Bill wyszedł z łazienki w ubraniu sztywnym od zaschniętej krwi, która co chwila osypywała się z niego niczym tynk w starym budynku. Jego krok był raczej chwiejny, widać było, że nie zna się na opatrunkach obwiązał sobie plecy tak mocno, że ledwo mógł oddychać, ale rzeczywiście przestał "przeciekać z ran".
Gaia widać sprzyjała głupim, bo udało mu się doczłapać do fotela bez padania na pysk i zaczął wcinać jajecznice z pajdą chleba prezentując, co w praktyce oznacza "głodny jak wilk". - Dzięki, Cassey pyszne żarełko od razu poprawia humor - Powiedział pięć minut po rozpoczęciu posiłku.
Pokiwał głową na słowa Wypłosza i Jaya, po czym z uśmiechem stwierdził - Rób, co możesz, jeżeli trzeba z użyciem palnika. Twardy jestem wytrzymam ostatni raz taki wpierdol to dostałem jak miałem z osiem lat i podskakiwałem starszym w bidulu, ale odkąd uruchomiło się wilcze leczenie nie miałem z tym żadnych problemów. Cass zrobiła wczoraj, co mogła, ale te rany się jakoś paprzą, rozwaliłem te jej szwy z wczoraj, bo musiałem wrócić do ludzkiej postaci żeby z wami pogadać - Wyjaśnił nieco rozwlekle. - Nie spodziewam się cudów do walki się pewnie nie nadam, ale tym się zajmie Jay Jakbyście wzięli mnie ze sobą to wciąż mogę węszyć, wypatrywać gniew rozmówców no i mam we łbie taki szósty zmysł, co ostrzega mnie przed zagrożeniem. Nie mam czasu na chorobowe
Kiedy pojawiło się nieuniknione pytanie o powód jego ran radosny do tej pory Arnul posmutniał - Zgodnie, z czym co ustaliliśmy sprawdziliśmy Umbrę wokół miejsca, co smarki zginęły, ale nic tam nie było żadnych duchów spotkaliśmy tylko jedną zmorę, więc podążyliśmy jej śladem ja w formie bojowej, bo miałem robić za ochronę. Zmora zaprowadziła nas przed instytut, elficy który w Umbrze wygląda jak coś wyjętego z pieprzonego horroru i tam zjadł ją gigantyczny pająk, który chyba pilnował wejścia. Jacob zagadał robaka a nasza kruczyca poleciała na przeszpiegi - Wilkołak przerwał na chwilę, zanim podjął wątek ciężko westchnął. - Pajęcze bydle było nawet inteligentne chyba, bo Jakie z nim rozejm wynegocjował. Ale Cassey zaczęła drzeć się o pomoc jakby ktoś ją obdzierał ze skóry Jacob rzucił się do walki i kazał mi ratować młodą za wszelką cenę to były jego ostatnie słowa... - Bill przerwał i w napadzie wściekłości uderzył fotel, po czym wypluł z siebie całkiem barwną wiązankę przekleństw. - Zawaliłem po całości! To Jacob powinien ją ratować a ja powinienem tam walczyć z pająkiem i zdechnąć za stado w razie potrzeby! Jestem CHOLERNYM POMIOTEM FENRISA i Arhunem! To nasz obowiązek żeby zdychać na polu walki! - Bill poczuł jak ogarnia go furia mięśnie powiększyły się i rozerwały bandaże oraz ubrania a oczy zaczynała mu przysłaniać czerwona mgła... ~USPOKÓJ SIĘ SZCZENIAKU!!!~ - Ryknął w jego głowie wujek Arnul, co podziałało jak zimny prysznic wściekłość zmieniła się w smutek a z jego oczu popłynęły łzy.
Sam siebie strzelił dwa razy w twarz z liścia i wytarł zaczerwienioną mordę kawałkiem bluzy zostawiając wzdłuż policzka ślad własnej krwi jak indiańskie barwy bojowe - Już jestem spokojny - Oznajmił bezbarwnym głosem w duchu dziękując przodkom za ich wsparcie. - Wtedy wydawało się, że Cass jest w większym niebezpieczeństwie niż wilkołak atakowała ją jakaś potworniasta pielęgniara. Pochwyciłem dziewczynę żeby osłonić ją przed atakiem i jedną ręką spróbowałem trafić pigułę, ale odwinęła się i wytrąciła mi z ręki Cassey, młoda straciła przytomność, Jacob wydał z siebie ostatnie tchnienie a w drzewo obok mnie walną pierun... - Młody wilkołak zamilkł po raz drugi. - Uwierzycie mi niczego w swoim życiu nie pragnąłem bardziej niż oddać się furii i rozerwać potworzyce i pająka na strzępy. Ale Przodkowie w swej mądrości mnie powstrzymali. Po pierwsze, dlatego że nie mam prawa sprzeniewierzać się ostatniej woli zmarłego towarzysza, po drugie, dlatego że nie wiemy czy przeciwnicy są tam z woli Kingston czy nie a za chwile może się zaroić tam od cholernych zaalarmowanych Fey więc zamiast się bronić chwyciłem nieprzytomną i przeskoczyłem przez murek, kiedy pizda w czepku szatkowała mi plecy, ledwo się ruszałem a musiałem nieść młodą więc nie mogłem nawet próbować odzyskać ciała Jacka - Spuścił smętnie głowę. - Dałem, Cassey ten Bondowski telefon, co mi kazaliście z niego dzwonić, że niby bezpieczny, ale cholerstwo przestało działać. Spotkaliśmy jeszcze jakąś wampirzyce, która nas podwiozła - Dodał jakby od niechcenia. - Ja wiem, że szukanie młodych jest najważniejsze, ale bardzo mi zależy żeby Dowiedzieć się czy Piguła i Pajęczak to zwierzaki, Sookie jeżeli to możliwe zabić je a co najważniejsze odzyskać zwłoki Jacoba o odprawić nad nimi rytuał przejścia duszy. Niestety go nie znam, więc potrzebuje się albo nauczyć albo znaleźć kogoś, kto zna... Wiem, że był z rozjemcami kilka godzin, ale był członkiem stada i musimy to dla niego zrobić - Oznajmił.
Nagle sobie o czymś przypomniał - Ktoś powinien pojechać do Czarnych Furii je przepytać żeby nikt nie mówił, że Rozjemcy są ten tego... "stronnicy?" - Nie był do końca pewien słowa. - Ja się nie nadaje bo nienawidzą Pomiotów i facetów w ogóle... Szkoda że Jacoba już z nami nie ma... Może niech pójdą nasze dziewczyny a do pomocy wezmą Marcusa albo Chrisa ? Bo jeden to wilk a drugi wygadany na Jaya chyba by nie zareagowały za dobrze nie jestem pewien co do Steva... Ona dziwne są takie.- Zastanawiał się na głos.
Ostatnio edytowane przez Brilchan : 18-11-2015 o 11:50.
|