Wymieniono oszczędne uściski dłoni. Dwerryhouse i Trevis nie tracili czasu. Kazali poczekać swoim podopiecznym, a sami udali się za drzwi, zza których wydobywały się kłęby zimnej pary. David opadł na sparciały fotel, poklepując poły marynarki w bezowocnym poszukiwaniu wiśniowej cygaretki. - Noż do chuja. Musiałem zostawić u siebie - mruknął pod nosem - Macie co zajarać? - rzucił do nowoprzybyłych.
Bez względu czy został poczęstowany lub nie, nachylił się do nich, trzymając łokcie blisko siebie. Nigdy nie wskazuj dłonią na rozmówcę: to była jedna z nielicznych zasad protokołu, którego musiał niechętnie się nauczyć. - Wygląda na to, że będziemy dzielić tę, jakże malowniczą kompaniję. Słuchajcie. Obecnie przyjmuję rozkazy tylko od generała, więc jeśli nie będziecie wchodzić mi na głowę, ja nie wejdę na waszą.
Z trudem powstrzymywał się od prowokacji. Pokusa była silna, ale nie wiedział jeszcze z kim w istocie miał do czynienia. Tylko głupiec rozpoczynał rozgrywkę bez dobrej znajomości jej zasad. To co natomiast powiedział osobnik, który przedstawił mu się jako Stephen, uznał za rozsądną deklarację.
Szeryf i ambasador powrócili z niechybnie ożywionej dyskusji. Teraz mieli przedstawić sytuację młodszym, oczywiście przepuszczone przez informacyjne sito. Kiedy wyłuszczyli szczegóły, Dwerryhouse ostentacyjnie rzucił dokumenty na stolik. David szybko przejrzał je i kiwnął głową. - Myślę że najlepszą osobą do rozdawania kompetencji jest sir Trevis. Co dokładnie widzimy na zdjęciach? Jeśli nie ma tam nikogo charakterystycznego postanowię sprawdzić pierwszą z brzegu osobę (skoro tak zależy nam na czasie).
Ostatnio edytowane przez Caleb : 15-11-2015 o 16:36.
|