-Amatorzy- Olbrzym z północy wydął usta słysząc o eskapadzie grupy rozrabiaków. Zamordowanie bezbronnej rodziny każdemu może się zdarzyć, nie jemu było oceniać poczynania biednych grzeszników. Ale zostawić świadków wydarzenia, to jest bilet w jedną stronę do kazamatów, albo doskonała szansa by unieśmiertelnić swoje oblicze na liście gończym i skończyć jako worek treningowy dla innej grupy obłąkanych poszukiwaczy guza, tak jak zapewne będzie to miało miejsce tutaj. Ironia faktu, że - co było do przewidzenia - wołanie o pomoc mieszkańców Stonebrook przywołało typy spod ciemnej gwiazdy, jak rekiny które zwęszyły krew, bawiła go niezmiernie.
Przed przejściem przez bramę, mężczyzna postanowił zagaić do bucowatych strażników. -Powiedzcie, panowie mundurowi, musicie mieć styczność z większością co przybywa do miasta? Miałem się spotkać w Stonebrook z moim starym znajomym. Jest krasnoludem, o, tego wzrostu- Daegr machnął ręką na wysokości swojego biodra. -Ma wytatuowaną łysą czaszkę, monobrew, czarną brodę i paskudne usposobienie. Sepleni w mowie. Zwą go Kai Hurganson, ale niekoniecznie tak się przedstawił. Przebywa tu taki?- Spytał uprzejmie, starając się zapamiętać twarze strażników. Będzie musiał pamiętać by skręcić ich karki zanim wyjedzie z miasta, z głową tego węża Hurgansona czy bez.
- Ta, był tu taki - odparł przysadzisty strażnik, krzyżując ramiona na piersi. - Wielu tu krasnoludów przebywa, ale ten rzucił się nam w oczy. Nie jestem co prawda do końca pewny, czy o niego chodzi, bo imienia swego nie podał, podobnie jak wy, ale kręcił się tu przez kilka dni. -Do kroćset!- Zaklął olbrzym. -Musieliśmy się minąć. Nic to, coś mi mówi, że prędzej czy później nasze drogi znowu się zejdą- Daegr uśmiechnął się krzywo, ledwo tłumiąc zimną furię która nim zawładnęła. Ten przebrzydły pokurcz grzał teraz pewnie swoje cuchnące syry przy kominku w Bolfost-Tor. |