Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2015, 19:40   #10
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Miło było iść razem, jeśli rozmowa się kleiła. Nawet jeśli jeszcze nie znali się dobrze, jeśli nie ufali sobie i patrzyli na siebie z ukosa, to dobrze było przełamać krępującą ciszę. Miejscami nawet niepewna siebie Szara próbowała coś powiedzieć, wtrącić swoje trzy grosze, choć obawiała się, że zostanie odtrącona. Znała uczucie odtrącenia z trzeciej ręki. Zbyt wiele czasu spędziła z Lorathrem, by nie wiedzieć, jak on się czuł. Jej poczucie empatii było rozwinięte, jej delikatność i wrażliwość nie pasowała do otoczenia. Nawet jej wygląd, mimo malunków na twarzy, wciąż odstawał od norm przyjętych w tym świecie, a ludzie zawsze patrzyli na nią inaczej; czy to negatywnie czy nadmiernie pozytywnie.

Gdy zbliżali się do bram miasta, niebo zachodziło już mrokiem. Spomiędzy gęstych, czarnych chmur, dało się dostrzec krótkie rozbłyski światła, które rozjaśniały podróżującym trasę. W pewnym momencie jednak, prócz rozbłysku zagrzmiało, a z nieba wystrzelił w dół potężny piorun. Szarańcza zlękła się i niespodziewanie ruszyła szybszym krokiem przed siebie. Jej wątła nóżka styknąwszy się z rozmiękczonym błotem, straciła grunt pod nogami i kobieta poślizgnęła się. Mało brakowało, a runęłaby w dół jak długa, na szczęście Lorath w porę ją pochwycił. Szarej zrobiło się wstyd i postanowiła trzymać się bardziej z tyłu.

Ze spuszczoną głową dotarła wraz z resztą do bram miasta, a tam spotkało ich niebywałe zaskoczenie... A przynajmniej ona była zdziwiona. Nie spodziewała się, że ludzie mogą być aż tak obrzydliwi, to po prostu było niesmaczne. Odruchowo objęła rękę Barbarzyńcy i lekko się za nim schowała.
- Celują w nas… - szepnęła niezwykle cicho, stojąc za plecami swojego barbarzyńcy. Nie chciała by usłyszeli to strażnicy, jej czujne spojrzenie ogarniające wszystko dookoła, dostrzegło ruch w bramowych strzelnicach. Gdy po raz kolejny uniosła się klapa zobaczyła jednego z kuszników, który wyglądał na zewnątrz. Strzelnic było sześć, w tym na pewno cztery zostały obstawione przez kuszników. Szarańcza jednak nie miała jak ostrzec swoich towarzyszy przed ewentualnym zagrożeniem. Była tak zdenerwowana, że wiatr wokół nich się nasilił, a zimne powietrze ponownie ją okrążyło. Gdzieś zza ich pleców dało się słyszeć trzask gałęzi, ale prócz kobiety, nikt nie widział w tym nic podejrzanego.

Między strażnikami, a odważniejszymi od niej towarzyszami, nastąpiła pewna dyskusja i wymiana zdań, na której to Szara nie potrafiła się skupić. Zaczęła silnie boleć ją głowa, niewidzialna siła szarpnęła za jej płaszcz, przez co kobieta musiała silniej ścisnąć ramię Barbarzyńcy i zaprzeć się nogami na twardej ziemi.
- Zostaw mnie... - powiedziała cicho do czegoś, czego nie dało się dostrzec, jednak w gwarze rozmowy nie było słychać jej cichego sprzeciwu.

W końcu, po pewnym czasie, mimo początkowego strachu i zniesmaczenia, kobieta zmarszczyła groźnie brwi i wyszła spod silnych skrzydeł swojego barbarzyńcy. Przy okazji uwolniła się od natarczywego ducha, który chyba dopiął swego. Możliwe, że to on chciał, by Szara w końcu wyszła z szeregu i zadziałała.
Dobra mała, czas dorosnąć i coś zdziałać, bo Cię wykopią z tej grupy i nici z kasy! , pokrzepiała siebie w myślach.
- Panowie – zaczęła spokojnie, głosem brzmiącym poważnie i mądrze – Mój wygląd nie wziął się znikąd, nie bez przyczyny akurat na mnie zwróciliście uwagę. Zostałam zesłana od samych bogów, by swą obecnością i chęcią niesienia pomocy, ratowała miejsca i ludzi od złego omenu. Dostrzegam nad Stonebrook mrok, wiem, że też to czujecie. Niepokój kłuje wasze serca, deszcz zesłany przez bogów był karą, a niepokojące, tajemnicze zdarzenia oraz mordy, miały przygotować was na lepsze czasy. Stanęliście przed próbą, którą zesłali na was bogowie… Od waszej decyzji zależy, czy wasze miasto, przyjaciele, znajomi i rodziny, obudzą się jutro obdarzeni słonecznym blaskiem i nadzieją na lepsze jutro, czy też na wasze głowy spadnie samo niebo. – Przerwała na chwilę i uniosła ręce w górę. Przewróciła oczami na tyle, że jedyne co było widać, to białka jej oczu, zaś tęczówki zniknęły za powiekami. Jej białe włosy wzniosły się do góry, jakby niewidzialna siła ciągnęła je w stronę nieba, zaś z pochew strażników uniosły się sztylety, przymocowane do ich boków i zaczęły lewitować obok mężczyzn.


