| Chris wziął pakunek od Wypłosza i wyciągnął stamtąd dżinsy. ”Na wszystkie myszy świata... niech to nie będą rurki...” przemknęło mu przez myśl.
W pewnym momencie zamarł słuchając Steviego. ”Zaskakujące, wokół Cattie i Gold Rainwood już jest spory ruch w sieci.”
Powoli odwrócił się ku niemu. - To ty wczoraj grzebałeś wokół mnie w sieci? – wycedził. - Żyjesz w Miami od wczoraj? – odrzekł mag spokojnie. - Pytam czy to Ty szperałeś po moim ogonie w sieci – kotołak wciąż wpatrywał się w Wypłosza. - Jesteś znany w Miami, sprawdzałem cię po raz pierwszy, kiedy dołączyłem do Rozjemców. - Jak wiesz cokolwiek o Rainwood musiałeś szperać mocniej. - Ta wiedza jest powszechniejsza niż ci się wydaje. – Steviemu nie drgnęła nawet powieka. - Taaa. - Zapytaj Jay’a - Ktoś coś wie. Ktoś mniej, ktoś więcej. – bastet na powrót zaczął siłować się z dżinsami. - Największy kłopot, że został tam też twój motor. – Wypłosz zdecydował się zmienić temat. - To problem? - Naturalnie, ale nie da się na to nic poradzić. - Kupię nowy – Chris w końcu wciągnął spodnie na dupsko. Stare porwane spoczęły na podłodze samochodu. - Co zaś do Golda to nigdy nie kontaktuję się przez komórkę, skoro monitorujesz zwiększony ruch w sieci wokół tej firmy musiałeś ją monitorować wcześniej. - Nawet nie wiesz w ilu firmach już zdarzyło mi się pracować. – Twarz maga wciąż nie zdradzała emocji. - A co do telefonu, to nie chodzi o to z kim rozmawiasz, ale gdzie jesteś kiedy masz go przy sobie... - Co wiesz? – Kotołak spytał patrząc przez okno samochodu. - Nic nie wiem. Ty tutaj jesteś szafarzem sekretów i tajemnic. Chętnie zacznę się uczyć u prawdziwego mistrza tego fachu. I posłucham co ty wiesz. - Stevie powiedział szczerze. - Nic nie wiesz a monitorujesz ruch w sieci wokół Rainwood? – na twarz Chrisa wypełzł lekki uśmieszek. - Posłuchaj, nie mam takiej pozycji jak ty, aby pozwalać sobie na jakieś rozkojarzenie w trakcie czegoś tak ważnego dla mnie jak to śledztwo – odpowiedział po chwili Wypłosz. - Jestem w stu procentach skoncentrowany na znalezieniu dzieciaków i podążam każdym śladem, który wydaje się cokolwiek rokować. Są bardzo różne tropy, prowadzące w różne strony. Pewnie wiesz, że ktoś usiłuje bardzo usilnie wrabiać w to zamieszanie pewną grupę motocyklistów, prawda? - Rozumiem. – zgodził się kotołak. – Masz długopis? - Naturalnie, mam długopis. - Poproszę – powiedział bastet i po chwili wziął podanego mu „Bic'a”. - Daj numer do siebie. Rozumiesz – miałem w komórce. - Jasne, ale na razie go nie używaj. Starałem się zabezpieczyć nasze komórki jak tylko mogłem, ale jestem przekonany, że ktoś bardzo delikatnie wszedł na naszą linię. Dopóki pająk jest w mieście, tego typu kontakt jest problematyczny.
Chris pokiwał głową ryjąc tuszem długopisu ciąg cyfr na swoim przedramieniu. - Masz ćwierćdolarówkę? – spytał po chwili. - Tak. - Mogę pożyczyć? - Możesz dostać w prezencie, jestem dziś szczodry. – Wypłosz sięgnął do kieszeni i podał monetę, kotołak przejął ją i zaczął się nią nieświadomie bawić, obracał pieniążkiem w palcach. Wciąż zerkał za okno samochodu, jechali w kierunku bagien, przedmieścia przerzedzały się. - Wysadźcie mnie tutaj – rzucił ni to do maga, ni to do KITTa, ni to do Godzilli. - Może jednak pogadamy, jak pęcherz ciśnie to... – Mag zaczął chcąc zażartować coś o nocniku będącego wyposażeniem samochodu.
