Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2015, 11:52   #94
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
by bagienna ekipa:)

Gordon po oględzinach i chwili zastanowienia się nad całą sytuacją pokazał ręką Lynx’owi żeby nie strzelał i nadal czekał. Zabójca maszyn zdecydował się wrócić do reszty i rzucić pomysł na nowy plan, chciał podzielić się też efektami zwiadu.

Wdrapał się na górę i od razu rzucił do swojej ekipy:
- Mam nowy plan… - rzekł spokojnie - z dołu zauważyłem na szczycie blaszaka jakieś poruszające się “coś”... niby antena… dam sobie uciąć rękę że jest to jedna w ważniejszych części bydlaka, tylko ona się rusza… pomijając kaemy, z którymi mieliśmy już przyjemność… - zwrócił wzrok na Lynx’a - nie spodoba ci się ten plan… nowy plan zakładałby strzał w blaszaka z parteru w ten kręcący się wihajster… i błyskawiczną ucieczkę tu na piętro. Do tego potrzebny jest wprawny strzelec, który byłby zdolny trafić w ten pierdolony wihajster… Blaszak zostałby zaalarmowany i pewnie otworzyłby ogień, może nawet wyjechałby z kryjówki. Wtedy mielibyśmy go na widelcu… albo on nas… trzeba też zawczasu zapewnić sobie drogę ucieczki jakby stracie nie szło zgodnie z planem.

Lynx skinął głową zamyślony. Jeżeli maszyna faktycznie miała jakieś urządzenia namierzające, to mogło być owo zauważone przez Gordona. - Ok, zejdę na dół, ale przyczaję się gdzieś bliżej schodów, proponowałbym też, gdybyście zaraz po moim strzale rozpoczęli ostrzał z góry, wtedy maszyna będzie zdezorientowana.

Gordon kiwnął głową na znak zgody i rzucił:
- Nie daj się trafić, zdążyłem cię polubić… - rzucił uśmiechem - Będziemy walić do blaszaka wszystkim co mamy o to się nie martw… traf za pierwszym razem i spieprzaj stamtąd… w porządku?

Nie czekając na odpowiedź, nawet się jej nie spodziewając kucnął przy oknie, sprawdził broń i wycelował w kloca i czekał aż padnie strzał Lynx’a który miał być znakiem do rozpoczęcia ognia.

Nie mając innych planów czy obiekcji każdy zajął się swoim kawałkiem roboty. Trójka na piętrze zaległa przy oknach z bronią opartą o parapety okna. Przez różnorakie narzędzia wymyślone przez człowieka by zwiększyć swoje szanse operowania bronią obserwowali swój kanciasty cel. Był to cel całkiem spory nawet jeśli nie był widoczny tylko częściowo ale w półmroku nie można było dostrzec szczegółów a bez optyki to te półtora setki metrów tak na oko to stanowiło całkiem zauważalne utrudnienie do trafiania. Zwłaszcza jak już się odczuwało zmęczenie, ciężar przenoszonego ekwipunku czy jak David’a nękały rany po wczorajszych walkach. Łowca maszyn odczuwał je całkiem solidnie nawet przedbitewnej gorączce.

No jednak byli w końcu profesjonalistami, wojownikami, obrońcami ludzkości przed robocią zagładą. Niektórzy z nich spotykali się z tego przeciwnikiem po raz pierwszy, inni spędzili na walce z tworami Bestii całe swoje życie niemniej jednak do każdego z nich trafiało co oznacza przeciwnik wyposażony w broń maszynową. Plan Gordona zdawał się wyglądać sensownie i dawać szanse na zniwelowanie przewag jakie miał “kloc z wewnątrz”. David odczuwał wyraźny entuzjazm za to Nathaniel wyraźny dyskomfort. Był sam na parterze czyli był jedynym potencjalnym celem do trafiania dla robota. Miał też zainicjować całą akcję. Szansa, że jego zespół z góry jakoś odwróci uwagę robota były może i niezłe tyle, że nadal on był w pierwszej kolejce do odstrzału. To sprawiało, że mierzył i celował w wirujący “wihajster” jak go nazywał Gordon z duszą na ramieniu. Szybszy od kuli nie był żaden pocisk a dzięki swojej noktowizji w cyberoku i wzmocnieniu jaką dawała optyka broni widział całkiem ładnie, że wieżyczka z bronią maszynową jest wycelowana mniej więcej wprost na niego. Co prawda mogła tak zostać po ostatnim strzelaniu ale świadomość, że czy tak czy siak stoi na linii strzału robociego ckm-u nie była zbyt budująca. Mimo to jednak nie stchórzył i gdy nadeszła odpowiednia chwila nie zawahał się pociągnąć za spust. No i się zaczęło.

Snajper czuł jak broń lekko szarpnęła gdy pocisk opuścił lufę. Pocisk był karabinowy tak samo jak te jakich używali Gordon czy David ale jego snajperka była prawie dwa razy cięższa w efekcie zbliżony odrzut był rozkładany na większą masę. Ciężko i niewygodnie się operowało tą bronią w ruchu i karabiny chłopaków przy dynamicznch strzelaniach się nie umywały tak samo jak jego hakaśka czy kanadyjka Kanadyjki ale w końcu snajperki nie projektowano do szturmów. Tylko właśnie do takiego strzelania jakie miało miejsce w tej chwili.

Świetna broń, w połączeniu z idealną na takie dystanse optyką i solidnym, przeciwpancernym pociskiem w rekach speca dała pożądany efekt. Obserwował latający wihajster wcześniej. Wyglądało faktycznie na jakiś radar czy inna antenę. No i wirowało. Ale było zbudowane z drutów czy czegoś podobnego więc trafienie w tarcze niewiele dawało. Z tej odległości i jego nieznajomości tematu ciężko było zidentyfikować który dokładnie element jest niezbędny do funkcjonowania urządzenia. Bo trafienie w samą tarczę mogło wyrwać dziurę, urwać drut ale nie gwarantowało, że cholerstwo wyłączy z akcji na dobre. Ale na szczęście było zamontowane na kawałku wysięgnika czy innej nóżki. Cel był bardzo trudny bo wręcz punktowy. Na szczęście sam wysięgnik jak i cały robot był uprzejmy być nieruchomy w przeciwieństwie do reszty urządzenia. Pocisk trafił bezbłędnie w to coś trzymające antenę i przebiło go na wylot. Impet uderzenia był tak duży, że wyrwało cały fragment robociego odnóża posyłając wciąż obracający się “wihajster” łukiem w głąb pomieszczenia. Pewnie upadł gdzieś w pobliżu robota na hałdę tych śmieci wokół albo do wody. Tego już Lynx nie miał możliwości oglądać bo zerwał się by przy rozbryzgach bagiennej wody pędzić na schody i dalej na górę.

Strzał z dołu rozległ się echem przez resztę domu podobnie jak i pewnie na reszcie farmy dając wyraźny sygnał do otwarcia ognia przez jego towarzyszy. Byli w pogotowiu od kwadransa odkąd Wood zszedł na dół i czekali aż urządzi swoje stanowisko, przygotuje się do strzału i strzeli. Więc po jego strzale od razu rozpoczęli dokładać swoja cegiełkę w demolowaniu robota. Gorący ołów wystrzeliwany tripletami przeszywał bagienne powietrze by zanurzyć się w kadłub robota. Byli prawie pewni, że każde z nich trafiło w swój cel choć efekt trafień nie był jakiś spektakularny ale jak na warunki bojowe to ta pierwsza salwa poszła im chyba nieźle. Słyszeli już kroki snajpera jak rozbryzguje wodę na dole a potem tupot jego butów na schodach gdy już ich dopadł wbiegał na górę. I właśnie wówczas robot dał o sobie znać. Z głębi stodoły doszła ich zmasowana kanonada jaką wydawać może tylko broń maszynowa. W wodzie wewnątrz stodoły coś się zakotłowało małymi chlupotami zupełnie jak od deszczu łusek wpadających do wody. Widać było też w niej refleksy jakie mogły dawać ziejące ogniem lufy. Resztę mogli usłyszeć i poczuć. Widocznie robot też miał trochę ołowiu w swoich trzewiach i prezentował go ludziom równie chętnie jak oni jemu. Poczuli uderzenie pod stopami gdy robocie pociski ogarnęły pomieszczenie na parterze tu i tam sięgając nawet płaszczyzny jaka robiła ludziom za podłogę. Słyszeli jak drewno jęczy i pęka od licznych uderzeń podobnie jak plastiki i metale na jakie natknął się rozgrzany ołów. Robot całkiem dokładnie zlokalizował strzelca który zainicjował ostrzał. Tyle, że jego już tam nie było. Wbiegającego na górę szczęściarza ogarnęła fala drzazg z rozwalanych schodów i poręczy oraz tynk gdy pociski trafiały w ścianę. Na jego szczęście nie zaliczył żadnego bezpośredniego trafienia ołowiem i już był na piętrze.

- Heh, looks like we opened can of whoopass.. - zaszeptała pod nosem Nico.

Wyglądało na to, że robot skupił ogień na dolnej kondygnacji. “Czyli tam skąd namierzył strzał” - pomyślał Lynx wracając na swoje poprzednie stanowisko strzeleckie na piętrze. Być może plan Gordona był trafiony i maszyna stała się ślepa. On jednak nie uwierzył w to tak łatwo. Jego towarzysze prowadzili ogień, on sam też wycelował i oddał kolejny strzał do znienawidzonego wroga.

Gordon pomimo frywolnie latającego wszechobecnego ołowiu był zadowolony ze swojego planu. Nie wiedział co prawda jaki dokładnie efekt czy krzywdę wyrządzili blaszakowi ale na pewno nic przyjemnego. W kolejnej chwili Gordon’a strzeliło objawienie, kolejny plan. Tym razem Gordon planował zabawić się z programem operacyjnym maszyny i sprawdzić reakcję na nietypowe zachowanie. Mianowicie chciał zaprzestać prowadzenia ognia. Może na pierwszy rzut oka brzmi to głupio ale dzięki takim łatwym manewrom można było w miarę łatwo chociaż w przybliżeniu określić jak zaawansowany program operacyjny ma wgrany pomiot Wielkiej Puszki. Była to o tyle przydatna informacja gdyż pozwalała w następnej kolejności określić jakie kolejne posunięcie można zaplanować i jak bardzo można z tym posunięciem zaszarżować. Walker po pierwszej salwie przestał strzelać, podchodził po kolei do wszystkich trzymając głowę nisko i pokazał wszystkim gest dłonią by zaprzestali ostrzału. Gdy uspokoił wszystkich rzucił tylko półszeptem:
- Nie strzelajcie… sprawdzimy reakcję blaszaka...

Zabójca maszyn podkradł się ponownie do okna z którego wcześniej strzelał i wyjrzał delikatnie czekając na reakcję maszyny na zaprzestanie ognia:
- Poczekamy chwilę i zobaczymy czy skończy z tą zaporą ołowiową… Jeśli tak to przyczaimy się na niego jeszcze raz, jeśli będzie dalej pruł z luf to i my wznowimy ogień - kiwnął głową pytająco do reszty ekipy.

Ludzie powstrzymani słowami i chodzeniem Gordona wkrótce wstrzymali ogień. Umilkł też robot ze swoim strzelaniem i nastała cisza. Ludzie wiedzieli czemu przestali strzelać ale powody wstrzymania ognia przez robota pozostawały nieodgadnione.

