Trypr Trybospsuj dreptał ludzicy po piętach. Jej i temu drabowi, co chciał go na sznur wziąść. Oczywiście nie zobaczyli go, co to, to nie! Trypr był na to za mądry i za zwinny!
Nikt go nie widział! Zwinny jak miejski kocur gremlin przemykał pod stołami przekupniów i nogami przechodniów.
* * *
-
Co to było, kumie? - spytał Jurkiel Krawiec swojego towarzysza
-
A bo ja wiem? Zapchlony kundel. Lub karzeł. Kogo to obchodzi, otwieraj flaszę.
Wypili po łyku obserwując dziwadło w szmacie które właśnie wywaliło się na jakiejś krzywej klepce pozostałej po beczce, co tydzień temu spadła z wozu starego Gmorka. Małe coś kopnęło deskę i pobiegło dalej.
* * *
Gdy zaczęło padać, Trypr zatrzymał się i odruchowo dał nura do starej skrzynki.
-
Trypr, tępy psuju! Gonić Bolidło, nie chować! - ofukał gremlin sam siebie i już chciał wybiec gdy drogę zastąpił mu bezpański pies. Taki mały szczurołap, który zaczął warczeć na Trybopsuja.
-
Z drogi - wielkopańsko zażądał Trypr i zaczekał aż pies odejdzie, co oczywiście nie nastąpiło. Zdenerwowany na poważnie gremlin złapał za Bolidło i... złapał ponownie...
-
Trypr!!! Bolidło Ci ukraść! - znów rzekł sam do siebie -
goń!
I pogonił, trzymając w ręku końcówkę mokrej szaty, a za nim gonił szczekając kundel.
-
Ty się odczepić! A kysz!
Głupi Kundel odczepił się dopiero gdy capnął kawałek rubakanowej szaty, strzęp wielkości dłoni, z którym uciekł gdzie pieprz rośnie, zadowolony ze zdobyczy. Trypr posłał za nim Bzzz z Bzyczącej rękawicy, ale spudłował sromotnie.
To nie był dobry dzień dla Trypra Trybopsuja, ale czy któryś nim był?
W końcu nie zauważony przez nikogo zakradł się do Ciasnych Tuneli, gdzie Ludź wziął ludzicę. Jak cień ruszył za nimi. W końcu będzie miał okazję, by odzyskać Bolidło!
* * *
-
O, twój pies się znalazł! - powiedział strażnik do Tajgi, zadowolony że miał rację i dodał do kolegów pilnujących wejścia do lochów - przepuście to coś, może zamkniemy parkę razem!
Tak właśnie Trypr Trybopsuj znalazł się wraz z ludzicą w miejskim lochu, zupełnie nieświadom przyszłości która go czeka.