Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2015, 11:18   #392
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Bill wyszedł z łazienki w ubraniu sztywnym od zaschniętej krwi, która co chwila osypywała się z niego niczym tynk w starym budynku. Jego krok był raczej chwiejny, widać było, że nie zna się na opatrunkach obwiązał sobie plecy tak mocno, że ledwo mógł oddychać, ale rzeczywiście przestał "przeciekać z ran".

Gaia widać sprzyjała głupim, bo udało mu się doczłapać do fotela bez padania na pysk i zaczął wcinać jajecznice z pajdą chleba prezentując, co w praktyce oznacza "głodny jak wilk".
- Dzięki, Cassey pyszne żarełko od razu poprawia humor - Powiedział pięć minut po rozpoczęciu posiłku.

Pokiwał głową na słowa Wypłosza i Jaya, po czym z uśmiechem stwierdził - Rób, co możesz, jeżeli trzeba z użyciem palnika. Twardy jestem wytrzymam ostatni raz taki wpierdol to dostałem jak miałem z osiem lat i podskakiwałem starszym w bidulu, ale odkąd uruchomiło się wilcze leczenie nie miałem z tym żadnych problemów. Cass zrobiła wczoraj, co mogła, ale te rany się jakoś paprzą, rozwaliłem te jej szwy z wczoraj, bo musiałem wrócić do ludzkiej postaci żeby z wami pogadać - Wyjaśnił nieco rozwlekle.

- Nie spodziewam się cudów do walki się pewnie nie nadam, ale tym się zajmie Jay Jakbyście wzięli mnie ze sobą to wciąż mogę węszyć, wypatrywać gniew rozmówców no i mam we łbie taki szósty zmysł, co ostrzega mnie przed zagrożeniem. Nie mam czasu na chorobowe

Kiedy pojawiło się nieuniknione pytanie o powód jego ran radosny do tej pory Arnul posmutniał - Zgodnie, z czym co ustaliliśmy sprawdziliśmy Umbrę wokół miejsca, co smarki zginęły, ale nic tam nie było żadnych duchów spotkaliśmy tylko jedną zmorę, więc podążyliśmy jej śladem ja w formie bojowej, bo miałem robić za ochronę. Zmora zaprowadziła nas przed instytut, elficy który w Umbrze wygląda jak coś wyjętego z pieprzonego horroru i tam zjadł ją gigantyczny pająk, który chyba pilnował wejścia. Jacob zagadał robaka a nasza kruczyca poleciała na przeszpiegi - Wilkołak przerwał na chwilę, zanim podjął wątek ciężko westchnął.

- Pajęcze bydle było nawet inteligentne chyba, bo Jakie z nim rozejm wynegocjował. Ale Cassey zaczęła drzeć się o pomoc jakby ktoś ją obdzierał ze skóry Jacob rzucił się do walki i kazał mi ratować młodą za wszelką cenę to były jego ostatnie słowa... - Bill przerwał i w napadzie wściekłości uderzył fotel, po czym wypluł z siebie całkiem barwną wiązankę przekleństw.

- Zawaliłem po całości! To Jacob powinien ją ratować a ja powinienem tam walczyć z pająkiem i zdechnąć za stado w razie potrzeby! Jestem CHOLERNYM POMIOTEM FENRISA i Arhunem! To nasz obowiązek żeby zdychać na polu walki! - Bill poczuł jak ogarnia go furia mięśnie powiększyły się i rozerwały bandaże oraz ubrania a oczy zaczynała mu przysłaniać czerwona mgła...

~USPOKÓJ SIĘ SZCZENIAKU!!!~ - Ryknął w jego głowie wujek Arnul, co podziałało jak zimny prysznic wściekłość zmieniła się w smutek a z jego oczu popłynęły łzy.

Sam siebie strzelił dwa razy w twarz z liścia i wytarł zaczerwienioną mordę kawałkiem bluzy zostawiając wzdłuż policzka ślad własnej krwi jak indiańskie barwy bojowe - Już jestem spokojny - Oznajmił bezbarwnym głosem w duchu dziękując przodkom za ich wsparcie.

- Wtedy wydawało się, że Cass jest w większym niebezpieczeństwie niż wilkołak atakowała ją jakaś potworniasta pielęgniara. Pochwyciłem dziewczynę żeby osłonić ją przed atakiem i jedną ręką spróbowałem trafić pigułę, ale odwinęła się i wytrąciła mi z ręki Cassey, młoda straciła przytomność, Jacob wydał z siebie ostatnie tchnienie a w drzewo obok mnie walną pierun... - Młody wilkołak zamilkł po raz drugi.

- Uwierzycie mi niczego w swoim życiu nie pragnąłem bardziej niż oddać się furii i rozerwać potworzyce i pająka na strzępy. Ale Przodkowie w swej mądrości mnie powstrzymali. Po pierwsze, dlatego że nie mam prawa sprzeniewierzać się ostatniej woli zmarłego towarzysza, po drugie, dlatego że nie wiemy czy przeciwnicy są tam z woli Kingston czy nie a za chwile może się zaroić tam od cholernych zaalarmowanych Fey więc zamiast się bronić chwyciłem nieprzytomną i przeskoczyłem przez murek, kiedy pizda w czepku szatkowała mi plecy, ledwo się ruszałem a musiałem nieść młodą więc nie mogłem nawet próbować odzyskać ciała Jacka - Spuścił smętnie głowę.

- Dałem, Cassey ten Bondowski telefon, co mi kazaliście z niego dzwonić, że niby bezpieczny, ale cholerstwo przestało działać. Spotkaliśmy jeszcze jakąś wampirzyce, która nas podwiozła - Dodał jakby od niechcenia.

- Ja wiem, że szukanie młodych jest najważniejsze, ale bardzo mi zależy żeby Dowiedzieć się czy Piguła i Pajęczak to zwierzaki, Sookie jeżeli to możliwe zabić je a co najważniejsze odzyskać zwłoki Jacoba o odprawić nad nimi rytuał przejścia duszy. Niestety go nie znam, więc potrzebuje się albo nauczyć albo znaleźć kogoś, kto zna... Wiem, że był z rozjemcami kilka godzin, ale był członkiem stada i musimy to dla niego zrobić - Oznajmił.

Nagle sobie o czymś przypomniał - Ktoś powinien pojechać do Czarnych Furii je przepytać żeby nikt nie mówił, że Rozjemcy są ten tego... "stronnicy?" - Nie był do końca pewien słowa. - Ja się nie nadaje bo nienawidzą Pomiotów i facetów w ogóle... Szkoda że Jacoba już z nami nie ma... Może niech pójdą nasze dziewczyny a do pomocy wezmą Marcusa albo Chrisa ? Bo jeden to wilk a drugi wygadany na Jaya chyba by nie zareagowały za dobrze nie jestem pewien co do Steva... Ona dziwne są takie.- Zastanawiał się na głos.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 18-11-2015 o 11:50.
Brilchan jest offline