Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2015, 15:32   #15
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Stojąc pod bramami miasta Sadim miał nieobecny wzrok. Nawet nie zauważył obserwujących ich kuszników, ponieważ w tym momencie wsłuchiwał się w raport swej towarzyszki będącej na miejscu zbrodni. Skupił uwagę na otaczającym go świecie tylko na chwilę ze względu na "przedstawienie" urządzone przez Szarą. Nie bardzo wierzył, że następnego dnia niebo im spadnie na głowę, jednak wiedział, że jeśli nie pospieszą do jakiegoś ciepłego miejsca, to nici z przygód. Jeszcze rozchorują się na jakieś paskudztwo...

~ Wybacz, pod bramą dzieją się dziwne rzeczy. Kontynuuj ~ telepatycznie rzekł blondwłosej.

~ Problemy ze strażnikami, czy z towarzyszami? ~ zapytała z nutą sarkazmu, lecz przeszła do rzeczy ~ Paskudny widok, wiesz? Jakiś trup... W wieku około trzydziestu lat, przynajmniej tak mi się wydaje. ~ chwila przerwy ~ Umięśnienie oraz sprzęt wskazujące na wojownika. Ktoś mu rozpłatał brzuch, kiedy ten nie był zdolny do jakiejkolwiek obrony. Siedzi pod drzewem i patrzy w stronę miasta martwym spojrzeniem, aż mi go szkoda.

~ Daj jeszcze moment. Zapytam o coś strażników



Nim ktokolwiek z drużyny zdążył podjąć jakikolwiek temat ze strażnikami, postanowił zagaić ich w sprawie morderstw. Nie podobało mu się to. Nawet nazywanie ich "poszukiwaczami przygód" go drażniło. Jego defininicja poszukiwacza przygód była zupełnie inna, być może trochę naiwna. Wierzył, że jest on osobą, która pomaga innym, a przy okazji zbiera za to zapłatę, by móc żyć. Nie miało to jednak znaczenia w tym momencie. Zignorował zdanie strażników wspominające o wrzuceniu ich do więzienia dla własnych korzyści.

- Powiadacie, iż została wymordowana jedna z rodzin. Jesteście w stanie coś więcej opowiedzieć o sprawcach? - zapytał Sadim straż przy bramie - Może bylibyśmy w stanie pomóc… Jakoś.

- Owszem, pomóc zawsze możecie. Jest nawet nagroda wystawiona za ich głowy - odparł jeden ze strażników. - Do odebrania w koszarach miejskich.

- Jedna z rodzin widziała jak udają się w stronę wspomnianego drzewa. Tam najwyraźniej musiało dość do sprzeczki, a później byli jeszcze widziani jak idą w stronę Ciernistego Lasu, mijając farmę należącą do Derrika i jego rodziny.

- Wiadomym jest jakim wyposażeniem dysponowali? Ubrania lub ich kolor? Cokolwiek charakterystycznego?

- Z tego co mi wiadomo to było ich z początku sześciu, ale po tej małej sprzeczce zostało ich mniej. Typowa ekipa awanturników, wam podobnych. Jakiś czarodziej, dwóch wojaków, tropiciel, no i ktoś na miarę łotrzyka, bo wcześniej mieliśmy przez niego sporo kłopotów - odpowiedział strażnik.
- Prawie sami ludzi z wyjątkiem tego złodziejaszka, który był niziołkiem o wyjątkowo lepkich dłoniach.

Półelf lekko się zasępił, kiedy zwrócił uwagę na wspomniany Ciernisty Las. Postanowił zapytać o jeszcze jedną rzecz.
- Czy w Ciernistym Lesie istnieją jakieś siedziby leśniczych? Stróżówki? Chatki myśliwskie? Mogli sobie obrać tego typu miejsce za siedzibę, jeśli takie się tam znajduje.

- Jest ich kilka, owszem. Ambony są rozsiane po lesie i jest też kilka chatek myśliwskich w okolicy - powiedział strażnik z wąsem, rozglądając się uważnie po okolicy czy nikt ich nie podsłuchuje. Wolałby nie nadziać się na kapitana straży, zaraz po tym jak złamał jego rozkazy. Mimowolnie ściszył głos:
- Większość znajduje się dość blisko Stonebrook lub w okolicy bardziej uczęszczanych ścieżek. Mało kto jest odważny na tyle by zapuścić się dalej w las. To niebezpieczne miejsce…

- Podejrzewam, że jeśli zapuścili się w las, to przywłaszczyli sobie jedno z takich miejsc, by znaleźć schronienie przed deszczem i chłodem. Ziemia jest grząska, więc rabusie powinni pozostawić jakieś ślady. Ci, co będą ich szukać, mogą obrać kierunek ich marszu - analizował Sadim pod nosem, jednak na tyle głośno, by słyszeli go strażnicy. Po chwili spojrzał w końcu swemu rozmówcy w oczy - Jeśli uda nam się czegoś dowiedzieć, to damy wam znać. Być może uda nam się schwytać sprawców.

Po tych słowach znów zatopił się w rozmowę ze swą towarzyszką będącą pod drzewem.
~ To bandyci. A osoba, którą znalazłaś, to jeden z nich. Wymordowali jedną rodzinę w Stonebrook przywłaszczając sobie ich majątek. Kilku ludzi i jeden niziołek. Dalej mówisz, że ci go szkoda?

Chwila mentalnego milczenia, która nastała, zdawała się trwać wieczność.

~ Chyba znalazłam ślady. Prowadzą w stronę... Ciernistego Lasu. O jej - przywoływacz od razu wiedział, że jej spojrzenie stało się równie posępne, jak jego, gdy ktoś wspominał o tym miejscu - Zobaczę, czy niczego szczególnego nie znajdę po drodze na jego obrzeża.



*

Blondwłosa dobyła wielkiego miecza i ruszyła po śladach kierujących się w stronę Ciernistego Lasu. Powoli analizowała sytuację, a jeszcze wolniej dlatego, że znajdowała się poza najsilniejszym obszarem więzi życia łączącej ją z tym światem. Nie przejmowała się tym za bardzo. Będzie wiedzieć, kiedy osiągnie limit, jej powłoka na planie materialnym zostanie zdezintegrowana, a ona sama wróci na własny plan.
Sadim robił głupie rzeczy, jednak wiedziała, iż swe czyny motywuje chęcią czynienia dobra - w przeciwieństwie do osoby, której sama służyła kiedyś. Śmierć jej mistrza przyjęła z ulgą. Nie była w stanie zdzierżyć więcej kłamstw i oszustw tak hojnie serwowanych jej przez "właściciela", albowiem traktowana była niczym pies myśliwski. Zbyt wiele bezsensownego zabijania. Zbyt wiele... Może lepiej było, że nikt nie widział jej kompletnej formy. Ani jej poprzedni mistrz, ani aktualny.
Szła małymi krokami przyglądając się znalezionym śladom na rozmiękłej ziemi. Wśród nich znajdowały się wskazujące na ciągnięcie czegoś. Worek? Skrzynia? A może inny człowiek? I dlaczego zostawili sprzętZadawała sobie te pytania, aż wreszcie stanęła przed granicą złowrogiego lasu. Wyglądnęła dalej, czy nie widać było żadnych świateł ognisk czy innego rodzaju obozów lub siedzib, jednak pogoda skutecznie zakłócała jej próby odnalezienia czegokolwiek. Machnęła ręką i znów nawiązała telepatyczną rozmowę ze swym przywoływaczem.

~ Ślady prowadzą w las. Dalej sama nie idę. ~ rzuciła szybko odkładając miecz w poprzednie miejsce - Wracam do miasta.

~ Nawet cię nie zmuszam. W sumie... Chyba będziesz musiała poczekać, ponieważ pewni strażnicy pewnie nie będą chcieli cię przepuścić bez złota. ~ usłyszała znany głos, w którym słychać było konsternację.

~ Nie mam zamiaru czekać całą noc na zewnątrz! ~ krzyknęła, aż w jej własnej głosie zahuczało ~ Dobrze... Przywołaj mnie, kiedy znajdziesz się w bezpiecznym miejscu. Ja zaznaczę miejsce, w którym aktualnie się znajduję.

~ Rozumiem, za chwilę będziemy w karczmie. Do zobaczenia!



Na wzmiankę o karczmie aż się uśmiechnęła. Jedzenie! Dużo jedzenia! I brak pieniędzy. Miała wrażenie, że mają jeszcze jakieś pięć sztuk złota. Chyba... Ale w tym momencie musiała zająć się zadaniem. Rozejrzała się za jakimiś kamieniami, z którymi można zrobić stos, lecz nie znalazła odpowiednio dużej ilości. Jeszcze bardziej przemoczona i zirytowana, niż przed chwilą, ściągła rękawiczki i spojrzała na ostre jak brzytwa paznokcie, a następnie na pobliskie drzewa.
- No cóż, chyba jestem do tego zmuszona. - mamrotnęła z przekąsem i drapnęła pobliskie dwa pnie.
W sumie... Może wypadałoby powiedzieć Sadimowi jak się nazywam? Chyba już za długo podróżował z nią bez znajomości jej imienia - pomyślała.

Po chwili znów odezwał się półelf.

~ Jesteśmy w pobliżu karczmy. Odsyłam cię. Zaczekaj, aż cię przyzwę.

~ Najwyższa pora, ech... ~ rzekła przeciągle oglądając swój przemoczony strój.



Dostrzegła, jak jej palce zaczęły powoli przeistaczać się w srebrny, lekko lśniący pył, nabierając prędkości z każdym pochłoniętym centrymetrem jej ziemskiej powłoki, aż wreszcie całkowicie znikła z tego świata, nie pozostawiając po sobie w tamtym miejscu nic, poza urwanymi śladami butów oraz śladami na pniach drzew.

*

Sadim i jego drużyna przeszli przez bramę. Zdołał się nawet poślignąć na bruku w tym czasie, lecz nie upaść (na szczęście). Widząc szyld karczmy stwierdził w myślach, że piękną nazwę sobie wybrali, a obrazek jeszcze lepszy. Nie miał zamiaru komentować tego głośno. Zaczął natomiat rozmowę, która pociągła się aż pod karczemne drzwi. Pokrzepił półelfa fakt, że ktoś ma zamiar z nim iść pochwycić morderców, choć nie uśmiechał mu się obowiązek wstania przed świtem. Miał jednak cel i miał zamiar się go trzymać - pomóc tutejszym mieszkańcom oraz strażnikom, jakkolwiek ich charakter może być nieprzyjemny.
Wraz ze znikającym z czoła znakiem - wszedł do karczmy.
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 18-11-2015 o 23:20.
Flamedancer jest offline