Gordon stał przy oknie i uśmiechnął się pod nosem:
- Blaszak myśli że albo nas powystrzeliwał, albo myśli że uciekliśmy. Dobrze wiedzieć… póki nie ma z nami swoistego kontaktu wzrokowego możemy się z nim bawić do woli. To co prawda tylko teoria… nie mniej jednak myślę że warto to sprawdzić. - spojrzał na David’a - Brennan, spojrzysz swoim wprawnym okiem czy dasz radę znaleźć jakiś słaby punkt puszki? Ja nic więcej oprócz tego kręcącego się “wihajstra” nie dałem rady wywnioskować… tylko powoli i spokojnie, nie daj sobie strącić głowy! I trzeba ogarnąć jakiś inny punkt niż ten z którego strzelał Lynx, tak dla większego bezpieczeństwa, i zostaw wszystko co może cię spowolnić… - zwrócił się do reszty - Poczekamy tu na górze aż David wróci, Lynx trzymaj skurwiela na muszce. Ja i Nico będziemy osłaniać David’a. Chyba że ktoś ma lepszy plan? - spojrzał pytająco na grupę.
Jak powiedział tak zrobił, przyczaił się znowu przy oknie i był gotowy do dalszej akcji.

- A gdzie chcesz ogarnąć inny punkt niż ten co strzelał Lynx jak cholerstwo omiotło serią chyba cały parter? Nie uśmiecha mi się tam złazić i sprawdzać czy będę ruchomym czy nieruchomym celem. Sam idź jak chcesz. - odparł mu jego partner wciąż obserwując widoczny w oddali fragmenty kanciastego robota ze swojej strony okna. Mogli jedynie zgadywać, że Nico i Lynx robią w drugim pokoju to samo bo ich ogień też umilkł. By się słyszeć trzeba było podnieść głos a cichą rozmowę można było prowadzić tylko gdy przebywało się w tym samym pomieszczeniu.

Walker kiwnął głową:
- Coś w tym jest… no kurwa mać… wpadnij na coś sam w takim razie! Mi już się kończą pomysły… czegokolwiek byśmy się nie podjęli blaszak nie chcę wyjść z tej pierdolonej stodoły… - rzucił zirytowany Gordon, było widać że puszczają mu nerwy. A podczas takich walk ludziom którym puszczają nerwy bardzo często dzieje się krzywda. Walka z maszyną tylko teoretycznie i na papierze była łatwiejsza niż ta z mutantami albo ludźmi. Niby wystarczyło tylko czym prędzej zawęzić kwestie diagnostyczne, wyczuć nieco maszynę lub wyciągnąć wnioski dotyczące słabego punktu danego egzemplarza i… napierdalać. Nieraz zadrzały się jednak sytuacje jak ta w której się znaleźli. Brak danych, brak diagnostyki, zlokalizowania słabego punktu no i absolutny szlagier tego poranka - dwa kaemy które trzymały ich w bardzo niewygodnym szachu. Pojawiał się plan za planem. Jednak nadszedł ten czas że i plany się kończą. Gordon miał co prawda jeszcze kilka ryzykowniejszych zagrań w rękawie jak np. próba zniszczenia karabinów maszynowych. Plan był jednak bardzo ryzykowny - nie ze względu na brak potencjalnych umiejętności grupy. Cały czas jakby wracała do niego myśl o zbyt małej ilości informacji. Miał wrażenie że coś przeoczył, coś ważnego, coś co na pstryknięcie mogłoby dać im przewagę w tej walce. Oczywiście pierwszy wniosek był zarazem krytycznym “jak mogłeś nie wziąć granatnika jełopie” - z tym jednak już się pogodził. To było coś innego, coś co można było określić jako subtelne. Granatnika nie mieli, materiały wybuchowe się skończyły. Jedyne atuty jakie jeszcze posiadali w tej walce to wyrzutnia EMP, sokole oko Lynx’a i doświadczenie w walce z maszynami i wiedza z tego płynąca. Niby wiele, jednak obecnie wyglądało to na bardzo mierny wynik…

