Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2015, 01:51   #14
Ryder
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Ostatnie dni były dziwnym doświadczeniem. Kurg nie spodziewał się podróży ramię w ramię z gromadą nieznajomych. Widział na swej drodze wielu naiwnych nieboraków, szczeniaków, których największą ambicją było wyrwać się spod maminej spódnicy, zapewne tamci długo nie pożyją… Jego towarzysze jednak byli inni. Niektórzy byli wojownikami, jak on. Inni na pierwszy rzut oka nie byli warci uwagi, jednak sposób, w jaki się poruszali i mówili świadczył o ich wyjątkowości. Do tego stopnia, że półork prawie nie czuł się odmieńcem pośród nich.

Prawie, bo jak blisko dwumetrowy gigant o szarej cerze, rudym zaroście i wystających siekaczach, z którymi mógł rywalizować z dzikami w konkursie piękności, mógłby się nie wyróżniać? Przerzucony przez plecy masywny obosieczny topór z wygrawerowanym wizerunkiem gryfa oraz wystająca spod pancerza długa kiedyś-zapewne-biała-jak-śnieg szata ze skóry białego niedźwiedzia tylko dopełniały malowniczego obrazka barbarzyńcy z dalekich, niecywilizowanych krain.

Pogoda zawsze była przyjaciółką Kurga. Słońce, czy deszcz; cisza, czy nawałnica; nie miało to znaczenia, wszak nierozsądnym byłoby poddawać w wątpliwość osądy Bogów, bo po co przejmować się tym, na co nawet on nie miał wpływu. I tak I tak musiał postawić kolejny krok, by dotrzeć do kolejnego miejsca przeznaczenia. Dużo większym utrapieniem było ciągłe słuchanie lamentów słabszych towarzyszy, którzy wyraźnie nie byli przystosowani do długich podróży. Nauczony ostatnimi doświadczeniami ugryzł się kilka razy w język, zamiast wprowadzać niezgodę w grupie, jednak trzy razy częściej dawał jasno znać, co o tym myśli. Prawie zawsze żałował swoich słów, na szczęście oni chyba nie mieli mu za złe, jeszcze gorzej podróżowałoby się w gronie nastawionym do siebie wrogo…

Szczęśliwie towarzystwo ratowały osoby Daegra (pomimo jego nadwyraz widocznej prostoty) i Loratha (pomimo jego zamknięcia na otoczenie). Z tą dwójką było jak w klanie – nie koniecznie się z każdym dogadasz, ale w noc po bitwie będziesz z nim bliżej jak brat. Wszak krew przelana łączy bardziej, niż krew wylana. Każdy to wie.

Kłopoty przy bramie nie zwiastowały nic dobrego. Kiedy żołnierze zaczęli gadać jeden przez drugiego tysiąc sposobów, dla których nie mogą wejść, cierpliwość Kurga była na wyczerpaniu. Już miał na nich ryknąć, kiedy Szarańcza odstawiła swój teatrzyk, bo tylko tak można było to nazwać. Bogowie nie zsyłają wizji w tak dogodnych warunkach i w tak pasującej formie, ta mała to jakaś wiedźma, a Kurg jeszcze nie wiedział, co o tym myśleć… Czas pokaże. Teraz wpadł w dziwny stan, bo nie wiedział, czy powinien wyzwać żołnierzy ryzykując pozostanie na deszczu resztę nocy – nie, żeby to był problem – czy zwrócić uwagę kobiecie, żeby uważała co robi, czy też zewrzeć gębę i poszukać z resztą ciepłego i suchego miejsca, gdzie będzie ciepłe żarcie. Ostatecznie wybrał po trochu drugie I trzecie rozwiązanie.

Z rozmowy wynikło, że kolejnego dnia rzucą się w wir lokalnych spraw, co bardzo odpowiadało wojownikowi. Bierność to słabość, należy zawsze szukać nowych wyzwań. Krótka wyprawa do owianego mrokiem lasu nieopodal pomogłaby rozprostować zdrętwiałe ramiona półorka, któremu od jakiegoś czasu brakowało okazji, by dać niewielki upust nieustannym staraniom kontroli nad sobą. Kilka łbów bestii upadnie, Uthgar będzie sprzyjać i wrócić będzie można do porządku dziennego… co oznaczało poszukiwanie kolejnych wyzwań…

Z zamyślenia wyrwał go powiew ciepłego powietrza z wnętrza pomieszczenia karczmy. Dość rozważań, czas odpocząć.
 

Ostatnio edytowane przez Ryder : 17-11-2015 o 01:53.
Ryder jest offline