- Widzę ciężkie czasy… Posoka leje się kanałami waszego miasta, gromy z nieba niszczą dachy, żrący ogień wysłany od bogów uderza w ulice, szarańcza atakuje kobiety i dzieci… Wasze wierzchowce padają od zarazy, kąsane przez robactwo, które wyżera ich podgniłe już ciało… A każdy z was jest taki… Tak bardzo bezradny… - im więcej mówiła, tym bardziej jej głos słabł, aż w końcu zamknęła oczy i zachwiała się. Widzący to Lorath błyskawicznie znalazł się przy Szarej, łapiąc ją w ramiona i chroniąc przed upadkiem od omdlenia. Wraz z upadkiem kobiety, na ziemie spadły lewitujące dotąd sztylety.
(Test blefu zdany 19+3 = 22)
Strażnicy popatrzyli po sobie. Na ich twarzach malowało się niedowierzanie oraz strach. Choć słowa Szarańczy z początku wydały im się zwykłą bujdą, to dość szybko uwierzyli w jej przepowiednię, gdy tylko spostrzegli jak ich sztylety unoszą się tuż przed nimi, tańcząc na wietrze jak liście, zaś stojącą kobietą targają spazmatyczne wstrząsy. Wąsaty strażnik wyciągnął spod przeszywanicy amulet Tyra, który następnie pocałował i zmówił szybką modlitwę.
- A co z moją rodziną, pani? - Zapytał przysadzisty strażnik podchodząc do kobiety, lecz nie na bliżej niż kilka kroków. Spoglądał na nią jak na boską istotę, przekonany o jej zdumiewającej mocy przepowiadania przyszłości.
- Jestem taka wyczerpana… Nie potrafię już więcej dostrzec… - wyjęczała żałośnie, chowając twarz w torsie Loratha, a jej gęste, błyszczące włosy, upaskudzone błotem i potargane, dodatkowo zasłoniły jej smutne lico.
- Roland, cholipka… złamiemy rozkazy jeśli wpuścimy ich do miasta - odezwał się barczysty mężczyzna, kucając tuż obok leżącej na ziemi kobiety. Wszystko wskazywało na to, że Szara zrobiła na nich odpowiednie wrażenie i teraz łykną każdy kit jaki im wciśnie.
- Czy ona jest ranna? - Zapytał się barbarzyńcy strażnik z wąsem, ignorując słowa swojego towarzysza.
- Wyczerpana. Wędrowaliśmy wiele dni - odrzekł Odmieniec. - Nie potrzeba nam wiele, tylko kawałek suchego kąta i coś do jedzenia.
- Zawsze możecie powiedzieć że weszliśmy zaraz przed zmrokiem i tyle zeszło przepytywanie nas i sprawdzanie kim jesteśmy, że zapadł zmrok. - Wtrącił Tyrion szybko.
- To nie pierwszy raz kiedy łamiemy rozkazy, Wilfredzie - strażnik odparł swojemu koledze o posturze krasnoluda. Obrócił się na pięcie, po czym ruszył w stronę bramy.
- Otwierać! - Krzyknął i chwilę później zebrani przed nim awanturnicy usłyszeli grzechot przeciąganych łańcuchów. Powoli kratownica została podniesiona, wpuszczając ich do miasta.
- Wydaje mi się, że w karczmie pod Świńskim Ogonem są jeszcze wolne pokoje - powiedział na odchodne halabardnik. - A teraz idźcie, zanim was ktoś zobaczy…
- Się robi. - Kąt ukłonił się lekko strażnikowi i dał przykład całej reszcie, kierując się uliczką ku centrum. Co prawda nie miał pojęcia gdzie jest Świński Ogon, ale wolał oddalić się od bramy jak najszybciej.
Nie mówiąc ani słowa więcej Lorath skinął głową strażnikowi, po czym ostrożnie wziął Szarą w ramiona. Nie był do końca pewien, czy jej wyczerpanie było prawdziwe, czy stanowiło po prostu dalsza część blefu, jednak w obecnej sytuacji wolał tego nie sprawdzać. Taskał już w swoim życiu upolowane zwierzyny cięższe niż ona, więc doniesienie jej do karczmy nie powinno przysporzyć mu wielu problemów.
Niosąc w ramionach swoją towarzyszkę, prędko przekroczył bramę miasta, podążając za Kątem.

Niesiona na rękach Barbarzyńcy, nie miała zamiaru tłumaczyć swojego stanu, ani się zrywać i iść o własnych siłach. W sumie, to było jej wygodnie, a przy okazji chciała być wiarygodna do samego końca. Skoro strażnicy to łyknęli, to czemu inni mieliby nie uwierzyć w to, że Szara potrafi wróżyć? Cóż, ona odczuwała różne rzeczy i to było prawdą. Miała też prorocze sny, co też nie było żadnym kłamstwem, jeśli chciałaby się z kimś tym podzielić, jednakże... Wróżyć póki co, jeszcze nie potrafiła. Choć przepowiedziała sobie, że niedługo się naje i spocznie w wygodnym ciepłym łóżku, a przedtem jeszcze zdąży porządnie się wyszorować.
- Jeśli jutro rano zza chmur nie wyjdzie słońce, mam przerąbane - wymamrotała z ustami przyklejonymi do szmat, jakie nosił na sobie barbarzyńca i stuknęła lekko czołem o jego tors.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 14-11-2015 o 19:51.
Nami jest offline