Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2015, 06:42   #44
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Podróż do Ukrytej Doliny zajęła trzy dni. Pogoda dopisywała, wędrówka przebiegła bez opóźnień i komplikacji. Trójka krasnoludów towarzyszła w tej drodze, bo zdrowie najbardziej rannego wcale nie poprawiał się i Gondril ani myślała wysłać ich w długą drogę w takim stanie. Ostatniego dnia, u górskich stóp trzech elfich jeźdźców przywitało ich, odebrało skróconą wersję wydarzeń. Dwóch eskortowało kompanię do Domu Elronda, a jeden pojechał przodem.

Drzwi do Domu Elronda stały otworem. Zaraz pojawił się w nich Lindir wraz z kilkoma elfami, którzy zajęli się rannymi prowadząc mrugających z ciekawością krasnoludów na komnaty.

- Dziękuję wam za niesamowita przygodę. - elfka obracała na palcu złoty pierścionek ze brylantem, który podarował jej Dunedain - Opowiem o waszym męstwie. – uśmiechnęła się Gondril nim również odeszła od Hilly, Thyriego i Malborna.

Jeszcze tego wieczoru w sali audiencyjnej trójka wybawców i trójka wybawionych, usiadła na krzesłach naprzeciw Lorda Elronda. Krasnoludy opowiedziały gospodarzowi historię porwania oraz ich dalsze losy w Siedzibie Trolli.

- Ich przywódca… - Anar mówil ściszonym głosem. - Nigdy nie widziałem nikogo mu podobnego. Nic tak ogromnego nie ma prawa poruszać się tak szybko, niczym wielki niedźwiedź górski… Nosił przeklęty, wyszczerbiony miecz. Wieeelki. Przeciął biednego Narviego w pół jednym ciosem. Mówili do niego “Kapitanie”. Nigdy nie wiedziałem nikogo mu podobnego.

- Był jak Ogr ze starych opowieści. – dodał Vidar przejmująco. – I gadał w Czarnej Mowie.

Ginar pokiwał głową.
- Jego głos… - mówił cicho. – Do końca mych dni nie zapomnę tego głosu… Jak strach tchniony oddechem… I był ktoś z nim. Coś… Trzymało się cienia… Miał ze sobą tez kilka trolii i więcej ludzi. Spieszyli się i ruszyli na północ wspominając, że jeszcze trzeba iść w Zimne Góry, no i że już i tak byli opóźnieni.

Elrond wysłuchał opowieści nie przerywając i w zasadzie nawet nie zadając wielu pytań. Przyglądał się z uwagą zdającym relację, zapewne uprzednio usłyszawszy wszystko od Gondril, a z jego twarzy wyczytać można było pewną siebie skromność oraz uprzejmą władczość. Hilly mogłaby założyć się o wszystkie swoje nieprzydatne skarby, że w oczach tego niezwykłego elfa zatańczyły żywsze ogniki, gdy historia leśnej przygody skończyła się nieoczekiwanym zabójstwem trolla w garncanym hełmie.

- Z pewnością potrzebujecie odpoczynku. Dziękuję wam za pomoc Gondril, oraz heroizm, bez którego więcej żyć straconych byłoby dla tego świata.

Thyri z Malbornem wyczuli, że raport o tajemniczym „Kapitanie”, był dla Elronda swą ważkością wprost proporcjonalny do strachu ocalałych krasnoludów na wspomnienie wroga.





Bardzo wczesnym porankiem, gdy noc zasypiała, a budził się nowy dzień, Thyri, Hilly i Malborn zostali obudzeni i zaprowadzeni przez uprzejmego Lindira na wschodni taras. Słońce nie wzeszło jeszcze całkiem ponad rysy Gór Mglistych.

Elrond czekał na nich ubrany w prostą, błękitną szatę ze srebrnymi obwódkami i przepasaną mithrillowym pasem, który połyskiwał w świetle pierwszych, wschodzących promieni.

- Usiądźcie, proszę. – z uprzejmym uśmiechem zaprosił gestem ku ustawionym w półkolu wygodnym krzesłom. - Dziękuję, że przyszliście, o tak wczesnej porze.

Oczy Elronda świeciły w ciemności tarasu niczym dwie gwiazdy, gdy przyglądał się każdemu z zebranych z wielką uwagą.

- Uczyniłem tą dolinę mym domem w drugiej erze tego świata. Miejscem uzdrowienia, schronienia. Twierdzą mądrości. Domem wypełnionym światłem, które trzyma ciemność w ryzach.

Zamilkł na chwilę.

- Wiele razy rozmyślałem nad pewną zagadką, cóż, być może dlatego, że nie ma ona prawdziwego rozwiązania. Czyje jest większe powołanie? Uczonego, który zna sposoby leczenia rany, czy strażnika, który powstrzymuje przed ich powstaniem?


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 17-11-2015 o 07:03. Powód: niektóre literówki
Campo Viejo jest offline