Chris spojrzał na niego ostro. – Chcesz zobaczyć coś naprawdę strasznego? – Stevie zrezygnował z żartów stając się na powrót poważny. - Nie, zatrzymajcie się. Wysiadam. - Zanim wysiądziesz, to czy wiesz, kim są technokraci? – Mag spojrzał uważniej na Chrisa. - Po odejściu „Krótkiego” nie ma nikogo oprócz KITTa, kto by mógł blokować ich podglądanie i dlatego musimy pogadać teraz, a nie później. Bo gdzie indziej nie będę mógł przekazać danych o Electronic Inc. To nie jest kwestia tego, że szczególnie cię lubię, Chris. - Świetnie. To zatrzymaj, mów, a ja zaraz spadam. - Co zatrzymać? - Ten dyliżans. - Kiedy stoimy to jesteśmy na widoku. Musimy jechać i to najlepiej z daleka od kamer, telefonów i szeroko pojętej cywilizacji - To pogadamy następnym razem. - Problem polega na tym, że nie możemy mieć tutaj technokracji i Pentex o których nikt nic nie wie. W Miami ktoś musiał słyszeć o Electronic Inc, sądzę, że ty również. I dlaczego oni tutaj są i nikt z nimi nic nie robi? Nie są dobrze zakamuflowani - Mag starał się zainteresować kotołaka tym co ma do przekazania. A przede wszystkim sytuacją w mieście, którą uważał za bardzo groźną. - Stevie, ja i tak mam podarte gacie. – odrzekł Chris nawiązując do tego, co leżało pod jego stopami i sugerując, że nowe, podarowane mu dżinsy nie są wysoko na jego liście przejmowania się garderobą. - Nie zmuszaj mnie bym wyszedł z drzwiami KITTa. – Mięśnie na jego ramionach nabrzmiały, choć nie zaczynał przemiany to aluzja była dość jednoznaczna.
Wypłosz westchnął. - Do niczego cię nie zmuszam, chciałbym tylko, abyś mi pomógł z tymi fomorami. Słuchaj, fomor to nie jest pluszowy miś, je idzie wyczuć na kilka kilometrów. Ja tego nie potrafię, ale nikt o nich nie wiedział? Nikt z dużych graczy? Nie wierzę. A przecież fomory to nie jest nasza liga. Chciałeś się wycofać, sądzę, że wiesz o co jest grane - Pomogę. Wcześniej to była sprawa tego wilczego dandysa, teraz to już moja. – Kotołak przekrzywił nieco głowę i zmrużył oczy. - Ale po pierwsze nie ufam tym co wokół mnie grzebią za mocno. Po drugie żeby przepłoszyć tych zjebów za Starbucksem wystawiłem się i muszę posprzątać swoja kuwetę, nie mam czasu taplać się w bagnach. – Skinął głową w kierunku przedniej szyby, bo na bagna jechali, przedmieścia się powoli kończyły. - Wiec zatrzymaj.
