Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2015, 13:59   #2
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Jakoś nigdy nie przepadała za zgiełkiem i tłokiem takich miejsc, ale to zwykle we wszelkiego rodzaju zajazdach można było znaleźć coś do roboty za rozsądne pieniądze. A te Orli zaczęły się powoli kończyć, więc musiała szybko wziąć jakieś zlecenie, co by z podkulonym ogonem nie wracać do Dutendorf. Nie, tego nie było nawet w planach. Nie dość, że sama czuła by się z tym fatalnie, to jeszcze przyniosłaby wstyd rodzinie. W małej wiosce, gdzie każdy każdego znał, ludzie gadali za plecami różne rzeczy, więc wolała rodzicom zaoszczędzić uszczypliwych uwag. Zresztą, była dorosła i musiała sobie radzić, ot co. Nim zawitała do tej radosnej (i to dosłownie!) gospody, zostawiła Vlada w przyzajezdnej stajni, osładzając mu zbliżające się chwile samotności dwoma kostkami cukru. Jakiemuś podpitemu, żylastemu fircykowi, który zapewne był tu stajennym, nakazała pilnować jej konia i dobytku na nim.

W wypchanej niemal po brzegi głównej sali, gdzie ludzie zajęci byli albo alkoholem, albo tańcami, raczej niewiele osób zwróciło uwagę na nowego klienta przybytku. Lawirując między stolikami i tańczącymi parami podeszła do szynku, zamówiła sobie kolację i usiadła przy stoliku w rogu sali, dołączając do dwóch podpitych kranoludów, dyskutujących energicznie o jakimś ukrytym skarbie na północy. Nawet jej nie zauważyli, pochłonięci rozmową i kolejnymi łykami przezroczystego alkoholu. Trochę się naczekała na swoje jadło, ale nie dziwiła się - ludzie świętowali pierwsze dni wiosny, więc posługacze uwijali się jak w ukropie. Na szczęście kasza z kawałem mięsiwa i jakimiś warzywami była wciąż gorąca, smaczna i pożywna. Zajadając się kolacją i popijając świeżym, ciepłym jeszcze mlekiem, co jakiś czas rzucała spojrzenie lub dwa na salę, by być na bieżąco z wydarzeniami. Z doświadczenia wiedziała, że gdy mężczyźni za dużo wypiją, to każdy pretekst będzie dobry do bijatyki, a ona nie zamierzała oberwać lecącym kuflem czy innym przedmiotem. A tutaj alkohol lał się strumieniami.

Ktokolwiek z obecnych zatrzymał na niej dłużej wzrok, mógł ujrzeć średniego wzrostu, młodą kobietę o bystrym spojrzeniu niebieskich oczu i krótkich, czarnych włosach ściętych kilkanaście centymetrów za uszami. Nosiła się w kolorze czerni, a jej strój, choć prosty, był funkcjonalny i praktyczny - nogi okrywały jej solidne spodnie i wysokie buty jeździeckie, korpus chroniła dobra skórznia, pod którą z pewnością miała jeszcze jakiś lekki pancerz, przedramiona znaczyły skórzane karwasze. Z ramion zwisał solidny płaszcz z kapturem, a oparta o siedzisko broń od razu zdradzała, czym Orla się na co dzień zajmuje.


Łuk, o owiniętej rzemieniem rękojeści, wykonany był z drewna jesionowego i jaworowego pierwszej jakości. Był sprężysty, dynamiczny i pozbawiony efektu układania się za cięciwą, a przez to bardzo trwały i nie wymagający praktycznie żadnej konserwacji. Była przy produkcji tego łuku, gdy ojciec wraz z wujkiem wieczorami siedzieli nad nim, opowiadając o procesach powstawania tej broni i pracując do późna w nocy. Wiedziała, że posłuży jej jeszcze dobrych kilka lat. Tuż obok łuku, przy nodze, stał kołczan pełen strzał o farbowanych, szkarłatnych lotkach i wypchana po brzegi torba podróżna. Gdy kobieta odchylała się co jakiś czas na siedzisku, można było dostrzec długi sztylet przy pasie oraz nóż myśliwski. Zajadając się pysznym posiłkiem, zwróciła uwagę na podpitego jegomościa, który okazał się być wójtem tej mieścinki. Ogłoszenie przez niego wykrzyczane zainteresowało Orlę na tyle, że ta zgarnęła swoją miskę z żarciem i podeszła bliżej, co by posłuchać o smoku Radamencie i uwięzionej księżniczce. Widziała, że przy Johimie zebrało się jeszcze kilku innych zaciekawionych śmiałków.

Gdy wójt skończył opowiadać i opisywać potencjalne położenie smoczyska, nikt nie kwapił się do odpowiedzi, więc sama zabrała głos.
- Trzy drogi do smoka? To znaczy? Można jaśniej, panie wójcie? - Zapytała, wciąż pochłaniając kaszę. Dostrzegła wśród zebranych kilka ironicznych spojrzeń, ale miała to gdzieś. Wszak kobiety czasami miały większe jaja od tych "prawdziwych" samców, co to w gadce tylko dobrzy byli. A pieniądze nie rosły na drzewach i skoro miała szansę sowicie zarobić, czemu by nie spróbować?
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline