Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2015, 15:09   #361
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
EPILOG
albo
CHOLERNA PÓŁNOC IV

Mitrul 1358 DR, Roku Cieni
Karczma "Werbena", Ybn Corberth


Samotny obcokrajowiec siedział przy stole gdzieś w kącie "Werbeny", a przed nim rozłożony list z zawijastym calishańskim pismem, jakaś księga w miedzianej oprawie z rycinami przedstawiającymi jakieś dziwne istoty i kufel z klapką napełniony najlepszym burrowym piwem. Burro postawił przed nim miskę z jadłem.
- Jedz - powiedział - od kiedy wróciłeś z Eastheaven głównie pijesz. Coś cię gryzie?
- Tak, gryzie - odparł czarodziej - Cholerna północ mnie gryzie.
I znów pociągnął z kufla, wspominając ostatnie dni i myśląc o tym co go czeka.
- Cholerna północ...

Wspomnienie z Eastheaven

Easthaven, dzielnica kupiecka
Kilka dni wcześniej


Rozdzielili się z Var Grzmotem kilka dni temu - Yeti podążył do swojej nowej siedziby, a czarodziej do Eastheaven, w pogoni za rodakiem. Śledztwo nie było skomplikowane, na ślady mordercy natknął się gdy przetrząsali bhallickie leże pod Bryn. Wtedy były ważniejsze sprawy, potem okazało się, że gnojek wywinął się polowaniu na sługi boga mordu, które rozpoczęła drużyna, a paladyni dokończyli. Myślał pewnie, że złapał diabła za rogi, i pewnie tak by się stało... tyle że Shando Wishmaker nie lubił niedokończonych spraw.
Morderca Umy zwał się Pomab Ak'azmjir. Poznał kupca od razu, gdy wszedł do jego składu. Pogadali chwilę przyjaźnie, czarodziej słuchał jego chełpliwości i udawał, że chłonie każde jego słowo, potem kupił u niego przednie pergaminy. Nie rozpoznał w nim rodaka, ani on ani nikt z miasta... szaty z kapturem i zaklęcie zmieniające wygląd zrobiło swoje.
Dwa dni później, które Shando wykorzystał na spisanie odpowiedniej ilości zaklęć na pergaminach, nadeszła ostatnia noc okrutnego kupca. Jego dom otoczył nieprzenikniony mur z czarnego dymu, a przed drzwiami zmaterializowały się trzy parażywiołaki magmy. Nieduże, ale każdy o masie i ciężarze beczki soli.



Chrapliwy głos nakazał w syczącym ignańskim języku - Przynieście mi jego głowę.
Krępe, syczące od gorąca ciało pierwszego magmowca roztrzaskało drewniane drzwi i cała trójka wbiegła do środka.
Przynieśli głowę. Kupiec Pomab w ogóle się nie bronił. Wishmaker przygotowany na małą bitwę, do tego czasu przyzwał małą armię przywołańców jak w ostatnim starciu w piekle... a jego cel okazał się nic nieznaczącym gównianym handlarzem oliwą i korzeniami. Równie dobrze mógłby go udusić gołymi rękoma, przyjąć jego postać i przejąć majątek. Teraz, gdy dom kupca był poznaczony odciskami stóp wypalonymi w podłodze i dywanach, rozwalony i zakrwawiony ta historia by nie przeszła. Zwłaszcza, że wieści o zmiennokształtnym już się rozniosły.
Wszystko nie tak... Cholerna Północ!


- Ostatnio cały czas to powtarzasz. To robi się nudne. Jak czułbyś cię, jakbym pojechał do Ciebie i mówił w twoim domu "Cholerne południe?" - zapytał niziołek, ale to trafiło już w plecy czarodzieja odchodzącego w kierunku drzwi. Karczmarz wzruszył ramionami i wrócił do gości.

Kilka chwil później, kilka ulic dalej

Na Południu byłaby to zapewne ulica Ciesielska lub Drewniana, tutaj ulice nie do końca miały nazwy. Dobrze, że w tym dzikim kraju mają je choć miasta czy dzielnice, pomyślał Shando.
Stał przed domem miejscowego kołodzieja, którego imienia nie pamiętał i niewiele go to obchodziło. Miał coś do załatwienia i chciał mieć to z głowy jak najszybciej. Obszedł dom i wszedł do warsztatu otwartego dla klientów.