KITT zwolnił i zaparkował na poboczu. - Chris, wiesz czemu wokół ciebie grzebią? – Wypłosz nie rezygnował choć kotołak już chwycił za wewnętrzną klamkę. - To raczej nie z powodu tych ślicznych ślepiów, prawda? - Nie. Bo ty byś skorzystał na zamieszaniu wywołanym upadkiem Adriana. - Wiesz o mnie sporo, więc wiesz że to Adrian chroni mnie przed Sladem, Mastersem i Pricem. – Bastet roześmiał się, choć temat nie był do śmiechu. – Zaiste, jego upadek – moja korzyść. - Zobacz co się stało w Starbucksie. Wiesz dlaczego to była taka porażka? Bo mnie to przerasta. nie jestem w stanie się na to przygotować. - Stevie dalej argumentował. Zależało mu, żeby w kamuflażu KITTa w końcu rozmówić się z Chrisem. - To nie była porażka. Zastawili na nas pułapkę, a zyskali tylko mój telefon. - Wpadliśmy w tę pułapkę, bo nie zdołałem się przygotować. – Stevie spojrzał uważniej na basteta. - Ten gość był prawdopodobnie konstruktem, a ja tego nie wydedukowałem. Zabrakło mi czasu. Przyznaję się do błędu. - A ja za rękę Stevie prowadzić nikogo nie mam zamiaru, Adrian rano zaproponował mi ustanowienie mnie szefem „Rozjemców”. Odmówiłem. – Chris nacisnął na klamkę.- Ja tu jestem tylko na gościnnych występach, wbrew mej woli. – Przez chwilę na jego twarzy odmalowała się złość. - Nagle wokół mnie rozpętuje się smród, odpowiedz sobie kogo to przerasta. Szczeniak i Laura mi tak po prawdzie powiewają. Ot chichot losu. - Nie proszę o prowadzenie za rękę. – Mag nie dawał się sprowokować. - Ale w tej chwili jesteś w gównie po uszy. Ja też, z innej strony. Zatem może skończymy z obwąchiwaniem się i podzielimy naszymi informacjami. - Pytałem, co o mnie wiesz - nie odpowiedziałeś, wyczułem niechęć do dzielenia się info. – Chris wciąż nie otwierał drzwi, spojrzał jedynie na Wypłosza. - Jestem niechętny do dawania informacji. Ale mam zupełnie przeciwne podejście do współpracy - zagadnięty odpowiedział ostrożnie. - Podstawą współpracy jest zaufanie. – Kotołak zmrużył oczy. - Możesz mnie przeczytać?
Na twarzy Chrisa pojawiło się zdziwienie, jakby nie wiedział o co chodzi. - Nie wiem, czytać myśli? Tak jak to robią kotołaki? – wyjaśnił mag. - Bo jeśli możesz to czytaj.
Chris roześmiał się głośno. - Problem z czytaniem myśli jest taki, ze gdy ludzie zapraszają do tego, mogą podsuwać to co chcą, a nie co kryje się w głowach – wyjaśnił z ognikami wesołości w oczach. - Magowie tym bardziej. - No dobra, skoro budujemy zaufanie, to zacznijmy od tego, że nie jestem magiem. - Ja wole odpowiedzi, czemu grzebałeś wokół mnie i do czego dotarłeś? - Byłeś podejrzany, dlaczego miałbym cię nie sprawdzić? – wyjaśnił Stevie - Członkostwo w grupie śledzących to dobry kamuflaż, dodatkowo odstajesz od naszej zbieraniny koneksjami i pozycją. Poza tym nie śledziliśmy cię inwazyjnie. Nie czytałem prywatnych maili. Przede wszystkim zbadaliśmy skąd się logowałeś komórką, stąd reszta była prosta. Wiele rzeczy można wyczytać między wierszami w oficjalnie dostępnych danych. - To pierwsza część odpowiedzi, a druga? – Kotołak nie dawał się zbyć łatwo. - Dam ci wgląd w akta. – westchnął Wypłosz sięgając po laptopa. - Poproszę.
Mag podał bastetowi laptop z odpaloną bazą danych dotyczących Chrisa na temat śledztwa. Ten zaczął buszować po informacjach, choć widać było, że nie jest specem w ogarnianiu urządzeń elektronicznych. Widok jak posługiwał się touchpadem wywoływał skojarzenia z męką na „Pasji” Mela Gibsona. - Jest wiele wskazówek, które sugerowały, że jesteś... byłeś? - związany z porwaniem. – Mag wyjaśnił tłumacząc poniekąd mnogość informacji o Chrisie kompletowanych w ramach śledztwa.- Dziele się tym co mam, oczekuje współpracy i wsparcia.
Kotołak nie odpowiadał chłonąc informacje wyświetlane przez ciekłokrystaliczny ekran. - Pentex jest bardzo silny i nie możemy im dać szansy na przygotowanie się. – Wypłosz ciągnął obserwując basteta. - Fomory, wspomagani naturalni... Ten typ ze starbucksa to najpewniej android. I takich typów mieli praktycznie na zewnątrz, czyli w środku muszą mieć coś mocniejszego. - Ten typ ze starbucksa mógłby być i dinozaurem. Pentex mi tu nie po drodze, chętnie ich pomogę wywalić. Chcesz współpracy polegającej na zaufaniu - jak na razie grzebiąc wokół mnie je naruszyłeś. Choć przyznaję, powody polegające na podejrzeniach mogłeś mieć jak najbardziej mocne. - Na moim miejscu też zająłbyś się najbliższymi zagrożeniami. Sprawdzam wszystko i wszystkich, nie ma tutaj immunitetów. – Wypłosz uśmiechnął się lekko. - Wiesz dobrze, że gdybym teraz nie zaczął rozmowy z grubej rury, to już byś wysiadł. Chcę ci pokazać, że coś potrafię i umiem się obrócić. Sprawdzałem logowania Twojego telefonu i ogólnie dostępne info o tobie. Żadnych włamań, bo nie włamywałbym się bez ważnych powodów. Nie mam zamiaru wchodzić w twoje prywatne sprawy, nie interesują mnie. Od dawna podejrzewałem, że w Miami coś jest nie tak. W końcu widzę, że mam rację, ale jednocześnie, że coś przerasta drastycznie moje możliwości.
Chris nie odpowiadał zaczytany w danych. - Pentex to nie jest zagrożenie dla mnie, tylko dla nas wszystkich. – Mag kontynuował korzystając z tego, że bastet nie zabiera głosu. - Dam ci całe akta. Wszystko, co pracowicie zbierałem przez ten czas o Miami. Całościowy obraz sprawy. Część wątków musiałem zarzucić. wiem, że ta informacja będzie wartościowa dla ciebie. - Kuszące... – Chris oderwał wzrok od ekranu i obrócił głowę ku rozmówcy.
Mag sięgnął ku klawiaturze przebiegając po niej palcami. „Wirtuoz” przemknęło przez myśl kotołakowi. Chłopak był mistrzem w tym co robił.
Znów skoncentrował się na touchpadzie i ekranie chłonąc odblokowane dane. - Powiem Ci co teraz będzie Stevie - rzekł po dłuższej chwili zamykając laptopa. – Kotek zaraz wysiada, dotelepie się do budki telefonicznej i zleci parę spraw jakie w związku z tym co stało się za Starbucksem czekać nie mogą. Potem pójdę na policję i zgłoszę napad, kradzież spluwy, komórki i portfela - to też zaczekać nie może. Potem ewentualnie pochytamy z Pentexem. Pochytamy mocno, bo mnie wkurwili. Ale czy będziemy to robić w atmosferze wzajemnego zaufania i przyjaźni czy tez każdy sobie po swojemu, zależy od tego czy mnie wystawiłeś sprzedając mi mniej o mnie niż wiesz, a ja się o tym dowiem. To tak jak Ty miałeś podejrzenia ze jestem kretem, tak ja mogę uznać że jesteś dla mnie niebezpieczny. Wiec co z tym zrobimy?
