Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2015, 12:38   #46
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Bitaan aż kraknął zdziwiony dostrzegając, że gdzieś tam z tyłu zagubił się Harpagon.
- Podczas teleportacji nasz biedny cny rycerz zostawił za sobą zdrowy rozsądek! Musimy go uratować!
Nie było czasu żeby się zastanawiać, a tym bardziej klepać po pasie w poszukiwaniu jak najlepszego narzędzia. Zanucił cicho pod dziobem krótką melodię zdając się na los. W mgnieniu oka i niewyraźnym błysku, w jego rękach pojawiła się eteryczna lutnia.
- Słuchajcie pieśni.
Uderzył w struny poruszając samą esencję muzyki ukrytą w zaklęciu, a potem zaczął przebierać szponami. Wspaniała melodia popłynęła między drzewami. Zaś bard ruszył niepewnym krokiem z powrotem w stronę miejsca gdzie ich towarzysz postanowił umrzeć. Nieduże serduszko łopotało mu w piersi, jakby chciało się wydostać i ulecieć z dala od tej przerażającej bestii i niewygodnej dla życia sytuacji.
Tengu zaczął śpiewać starając się utrzymać jak najbardziej melodyjną pieśń. Słowa nie miały znaczenia, więc zawarł w nich wskazówki dla towarzyszy. Melodia zaś miała uspokoić i oczarować jaszczura. “Ze szczurami się udawało” - pomyślał Bitaan mając nadzieję, że monstrum to taki duży szczur.

- Była sobie drużyna wspaniała
co jaszczura na drodze znalazła
Harpagon sam jeden z pochodnią
Czekał na śmierć sromotną.

Druhowie gdy w lesie się skryli,
W sukurs mu pójść się zmusili.
Obeszli bestię złowrogą,
Ruszyli dalej swą drogą.

Harpagon już bez zagrożenia,
dołączył do wycieczki bez drżenia
o życie barda co z lutnią został,
sam na sam się z bestią ostał.

Bo bestia zafascynowana,
łeb położyła sama,
Oczy zmrużyła zmęczona
... i paaaaaadłaaaaa.


Alan mógł nawet czuć jakąś sympatię do barda, ale rozsądek nakazywał trzymać się swojej kryjówki. No bo niby co miał zrobić, kiedy Bitaan w samobójczym widzie szedł ku wielkiej bestii?

Naprawdę? Naprawdę, Harp został? Kapłanka nie mogła uwierzyć, że chłopak był aż tak głupi. Czy on naprawdę sądził, że KAŻDEGO przeciwnika może pokonać swoją taktyką? Czy może zwyczajnie uznał, że uciekający towarzysze nie stanowią problemu dla jego planu? Undine z ponurą miną wcisnęła zwierzaka Alanowi.
- Pilnuj - mruknęła niezadowolona i pobiegła za Bitaanem. Gdy ten zaczął śpiewać kapłanka syknęła do wojownika.
- Chodź..!
Kątem oka patrzyła na zachowanie bestii. W każdym momencie była gotowa poratować ucieczką kruczoczłeka, tworząc strumień wody prosto w nos bestii. Powinno ją to chociaż na tyle zdezorientować aby mogli zacząć uciekać.
V
alerius westchnął cicho pod nosem. Dla niego zachowanie Harpa nie było niespodzianką, choć zakładał, że tym razem wojownik będzie się trzymał swojego planu i schowa za drzewem. A nie stał w miejscu niczym żywa przynęta na haczyku.
Podążył za kapłanką trzymając się z boku i lekko oddalając w bok od niej. By zrobić coś rozsądnego i przyglądać się sytuacji, która najwyraźniej wymykała się spod kontroli.
Gdy Maarin zajęła się strofowaniem byłego strażnika jak małego dzieciaka, zaklinacz przyczaił się w oddaleniu od nich, by… użyć magicznych pocisków na potworze, gdyby zaszarżował na na nich.

Harp słysząc śpiew Bitaana przestał na chwilę walić w tarczę i wyjrzał zza drzewa, co też bard kombinuje. W sumie właśnie to miał na myśli, ale plan teraz nie miał sensu, nie gdy wszyscy uciekli w jedną stronę. Nie po to odciągał potwora od swoich podpopiecznych, by opierzony cudak zaprzepaścił to.
- Pierzasty, schowaj się, lepiej niech was nie znajdzie - wrzasnął wojownik nie wyłażąc zza drzewa, ale mając nadzieję przekrzyczeć barda - Może uda mi się jakoś go zniechęcić, uciekajcie!