Chyba że… Zabójca Maszyn poskładał wszystkie dane których był pewny w jedną całość i nareszcie miał lepszy przegląd pola. Obrońca… ten jebany kloc to obrońca… ciężko go zidentyfikować gdyż każdy z nich jest inny ale zawsze są jakieś wspólne cechy. Po pierwsze. Niechęć ruszania się i zaszycie się w jednym miejscu. Po drugie, ciężki sprzęt dalekiego zasięgu. Po trzecie dobra optyka. Po czwarte wihajster który miał zapewniać łączność z drugą maszyną. Po piąte fakt drugiej maszyny, bardziej ruchomej, do jakiegoś specjalnego zadania. Wszystko układało się w całość i miało sens. To jest najważniejsze. Zabójcy maszyn często muszą polegać na zmyśle logicznego sensu swoich dedukcji. Gordon’owi wszystko sensownie się układało.

Gordon jakby zbystrzał, zaczął przyglądać się stodole, po chwili machnął ręką do David’a by poszedł za nim i ruszył do drugiego pomieszczenia do Lynx’a i Nico:
- To obrońca… - rzekł jakby dumnie ze swej diagnozy - wszystko się zgadza… broń, zachowanie, brak ruchu, druga maszyna, gabaryty, dobra optyka… wszystko się zgadza. To musi być obrońca. I to jest zła wieść - dobra optyka, ciężki pancerz i jeszcze cięższa broń… Dobre wiadomości to to że na pewno zerwaliśmy mu łączność z drugim blaszakiem, a dzięki rozpieprzeniu czujek może nawet mocno nadszarpnęliśmy systemy optyczne. - nacisk ostatniego członu wypowiedzi i znacząca pauza wypadła na dwóch ostatnich słowach wypowiedzianych przez Gordon’a - I to jest właśnie nasz cel… systemy optyczne… to słaby punkt maszyny… - zwrócił się do Lynx’a - Rzuć proszę okiem na stodołę, przyjrzyj się dokładnie czy damy radę wejść jakoś na dach. Trzeba oszukać optykę i zaawansowanie programu blaszaka. Czego się nie spodziewa całkiem “mądra” maszyna podczas walki z ludźmi? - tu zrobił chwilę pauzy - Ataku z góry. Daję uciąć sobie rękę że czujki optyczne nawet nie będą w stanie skierować się bezpośrednio w górę. Trzeba wejść na dach z EMP i amunicją przeciwpancerną i zrobić tu wreszcie porządek. Na moje oko mamy czas do późnego popołudnia, może wieczora zanim drugi blaszak wróci.

Gordon wypluwał z siebie słowotok tak jak jeszcze niedawno maszyna ołów, podczas gdy reszta słuchała. Kiedy skończył prawić swoje teorie, spojrzał pytająco na resztę ekipy. W szczególności czekał na utwierdzenie się w swojej teorii przez drugiego zawodowca. W drugiej kolejności były wieści o możliwości wejściu na dach. Plan wydawał się być szalony i dziwny, wymyślony na czuja i na niesprawdzonej teorii ale lepszych nie było. Poza tym musieli albo to wreszcie zakończyć albo uciekać stąd, wyleczyć rany, lepiej się przygotować i wrócić:
- Czas leci… musimy podjąć decyzję...

Lynx pokiwał głową: - Jeśli to obrońca, to pytanie czego broni w tej stodole? Plan jest niezły, tyle, że pójdziesz sam, poprzednio gdy podkładałeś ładunki byłeś pod kocem termicznym, nie wiemy czy maszyna nie ma termowizji. Widzisz te połamane belki po prawej stronie frontu? Powinieneś się po nich dostać na dach, podejdź pod budynek tak jak przy podkładaniu plastiku. Ja zasadzę się na dole i jeśli coś pójdzie nie tak, zdejmę karabin maszynowy, a reszta będzie osłaniać ogniem.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline