Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2015, 14:14   #95
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Przed wojną mawiano, że dobrymi chęciami Piekło zostało wybrukowane. Zamiary zwykle nie pokrywały się ze skutkami działań, nieważne jak bardzo prawe i szlachetne pobudki nie kierowałyby dłonią czyniącego je człowieka. Intencje hasały beztrosko swoją drogą, skutki zaś wybierały trasę w kompletnie innym kierunku. Tak było i w tym przypadku. Może i chebański traper chciał pomóc swym uwiezionym pobratymcom, lecz w efekcie tylko narobił im kłopotów. Ciężko wymagać od elementu w skórzanych kurtach zrozumienia podobnego postępowania - nie dość, że nie ten adres, to do tego kompletnie nietrafiona filozofia. Braterstwo, troska o kogoś kto nie należy do gangu. Równie dobrze Drzazga mógł wymagać od Runnerów przeprowadzania staruszek przez ulicę i rozdawania cukierków przedszkolakom... o ile istniało teraz coś takiego jak przedszkole. Igła szczerze w to wątpliwa. Deszcz bomb i późniejsza spirala chaosu oraz szaleństwa zmieniła ziemski padół w piekielną Otchłań - równie bezlitosną, co zamieszkujące ją istoty ludzkie. Miejsce na sentymenty zajęła nieodzowna umiejętność obsługi broni oraz przetrwania.
Bo po co komu znajomość składania literek, czy choćby odróżniania krowy od żyrafy? Zbędny balast poznawczy, marnotrawstwo czasu.
Lepiej coś rozwalić, a jak się nie broni to już w ogóle poezja!
Poezja - tego też Gangerlandia nie pojmowała. Nikomu niepotrzebna fanaberia i pedalstwo, jakby to określił Hektor.

Nawet wizja parki cerberów, deklamujących wiersze Edgara Allana Poe nie poprawiła Alice nastroju. Z uwagą przyglądała się podanemu przez piwniczne okno survivalowemu nożowi, zastanawiając się ile żywotów dane by mu było zakończyć, gdyby nie zrządzenie losu, posyłające Tom’a na papierosa za szpital akurat w tym konkretnym momencie. Rozumiała gniew i rozgoryczenie jeńców, zamkniętych przez wroga pod kluczem. Byli jak karta przetargowa plus gwarancja pozytywnego przebiegu przyszłych negocjacji. Normalne, że chcieli wrócić do domu, zobaczyć bliskich, a przede wszystkim przestać być dla nich niewygodnym ciężarem. Jednak na zabijanie kogokolwiek w tej intencji dziewczyna nie miała zamiaru pozwolić. Po kolei odbierała kolejne narzędzia Chebańczyków, skryte pewno w ścianach, materacach i rurach łóżek, niczym w starych filmach albo książkach o skazańcach. Cała reszta wyglądała na samoróbki z ogólnodostępnych śmieci - te kładła obok siebie na worku z piaskiem. Porządne ostrze z niezbędnikiem złożyła zaś do kupy i zakręciwszy rękojeść, wpakowała je do przewieszonej przez ramię torby.

Pomysł co z tym konkretnym fantem zrobi wpadł do rudej głowy niespodziewanie i zanim zdrowy rozsądek zdążył zaoponować, niepoważna część świadomości wprawiła drobne ciało w ruch, rekwirując niebezpieczne narzędzie dla swoich potrzeb i celów.
- Zaprowadźcie naszych gości na korytarz na parterze i tam dokończcie rewizję. Tylko bez zbędnego uszkadzania kogokolwiek. Do czasu aż piwnica nie zostanie dokładnie sprawdzona, umieścimy ich w kostnicy. Tej wewnątrz budynku. Niech ktoś pilnuje z zewnątrz na wypadek gdyby wizytacja miała się powtórzyć. - zwróciła się bezpośrednio do swojego medycznego asystenta.

Humor z miejsca się jej poprawił, resztki zdenerwowania co prawda wciąż przesycały ruchy zbędną gwałtownością, nie patrzyła już jednak na szefa swojej ochrony wrogo. Biedak na dobrą sprawę niczemu nie zawinił, nie zasłużył na to, by wyładowywała na nim własną frustrację, żal i zmęczenie.
- Cieszę się, że udało się nam dojść do porozumienia. - odpowiedziała już ze zwyczajowym opanowaniem i uprzejmością w głosie. Otaczające ich stadko Runnerów słuchało uważnie, nie dziwiła się podjętej przez mężczyznę próbie zachowania resztek twarzy, zdartej do mięsa paznokciami ledwie odstającego od ziemi, niepełnosprawnego na umyśle konusa. Zawstydziła go, wystawiając na pośmiewisko. Znała chłopaków na tyle długo, by wiedzieć jakich docinek można się spodziewać po podobnym pokazie - żadnych pochlebnych ani przyjemnych. -I Marcus… przepraszam za ten skandaliczny przejaw złości z mojej strony. Niepotrzebnie podnosiłam głos. W żaden sposób nie uważam cię za głupiego, wręcz przeciwnie. Szanuję twoją wiedzę i doświadczenie, dzięki którym nikt tutaj nie musi oglądać się nerwowo za plecy i spać z rewolwerem pod poduszką, dlatego musimy pogadać. - pokręciła głową z wyraźną rezygnacją i dorzuciła szeptem - Im szybciej to załatwimy tym lepiej.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline