Elldaris wyprysną z tłumu wrogów,tylko jeden okazał się wystarczająco szybki, ale i tak ostrze ześlizgnęło się po pancerzu ledwo co wytracając z rytmu elfa.
Duncan siłował się z quilboarem, z trudem zdołał przekręcić młot by szpikulcem zawadzić przeciwnika. Ale pomogło bo uchwyt rozluźnił się i paladyn odepchnął wroga i odskoczył w tył.
Goblin tymczasem zajął kolejne stanowisko strzeleckie poza obszarem rażenia głazu i ładował flintę.
Ash'Ai wycofywał się uważnie obserwując otoczenie, nie miał wielkiego wyboru do do drogi. Jedynie mógł trzymać się z dala od skalnej ściany by mu nikt chyłkiem nie zrzucił kolejnego głazu na głowę.
Telemnar wyskoczył w powietrze i schowawszy miecz cisnął sztyletem. Ten poleciał z wizgiem ku swojemu celowi. Z brzdękiem ostrze odbiło się od głazu i wirując poleciało w dół. Jeszce spadając zobaczył nad głowami atakujących quilboarów poruszenie w załomie wąwozu, jakieś małe świnio podobne stworzenie siedziały zbite w gromadę. Przed nimi z bronią w rękach stało kilka samic quilboarów. Więcej dojrzeć nie zdołał, wylądował miękko i wyszarpnął miecz z pochwy. Błyskawiczne cięcia odrzuciły wrogów z przodu lecz ich nie zraniły, kolejny z boku zablokował jego miecz, a następny rąbnął go przez plecy maczugą.
Głaz na szczycie zaczął powoli, majestatycznie spadać.