Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2015, 11:38   #53
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Nikt podczas drogi nie odzywał się prawie wcale, więc i Rathar korzystał z tego, kołysząc się na siodle w rytm kroków Góry. To nie miało znaczenia, na jakim wierzchowcu jechał, nazywanie wszystkich tak samo było ułatwieniem w komplikującym się życiu górala. Jeszcze trzy lata temu wszystko było proste, a wtedy przyszedł ślub siostry. Ciekawy był, czy Ennalda da się wyciągnąć do Dalii, aby spotkać się z jego rodziną. Miał na to nadzieję. Były to dziwne myśli, niepodobne do niego. Złapał się na tym, że wraca do nich częściej niż do spraw bieżących: baczenia na okolicę i myślenia nad tym gdzie mógł udać się Mikkel i co planuje dalej. Nie pomagała milcząca od momentu spotkania Irgun, nie pomagała chichocząca pod nosem Edda. Powróciło wrażenie, że jedzie razem z małym dzieckiem, którego należy pilnować na każdym kroku.

Pojawienie się jeźdźców trochę pomogło tej dziwnej wyprawie. Nie pojawiły się żadne dziwne spięcia, a po przedstawieniu się i określeniu celu, przy okazji wspomnieniu o orkach, poprowadzono ich prosto do siedziby Osreda. Nie było żadnego powodu się przed tym wymawiać, dlatego Rathar zgodził się bez wahania na to przewodnictwo. Zresztą te tereny wyglądały na silnie patrolowane i tutejsi musieli mieć pełną wiedzę na temat tego co obrębie ich włości się działo. Taką przynajmniej nadzieję miał Wszędobylski - w końcu nigdy nic nie wiadomo, a orki schodzące z gór to zawsze była bolączka. Kto jak kto, ale akurat góral, sam jeszcze niedawno prawie nieustannie patrolujący szlaki i przełęcze, wiedział o tym doskonale.

Odrobinę zdziwił się proponowaną przez gospodynię gościną, ale starał się nie dać po sobie niczego poznać. Rozmowa także poszła odrobinę inaczej, niż mógłby się spodziewać. Znowu musiał przekonywać siebie samego, że informacje posiadane przez Łotrzycę nie zawsze muszą być w pełni prawdziwe. Lub mogło tkwić w nich ziarno czegoś zupełnie innego. Skądeś wzięły się te uśmieszki, słowa i gesty, w tym siedzenie blisko, aby móc kopać po nogach. Rathar w pewnym momencie miał ochotę przełożyć ją przez kolano i zbić po tyłku jak małe dziecko. Na szczęście poważna Grimwyn, z której zachowania nie umiał nic wyczytać, przyciągała prawie całą uwagę Wszędobylskiego. Ostatecznie jej propozycja była wspaniałomyślna, bowiem wcale pomagać nie musieli. Dlatego też postanowił coś, czego jeszcze przed poznaniem tych ludzi osobiście nie sądził, że postanowi.
- Bardzo jesteśmy wdzięczni za zaoferowaną pomoc i skorzystamy z niej - powiedział formalnie, podobnie do tego jak zachowywała się gospodyni. - Zostawimy tu nasze rzeczy i Irgun, potrzebny jej ciągle odpoczynek. Sami udamy się na poszukiwania, z dwoma zięciami jak wspomniałaś, pani. Z samego rana.


Jeśli sądził, że zakończona rozmowa z Grimwyn wreszcie sprawi, że Edda oddali się i jak zwykle zajmie się bałamuceniem mężczyzn, to się pomylił. Miała jeszcze bardzo palące ją w zadek sprawy.
- Czemuś przedwcześnie sprawę odpuścił i wycofać się już chciał. Przecież cię słuchali i słuchać chcieli.
- A niby po co miał ozorem mielić? - odpowiedział jej bez zbytniego zainteresowania, nalewając sobie miodu.
- Ażeby wsparcie uzyskać i Mikkela znaleźć, nim jakiś ork, olbrzym czy inne nie wiadomo co znajdzie go pierwsze - objaśniła Edda, z podejrzanie cierpliwym a pogodnym nastawieniem. Powodem mógł być próżny kielich w jej ręku, który nie był ani pierwszym, ani ostatnim kielichem. Jak tylko rozmowa z Grimwyn dobiegła końca, Edda rozgościła się bowiem na całego.
- Nigdy nie krępowałaś się wtrącać, pozostawiłem więc i teraz tę możliwość swojej zacnej kompanionce - Rathar nie wyglądał jak zbity z tropu zachowaniem Eddy, raczej zdawał się być obojętnym na te kwestie.
- I kiedy było trzeba, to się wtrąciłam. Jeżdżę z wieściami ósmy rok... i umiem tak mówić, by mnie wysłuchali i zrobili potem, co trzeba. Bo to nie o to chodzi, by wypluć z siebie, co tam się ma na sercu, ale by ludzie zrobili potem z tym to, co musi być zrobione. Ty tego nie potrafisz, a powinieneś. Nie zawsze za tobą będę ja, aethel Mikkel czy ktokolwiek, kto to zrobi za ciebie. Dobrze ci szło, pókiś się nie poddał i nie zaczął cofać rakiem, ustępując mi miejsca nie wiedzieć zupełnie po co. Idź teraz i pomów z wojami. Opowiedz im o olbrzymie. Zobaczysz, że mam rację. Chcieli i chcą nadal wysłuchać, co masz do powiedzenia. Ty, nie ja. Nie nauczysz się nigdy, jak słusznie i właściwie czerpać z tej uwagi, jeśli się będziesz chował za moją kiecką albo portkami Dalijczyka przy byle potknięciu.
- Ja się chowam? - tym razem góral uśmiechnął się. - Za małą masz kieckę. Ja posłańcem nie jestem i nie będę. Dobry wódz wykorzystuje to co najlepsze w jego ludziach, a nie robi wszystko sam.
Pokiwała głową z uznaniem.
- Ehe, właśnie tak. Ale wpierw, Ratharze... musi im powiedzieć, co trzeba zrobić.
- Skoro chcą nam pomóc, pomoc tę przyjęliśmy. I postaramy się odnaleźć Mikkela.