Przedwcześnie posiwiały mężczyzna pochylał się nad nowym kołem, widać było że praca ma się powoli ku końcowi. Nie zauważył wchodzącego czarodzieja, ale wylegujący się na ławie bury kocur zerwał się i zasyczał w kierunku Shando szczerząc kiełki i wysuwając pazury.
Rzemieślnik podniósł wzrok.
- Tyś miejscowym kołodziejem? - zapytał Wishmaker od razu przechodząc do rzeczy. Cieszył się, że nie ma tu żony gospodarza, chciał uniknąć babskich scen.
- Ja, ja - odparł siwy zmęczonym głosem - więcej teraz wozów niż woźniców, więc niewiele mam pracy. Czego Ci potrzeba, cudzoziemcze? Mogę się za to zabrać od ręki.
- Byłeś ojcem Umy, tej, która zaginęła kilka lat temu?
Kołodziej wyglądał, jakby walnął go piorun. Zaskoczenie, niepewność... nie wiadomo co kręciło się po jego głowie, gdy padło to pytanie. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wykrztusić głosu. W końcu kiwnął głową.
Shando Wishmaker ostrożnie postawił na ziemi dużą, skórzaną torbę, z której wyjął dwie urny, jedną czarną, drugą jasnoszarą, niemal białą.
- W białej są szczątki twojej córki. W czarnej głowa jej mordercy - czarodziej zakomunikował sucho - Zrobiłem, co jej obiecałem.
Obrócił się na pięcie i wyszedł, nie oglądając się na reakcję kołodzieja.


Sprawa była zamknięta. Shando nie był specjalnie uczuciowy, ale zwykł dotrzymywać słowa. Nawet słowa, którego obecnie raczej by nie dał, raczej wypalił ducha dziewczynki zaklęciami i unicestwił bez wyrzutów sumienia, ale wówczas wraz z Marą ubłagali ją by darowała mu życie. Teraz on zwracał jej spokojny odpoczynek. Byli kwita.
Do Werbeny wszedł w dużo lepszym nastroju i od razu poprawił nastrój niziołkowi, zamawiając u niego najlepszy obiad, jaki gospoda mogła zaoferować. A gdy przybyła Mara, pożegnać się przed podróżą opowiedział jej, że duchowa sprawa znalazła szczęśliwy finał.
- Będziesz mocna, Maro, twój naturalny talent rozkwitnie. Słuchaj tylko siebie, nie tych co będą nazywać Cię złą, a Twoją moc plugawą. To tylko narzędzie, od ciebie zależy jak je wykorzystasz. A spotkamy się z pewnością - i oby po tej samej stronie!
Czarodziej cieszył się, że dziewczyna odnalazła swoją drogę, wystarczyło ją tylko wyrwać z kapłańskich szponów. I druidzkich.
Pożegnanie z Tiborem zaś nie należało do najcieplejszych. Nie ma co się długo rozwodzić, ważne że nikt nikogo nie zabił i chyba obaj wybaczyli sobie nieco. Chyba.

Shando Wishmaker był gotów do podróży na południe, ale nim to uczyni postanowił wycisnąć z Cholernej Północy ile się da. Demoniczny chowaniec czekał na spętanie, aura bohatera zapewniała korzystne rabaty i łatwiejszy dostęp do ksiąg, lampowy quarin wymagał uwagi i podszkolenia. Oraz oczywiście tajemnicza kryształowa czaszka. Prawdopodobnie to właśnie ten przedmiot sprawiał że zwykłe zaklęcia animujące zmarłych przemierzały Plany, zaś ich moc rosła stukrotnie. Pod czujnym okiem paladynów czaszka była nieosiągalna, ale chodziły słuchy o przetransportowaniu jej gdzieś. A do tego będzie potrzebny ktoś zaufany. Taki jak Shando...
Nie jest łatwo pogodzić chciwość z rozsądkiem i żądzę z zasadami.
Czy się uda? To już temat na kolejną opowieść!
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline