Wątek: Rozdarcie
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2015, 15:21   #12
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Ci którzy zdążyli załapać się na przesłuchanie, opuścili „Lodowego Upiora”, szukając nowej przystani. Istoty z granitu były naprawdę odporne, wytrzymałe i znały życie, ale nawet najwytrzymalszy troglodyta musiał w końcu przytulić łeb do poduszki, podrzemać, zjeść trochę pieczarek i otworzyć pysk do kogoś innego. Tak to działało, Granit nie potrzebował bohaterów, do tej pory nie byli oni potrzebni. Niestety po incydencie zwanym Rozdarcie wszystko stanęło na głowie. Samozwańczy bohaterowie walczący z potworami w imię jakiejś niepojętej świętej misji lub w imię pieniądza, przemierzali trakty królestw i ulice miast. Ale czy byli prawdziwymi bohaterami?

Tiria Wh’ena i Gonael

Nowa karczma, nowe twarze. Nad drzwiami stała pięknie wyrzeźbiona figurka kruka, cały był pomalowany na czarno poza oczami. Te pozostały białe i przyglądały się uważnie każdemu przekraczającymi próg. Krążyły o nim legendy, kmiotkowie szeptali między sobą że to zaklęta w rzeźbę córka karczmarza, staruszka pod osiemdziesiątkę, który „Pod Krukiem” prowadził wraz z żoną. A ich córka, cóż, wyjechała z miasta by pobierać nauki od kapłanek w klasztorze Sióstr Miłosierdzia Królewskiego na zachodzie kontynentu. Czasem przysyłała im listy, choć poczta w tych czasach strasznie była kulawa, kmiotkowie mieli to za nic i woleli szeptać między sobą. Stary Bosco, bo tak się nazywał karczmarz już się pogodził z głupotą swoich sąsiadów.

Przy jednym ze stolików siedziało dwóch nietoperzanów, skórzaste skrzydła zwisały z oparć krzeseł. Nerwowo dyskutowali z młodym plagiem o wydarzeniach w „Lodowym Upiorze”. Zapewne byli tak jak Gonael łowcami potworów, bowiem byli za wyrżnięciem wszystkich pokrak wraz z magami. Plag natomiast się temu sprzeciwiał, uważając że magowie tak jak się przyczynili do otwarcia, również Rozdarcie mogą zamknąć. Reszta klienteli była mniej rozmowna. Gdzieś w kącie siedział zakapturzony gnoll sączący piwo, spod jego płaszcza widać było rzemieniową, lekką zbroję. W innym koncie z kolej w kolczudze, bardzo dobrze wykonanej siedział marl, na głowie mając maskę. Nie jadł, a jedynie rozmawiał z karczmarzem o dostawie jakiś alkoholi z jego rodzimych stron. Bosco nie był co do tego przekonany. Przy kominku na lutni cichutko grała bardka elfickiego pochodzenia.

Reeva i Set

Białe ślepie figurki kruka zmierzyły kobietę i jaszczura, a po uporaniu się z grubymi drzwiami rozpostarł się przed nimi ciepła, dobrze urządzona karczma. Była w niej nieco ciemniej niż w Lodowym Upiorze, ale nadal było można z jednego końca sali zobaczyć to co się dzieje w drugiej. I usłyszeć. Wieści z karczmy która spłonęła dotarły i tutaj, a jak potem zauważyliście dotarli tutaj i ludzie, którzy byli przesłuchiwani jako jedni z pierwszych. Anioł był bardzo charakterystyczny i bardzo rzucał się w oczy, w przeciwieństwie do jego towarzyszki, ale stwierdziliście wspólnie że ona również tam była. I słyszała co mówiła elfka. Pytaniem było czy to sprzymierzeńcy, czy wrogowie. Życie w lokalu toczyło się powoli, swoimi kolejami. Hobbitka kelnerka podawała zamówienia ku uciesze gości.


Pokój nie był tak pięknie wystrojony jak sala niżej. Widać karczmarz musiał je dobudować aby być konkurencyjny. W pokojach brakowało okien, ale łóżka były wygodne, tak samo jak fotele. Mebli nie brakowało. Jednym lokal nadrabiał – grzanym winem. Człowiek znał się na swojej robocie, a może to była zasługa jego żony? Idealnie dobrane przyprawy korzenne i rocznik wina, jak i jego rodzaj sprawiały smakowy zawrót głowy. A biorąc pod uwagę cenę, z pewnością nie skończyłoby się na jednym dzbanie.

Tehanu

Targ, jako iż zbliżał się wieczór nie był spory, ale Tehanu przyszedł się ty tylko rozejrzeć. W godzinach porannych zapewne ludzi byłoby więcej, z pewnością też minotaur który skonał w karczmie musiał tu wystawiać swoje towary. Choć kotoczłek nie znalazł tego czego szukał na rynku, jego bystry wzrok przykuł jeden ze sklepów rozmieszczonych wokół rynku. „Alchemia i inne przydatne składniki” brzmiał szyld, wszystko czego potrzebował miał szansę znaleźć w jednym miejscu. Ale dopiero jutro, sklep był już zamknięty. Było tu trzeba wrócić rano.

Wchodząc do nowej karczmy kotoczłek rzucił ostre spojrzenie drewnianemu ptaszysku. Wróciły wspomnienia jak za dziecka Tehanu wraz z licznymi braćmi i siostrami ganiali podobne ptaszyska, szkoląc się na bezszelestnych łowców. Jak się później okazało, młodzieniec poszedł zupełnie inną ścieżką swoje powołanie znajdując w warzeniu mikstur które pomagały jego ludziom o wiele bardziej, niż kolejny wojownik odnoszący rany na polu walki w imię walk klanowych o ziemię i tereny łowieckie. I ty też wewnątrz lokalu spotkałeś osoby, które wcześniej przesłuchiwali. Jedni zamawiali pokój i jabłka, drudzy radzili nad grzanym winem.

Arin, Azriel Klyn i Tahal

Niektórzy zwlekali nie wiedząc czemu z przesłuchaniem. Pytania były raczej tylko koniecznością, procedurą którą kapitan musiał zrobić by raport był pełen. A ten wędrował w górę, do pałacu. A na miejsce Edgara czekało dziesięciu innych kapitanów. Przez to mozolne papranie się z procedurami, Edgarowi kończyła się cierpliwość co za tym idzie widok pijanego demona nijak nie przypadł mu do gustu. Niestety Tahal również nie dostał piwa, a został jedynie zmierzony nieco nieprzychylnym spojrzeniem orka.
- Właśnie straciłem dobytek mojego życia, a ty jeszcze zamawiasz piwo? – zapytał ork nieco się unosząc – Mam nadzieję że to tylko twoja głupota, że nie śmiesz sobie ze mnie żartować… – rzucił rozżalony.
Edgar wydał swoim ludziom prostą komendę, dwóch złapało Tahala za ręce od tyłu, a do pleców przytykając mu ostry sztylet. Trzeci przeszukał jego rzeczy szukając śladów powiązania z napastnikami. Kiedy tamten krzyknął ”Czysto Kapitanie!”, przez cały czas otworzone na oścież drzwi demon wyleciał wraz ze swoim dobytkiem, lądując twarzą w miękkim puchu. Gawiedź zebrana przed Lodowym Upiorem, gdy tak leciałeś, rozstąpiła się przed tobą niczym morze.
- Cholerna moczymorda. – rzucił za Tahalem jeden ze strażników widocznie zirytowany.

Kapitan zaprosił już wspólnie ostatnią dwójkę, demona z przytemperowanymi rogami oraz kobietę, mieszankę kotołaka i człowieka. Po twarzy Edgara widać było zmęczenie tą całą sprawą i strach przed tym, jak jeszcze długo jej reperkusje będą się za nim ciągnąć.
- A wy? – zapytał się Arin i Azrielowi – Powiecie mi coś nowego?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 19-11-2015 o 00:45.
SWAT jest offline