Wypłosz skinął głową. - Ale na psy tak czy owak iść muszę – rzekł kotołak znów sięgając po klamkę. - Sprawdzę najpierw na miejskim monitoringu czy nie jest nagrane jak strzelasz ze spluwy. – Stevie otworzył laptop i przejechał palcami po klawiaturze. - Bo będziesz to musiał uwzględnić w zeznaniach. - Monitoring zostaw, nie będzie go nawet jeżeli jakimś cudem były tam kamery. – Chris uśmiechnął się lekko. - Nie tylko Ty umiesz się włamywać do baz. - Mrugnął wesoło. - A jednak jest – odpowiedział mag. – Ale nie widać. - No to mniej roboty. – Chris nie ukrywał, że jest pod wrażeniem. - Sprawa wygląda tak - po prostu spotkajmy się w jakimś miejscu za dwie godziny, dam ci plany kompleksu Electronic inc. i omówimy atak. - Wypłosz odłożył sprzęt i spojrzał na rozmówcę. - Nie wiem ile będą mnie trzymać na komisariacie. – Kotołak podrapał się po brodzie. - Zapisz ten nr to będzie jeden z moich co będzie przy mnie. - Wejdziemy do serwerowni i zaczniemy tam pracę. - Stevie, o akcji na Pentex pogadajmy później, przy wszystkich – Chris otworzył drzwi i wysiadł z samochodu. Boso, w samych dżinsach. Na gołą klatkę piersiową zarzucił rozwaloną w szwach kurtkę.- Im mniej wiem w tej chwili, tym lepiej. Do nocy kupa czasu, a jestem na celowniku. - Weźmiesz swoich hakerów? - Wezmę. – powiedział bastet schylając się i grzebiąc po kieszeniach swoich starych spodni. Prócz garści pogiętych sygnetów wyjął stamtąd papierosy i zapalniczkę. Okulary założył 'na bakier', tyłem do przodu, rękawiczki wsadził za spodnie. - A teraz odmeldowuje się, zadzwonię, albo ty zadzwoń na podany numer. - Dobra – zgodził się Wypłosz. - Spotkamy się za dwie godziny lub kiedy gliny mnie puszcza po przyjęciu zgłoszenia rabunku. – Chris odpalił papierosa. - To zadzwoń jak będziesz wolny, ja poskładam Billa i uważaj na pająka, pająk to jeszcze większe jajko niż pentex.
Kotołak zaskoczony lekko uniósł brwi słysząc o Billu, ale nie mieli całego dnia na omawianie wszystkiego. - Fajny jesteś Stevie, wolę Cie jako kumpla niż się zastanawiać czy dobrze że odwracam się plecami. – rzekł waląc lekko dwa razy w dach w znanym geście „jedź/stój” dawanym zwykle kierowcom przez pasażerów jadących na tyłach pickupów. - Chris, zależy mi na tym mieście. - Mi też, trochę. Do zobaczenia. - Bye.
Kotołak trzasnął lekko drzwiami. - Chris… Bo może zapomniałeś jak mówiłem na początku… Ale jakby co… Wyrwij drzwi KITT’owi a ja ci wyrwę rękę. Kto tyka Muszkieterów mnie tyka. Mam nadzieję, że się rozumiemy w tej materii. - Jay się w końcu wychylił tak by złapać się spojrzeniem z stojącym na zewnątrz bastetem.
Chris olał przemowę Godzilli składając rękę w gest dotykania kciuka w złączone palce reszty dłoni.
Jak zwykle mężowie pokazują kumplom gdy przemawiają obok ich żony. - Do zobaczyska - odszedł.
Godzila wyskoczył po swojej stronie auta i ruszył za oddalajacym się kotłoakiem. - Ej siersciuszku… A dokąd to tak ci śpieszno? Nie skończyłem do ciebie mówić jeszcze jakbyś nie załapał. Wróć jak na dobrego kotka przystało i pogadajmy jeszcze chwilę. Tak w ramach dobrej woli. Bo inaczej pomyślę sobie o tobie całkiem brzydko - rzekł do pleców kotołaka decydowanie mało przyjemnym tonem. - Co tam, tylko szybko, nie mam czasu na takie bzdury. - Chris odwrócił się z nonszalancją. - Robota jest. - Jak chcesz grać z nami w zespole to się stosuj do zasad zespołu a nie jakichś kocich figlów. Daliśmy ci konkret, zabraliśmy cię z kotła w pączkodajni, nie wnikam w zbieg okoliczności pomiędzy palantami stamtąd a twoim powrotem więc lepiej przyjdź z konkretem na te spotkanie. Albo... - Albo? - Przestań się kręcić pod nogami gdy ci to wygodne albo nie. Jesteś z nami na 100% albo spadaj. - wycedził przez zęby Godzilla patrząc na cherlaweg kotołaka. - Ok idź do Adriana, załatw by mnie z roboty zwolnił. - Chris zbliżył się do Godzilli kilka kroków - Ja się tu nie prosiłem. - Masz coś pod deklem nie tak? - spytał Jay nieco przekrzywiając głowę patrząc krytyczno - niedowierzającym wzrokiem na kotołaka. - Jak cię szef przydzielił do tego stada i tej roboty to chyba jasne gdzie masz być i co robić no nie? - No to właśnie ocaliłem wam dupy pod Starbucksem. Mało? - Czego tu nie kumasz? A jak ci nie pasi to sam sobie L4 załatwiaj - warknął rozeźlony mokol widząc pretensjonalny ton kotołaka. - Niestety Adrian nie honoruje lekarzy, Big Guy. - Mhm… Ocaliłeś nas w pączkodajni. Jaasnee… Normalnie przybyła nam z odsieczą kocia kawaleria. - parsknął mokol na słowa o niedawno zakończonej akcji. - Uciekli przed policją, którą “zawołałem”. Wystawiłem się. Moja legalna broń u nich. Ty mi tu coś pieprzysz Jayson, a nie mam całego dnia. O co chodzi? - Zdumiewajacym zbiegiem okoliczności po psy mógł zadzwonić ktokolwiek. - Wzruszył ramionami mokol i wcale nie wyglądał na przekonanego, że Chris ma w tym jakąś zasługę. - I to ja się pytam o co ci cały czas chodzi. Przychodzisz, odchodzisz, masz jakieś wąty, pretensję, że Steve cię sprawdził. A teraz wiesz to co my i co? Nic. - rozłożył ręce patrząc wymownie na Chrisa i jego pomoc i współudział w dotychczasowym poczynaniach.
Kotołak położył dłoń na czole i przejechał nią aż po brodę. - Sluchaj Jayson. Moja bron i komórka jest u Pentexu. Użylem spluwy by ocalić dupska tobie i Steviemu aby gnoje uciekli. Jak za 5 minut zastrzelą z mojej broni kogoś, zanim to zgłoszę że bron mi ukradli, to pójdę siedzieć na 20 lat. Bez zawiasów. Ponial? Będziesz tu stał i pieprzył to może Ty jesteś wtyka by Rozjemców osłabić moim odstrzałem? - Mogłeś pójść razem ze mną to byś nadal pewnie miał komplet, a jak się zachciało łazić kocimi ścieżkami… - Rozłożył ręce i skrzywił usta w grymasie “no co na to poradzić?”. - A co mi tu kit wciskasz o jakiś gliniarskich sprawkach? Nie urodziłem się wczoraj. Nawet mortale mają swoje inteligencje i tak łatwo nie wsadzają na 20 lat. A równie dobrze można argumetnować, że mają tam włosy czy co tam od Steve...
Chris machnął ręką i skierował się ku budce telefonicznej - ...na ubraniu i je mogą podłożyć w jakieś miejsce by go wrobić. - Mokol znów zdawał się nieprzekonany do wersji kotołaka.
Widząc jak ten odwrócił się plecami złapał go za bark i odwrócił go gwałtownie z powrotem do siebie twarzą. - Słuchaj pierdolony gnoju po pierwsze nie skończyłem z tobą gadać więc kurwa mi tu nie opdpierdalajaj jakichś sierściuchowych jazd a po drugie to jak jeszcze raz usłyszę, że rozpowiadasz, że jestem kapusiem to cie kurwa znajdę i ci upierdolę ten kłamliwy ozór na początek jasne? - warknął trzymając mniejszego zmiennokształtnego w swoich łapach. - Skończyłeś? - Tak. Skończyłem. Możesz odejść. - rzekł Godzilla puszczając kotołaka. - Och dziękuję milordzie! - zakpił Chris odchodząc w kierunku budki telefonicznej. - Znaj łaskę pachołku. - Jay równie kpiąco dostosował się do stylu kotołaka.
Godzilla wsiadł do samochodu, KITT ruszył, a Chris klnąc potoczył się boso w kierunku telefonu podrzucając w ręku ćwierćdolarówkę. post by pppp, Leoncoeur, Pipboy79 on g-doc.
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 17-11-2015 o 10:44.
|