Krzyk strażnika to było to, czego zdaje się potrzebował potwór. Pieśń barda bowiem zafascynowała go na moment, odciągnęła uwagę od ukrytego za drzewem Harpagona. To odwrócenie uwagi nie mogło trwać jednak wiecznie. Bitaan i Maarin oddaleni byli już spory kawałek od towarzysza, czekając na szarżę dinozaura, ta jednak nie nadeszła. Bo strażnik wcale nie uciekał, korzystając z tego co dla niego robili. Zwyczajnie został za drzewem.
A drapieżnik pokazał, że potrafi być niesamowicie szybki. Skoczył, prawie owinął się wokół drzewa i chapnął paszczą. Harp z ledwością zdołał odskoczyć, lecz nie zdążył zrobić tego przed łapą nachylonego potwora, która uderzyła chwilę później. Karłowata w porównaniu do wielkości właściciela, trafiła i odrzuciła strażnika, szarpiąc jego ciało pazurami. Ale nie zabiła, jedynie raniąc. Paszcza szykowała się za to do następnego ataku, kiedy niespodziewanie bestia ryknęła i odwróciła się.

Z drzewa rozległ się głośny gwizd, a w potwora uderzyła strzała. Była dla niego jak igiełka, nie czyniąc krzywdy. Za strzałą przekoziołkował w powietrzu jednak topór, którego ostrze bieliło się od szronu. Nie był to oręż przeznaczony do rzucania, ale trafił i przebił twardą skórę, mrożąc ją. To stwór musiał poczuć i teraz odwracał się ku temu, czemu udało się go zranić - chowającego się za drzewem Bayla.
Stworzonko w uścisku Alana zapiszczało, próbując się wyrwać.

Harp złapał pochodnię i machając ogniem ruszył na bestię, licząc że jak wszystkie stworzenia będzie czuło respekt przed żywiołem. Oczywiście zdawał sobię sprawę z dysproporcji ognia i bestii, ale innego planu nie było. Postanowił wykorzystać to, że potwór się odwrócił i przypalił mu skórę! Półork trzymał zwierzątko mocno, choć wcale mu się to nie podobało. Na pewno przesiąknie jego zapachem. Z drugiej strony, co za różnica? Wielka bestia była na najlepszej drodze do pożarcia wszystkich jego kompanów, wyraźnie pozbawionych instynktu samozachowawczego.
Harp był za mały i zbyt mało interesujący dla wielkiej bestii, która nie zauważyła nawet jego machania prowizoryczną pochodnią. Należało ją najpierw zapalić, a zanim strażnik znalazł hubkę i krzesiwo, potwór był już kilka swoich wielkich kroków od niego, zmierzając ku paladynowi.

W bardowy śpiew wkradła się fałszywa nuta poprzedzona niezadowolonym kraknięciem. Tengu przestał grać oraz śpiewać. Zamiast tego sięgnął po łuk, a wyczarowana lutnia rozpłynęła się w powietrzu. Gdy napinał cięciwę obchodził to niewielkie pole bitwy by móc wycelować w łeb stwora. Wciąż nie wiedział, czemu drużyna nie ucieka. Dlaczego próbuje walczyć z większym od siebie zagrożeniem.
- Jak nie muzyką, to inaczej cię uśpię maleńki - mruknął pod dziobem i w końcu wypuścił strzałę.

Valerius poczekał aż stwór oddali się od Maarin i Harpa… i od niego przy okazji. I wtedy wezwał swą magię by posłać mu magiczne pociski. Czar z jednej strony zawsze trafiał, z drugiej pociski mocy uderzały same… więc… nie mógł wycelować w konkretną część ciała. Liczył jednak że kąsany przez nieznane “komary” potwór poszuka sobie przekąski gdzie indziej.

Harp złapał za pokryty zamarzniętą juchą potwora topór, podnosząc go z ziemi - nie była to jego broń z wyboru, jednak używać go umiał, a powinien być bardziej skuteczny na takiego dryblasa. Walnął nim gada solidnie w łydkę od tyłu, by uszkodzić ścięgno i utrudnić mu sprawne poruszanie się, po czym zwiększył dystans, obawiając się reakcji potwora.
 
Jaracz jest offline