Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2015, 10:12   #388
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Chris wziął pakunek od Wypłosza i wyciągnął stamtąd dżinsy.
”Na wszystkie myszy świata... niech to nie będą rurki...” przemknęło mu przez myśl.

W pewnym momencie zamarł słuchając Steviego.
”Zaskakujące, wokół Cattie i Gold Rainwood już jest spory ruch w sieci.”
Powoli odwrócił się ku niemu.
- To ty wczoraj grzebałeś wokół mnie w sieci? – wycedził.
- Żyjesz w Miami od wczoraj? – odrzekł mag spokojnie.
- Pytam czy to Ty szperałeś po moim ogonie w sieci – kotołak wciąż wpatrywał się w Wypłosza.

- Jesteś znany w Miami, sprawdzałem cię po raz pierwszy, kiedy dołączyłem do Rozjemców.
- Jak wiesz cokolwiek o Rainwood musiałeś szperać mocniej.
- Ta wiedza jest powszechniejsza niż ci się wydaje. – Steviemu nie drgnęła nawet powieka.
- Taaa.
- Zapytaj Jay’a
- Ktoś coś wie. Ktoś mniej, ktoś więcej. – bastet na powrót zaczął siłować się z dżinsami.
- Największy kłopot, że został tam też twój motor. – Wypłosz zdecydował się zmienić temat.
- To problem?
- Naturalnie, ale nie da się na to nic poradzić.
- Kupię nowy – Chris w końcu wciągnął spodnie na dupsko. Stare porwane spoczęły na podłodze samochodu. - Co zaś do Golda to nigdy nie kontaktuję się przez komórkę, skoro monitorujesz zwiększony ruch w sieci wokół tej firmy musiałeś ją monitorować wcześniej.
- Nawet nie wiesz w ilu firmach już zdarzyło mi się pracować. – Twarz maga wciąż nie zdradzała emocji. - A co do telefonu, to nie chodzi o to z kim rozmawiasz, ale gdzie jesteś kiedy masz go przy sobie...
- Co wiesz? – Kotołak spytał patrząc przez okno samochodu.
- Nic nie wiem. Ty tutaj jesteś szafarzem sekretów i tajemnic. Chętnie zacznę się uczyć u prawdziwego mistrza tego fachu. I posłucham co ty wiesz. - Stevie powiedział szczerze.
- Nic nie wiesz a monitorujesz ruch w sieci wokół Rainwood? – na twarz Chrisa wypełzł lekki uśmieszek.
- Posłuchaj, nie mam takiej pozycji jak ty, aby pozwalać sobie na jakieś rozkojarzenie w trakcie czegoś tak ważnego dla mnie jak to śledztwo – odpowiedział po chwili Wypłosz. - Jestem w stu procentach skoncentrowany na znalezieniu dzieciaków i podążam każdym śladem, który wydaje się cokolwiek rokować. Są bardzo różne tropy, prowadzące w różne strony. Pewnie wiesz, że ktoś usiłuje bardzo usilnie wrabiać w to zamieszanie pewną grupę motocyklistów, prawda?
- Rozumiem. – zgodził się kotołak. – Masz długopis?
- Naturalnie, mam długopis.
- Poproszę – powiedział bastet i po chwili wziął podanego mu „Bic'a”. - Daj numer do siebie. Rozumiesz – miałem w komórce.
- Jasne, ale na razie go nie używaj. Starałem się zabezpieczyć nasze komórki jak tylko mogłem, ale jestem przekonany, że ktoś bardzo delikatnie wszedł na naszą linię. Dopóki pająk jest w mieście, tego typu kontakt jest problematyczny.
Chris pokiwał głową ryjąc tuszem długopisu ciąg cyfr na swoim przedramieniu.
- Masz ćwierćdolarówkę? – spytał po chwili.
- Tak.
- Mogę pożyczyć?
- Możesz dostać w prezencie, jestem dziś szczodry. – Wypłosz sięgnął do kieszeni i podał monetę, kotołak przejął ją i zaczął się nią nieświadomie bawić, obracał pieniążkiem w palcach. Wciąż zerkał za okno samochodu, jechali w kierunku bagien, przedmieścia przerzedzały się.
- Wysadźcie mnie tutaj – rzucił ni to do maga, ni to do KITTa, ni to do Godzilli.
- Może jednak pogadamy, jak pęcherz ciśnie to... – Mag zaczął chcąc zażartować coś o nocniku będącego wyposażeniem samochodu.
Chris spojrzał na niego ostro.
– Chcesz zobaczyć coś naprawdę strasznego? – Stevie zrezygnował z żartów stając się na powrót poważny.
- Nie, zatrzymajcie się. Wysiadam.
- Zanim wysiądziesz, to czy wiesz, kim są technokraci? – Mag spojrzał uważniej na Chrisa. - Po odejściu „Krótkiego” nie ma nikogo oprócz KITTa, kto by mógł blokować ich podglądanie i dlatego musimy pogadać teraz, a nie później. Bo gdzie indziej nie będę mógł przekazać danych o Electronic Inc. To nie jest kwestia tego, że szczególnie cię lubię, Chris.
- Świetnie. To zatrzymaj, mów, a ja zaraz spadam.
- Co zatrzymać?
- Ten dyliżans.
- Kiedy stoimy to jesteśmy na widoku. Musimy jechać i to najlepiej z daleka od kamer, telefonów i szeroko pojętej cywilizacji
- To pogadamy następnym razem.
- Problem polega na tym, że nie możemy mieć tutaj technokracji i Pentex o których nikt nic nie wie. W Miami ktoś musiał słyszeć o Electronic Inc, sądzę, że ty również. I dlaczego oni tutaj są i nikt z nimi nic nie robi? Nie są dobrze zakamuflowani - Mag starał się zainteresować kotołaka tym co ma do przekazania. A przede wszystkim sytuacją w mieście, którą uważał za bardzo groźną.
- Stevie, ja i tak mam podarte gacie. – odrzekł Chris nawiązując do tego, co leżało pod jego stopami i sugerując, że nowe, podarowane mu dżinsy nie są wysoko na jego liście przejmowania się garderobą. - Nie zmuszaj mnie bym wyszedł z drzwiami KITTa. – Mięśnie na jego ramionach nabrzmiały, choć nie zaczynał przemiany to aluzja była dość jednoznaczna.
Wypłosz westchnął.
- Do niczego cię nie zmuszam, chciałbym tylko, abyś mi pomógł z tymi fomorami. Słuchaj, fomor to nie jest pluszowy miś, je idzie wyczuć na kilka kilometrów. Ja tego nie potrafię, ale nikt o nich nie wiedział? Nikt z dużych graczy? Nie wierzę. A przecież fomory to nie jest nasza liga. Chciałeś się wycofać, sądzę, że wiesz o co jest grane
- Pomogę. Wcześniej to była sprawa tego wilczego dandysa, teraz to już moja. – Kotołak przekrzywił nieco głowę i zmrużył oczy. - Ale po pierwsze nie ufam tym co wokół mnie grzebią za mocno. Po drugie żeby przepłoszyć tych zjebów za Starbucksem wystawiłem się i muszę posprzątać swoja kuwetę, nie mam czasu taplać się w bagnach. – Skinął głową w kierunku przedniej szyby, bo na bagna jechali, przedmieścia się powoli kończyły. - Wiec zatrzymaj.
KITT zwolnił i zaparkował na poboczu.


- Chris, wiesz czemu wokół ciebie grzebią? – Wypłosz nie rezygnował choć kotołak już chwycił za wewnętrzną klamkę.
- To raczej nie z powodu tych ślicznych ślepiów, prawda?
- Nie. Bo ty byś skorzystał na zamieszaniu wywołanym upadkiem Adriana.
- Wiesz o mnie sporo, więc wiesz że to Adrian chroni mnie przed Sladem, Mastersem i Pricem. – Bastet roześmiał się, choć temat nie był do śmiechu. – Zaiste, jego upadek – moja korzyść.
- Zobacz co się stało w Starbucksie. Wiesz dlaczego to była taka porażka? Bo mnie to przerasta. nie jestem w stanie się na to przygotować. - Stevie dalej argumentował. Zależało mu, żeby w kamuflażu KITTa w końcu rozmówić się z Chrisem.
- To nie była porażka. Zastawili na nas pułapkę, a zyskali tylko mój telefon.
- Wpadliśmy w tę pułapkę, bo nie zdołałem się przygotować. – Stevie spojrzał uważniej na basteta. - Ten gość był prawdopodobnie konstruktem, a ja tego nie wydedukowałem. Zabrakło mi czasu. Przyznaję się do błędu.
- A ja za rękę Stevie prowadzić nikogo nie mam zamiaru, Adrian rano zaproponował mi ustanowienie mnie szefem „Rozjemców”. Odmówiłem. – Chris nacisnął na klamkę.- Ja tu jestem tylko na gościnnych występach, wbrew mej woli. – Przez chwilę na jego twarzy odmalowała się złość. - Nagle wokół mnie rozpętuje się smród, odpowiedz sobie kogo to przerasta. Szczeniak i Laura mi tak po prawdzie powiewają. Ot chichot losu.
- Nie proszę o prowadzenie za rękę. – Mag nie dawał się sprowokować. - Ale w tej chwili jesteś w gównie po uszy. Ja też, z innej strony. Zatem może skończymy z obwąchiwaniem się i podzielimy naszymi informacjami.
- Pytałem, co o mnie wiesz - nie odpowiedziałeś, wyczułem niechęć do dzielenia się info. – Chris wciąż nie otwierał drzwi, spojrzał jedynie na Wypłosza.
- Jestem niechętny do dawania informacji. Ale mam zupełnie przeciwne podejście do współpracy - zagadnięty odpowiedział ostrożnie.
- Podstawą współpracy jest zaufanie. – Kotołak zmrużył oczy.
- Możesz mnie przeczytać?
Na twarzy Chrisa pojawiło się zdziwienie, jakby nie wiedział o co chodzi.
- Nie wiem, czytać myśli? Tak jak to robią kotołaki? – wyjaśnił mag. - Bo jeśli możesz to czytaj.
Chris roześmiał się głośno.
- Problem z czytaniem myśli jest taki, ze gdy ludzie zapraszają do tego, mogą podsuwać to co chcą, a nie co kryje się w głowach – wyjaśnił z ognikami wesołości w oczach. - Magowie tym bardziej.
- No dobra, skoro budujemy zaufanie, to zacznijmy od tego, że nie jestem magiem.
- Ja wole odpowiedzi, czemu grzebałeś wokół mnie i do czego dotarłeś?
- Byłeś podejrzany, dlaczego miałbym cię nie sprawdzić? – wyjaśnił Stevie - Członkostwo w grupie śledzących to dobry kamuflaż, dodatkowo odstajesz od naszej zbieraniny koneksjami i pozycją. Poza tym nie śledziliśmy cię inwazyjnie. Nie czytałem prywatnych maili. Przede wszystkim zbadaliśmy skąd się logowałeś komórką, stąd reszta była prosta. Wiele rzeczy można wyczytać między wierszami w oficjalnie dostępnych danych.
- To pierwsza część odpowiedzi, a druga? – Kotołak nie dawał się zbyć łatwo.
- Dam ci wgląd w akta. – westchnął Wypłosz sięgając po laptopa.
- Poproszę.
Mag podał bastetowi laptop z odpaloną bazą danych dotyczących Chrisa na temat śledztwa. Ten zaczął buszować po informacjach, choć widać było, że nie jest specem w ogarnianiu urządzeń elektronicznych. Widok jak posługiwał się touchpadem wywoływał skojarzenia z męką na „Pasji” Mela Gibsona.
- Jest wiele wskazówek, które sugerowały, że jesteś... byłeś? - związany z porwaniem. – Mag wyjaśnił tłumacząc poniekąd mnogość informacji o Chrisie kompletowanych w ramach śledztwa.- Dziele się tym co mam, oczekuje współpracy i wsparcia.
Kotołak nie odpowiadał chłonąc informacje wyświetlane przez ciekłokrystaliczny ekran.
- Pentex jest bardzo silny i nie możemy im dać szansy na przygotowanie się. – Wypłosz ciągnął obserwując basteta. - Fomory, wspomagani naturalni... Ten typ ze starbucksa to najpewniej android. I takich typów mieli praktycznie na zewnątrz, czyli w środku muszą mieć coś mocniejszego.
- Ten typ ze starbucksa mógłby być i dinozaurem. Pentex mi tu nie po drodze, chętnie ich pomogę wywalić. Chcesz współpracy polegającej na zaufaniu - jak na razie grzebiąc wokół mnie je naruszyłeś. Choć przyznaję, powody polegające na podejrzeniach mogłeś mieć jak najbardziej mocne.
- Na moim miejscu też zająłbyś się najbliższymi zagrożeniami. Sprawdzam wszystko i wszystkich, nie ma tutaj immunitetów. – Wypłosz uśmiechnął się lekko. - Wiesz dobrze, że gdybym teraz nie zaczął rozmowy z grubej rury, to już byś wysiadł. Chcę ci pokazać, że coś potrafię i umiem się obrócić. Sprawdzałem logowania Twojego telefonu i ogólnie dostępne info o tobie. Żadnych włamań, bo nie włamywałbym się bez ważnych powodów. Nie mam zamiaru wchodzić w twoje prywatne sprawy, nie interesują mnie. Od dawna podejrzewałem, że w Miami coś jest nie tak. W końcu widzę, że mam rację, ale jednocześnie, że coś przerasta drastycznie moje możliwości.
Chris nie odpowiadał zaczytany w danych.
- Pentex to nie jest zagrożenie dla mnie, tylko dla nas wszystkich. – Mag kontynuował korzystając z tego, że bastet nie zabiera głosu. - Dam ci całe akta. Wszystko, co pracowicie zbierałem przez ten czas o Miami. Całościowy obraz sprawy. Część wątków musiałem zarzucić. wiem, że ta informacja będzie wartościowa dla ciebie.
- Kuszące... – Chris oderwał wzrok od ekranu i obrócił głowę ku rozmówcy.

Mag sięgnął ku klawiaturze przebiegając po niej palcami. „Wirtuoz” przemknęło przez myśl kotołakowi. Chłopak był mistrzem w tym co robił.
Znów skoncentrował się na touchpadzie i ekranie chłonąc odblokowane dane.

- Powiem Ci co teraz będzie Stevie - rzekł po dłuższej chwili zamykając laptopa. – Kotek zaraz wysiada, dotelepie się do budki telefonicznej i zleci parę spraw jakie w związku z tym co stało się za Starbucksem czekać nie mogą. Potem pójdę na policję i zgłoszę napad, kradzież spluwy, komórki i portfela - to też zaczekać nie może. Potem ewentualnie pochytamy z Pentexem. Pochytamy mocno, bo mnie wkurwili. Ale czy będziemy to robić w atmosferze wzajemnego zaufania i przyjaźni czy tez każdy sobie po swojemu, zależy od tego czy mnie wystawiłeś sprzedając mi mniej o mnie niż wiesz, a ja się o tym dowiem. To tak jak Ty miałeś podejrzenia ze jestem kretem, tak ja mogę uznać że jesteś dla mnie niebezpieczny. Wiec co z tym zrobimy?
Wypłosz skinął głową.
- Ale na psy tak czy owak iść muszę – rzekł kotołak znów sięgając po klamkę.
- Sprawdzę najpierw na miejskim monitoringu czy nie jest nagrane jak strzelasz ze spluwy. – Stevie otworzył laptop i przejechał palcami po klawiaturze. - Bo będziesz to musiał uwzględnić w zeznaniach.
- Monitoring zostaw, nie będzie go nawet jeżeli jakimś cudem były tam kamery. – Chris uśmiechnął się lekko. - Nie tylko Ty umiesz się włamywać do baz. - Mrugnął wesoło.
- A jednak jest – odpowiedział mag. – Ale nie widać.
- No to mniej roboty. – Chris nie ukrywał, że jest pod wrażeniem.
- Sprawa wygląda tak - po prostu spotkajmy się w jakimś miejscu za dwie godziny, dam ci plany kompleksu Electronic inc. i omówimy atak. - Wypłosz odłożył sprzęt i spojrzał na rozmówcę.
- Nie wiem ile będą mnie trzymać na komisariacie. – Kotołak podrapał się po brodzie. - Zapisz ten nr to będzie jeden z moich co będzie przy mnie.
- Wejdziemy do serwerowni i zaczniemy tam pracę.
- Stevie, o akcji na Pentex pogadajmy później, przy wszystkich – Chris otworzył drzwi i wysiadł z samochodu. Boso, w samych dżinsach. Na gołą klatkę piersiową zarzucił rozwaloną w szwach kurtkę.- Im mniej wiem w tej chwili, tym lepiej. Do nocy kupa czasu, a jestem na celowniku.
- Weźmiesz swoich hakerów?
- Wezmę. – powiedział bastet schylając się i grzebiąc po kieszeniach swoich starych spodni. Prócz garści pogiętych sygnetów wyjął stamtąd papierosy i zapalniczkę. Okulary założył 'na bakier', tyłem do przodu, rękawiczki wsadził za spodnie. - A teraz odmeldowuje się, zadzwonię, albo ty zadzwoń na podany numer.
- Dobra – zgodził się Wypłosz.
- Spotkamy się za dwie godziny lub kiedy gliny mnie puszcza po przyjęciu zgłoszenia rabunku. – Chris odpalił papierosa.
- To zadzwoń jak będziesz wolny, ja poskładam Billa i uważaj na pająka, pająk to jeszcze większe jajko niż pentex.
Kotołak zaskoczony lekko uniósł brwi słysząc o Billu, ale nie mieli całego dnia na omawianie wszystkiego.
- Fajny jesteś Stevie, wolę Cie jako kumpla niż się zastanawiać czy dobrze że odwracam się plecami. – rzekł waląc lekko dwa razy w dach w znanym geście „jedź/stój” dawanym zwykle kierowcom przez pasażerów jadących na tyłach pickupów.
- Chris, zależy mi na tym mieście.
- Mi też, trochę. Do zobaczenia.
- Bye.
Kotołak trzasnął lekko drzwiami.

- Chris… Bo może zapomniałeś jak mówiłem na początku… Ale jakby co… Wyrwij drzwi KITT’owi a ja ci wyrwę rękę. Kto tyka Muszkieterów mnie tyka. Mam nadzieję, że się rozumiemy w tej materii. - Jay się w końcu wychylił tak by złapać się spojrzeniem z stojącym na zewnątrz bastetem.
Chris olał przemowę Godzilli składając rękę w gest dotykania kciuka w złączone palce reszty dłoni.
Jak zwykle mężowie pokazują kumplom gdy przemawiają obok ich żony.
- Do zobaczyska - odszedł.

Godzila wyskoczył po swojej stronie auta i ruszył za oddalajacym się kotłoakiem. - Ej siersciuszku… A dokąd to tak ci śpieszno? Nie skończyłem do ciebie mówić jeszcze jakbyś nie załapał. Wróć jak na dobrego kotka przystało i pogadajmy jeszcze chwilę. Tak w ramach dobrej woli. Bo inaczej pomyślę sobie o tobie całkiem brzydko - rzekł do pleców kotołaka decydowanie mało przyjemnym tonem.
- Co tam, tylko szybko, nie mam czasu na takie bzdury. - Chris odwrócił się z nonszalancją. - Robota jest.

- Jak chcesz grać z nami w zespole to się stosuj do zasad zespołu a nie jakichś kocich figlów. Daliśmy ci konkret, zabraliśmy cię z kotła w pączkodajni, nie wnikam w zbieg okoliczności pomiędzy palantami stamtąd a twoim powrotem więc lepiej przyjdź z konkretem na te spotkanie. Albo...
- Albo?
- Przestań się kręcić pod nogami gdy ci to wygodne albo nie. Jesteś z nami na 100% albo spadaj. - wycedził przez zęby Godzilla patrząc na cherlaweg kotołaka.
- Ok idź do Adriana, załatw by mnie z roboty zwolnił. - Chris zbliżył się do Godzilli kilka kroków - Ja się tu nie prosiłem.

- Masz coś pod deklem nie tak? - spytał Jay nieco przekrzywiając głowę patrząc krytyczno - niedowierzającym wzrokiem na kotołaka. - Jak cię szef przydzielił do tego stada i tej roboty to chyba jasne gdzie masz być i co robić no nie?
- No to właśnie ocaliłem wam dupy pod Starbucksem. Mało?
- Czego tu nie kumasz? A jak ci nie pasi to sam sobie L4 załatwiaj - warknął rozeźlony mokol widząc pretensjonalny ton kotołaka.
- Niestety Adrian nie honoruje lekarzy, Big Guy.

- Mhm… Ocaliłeś nas w pączkodajni. Jaasnee… Normalnie przybyła nam z odsieczą kocia kawaleria. - parsknął mokol na słowa o niedawno zakończonej akcji.
- Uciekli przed policją, którą “zawołałem”. Wystawiłem się. Moja legalna broń u nich. Ty mi tu coś pieprzysz Jayson, a nie mam całego dnia. O co chodzi?

- Zdumiewajacym zbiegiem okoliczności po psy mógł zadzwonić ktokolwiek. - Wzruszył ramionami mokol i wcale nie wyglądał na przekonanego, że Chris ma w tym jakąś zasługę. - I to ja się pytam o co ci cały czas chodzi. Przychodzisz, odchodzisz, masz jakieś wąty, pretensję, że Steve cię sprawdził. A teraz wiesz to co my i co? Nic. - rozłożył ręce patrząc wymownie na Chrisa i jego pomoc i współudział w dotychczasowym poczynaniach.
Kotołak położył dłoń na czole i przejechał nią aż po brodę.
- Sluchaj Jayson. Moja bron i komórka jest u Pentexu. Użylem spluwy by ocalić dupska tobie i Steviemu aby gnoje uciekli. Jak za 5 minut zastrzelą z mojej broni kogoś, zanim to zgłoszę że bron mi ukradli, to pójdę siedzieć na 20 lat. Bez zawiasów. Ponial? Będziesz tu stał i pieprzył to może Ty jesteś wtyka by Rozjemców osłabić moim odstrzałem?
- Mogłeś pójść razem ze mną to byś nadal pewnie miał komplet, a jak się zachciało łazić kocimi ścieżkami… - Rozłożył ręce i skrzywił usta w grymasie “no co na to poradzić?”. - A co mi tu kit wciskasz o jakiś gliniarskich sprawkach? Nie urodziłem się wczoraj. Nawet mortale mają swoje inteligencje i tak łatwo nie wsadzają na 20 lat. A równie dobrze można argumetnować, że mają tam włosy czy co tam od Steve...
Chris machnął ręką i skierował się ku budce telefonicznej
- ...na ubraniu i je mogą podłożyć w jakieś miejsce by go wrobić. - Mokol znów zdawał się nieprzekonany do wersji kotołaka.
Widząc jak ten odwrócił się plecami złapał go za bark i odwrócił go gwałtownie z powrotem do siebie twarzą. - Słuchaj pierdolony gnoju po pierwsze nie skończyłem z tobą gadać więc kurwa mi tu nie opdpierdalajaj jakichś sierściuchowych jazd a po drugie to jak jeszcze raz usłyszę, że rozpowiadasz, że jestem kapusiem to cie kurwa znajdę i ci upierdolę ten kłamliwy ozór na początek jasne? - warknął trzymając mniejszego zmiennokształtnego w swoich łapach.
- Skończyłeś?
- Tak. Skończyłem. Możesz odejść. - rzekł Godzilla puszczając kotołaka.
- Och dziękuję milordzie! - zakpił Chris odchodząc w kierunku budki telefonicznej.
- Znaj łaskę pachołku. - Jay równie kpiąco dostosował się do stylu kotołaka.


Godzilla wsiadł do samochodu, KITT ruszył, a Chris klnąc potoczył się boso w kierunku telefonu podrzucając w ręku ćwierćdolarówkę.

post by pppp, Leoncoeur, Pipboy79 on g-doc.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 17-11-2015 o 10:44.
Leoncoeur jest offline