Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2015, 19:20   #26
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Pozostawiona w tyle Oren jeszcze chwilę tkwiła w miejscu, spoglądając na drugą stronę rzeki. Poruszyła się dopiero gdy agrach podszedł do niej, unosząc łeb ku niej. Pochyliła się wtedy na spotkanie bestii, opierając czoło o jego nos. Chwila ta trwała ledwie jedno, dwa uderzenia serca.
- Nie zdołasz mnie powstrzymać - rozbrzmiał głos zza wodnej zasłony, która poczęła opadać. Jak na wyczekiwany znak, zarówno kotowate stworzenie jak i wierzchowiec ruszyli pędem za pozostałymi członkami drużyny. Ci zaś zdążyli wysforować się znacznie przed Kreda i Oren. Ich konie i psy popędzane wichru zaklęciem gnały przed siebie zupełnie jakby gonił ich sam Przeklęty, co wszak niemało z prawdą się mijało.
Nymph w pewnej chwili udowodniła że wciąż ludzką jest istotą, opadając w pełni z sił co spowodowało zniknięcie zasłony, która podążała wraz z nimi wzdłuż rzeki. Ledwie zdołała utrzymać się w siodle, na wpół przytomna z powodu wykorzystanej mocy. Zatrzymać jednak się nie mogli. Mgła bowiem podążała ich śladem zabijając wszystko z czym się zetknęła. Nie mogli wiedzieć jak szeroko jej władza się rozciągała jednak wystarczyły te trupy, które padały na przeciwnym brzegu by uświadomić ich o powadze sytuacji. O ile oczywiście już wcześniej nie zdawali sobie z niej sprawy.
Wreszcie jednak i moc Wygnanego osiągnęła swój limit. Biała śmierć porzuciła swą ofiarę, rozwiewając się w podmuchach wiatru. Gdyby nie martwe ciała przy brzegu, można by wręcz rzec iż nigdy jej tam nie było.

Gdy dotarli do Zaren, miasta portowego, którego przystań stanowiła centrum rozładunkowe dla towarów przewożonych barkami po Bren’ie, południe już dawno minęło. Tłumy licznie wylały się na ulice by załatwiać swe codzienne sprawy, kupować i sprzedawać, plotkować i kłamać. Słońce wisiało na niebie prażąc swymi promieniami zmęczoną grupę wybrańców, dodatkowo uprzykrzając ich życie. Niepewność gnała ich do przodu. Należało znaleźć barkę lub statek rzeczny, który zabrałby ich do Kallyie, a stamtąd czym prędzej ruszyć musieli ku Łzom i przeciwnikowi, który tam na nich czekał.
Zadanie znalezienia odpowiedniego transportu złożono na barki kapłana, któremu miała towarzyszyć Nymph. Pozostali mieli zdobyć zapasy na podróż i poszukać karczmy, w której dałoby się zjeść w miarę znośny posiłek oraz dać odpocząć wykończonym zwierzętom.

Karczma, do której zaprowadziła ich para nowych towarzyszy nosiła nazwę Wędrownej Mewy. Mieściła się, dogodnie dla ich potrzeb, w pobliżu przystani. Jej właściciel, mężczyzna postawny i brodaty, zwany Gębobijem, powitał ich z otwartymi rękami, zapraszając do osobnej sali by w spokoju mogli zjeść i odpocząć. Jak się okazało był on w dobrej komitywie z Sitarem i Ulrią, którzy ponoć często u niego bywali i nigdy złota nie żałowali podczas swych wizyt.
Gdy Kred z Oren dołączyli do nich jakiś czas później, jadło stało już na stole, a wino zdołało poprawić nieco nastroje drużyny. Pozostało zatem poczekać na Hassana i jego towarzyszkę i ruszać ku kolejnej, najpewniej krwawej przygodzie.


Hassan

Oddawszy wierzchowce pozostałym by zapewnili im godziwe jadło i chwilę wytchnienia, ruszyli w stronę przystani gdzie nie brakowało ani statków, ani też barek. Głośne pokrzykiwania, smród i zaduch otoczyły ich niczym lepki, uciążliwy całun, który odbierał resztki sił jakie pozostały w ich ciałach po szalonej jeździe.
- Następnym razem zachowaj jednak te swoje modlitwy dla siebie - warknięcie, które wydobyła z siebie Nymph pozbawione było jednak zwyczajowej mocy przez co bardziej skargę przypominało niż wyrzut.

Dziewczynka prowadziła pewnie, zmierzając do lśniących błękitem żagli, które wyróżniały się spośród pozostałych. Również załogę statku łatwo było odróżnić od zwykłych wilków rzecznych i szczurów portowych. Ich stroje były czystsze, z lepszej tkaniny uszyte i jednolite. Złoto i błękit królowały zarówno na owych szatach jak i zdobieniach burty zgrabnego acz niewielkich rozmiarów statku.
- Ten mi odpowiada - oznajmiła przystając przy kładce prowadzącej na pokład.



Khaidar

Wioska pozostała za nią co bynajmniej nie oznaczało, że droga którą wybrał dla niej Mar, należała do łatwych. Ludzie i zwierzęta, czy to domowe czy dzikie, także obrały tą samą drogę. Co prawda niektórzy zdecydowali się rzucić na pastwę Ramienia wybierając tą drogę ratunku. Przed czym jednak? Khaidar wkrótce miała okazję przekonania się na własne oczy. Mgła, gęsta niczym mleko, sunęła tuż przy ziemi, a wszystko czego tylko tknęła umierało. Czy to człowiek, czy zwierzę. Padali jedno za drugim, a ona sunęła dalej, w ślad za - jak się zdawało - uciekającą skrytobójczynią. Mar raz za razem poganiał swą wybrankę, w razie potrzeby brutalnie rozszarpując wszystko co stawało im na drodze. To, że nie brakowało mu ofiar widać było w kałużach krwi jakie po sobie zostawiał. Także wierzchowiec Kahidar i ona sama wkrótce skąpani byli w posoce. Nic jednak nie mogło zatrzymać doprowadzonego do walki o swoją egzystencję ducha.
Gdy dotarli w pobliże jeziora, do miasta zwanego Merino, mgła na szczęście odpuściła swój pościg, znikając tak, jakby jej nigdy nie było. Jedyne co po niej pozostało to trupy i czarne pnie drzew.
Ludzie omijali wybrankę z daleka, wskazując na nią palcami, gdy przemierzała ulice miasta, jednak bojąc się podejść bliżej. Krew kapała z jej odzienia wyznaczając szkarłatny szlak jej podróży. Z tego też powodu znalezienie wygodnego łóżka na noc zostało odsunięte na dalszy plan. Miast tego należało znaleźć kogoś, kto przeprawiłby ją na drugi brzeg o tej późnej, nocnej porze. Najlepiej zaś by stało się to szybciej niż później. Straż miejsca nie była już bowiem taka strachliwa jak jego mieszkańcy.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline