia, znikając im z oczu. Kass spojrzała pytająco na barda, a Elin pobiegła razem z Maarin.
- Nie możemy pozwolić, aby złapał nas w jednej grupie i jednym miejscu!
Tengu cicho zakrakał i już więcej nie czekał. Nie umiał wspinać się po drzewach i mocno żałował że jest nielotem.
- W nogi! - syknął do Kass i dał nura w najbliższe krzaki.
Nie zamierzał jednak biec jak szalony, choć nogi (wcześniej z waty) chciały go zanieść jak najdalej od tego miejsca. Zamiast tego schował się za jakimś szerszym drzewem i przyczaił obserwując potwora. Hałas mógł ściągać jego uwagę.
Gestem dał znak by Kass uczyniła tak samo.
Harp zamierzał zaostrzyć kawał pala, by zmusić jaszczura do szarży na siebie i ostatecznie - nabicie się na zabójczą gałąź... ale potwór przybył za szybko. Nawet nie zdążył na dobre zacząć. Widząc, że wszyscy się pochowali, sam wszedł za rozłożyste drzewo, po czym uderzył kilkakrotnie rękojeścią w tarczę, by hałasem ściągnąć uwagę w swoim kierunku.
- Bang! Bang! Bang!

Maarin przyjęła do wiadomości cenne rady towarzyszy. Za zbędne uznała dawanie reszcie znaku, że tak się stało. Po prostu biegła dalej w stronę kamieni. Nie mając płaszcza, ani żadnej innej płachty, bądź szmaty po prostu dłonią zamknęła pyszczek dinozaurkowi.
- Przepraszam - szepnęła wciskając się pomiędzy kamienie, szukając zagłębienia na tyle dużego, aby się zmieściła i na tyle małego żeby drapieżnik jej nie dopadł.
A zaklinacz pędził tuż za jej plecami, mimo że był bez ciężaru w postaci małego zwierzaka. Podążał tuż za nią oglądając się od czasu do czasu za siebie.
Zanim półork wcisnął się w skalne zagłębienie dobył swego topora. Nie była to w żadnej mierze broń efektywna w ciasnocie, ale gdyby bestia miała próbować go jakoś wyciągnąć z kryjówki, to ostrze przynajmniej pozwalało mu się próbować bronić. Ukłucia nożem potwór pewnie nawet by nie poczuł.

Bestia pojawiła się znikąd, pomimo tego, że była przecież tak wielka! Gęsta dżungla maskowała ją wystarczająco dla rozbiegających się we wszystkie kierunki bohaterów, obecnie bohaterskimi nie będących. Oprócz Harpa, który nawet nie próbował udawać, że nikogo w okolicy nie było i walił najgłośniej jak mógł.
Mieszkaniec dżungli był olbrzymi. Jak zatrzymał się na polance, na której znaleźli młodego dinozaura, to zajął ją całą. Wielkie dwie szponiaste łapy na których się poruszał, dwie inne - krótkie i wyglądające na mało funkcjonalne - umiejscowione były znacznie wyżej. Za to pysk... był tak olbrzymi, że mógłby pożreć w całości. Albo raz dziabnąć i przepołowić. Stworzenie wydawało z siebie ogłuszający ryk, spojrzenie kierując bezbłędnie w stronę wydawanych przez Harpagona hałasów. Powoli zbliżał się w tamtym kierunku, węsząc.


Dia i Bayle zupełnie zniknęli im z oczu. Kass popędziła za Bitaanem, a Elin pomogła kapłance z małym stworzeniem. Cała gromada dotarła do skupiska skalnego. Od razu okazało się, że może być za małe dla nich wszystkich. No i te zagłębienia wyglądały tak licho, w porównaniu do olbrzymiego stwora. Alan wcisnął się w największe, podobnie jak Maarin. Była jeszcze jednak czwórka pozostałych i Harp gdzieś tam tuż przy stworze, oddzielony od niego jedynie pniem drzewa.
Gdy Harpagon usłyszał pobliskie, dudniące kroki, odetchnął z ulgą - jego towarzysze byli bezpieczni. Właśnie w tym momencie jedna z mniejszych grupek powinna zaatakować od tyłu bestię z dystansu, konfudując ją i raniąc... ale oczywiście tak się nie stało. Gniew zabuzował w młodym strażniku wypierając lęk. Głupcy, pomyślał, każdy myśli że szczęście ich uratuje, że to tylko zabawa. Ściął gałąź, oderwał kawał płaszcza, który zawinął na końcu i polał hojnie połową oliwy, której używał do konserwacji broni i zbroi. Zamierzał odpalić pochodnię w ostatniej chwili, gdy będzie już jasne, że nie uniknie pożarcia.

c.d.n...
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 14-11-2015 o 19:33.
TomaszJ jest offline