Na chwilę rozmowa się urwała, lecz płonne nadzieje! Łotrzyca w mig postanowiła dowiedzieć się czegoś jeszcze.
- Czy rozumiesz, dlaczego powiedziałam więcej o sierpie niż sam byłeś skłonny?
- Skłonny nie skłonny, to ty mi nagadałaś o tych ludziach mało dobrych rzeczy, tom starał się gadać jak najmniej - odpowiedział jej z uniesionym lekko kącikiem ust, tak naprawdę na pytanie wcale nie odpowiadając.
- Tak - poświadczyła, kiwając jasną główką. - Dokładnie to samo rzekłam, co i sama wiedziałam, Osreda własnym okiem raz jeden z daleka uwidziawszy. Dokładnie to ci rzekłam, co lud Beorna o Osredzie i jego ludziach mówi. Rozumiesz, dlaczego mimo tego powiedziałam więcej niż ty?
- Ciekawi mnie bardziej, skąd drążenie tego tematu. - Odparował. - Posłałbym cię z sierpem, masz dryg posłańca i radzisz sobie na drodze. Z jakiegoś jednak powodu wiem, że nie pojedziesz.
- Zrobiłeś dobrą rzecz. Upewniam się, że zrobiłeś to świadomie, nie z przypadku, albo że przynajmniej zrozumiesz własny czyn po fakcie. Bo wtedy jest szansa na to, że to kiedyś powtórzysz. I nie, nigdzie nie pojadę z sierpem. Mówiłam ci już. Za rok ruszam do Rohanu. A potem... To nie jest mój dom. Już tu nie wrócę na stałe. Wtedy będziesz miał spokój - zaśmiała się gardłowo. - Do tego czasu... słucham twoich poleceń. Ale tylko tych mądrych.
- Dopiero za rok? - spytał bolesnym tonem. On też raczył się gościnnością tutejszych ludzi i nie wyglądał na pogrążonego w złym humorze. - Edda, komuś takiemu jak ty nie warto wydawać poleceń. Zawsze wiesz wszystko za dobrze, aby wódz mógł na tobie polegać. Ja nie jestem idealny i ty także nie. Wypijmy za to.
- Co za szczęście, że nie zgodziłam się pojechać z sierpem. Kto to wie, gdzie bym mogła zajechać, tak na mnie nie można polegać - odparła pomału i śpiewnie, nie uniosła kielicha, na twarzy odbiła się jej głęboka uraza. - To, że to nie jest mój dom, nie znaczy, że mi nie zależy. Zależy. Na tyle, żeby zrobić właściwą rzecz, nawet gdy nie było nikogo, kto by mi kazał. Nawet posłańcem wtedy nie byłam, zeszłam ze służby, owce chciałam pasać i dzieci rodzić. Ale poszłam. I musiałam zapłacić za dotarcie do celu, o wiele za dużo. Zaiste, nie warto ani wydać mi rozkazu, ani dobrego słowa rzec po jego wykonaniu. Tylko wykorzystać to, w czym akuratnie jestem dobra... Uważaj na to, co mówisz - zakręciła winem w kielichu. - Wódz, który wytyka własnym ludziom, że na nich nie może polegać, szybko zostaje wodzem bez ludzi. Ja nie jestem ważna... ale Osred i jego jeźdźcy już tak. Są potrzebni plemieniu, każdy jeden. Dobrze, żeś im dziś zaufał i dał sierp, choć źle o nich mówią. Będą ci to pamiętać. I może bardziej poczują, że to i ich dom... - Powąchała swój kielich podejrzliwie i odezwała się zwykłym, przekornym tonem. - Coś mi tu octem podjeżdżać zaczęło! Poszukam sobie miodu. I słodszego towarzystwa niż twoje.
Rathar wykonał gest dający się łatwo tłumaczyć na "śmiało".

Przejęty nie był wcale, bo czym miałby się przejmować. Szczery i bezpośredni, tego nie mógł zmienić, a czyż Edda sama nie powiedziała, że nie będzie go słuchała, jeśli uzna polecenie za "niewłaściwe"? Tak właśnie sprawy wyglądały i nie było co tego kryć. Żaden dowódca nie chciałby mieć takiego podkomendnego w regularnym wojsku, acz jako posłańca na pewno należało cenić. Tego już oczywiście góral nie dodał, przez kilka chwil patrząc za odchodzącą, a potem biorąc swój kufel, stojący przed nim dzban i przechodząc na inną ławę, gdzie siedzieli tutejsi wojowie, może także ci, którzy mieli ruszyć z nimi jutro na poszukiwania.
I czy to z własnej woli, czy po usłyszeniu słów Łotrzycy, zaczął im opowiadać końcówkę pościgu za sierpem, choć nie używał konsekwentnie tego słowa zamieniając je na pościg za złodziejami. Również o olbrzymie, wraz z jego zagadkowością i wspólnym posiłkiem. Siedząc bark w bark z mężczyznami czuł się lepiej, niż tuż przy mającej w swojej główce mnóstwo swoich małych spraw Eddzie.

Potem, w nocy, czując się już znacznie lepiej niż jeszcze dwa dni wcześniej, ponownie wszedł w niedźwiedzie ciało. Licząc, że odnajdzie jakiś trop, zaczynając od miejsca, w które nakierowała ich Irgun opowiadając o planach Dalijczyka.


 
Sekal jest offline