Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2015, 18:37   #11
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nie zamieniła nawet słowa z łuskowatym przyjacielem. Wstała prostując się i zarzucając na ramię torbę elfki z zawartością pomniejszoną o dziennik w lewą rękę chwyciła jeszcze tarczę. Słysząc oddalające się kroki Seta schyliła się jeszcze po swój plecak i chwyciła go w wolną rękę. Objuczona niczym koń nieśpiesznie podeszła do kapitana straży. Przed nią kogoś kończył składać zeznania, więc podsłuchała o co pytają. Człowieczek odszedł i kobieta stanęła przed kapitanem.
- Reeva, tępiciel parszywców zza Rozdarcia - przedstawiła się zdawkowo. Stała wyprostowana, więc patrzyła z góry na siedzącego na zydelku dowódcę straży miasta - Znalazłam się przy trupie elfki jako jedna z pierwszych. Już wtedy zamieszani w burdę byli martwi - zeznała - A ruszyłam na pomoc strażnikom, bo jeden z napastników wpadł na stół, przy którym jadłam. Rozlał wszystko na mnie - spojrzenie skierowała w dół, gdzie na jej pancerzu było potwierdzenie jej słów - Wku... Zezłościło mnie to, więc postanowiłam interweniować. - wyznała powód, dla którego nie pozostała bierna.

Kapitan Edgar przyjrzał się zbroi jaką miała na sobie kobieta. Nie wstał, tylko wskazał stołek po drugiej stronie stołu.
- Usiądź. Wiesz kim była? - zapytał zdawkowo, widać już kończyła mu się energia na przesłuchiwanie ludzi zebranych w Lodowym Upiorze. - Masz pojęcie dlaczego chcieli ją zabić i kto to był, nie widziałaś ich może w czasie swych podróży? Pokaż co masz w plecaku, w kieszeniach.
Reeva wzruszyła ramionami. To co trzymała w rękach rzuciła na blat stołu przed oblicze kapitana straży. Tarcza upadła z głuchym łoskotem. Kobieta jeszcze rozsznurowała swój plecak i "zdobyczną" torbę.
- Nie przedstawiła się, mamrotała coś, ale nie wsłuchiwałam się w bełkot konającego. Zwykle wtedy gadają od rzeczy - poniekąd nie skłamała mówiąc to, bo imię, które jej powiedziała nie musiało należeć do denatki - A cholera wie tych pieprzonych magów - prawie splunęła wspominając ich - Wszędzie tylko problemy przynoszą. - dodała ciszej i dopiero teraz usiadła na przeciw Edgara - I nie, wcześniej nigdy kogoś takiego nie spotkałam. - pokręciła głową - Myślę, że tylko przeszukanie resztek tamtego apartamentu coś da. - oparła się o blat i skierowała zmęczone spojrzenie na swój dobytek - Kieszeni nie mam, a sakiewki wole nie pokazywać, żeby nie kusić jakiegoś głupca, który później zechce mieć złamaną jedną czy więcej kończyn - dodała na koniec bez przechwałki w głosie wskazując na kolejnych chętnych do spowiedzi. - Proszę wybaczyć za mój brak entuzjazmu, ale dopiero co wróciłam z roboty chcąc odpocząć po całym dniu marznięcia i brudzenia miecza w posoce stworów. Marzę tylko by odpocząć w cieple - dodała na koniec z szacunkiem w głosie.

Kapitan Straży zajrzał do plecaka tępicielki potworów, a następnie od torby elfki. Można było zobaczyć, że nieco się zmieszał po zajrzeniu do tej drugiej.
- Strasznie drogie kosmetyki, jak na kogoś mordującego potwory... - zwrócił się do kobiety oczekując jej odpowiedzi, wyjmując jeden z flakoników i obracając go w dłoni - Kiedy Pani była ostatnio w południowych krainach, jeśli można wiedzieć?
Reeva spojrzała na niego ewidentnie urażona jego komentarzem.
- Czyżby używał pan podobnych, że tak się pan zna? - zapytała z ironią w głosie - Jestem profesjonalistą w swym fachu, więc stać mnie na to - skazała na kosmetyki - Na to - wskazała na tarczę, która nawet pomimo brudu wciąż wyglądała na wartą jedną wioskę - Jak również na dobrego konia czy nocleg w takim przybytku jak ten. Nie obnoszę się ze swoim bogactwem by móc w spokoju zjeść czy przespać się - zmrużyła oczy i jeśli kapitan był żonaty to wiedział, że nie znaczy to nic dobrego - I zapewniam pana, że mimo, iż teraz nie wyglądam to całkiem dobrze mi w czerwonej kiecce i potrafię nawet tańczyć walca - mógł zauważyć, że bardzo uraził jej kobiecą dumę.

Mężczyzna spakował do torby na powrót wszystkie rzeczy elfki.
- Mam żonę. - odpowiedział na pierwsze pytanie - Używa takich samych. Następny!
Reeva wciąż z oburzoną miną chwyciła torbę zarzucając ją na ramię, później plecak i na koniec wzięła tarczę. Na odchodne prychnęła wyrażając swoją dezaprobatę na zachowanie kapitana i dopiero odeszła od niego kierując swoje kroki do wyjścia.

Przekraczając próg karczmy Lodowy Upiór uśmiechnęła się drwiąco.
Po wyjściu na ziąb i śnieg rozejrzała się za swoim kompanem.
- Set, bierzmy konie i poszukajmy jakiegoś lokalu na noc - odparła widząc w ciemności żółte ślepia przyjaciela. Po tych słowach skierowała swoje kroki do stajni. Wchodząc do środka zaczęła wypatrywać ich wierzchowców
- Bławatek, Ebon, gdzie do cholery jesteście - zacmokała.
Odpowiedziało jej rżenie jednego z nich dobiegające z końca stajni.
- Tam się łachudry schowałyście - powiedziała i ruszyła do nich.
W tym czasie Set powoli ruszył w jej kierunku przeglądając dziennik, który mu przekazała. Prychnął z niezadowolenia, gdy dotarł do fragmentu w elfickim.
- Mogła nam już tej roboty oszczędzić i pisać we wspólnym…
Schował książkę ponownie do kieszeni podchodząc do siwego konia. W ślad za Reevą wziął się za siodłanie go by na koniec zarzucić na grzbiet zwierzęcia swoje tobołki.
- Znajdźmy rzeczywiście jakiś suchy i ciepły- zaakcentował - nocleg. Zarzucił sobie na głowę kaptur. Nadal zimno.
- Jestem tak zmęczona, że nawet nie chce mi się gramolić na jego grzbiet - poklepała czarnego rumaka po szyi, gdy zawiązała ostatni rzemień mocujący jej dobytek do siodła. Odwiązali zwierzęta i trzymając za wodze wyprowadzili je ze stajni.
Szli przez miasto w milczeniu aż upewnili się, że nikt ich nie podsłuchuje.
- Dostałam to od tej elfki - wyjaśniła cicho mając na myśli dziennik - Mam też od niej jeden z tych... - próbowała przypomnieć sobie jak to elfka nazwała. - … fragmentów klucza do zamknięcia Rozdarcia. - powiedziała z powagą.
Milczał. W ten sposób ciągnąc za sobą konie mijali kolejne kamienice.
- To nader… interesujące - powiedział wreszcie. - Jesteś pewna, że to jeden z wspomnianych kluczy? - ktoś postronny mógłby odnieść wrażenie, że powiedział to z dozą lekceważenia. Jednak ludzka kobieta wiedziała, że on po prostu mocno się nad całą sprawą zastanawia.
- Bo konający ludzie są bardzo skorzy do żartów - odparła mu z ironiną, ale wzruszyła ramionami - Może to ściema. Ale co szkodzi sprawdzić? - zapytała - Mówiła, że znalazła sposób na zamknięcie Rozdarcia. Informacje o tym są w dzienniku i w jakimś młynie… Zimowy Lew bodajże - zamyśliła się zastanawiając czy to wszystko co jej powiedziała nieboszczka. - Chyba gdzieś tu powinna być ta karczma Pod Krukiem co to nam się na początku nie podobała - dodała zmieniając temat na bliższy ich obecnej sytuacji.
Skinął głową zgadzając się odnośnie aktualnego celu podróży.
- Zamknięcie Rozdarcia? - rzucił tylko retorycznie poprawiając sobie zarzucony na głowę kaptur.
- No mowa jest o zamknięciu portalu, ale to jedna cholera - stwierdziła przyśpieszając kroku, gdy dostrzegła w oddali szyld karczmy.

Stukot podkutych kopyt zamilkł, gdy stanęli przed karczmą “Pod Krukiem”.
- Zaprowadź konie do stajni, ja załatwię pokój i zaraz do ciebie przyjdę - powiedziała, na co Set skinął głową i wziął od niej wodze czarnego rumaka. Rozeszli się.
Reeva pewnym siebie krokiem przestąpiła próg karczmy rozglądając się za właścicielem lub kimś pokrewnym. Nie było tu tak wielkiego kominka jak w Lodowym Upiorze i to przypomniało jej czemu zakwaterowali się w tamtym miejscu. Zapytała o kogoś takiego pierwszą z brzegu kelnerkę, która zbierała ze stołów puste kufle. Ta wskazała jej z kim ma mówić.
- Pokój z dwoma łóżkami, ale jak nie ma to może też być z jednym - odezwała się - Dwa konie wstawiłam do stajni, dajcie im coś żreć. Na czarnego uważajcie, bo nie lubi obcych. I gryzie. - położyła na ladzie monety - Do pokoju dajcie wiadro wody, miednice i szmaty. I butelkę oliwy. - stan jej pancerza był wystarczającą podpowiedzią po co jej to zamówienie.

Wkrótce dostała klucz i pomogła Setowi wnieść ich rzeczy do środka. Zostawiła w pokoju wszystko prócz miecza. Nie zastanawiali się też długo nad tym czy zrzucać z siebie pancerze. Zgodnie zdecydowali, że najpierw udadzą się napić czegoś dla rozgrzania.
- Dzbanek grzanego wina - zamówiła u kelnerki, gdy razem z Setem zasiedli przy stole.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 18-11-2015, 15:21   #12
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Ci którzy zdążyli załapać się na przesłuchanie, opuścili „Lodowego Upiora”, szukając nowej przystani. Istoty z granitu były naprawdę odporne, wytrzymałe i znały życie, ale nawet najwytrzymalszy troglodyta musiał w końcu przytulić łeb do poduszki, podrzemać, zjeść trochę pieczarek i otworzyć pysk do kogoś innego. Tak to działało, Granit nie potrzebował bohaterów, do tej pory nie byli oni potrzebni. Niestety po incydencie zwanym Rozdarcie wszystko stanęło na głowie. Samozwańczy bohaterowie walczący z potworami w imię jakiejś niepojętej świętej misji lub w imię pieniądza, przemierzali trakty królestw i ulice miast. Ale czy byli prawdziwymi bohaterami?

Tiria Wh’ena i Gonael

Nowa karczma, nowe twarze. Nad drzwiami stała pięknie wyrzeźbiona figurka kruka, cały był pomalowany na czarno poza oczami. Te pozostały białe i przyglądały się uważnie każdemu przekraczającymi próg. Krążyły o nim legendy, kmiotkowie szeptali między sobą że to zaklęta w rzeźbę córka karczmarza, staruszka pod osiemdziesiątkę, który „Pod Krukiem” prowadził wraz z żoną. A ich córka, cóż, wyjechała z miasta by pobierać nauki od kapłanek w klasztorze Sióstr Miłosierdzia Królewskiego na zachodzie kontynentu. Czasem przysyłała im listy, choć poczta w tych czasach strasznie była kulawa, kmiotkowie mieli to za nic i woleli szeptać między sobą. Stary Bosco, bo tak się nazywał karczmarz już się pogodził z głupotą swoich sąsiadów.

Przy jednym ze stolików siedziało dwóch nietoperzanów, skórzaste skrzydła zwisały z oparć krzeseł. Nerwowo dyskutowali z młodym plagiem o wydarzeniach w „Lodowym Upiorze”. Zapewne byli tak jak Gonael łowcami potworów, bowiem byli za wyrżnięciem wszystkich pokrak wraz z magami. Plag natomiast się temu sprzeciwiał, uważając że magowie tak jak się przyczynili do otwarcia, również Rozdarcie mogą zamknąć. Reszta klienteli była mniej rozmowna. Gdzieś w kącie siedział zakapturzony gnoll sączący piwo, spod jego płaszcza widać było rzemieniową, lekką zbroję. W innym koncie z kolej w kolczudze, bardzo dobrze wykonanej siedział marl, na głowie mając maskę. Nie jadł, a jedynie rozmawiał z karczmarzem o dostawie jakiś alkoholi z jego rodzimych stron. Bosco nie był co do tego przekonany. Przy kominku na lutni cichutko grała bardka elfickiego pochodzenia.

Reeva i Set

Białe ślepie figurki kruka zmierzyły kobietę i jaszczura, a po uporaniu się z grubymi drzwiami rozpostarł się przed nimi ciepła, dobrze urządzona karczma. Była w niej nieco ciemniej niż w Lodowym Upiorze, ale nadal było można z jednego końca sali zobaczyć to co się dzieje w drugiej. I usłyszeć. Wieści z karczmy która spłonęła dotarły i tutaj, a jak potem zauważyliście dotarli tutaj i ludzie, którzy byli przesłuchiwani jako jedni z pierwszych. Anioł był bardzo charakterystyczny i bardzo rzucał się w oczy, w przeciwieństwie do jego towarzyszki, ale stwierdziliście wspólnie że ona również tam była. I słyszała co mówiła elfka. Pytaniem było czy to sprzymierzeńcy, czy wrogowie. Życie w lokalu toczyło się powoli, swoimi kolejami. Hobbitka kelnerka podawała zamówienia ku uciesze gości.


Pokój nie był tak pięknie wystrojony jak sala niżej. Widać karczmarz musiał je dobudować aby być konkurencyjny. W pokojach brakowało okien, ale łóżka były wygodne, tak samo jak fotele. Mebli nie brakowało. Jednym lokal nadrabiał – grzanym winem. Człowiek znał się na swojej robocie, a może to była zasługa jego żony? Idealnie dobrane przyprawy korzenne i rocznik wina, jak i jego rodzaj sprawiały smakowy zawrót głowy. A biorąc pod uwagę cenę, z pewnością nie skończyłoby się na jednym dzbanie.

Tehanu

Targ, jako iż zbliżał się wieczór nie był spory, ale Tehanu przyszedł się ty tylko rozejrzeć. W godzinach porannych zapewne ludzi byłoby więcej, z pewnością też minotaur który skonał w karczmie musiał tu wystawiać swoje towary. Choć kotoczłek nie znalazł tego czego szukał na rynku, jego bystry wzrok przykuł jeden ze sklepów rozmieszczonych wokół rynku. „Alchemia i inne przydatne składniki” brzmiał szyld, wszystko czego potrzebował miał szansę znaleźć w jednym miejscu. Ale dopiero jutro, sklep był już zamknięty. Było tu trzeba wrócić rano.

Wchodząc do nowej karczmy kotoczłek rzucił ostre spojrzenie drewnianemu ptaszysku. Wróciły wspomnienia jak za dziecka Tehanu wraz z licznymi braćmi i siostrami ganiali podobne ptaszyska, szkoląc się na bezszelestnych łowców. Jak się później okazało, młodzieniec poszedł zupełnie inną ścieżką swoje powołanie znajdując w warzeniu mikstur które pomagały jego ludziom o wiele bardziej, niż kolejny wojownik odnoszący rany na polu walki w imię walk klanowych o ziemię i tereny łowieckie. I ty też wewnątrz lokalu spotkałeś osoby, które wcześniej przesłuchiwali. Jedni zamawiali pokój i jabłka, drudzy radzili nad grzanym winem.

Arin, Azriel Klyn i Tahal

Niektórzy zwlekali nie wiedząc czemu z przesłuchaniem. Pytania były raczej tylko koniecznością, procedurą którą kapitan musiał zrobić by raport był pełen. A ten wędrował w górę, do pałacu. A na miejsce Edgara czekało dziesięciu innych kapitanów. Przez to mozolne papranie się z procedurami, Edgarowi kończyła się cierpliwość co za tym idzie widok pijanego demona nijak nie przypadł mu do gustu. Niestety Tahal również nie dostał piwa, a został jedynie zmierzony nieco nieprzychylnym spojrzeniem orka.
- Właśnie straciłem dobytek mojego życia, a ty jeszcze zamawiasz piwo? – zapytał ork nieco się unosząc – Mam nadzieję że to tylko twoja głupota, że nie śmiesz sobie ze mnie żartować… – rzucił rozżalony.
Edgar wydał swoim ludziom prostą komendę, dwóch złapało Tahala za ręce od tyłu, a do pleców przytykając mu ostry sztylet. Trzeci przeszukał jego rzeczy szukając śladów powiązania z napastnikami. Kiedy tamten krzyknął ”Czysto Kapitanie!”, przez cały czas otworzone na oścież drzwi demon wyleciał wraz ze swoim dobytkiem, lądując twarzą w miękkim puchu. Gawiedź zebrana przed Lodowym Upiorem, gdy tak leciałeś, rozstąpiła się przed tobą niczym morze.
- Cholerna moczymorda. – rzucił za Tahalem jeden ze strażników widocznie zirytowany.

Kapitan zaprosił już wspólnie ostatnią dwójkę, demona z przytemperowanymi rogami oraz kobietę, mieszankę kotołaka i człowieka. Po twarzy Edgara widać było zmęczenie tą całą sprawą i strach przed tym, jak jeszcze długo jej reperkusje będą się za nim ciągnąć.
- A wy? – zapytał się Arin i Azrielowi – Powiecie mi coś nowego?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 19-11-2015 o 00:45.
SWAT jest offline  
Stary 19-11-2015, 13:08   #13
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Azriel patrzył z uśmiechem na strażników zajmujących się podpitym bratem demonem. Klyn przełożył miecz na drugie ramię, poprawiając paski od pochwy ostrza, oplątując je wokół okrycia miecza. Zmarszczył czoło przywołany przez kapitana. Najwyraźniej nie mieli zamiaru mu dać spokoju dopóki by czegoś nie powiedział. Westchnął ciężko, bo nie był fanem gadania. Co niby mógł nowego powiedzieć. Spojrzał na... dziwną lekko mówiąc, kobietę przywołaną razem z nim. Gdyby ona się rozgadała, może daliby spokój dla Azriela. Zaczął się zastanawiać jak to zwalić na nieznajomą...
- Przykro mi panie władzo, ale... - przestąpił z nogi na nogę, cmokając ustami, jakby mocno się zastanawiał nad tym co powiedzieć. - Nie jestem mistrzem słów. To co się stało, już zostało panu powiedziane przez resztę, musiałbym być prawdziwym poetą by móc tę opowieść poszerzyć i dodać coś nowego, ale tak? Jestem prostym podróżnikiem, lubiącym przeciąć jednego czy dwa potwora z Rozdarcia raz na jakiś czas... - powiedział wzruszając ramionami. Ukradkowo spojrzał w bok na kobietę obok niego. Poprawił skrzydlaty hełm trzymany pod drugim ramieniem.
- Może... może... - skinął głową na kobietę. - Może szanowana pani będzie miała coś do dodania, ale ja naprawdę widziałem tylko walkę i elfkę dającą dla innej elfki jakieś rzeczy, nawet nie jestem pewien co...
Powiedział co wiedział i cofnął się o krok, lekko oblizując czerwone usta i patrząc na kobietę. Może już dadzą mu święty spokój. Musiał w końcu zacząć myśleć o znalezieniu pokoju na resztę dnia i noc. Rano chciał wyruszyć. Gdzieś...
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 20-11-2015, 09:28   #14
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Tehanu zwlekał z wyjściem z karczmy ile się dało i ostatecznie dowiedział się tego co chciał. Przede wszystkim “Śliski” i kobieta nie mieli zamiaru dzielić się informacjami z miejscowymi a co więcej zajmowali się eksterminacją stworów z rozdarcia. Uśmiechnął się do siebie. Wychodząc ze zrujnowanej karczmy. Pokręcił się jeszcze w pobliżu tylko tyle by zorientować się gdzie para łowców chce się zatrzymać. Potem wszedł między budynki miasteczka rozglądając się za handlarzami których planował odwiedzić gdy się rozmówi z łowcami.
“Pod Kruka” trafił okrężną drogą nieco później niż śledzona dwójka. Otrzepał płaszcz i nogi ze śniegu podszedł do kontuaru.
- Piwa i pokój. - Położył na stole dwie różne monety.
Gdy postawiono przed nim kufel i klucz upił łyk trunku. Odwrócił się plecami do kontuaru i oparł. Rozejrzał się po sali w końcu znalazł wzrokiem kobietę, która zaopiekowała się dziennikiem. Upił jeszcze łyk i ruszył w ich stronę. Bez pytania dosiadł się do ich stołu zabierając po drodze wolne krzesło.
- To co sądzicie o tym elfickim bełkocie. - Zapytał bez ogródek. Nie zamierzał się bawić w podchody. Jeżeli w tym co mówiła kobieta było chociaż ziarno prawdy, koniokrad mógł poczekać. A wszystko wskazywało że coś było na rzeczy i chciał w tym wziąć udział.
- Słyszałem co ta czarodziejka mówiła - Podrapał się znacząco po swoim kocim uchu - Słyszałem co wy mówiliście a skoro nie pochwaliliście się kapitanowi to albo sami chcecie się tym zająć albo macie w tym jakiś interes. Jeżeli to pierwsze to idę z wami, jeżeli to drugie... też nie będę narzekał.

Jaszczur i kobieta spojrzeli po sobie w milczeniu, gdy ten się do nich dosiadł. Złotowłosa uniosła brew w zdziwieniu. Jej aparycja mogła wskazywać, że jest człowiekiem, elfem albo może aniołem, który za karę rozstał się ze swoimi skrzydłami. W każdym razie uszy miała niestety skryte pod włosami by móc określić ich kształt. Zimne spojrzenie jasnoniebieskich oczu jakim uraczyła kotowatego jednoznacznie dawał do zrozumienia, że nie podoba jej się jego najście. Paznokciami lewej dłoni zastukała o blat stołu. Prawa ręka powędrowała do jej lewego boku.

- Mruczek, kurwa, kim ty do cholery jesteś? - odparła patrząc na niego podejrzliwie. - Może byś się przedstawił najpierw z łaski swojej, a nie rzucasz gadką o temacie, który może wysadził Upiora... - dodała szeptem. W jej głosie dało się słyszeć irytację.

- W rzeczy samej - odezwał się nieco spokojniej jaszczur zgadzając się z punktem widzenia kobiety.

Kotoczłek uśmiechnął się, co nieobyci z jego rasa mogli różnie interpretować.
- Skoro przykułem waszą uwagę… - zaczął dość beztrosko.- …Jestem Tehanu. Kucharz... - skłamał perfidnie rozsiadając się tak by było widać dwa buzdygany. - ...i wierzcie mi jestem w temacie Upiora - podrapał się znacząco za kocim uchem - bardzo zainteresowany. Zwłaszcza gdyby okazało się że to prawda.

- Widzę, że z tłuczkami do mięsa to się nie rozstajesz - skomentowała bez entuzjazmu i spojrzała na swojego kompana. Na jej twarzy było widać zmęczenie.
- Co takiego miałoby się okazać prawdą? - odparł kotołakowi jaszczur, obracając w dłoni kubek, któremu wydawał się poświęcać całkowitą uwagę.

- Sposób na zamknięcie rozdarcia, portalu - nachylił się nad stołem, westchną i upił łyk piwa. - Po co się obwąchiwać jak psy. - Postanowił wyłożyć karty na stół. - Jeżeli chcecie coś z tym zrobić to tak samo jak Ja. Jeżeli chcecie to pchnąć komuś kto będzie wiedział co z tym zrobić chętnie przyłączę się do niego. Prościej się nie da powiedzieć.

Set upił nieco wina i postawił kubek na stole. Milczał przez dłuższą chwilę.
- Ta elfka mogła być szalona - zaczął, a na jego słowa kobieta westchnęła przeciągle. Zabrała rękę od miecza i oparła się łokciami o stół. Dzban tak jak i jej kubek były już puste - Wśród parających się magią to nie jest rzadkość. Mogła też się pomylić w swoich badaniach. To się zdarza. Równie prawdopodobne jest to, że ktoś ją kiedyś okłamał. - westchnął. Spojrzał ze smutkiem na pusty dzban. - Zamknięcie Rozdarcia… to brzmi jak jakieś fantastyczna mrzonka. Nie powinniśmy robić sobie zbyt dużych nadziei.

Kotoczłek uśmiechną co dla nieobytych z tą rasą mogło sprawiać mylne wrażenie.
“W końcu jakieś postępy” pomyślał
- Wiem - powiedział filozoficznie. - Ale ta mrzonka musiała być na tyle przekonywująca że przekonała trzech “ludzi”. - Wyraźnie się rozluźnił bo ostatnie słowa powiedział z wyraźnym zadowoleniem w głosie. - Ponoć to miejsce, ten Lew Zimowy, jest niedaleko. Nawet jak to pogoń za własnym ogonem to te parę dni warte są zachodu. - Nie dał się zbyć kotoczłek

- Skoro to tak blisko to nawet wiele czasu na to nie stracimy - odezwała się kobieta patrząc na jaszczurzego towarzysza z lekkim uśmiechem. - Zlecenie już skończyliśmy, a nowe można złapać po drodze - oparła głowę na ręce podpartej na blacie.

- Wybornie. Ty jesteś Reeva słyszałem, a Ty? Też miło by było się przedstawić - zwrócił się do jaszczurowatego. - To ruszamy jutro przed południem? - zaproponował.

- Niech będzie - zgodził się po chwili czym wywołał zadowolenie na twarzy kobiety.

- Dziwne imię ciekawe co znaczy w twoim języku? - zapytał z przekąsem. W sumie nie miało to znaczenia do póki mieli sprawdzić co mieli sprawdzić.

- Mów na niego po prostu Set. - wtrąciła się. Miała dużo lepszy humor niż jeszcze chwilę temu.

- Miło. - odpowiedział. - A dziennik? Było coś ciekawego czy smakołyki zostawiła w tym Lwie. - Zaśmiał się gardłowo ze swojego żartu.

- Porozmawiamy o tym jutro w drodze - odparła Reeva stanowczym tonem dając do zrozumienia, że na dziś chcą już zostać sami.

Chwilę ciszy przerwało charakterystyczne burczenie. Tehanu pomasował się po brzuchu.
- No sprawy zawodowe wzywają. Spotkajmy się tu przed południem.
Wstał i tak jak przyszedł tak zawiną się w stronę kontuaru. Podszedł do barmana.
- Kolację i grzańca a na wcześnie rano śniadanie. Na jutro bym tez zamówił rację, na kilka dni. Dajmy na to na cztery. Mocno przyprawione. Tak żeby smakowało jak domowe lub świeżo zrobione po podgrzaniu. - Zostawił zapłatę na barze i ruszył do wolnego stolika. Tej dwójce nie chciało się gadać, a kotowaty nie miał w zwyczaju integrować się na siłę.

Stary Bosco zapisał sobie co zażyczył sobie Tehanu dokładnym, starannym pismem i podał tak sporządzoną ulotkę do kuchni gdzie przy garnkach pracowała jego żona. Do samego kotoczłeka, gdy ten już zajął miejsce, po chwili przyszła hobbitka z tacą, a na niej kozi udziec i duży kufel grzanego piwa.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 20-11-2015, 11:47   #15
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Tahal wyleciał z hukiem z karczmy. Może to i lepiej że nie musiał się tłumaczyć przed tą bandą obdartusów. Ludzie, jak zawsze myślą że wiedzą wszystko. Diabeł uśmiechnął się pod nosem, gdy powoli wstawał z ziemi. W głowie jeszcze mu szumiało, ale zimno zaczęło robić swoje. Ciało zaczynały przechodzić dreszcze z mrozu, tak że musiał się mocniej otulić swoim płaszczem. Przetarł puch z twarzy, bowiem policzki mu już dość zmarzły i pokręcił tylko głową. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Tahal nie lubił ani zimna, ani wody, ale musiał dojść do siebie jak najszybciej. Podszedł więc do najbliżej studni i wyciągnął wiadro pełnej lodowatej wody. Jej zawartość wylał sobie na głowę. Zimny, wręcz lodowaty strumień, który zamienił się w prysznic sprawił że odurzenie zaczynało mijać. Umysł zaczynał myśleć trzeźwo. Diabeł uśmiechnął się ponownie, obnażając swoje kiełki.

Zebrał swoje rzeczy z ziemi i otrzepał je. Nie spieszył się. Miał czas. Trzeba było znaleźć nowe lokum. Przedtem jednak zabrał swojego wierzchowca, o którym prawie że zapomniał. Gdy go odbierał, zwierzę spojrzało na swojego pana z wyrzutem, jakby czuło że prawie zostało porzucone. Tahel poklepał konia po pysku i coś mu szepnął na ucho. Odpowiedziało mi radosne rżenie.
Teraz zamierzał wypocząć. Sen. Będzie mu potrzebny przed wyruszeniem w dalszą podróż. Ruszył więc powolnym krokiem przed siebie. Nie spieszył się. Miał dużo czasu, tym bardziej teraz. Pojawienie się istot z Rozdarcia nie wróżyło nic dobrego.

Karczma Pod Krukiem pasowała na idealne miejsce, w którym można było wypocząć. Nie czekając na stajennego wprowadził Konia do stajni i sam się nim zajął. Gdy skończył dał mu ostatnie jabłko jakie miał przy sobie, a sam ruszył do środka tawerny. Gdy ten tylko przekroczył jej próg, lekko zdziwił się dostrzegając parę osób, które już widział w poprzednim przybytku. Swoje kroki skierował jednak ku ladzie, i poprosił o właściciela.

-Jeden pokój z łóżkiem. I jakąś ciepłą strawę.Koń do stajni już został wprowadzony. - gdy dostał klucz schował go do kieszeni, zapłacił i zasiadł przy stoliku, czekając na posiłek.
Wyjął kości do gry i zaczął się nimi bawić przerzucając je między palcami. Cały czas przyglądał się zebranym gościom, bowiem szukał kogoś z kim mógłby zagrać.

W końcu strawa została przyniesiona i podana na stole. Tahal podziękował uprzejmym skinieniem głowy i zaczął jeść. Ciepło rozlazło się po chwili po skurczonym i zziębniętym żołądku diabła, który w milczeniu spożywał swój posiłek. Co jakiś czas zerkał na lewo i prawo, obserwując zebranych w środku. Gdy jego wzrok napotykał jakąś kobietę, przyglądał się jej dłużej, nie unikając nawet spojrzenia prosto w oczy. Tego nigdy się nie bał. Gdy skończył jeść poprosił o dzban gorącej kawy, lub innego ciepłego napoju, który nie zawierał alkoholu.
-Przydała by się jeszcze kąpiel.. - mruknął do siebie, bowiem jego stan pozostawiał dużo do życzenia
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 20-11-2015, 23:39   #16
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Westchnęła z ulgą, gdy zostali sami. Spojrzała na swojego towarzysza, który nie wyglądał na zadowolonego z zapewne w jego mniemaniu tak pochopnego podejmowania decyzji.
Reeva palcem uchyliła dzbanek upewniając się czy alby na pewno jest pusty. Miała ochotę wypić jeszcze jeden. Niestety zdrowy rozsądek brał górę, a raczej niechęć przed spaniem w pokoju gdzie leży zatęchła niewyczyszczona zbroja. Bo wypicie więcej grzanego wina, a trzeba przyznać że było wybitnie dobrze przyprawione, oznaczałoby położenie się od razu do łóżka odkładając obowiązki na kolejny dzień. Przez krótką chwilę ta myśl zdawała się kusząca…
Wtem skrzywiła się na to, że nieczyszczony pancerz by musiała co gorsze na siebie nałożyć.
Pal licho zatęchły pokój.

Odsunęła od siebie pusty kubek i spojrzała znacząco na Seta wskazując ruchem głowy w kierunku korytarza prowadzącego do pokoi gościnnych.
- Mhm - mruknął tylko. - Wezmę coś do przegryzienia jeszcze - wstał od stołu.
- Tylko nie bierz nic surowego - odparła za nim. Co prawda drobno skrojone surowe mięso wołowe z żółtkiem i równe drobno posiekaną cebulą było niczego sobie, ale konieczne było zapijanie tego ognistą wodą - dla lepszego trawienia oczywiście. Jednak nie miała dnia wolnego na regenerację po takim posiłku. A ostatniego razu dopiero na drugi wieczór po takiej “kolacji” była zdatna do życia.
Również wstała i swe kroki skierowała prosto do pokoju. Wypite wino tylko spotęgowało uczucie zmęczenia, które już i tak doskwierało jej od jakiegoś czasu. Z drugiej strony zrobiło jej się przyjemnie ciepło. Nie żeby narzekała na zimno, bo już dawno przywykła do różnych niewygód.
W myślach pochwaliła się za dobrze odegraną scenkę przed kapitanem straży i nawet uśmiechnęła szeroko przypominając sobie jego minę, gdy zaczęła robić mu wyrzuty.
Wyciągnęła klucz i otworzyła nim drzwi do pokoju. Mieli suchy, ciepły i całkiem przestronny pokój z dwoma łóżkami, w którym osoba ubrana w zbroję mogła się swobodnie poruszać. Na stole i pod nim stało już to o co poprosiła.
Zamknęła drzwi za sobą. Odpięła pas i razem z uczepionym do niego mieczem rzuciła na podłogę pod łóżkiem, które zamierzała tej nocy nazywać swoim. Wysunęła krzesło, a na podłogę zaczęła rzucać kolejne elementy swojego pancerza by w miarę możliwości ograniczyć robienie bałaganu.

Gdy Set pojawił się w drzwiach niosąc swoje nocne przekąski Reeva siedziała na krześle mając wciąż na sobie to do czego zdjęcia potrzebowała pomocy.

- Mówię ci - postawił żarcie na stoliku - kiedyś wymyślą takie zbroje, które same będą się zakładać i ściągać - nawiązał do rozmowy, którą onegdaj odbyli o “żelaznym człowieku”. - Tymczasem... - stanął za nią i rozwiązał rzemienie trzymające jej zbroję i ściągnął niedostępne dla jej rąk płyty.
- Sądzisz, że ta elfka może mieć rację? - powiedział w trakcie czynności.
- Było by pięknie mieć taką zbroję - rozmarzyła się ignorując jego pytanie. Wstała, żeby nie musiał się schylać - Ale albo tego nie dożyję, albo będę za stara, żeby w takiej paradować. - wzruszyła ramionami. Rozwiązanie rzemieni umożliwiło jej ostateczne uwolnienie się od zbroi. Te elementy też rzuciła na podłogę. Reeva przeciągnęła się i zrobiła kilka skłonów by dać trochę ulgi odrętwiałym plecom. To jej coś przypomniało.
- Ja wiem, że mieliśmy zrobić sobie wolne na kilka dni - zdjęła z siebie koszulę, rzuciła ją na łóżko i podeszła do miednicy zdejmując resztę odzieży. - Ale, załóżmy, że to jest prawda - związała włosy i umoczyła lnianą szmatkę w wodzie. Myśląc nad tematem rozdarcia zaczęła obmywać swoje ciało - Szkoda byłoby odpuścić taką okazję. Nie twierdzę, że będzie łatwo. Ale na końcu tej drogi jest coś co jest warte zachodu - wyżymała szmatkę w puste wiadro i znów zamoczyła ją w miednicy.
- Heh, ja dopiero jestem na etapie sprawdzenia, czy ona rzeczywiście pomylona nie była. - Oparł się o ścianę z założonymi rękami. - Jestem daleki od rozmyślania na jakie bagno mnie wyślą, gdy zabraknie potworów do zabijania.
Machnęła wolną ręką.
- To badziewie już i tak po tej stronie dobrze się zadomowiło, więc nawet jak by rozdarcie dziś zniknęło to na pewno na brak potworków nie będziemy narzekać co najmniej do emerytury - powiedziała. Gdy skończyła obmywać plecy, wytarła się suchą szmatką i podeszła do plecaka by wyciągnąć nową koszulę.
- To prawda. Emerytura… - zaśmiał się cicho. Ściągnął z siebie swoją ćwiekowaną skórznię i resztę ubrań. - To mnie nie ma na najbliższą godzinę - usiadł przy miednicy i rozpoczął swoje “rytuały”.
- Na stole jest oliwa - zwróciła mu uwagę. Sama, odświeżona już, usiadła na łóżku i wzięła do ręki swoją sakwę. Wyjęła z niej klejnot otrzymany od elfki, a z plecaka cienki długi rzemień. Owinęła go o kamień robiąc z niego wisior i zawiązała sobie na szyi. Skryła go pod koszulą w dekolcie. Nie przeszkadzała Setowi, który teraz nie był dobrym towarzyszem do rozmów. Sama też musiała zabrać się za czyszczenie swojego rynsztunku.
Przysunęła sobie, więc bliżej wiadro z wodą i drugie krzesełko. Zaczęła od podniesienia miecza z podłogi.
Wyjęła go z pochwy i położyła na krześle. Ostrożnie i z uwagą przyglądając się ostrzu zaczęła je czyścić. Kolejne wyżłobienia i zarysowania. Jedna z najlepszych stali ale jak wszystko to też nie będzie wieczne. Z oryginalnego oręża, które miała z rodzinnych stron została już tylko dyskretnie zdobiona rękojeść.
To nudne, ale potrzebne zajęcie pozwalało na spokojnie przeanalizować co tak naprawdę się wydarzyło.
“Co ta elfka tam robiła?”
“Czy, Set może mieć rację, że miała nie po kolei w głowie?” Co prawda tego nie stwierdził, ale w końcu była magiem.

Ostrze miecza zaczęło lśnić, prawie jak nowe. Schowała go do pochwy i odłożyła na łóżko. Teraz zastanawiała się czy nie schować go pod pierzyną, tak na wszelki wypadek…

“Dlaczego zaczęli walczyć?”
“Może byli razem i pokłócili się?” to mogło być prawdopodobne.
“Czy pozabijali się ze względu na te zapiski?” spojrzała na płaszcz Seta, w którym był dziennik. Wstała do drzwi i przekręciła klucz zamykając je.
“Może trzeba zastawić te drzwi łóżkiem?” zastanowiła się. Machnęła na to ręką.
Wróciła do łóżka i zabrała się tym razem za zbroję. Ta uwalona była wszystkim. I kleiła się od sosu z dziczyzny. “Była dobra” wspomniała.
Widząc, że Set siedzi do niej tyłem skubnęła trochę z tego co przyniósł. Przeżuwając uchwycony kąsek wróciła do swojego zajęcia.

Świece sporo się wypaliły, gdy Reeva nareszcie skończyła. Pancerz ułożony był na krześle i teraz błyszczał i pachniał czystością, a przeprane ubranie leżało na stole. Kosmetyki elfki znalazły w tym swój udział.
Kobieta zadowolona z efektu rozpuściła włosy, które opadły jej na ramiona. Położyła się na łóżku i ziewnęła przeciągle. Szybciej się z tym wszystkim uwinęła niż jej jaszczurzy kolega. Jak zawsze z resztą. Owinęła się kocem.
- Będziemy potrzebowali więcej jak wsparcie pana Mruczka - odezwała się patrząc w ogień świec. - W karczmie jak piliśmy zauważyłam anioła, który na pewno był w Upiorze. Przez te skrzydła jest charakterystyczny i rzuca się w oczy niczym meszki. Ale pewnie inni z Lodowego Upiora też tu przyszli - stwierdziła zaczynając swój monolog - Nie sądzę, że Mruczek jest jedynym, który widział, że dostałam tą torbę czy słyszał jej słowa. Wielu mogło to widzieć, a jednak straż mnie nie zatrzymała. Mam nadzieję, że ten kocur nie zacznie niczego głupiego rozpowiadać - mruknęła ledwo słyszalnie. - I potrzebujemy kogoś kto zna elfi. Bo cholera mnie weźmie jak dojdziemy do tego młyna a tam wszystko będzie w elfim. Może zgarniemy tą elfkę co tu śpiewa czy co ona tu robiła...
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 21-11-2015, 22:48   #17
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Systematycznie czyścił swoje łuski, wykręcając co chwila szmatkę. Poświęcił się temu całkowicie, zupełnie oczyszczając swój umysł. Ten dzień okazał się pełen zaskakujących wydarzeń i informacji. Set wiedział, że przyjdzie się mu z nimi zmierzyć, przeanalizować i ponownie ruszyć do działania. Będzie musiał być wtedy skoncentrowany w stu procentach, nie będzie miejsca na pomyłkę. Jeśli rzeczywiście ta po prostu nie bełkotała... Teraz jednak, miał swoją chwilę relaksu. Jego umysł odpoczywał wykonując te proste czynności.
Kiedy Reeva się do niego zwróciła prawie w ogóle nie zrozumiał o co jej chodzi. Przerwał niechętnie swoje rytuały, żeby jeszcze raz odtworzyć sobie jej słowa i zrozumieć ich znaczenie.
- W rzeczy samej - zgodził się z jej propozycją na temat wsparcia. - Tym bardziej, że tą robotę zrobimy zapewne... charytatywnie. - stwierdził fakt. W jego głosie jednak nie było żalu z tego powodu. Kobieta mogła w tym momencie już z pewnością stwierdzić, że Set mentalnie podjął się już tego zadania.
Wrócił do czyszczenia swojego ciała, był raptem w połowie.
- Im szybciej przetłumaczymy te fragmenty po elficku tym lepiej. Chciałbym jednak, żeby zrobił to ktoś, kto dotrzyma tajemnicy o ich zawartości. Najlepiej gdyby, ten ktoś stał by się naszym współpracownikiem. Tak jak pan Mruczek. Ta bard może się nadać jak nikt inny. Zagadaj do niej proszę jutro z rana, ok?
Znów umilkł pochłonięty szorowaniem plamy posoki z uda. Kiedy skończył, zostało mu tylko jeszcze obmycie stóp.
- Nie możemy głośno rozpowiadać o tym, czym zamierzamy się zająć. Hipotetycznie, jeśli ta elfka rzeczywiście była magiem z wszystkimi klepkami na swoim miejscu, to zapewne jej przeciwnicy się nami wtedy zainteresują. Wolałbym odłożyć takie spotkanie na nieco bardziej odległy termin.
Podniósł miednicę z niesamowicie brudną już teraz wodą i wystawił ją na zewnątrz pokoju. Zamknął za sobą drzwi i szybko wskoczył do łóżka nakrywając się kocem. Zaczął się okręcać, szukając najlepszej pozycji. Wreszcie zamarł w bezruchu.
- Ten skrzydlaty, jeśli wyrazi taką chęć, to na pewno nam się przyda. Może wciągnie też w to swoją demoniczną towarzyszkę. Hmm... Porozmawiasz z nimi? Moja... aparycja nie wygląda zachęcająco - rzucił swoją standardową wymówkę.
Leżał nadal pod kocem, lekko drżąc. Po dłuższej chwili wymamrotał cicho z wyrzutem i prośbą jednocześnie.
- Zimno...
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 22-11-2015, 11:21   #18
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Kolejna karczma, kolejni ludzie i nieludzie. Tiria czuła się zmęczona i zniechęcona. Na dokładkę nic nie szło tak jak mieli zaplanowane. Przynajmniej jednak były jabłka, które cudownym sposobem zawsze były w stanie poprawić jej nastrój. Bez większego marudzenia dała się więc zaprowadzić swemu aniołowi do stolika, zwabiona obietnicą owych niebiańskich delicji. Nie znaczyło to bynajmniej że szła radośnie, obdarzając każdą mijaną istotę uśmiechem. Wręcz przeciwnie - kaptur niemal do nosa sięgający, jedna dłoń ciasno na torbie zaciśnięta, druga pilnująca tego by skrzydła jej towarzysza nie miały szansy zbytnio się od niej oddalić. Ostrożne zerknięcia jakie rzucała przechodząc przez salę nie były co prawda ostrzegawczymi, jednak do zachęcających także nie należały. Gdy wreszcie usiadła za stołem, upewniła się wpierw, że nie była zbyt widoczna dla pozostałych gości przybytku. Znacznie w tym pomagały skrzydła Gonaela.
- Mamy pokój, mamy jedzenie - powiedział cicho anioł, który aż tak nie przejmował się znajdującymi się w karczmie osobami - może tym razem będzie nieco spokojniej. No i masz i jabłka, i jabłecznik - dodał z uśmiechem.
Przyznała mu rację kiwnięciem głowy, rozglądając się przy tym po raz kolejny po sali.
- Nic nie wskazuje na ewentualne niespodzianki, jeżeli jednak i tym razem pojawią się osobnicy w czarnych płaszczach to od razu wychodzimy - zastrzegła.
- Od razu, ledwo tu wejdą - obiecał Gonael. - I spędzimy noc spokojnie, w stajni - zapewnił.
- Cisza i spokój - z rozmarzeniem na twarzy odparła na ową propozycję. Towarzystwo koni jej nie przeszkadzało. Z ludźmi i nieludźmi było znacznie gorzej. I nie było to spowodowane tym, że nie darzyła ich przyjaźnią. Ot, nie ufała zbytnio, a to nie zachęcało do bliższych znajomości zawierania. Poza jednym wyjątkiem, który to wraz z nią siedział przy stoliku.
- Nie było okazji - powiedział cicho Gonael, gdy w dłoni Tirii znalazło się kolejne jabłko - a chciałem cię spytać. O jakich zapiskach mówiłaś?
Ta, nim odpowiedziała, przez chwilę bawiła się jabłkiem jakby pragnąć ocenić czy warto było się w nie wgryźć czy lepiej je jednak zostawić tę przyjemność na później.
- O tych, o których elfka wspominała. Miały być w jej torbie - odparła, decydując się jednak na zatopienie ząbków w owocu. - Podobno jakieś badania prowadziła nad zamknięciem portalu i cała jej praca ma być tam spisana.
- Nie żartujesz? - upewnił się Gonael. - Szkoda, że nie po... że kapitan cię nie wysłuchał - poprawił się.
Przez ułamek sekundy zastanawiał się, czy nie wybrać się raz jeszcze do resztek Lodowego Upiora i porozmawiać z kapitanem na ten temat, ale jednak zrezygnował z tego pomysłu. Nie wiadomo, jak by się zachował przedstawiciel władzy na wieść o tym, że zatajono taką ważną informację. Poza tym i tak pewnie było już po ptakach.
- Masz dobry słuch - pochwalił swą rozmówczynię. - Ta torba tam została? - spytał.
- Wątpię - oznajmiła. - Ta kobieta, która ją otrzymała, raczej jej nie odda kapitanowi. Jednak może to i na dobre wyjść - dodała wskazując na parę, która właśnie przekroczyła próg przybytku. - Z pewnością będą chcieli omówić zawartość tej torby i zdecydować co zrobić z kluczem, który dostali. Jak nie w tej izbie to pewnie w wynajętym pokoju. Wystarczy dowiedzieć się, który to i podsłuchać.
- Jeśli sąsiadujący z naszym, to wystarczy przyłożyć ucho do ściany. Albo wspomóc się szklanką. - W głosie anioła najbystrzejsze nawet ucho nie dosłyszałoby ani krzty kpiny.
- Zobaczymy - odparła, sięgając po kolejne jabłko i jednocześnie śledząc wzrokiem interesującą ją parę. - Chcę wiedzieć co postanowią i co jest w tych zapiskach - dodała stanowczo. Zwykle nie upierała się przy niczym dłużej niż krótką wymianę zdań, po czym zwykle robiła to co Gonael uznawał za słuszne, bo tak było wygodniej. Tym jednak razem sprawa była jej zbyt bliska, by pozwoliła sobie na pójście na łatwiznę. Nawet gdyby nie udało się powiększyć posiadanych już informacji, to wciąż były te, które miała. Wystarczyło zasięgnąć języka u karczmarza i ruszyć w drogę. Wierzyła bowiem, że elfka nie bez powodu wymieniła nazwę opuszczonej wioski. Młyn zaś musiał sugerować miejsce, w którym jakaś część tej układanki została ukryta. Część niezwykle istotna. Czyż bowiem na samym końcu nie wspomniała czegoś o notesach? Gdzie lepsze miejsce znaleźć na schowanie ich, niż to, do którego nikt ceniący sobie swoje życie i zdrowie, się nie zapuści?
- Najprościej spytać. Ale nie sądzę, by chcieli się informacjami podzielić z kimkolwiek - stwierdził Gonael.
Dla jego towarzyszki owe wyjście bynajmniej nie należało do najprostszych.
- Możesz spróbować jak chcesz. - Nie trzeba było być geniuszem, żeby z jej twarzy wyczytać niechęć dla takiego pomysłu.
- Im mniej będą o nas wiedzieć, tym lepiej. Niech nie wiedzą, że my wiemy, że oni coś mają. Będą mniej uważać. - Gonael wypił odrobinę wina. - Zobaczymy, jak się dalej sprawy potoczą.

Sprawy zaś potoczyły się tak, że wkrótce przy jednym ze stolików siedziało troje z tych, którym udało się wyrwać z rąk kapitana. Tiria wątpiła, by rozmawiali o smaku wina, jakie podawano w tej karczmie. Podchodzenie wciąż jednak było poza dostępnymi dla niej opcjami. Istniały jednak inne, nieco bardziej dogodne, aczkolwiek pewnie zakończone bólem głowy. Szybki ruch dłonią w pobliżu ucha, skupienie się na odpowiednim zaklęciu i głowę wypełniła jej fala głosów gości karczmarza, którzy rozmawiali o sprawach mniej lub bardziej istotnych. Ją jednak interesowało tylko to, co mówiono przy tamtym, konkretnym stoliku. Skupienie się na nich nie było najłatwiejsze, jednak Titi miała wprawę w oddzielaniu się od ciżby, która ją otaczała. Wszak robiła tak już od lat paru. Jej dłoń bawiła się wisiorkiem przy końcówce prawego rogu, lewa zaś od czasu do czasu sięgała ku skrzydłom towarzysza, których dotyk działał podobnie jak ozdoby które na sobie nosiła - uspokajająco. Szczęściem Gonael nie próbował przerywać owego skupienia, korzystając z okazji i kończąc swój posiłek popijając go winem.

Czar wystarczył akurat na tyle, by zakończyć się, gdy dwójka która ją interesowała opuszczała swoje miejsce przy stole. Dziewczyna drgnęła i upewniła się, że nie jest zbytnio widoczna. Trudną ta sztuka nie była, bowiem wszyscy i tak zwykle uwagę swą zwracali ku jej skrzydlatemu towarzyszowi, ją pomijając. Było to jednak dokładnie to, czego chciała od świata. By zapomnieli o niej, pozwolili żyć spokojnie, zostawili samej sobie. Spojrzała z wdzięcznością na swego anioła, który bez oporów odgrywał rolę tarczy chroniącej ją przed światem.
- Najwyraźniej i na nas pora - oznajmiła, gdyż dalsze przebywanie wśród gości karczmarza byłoby niepotrzebnym wysiłkiem włożonym głównie w to by zniknąć.
- Zaciszne cztery ściany czekają - powiedział Gonael, który skończył jedzenie i zaopiekował się butelką jabłecznika, nawet nie w połowie opróżnioną przez Tirię, oraz kielich. - Możemy iść - dodał, podnosząc się z miejsca.

Pokój, który ukazał się ich oczom po otwarciu drzwi, od razu przypadł dziewczynie do gustu. Szerokie łóżko było idealne dla ich potrzeb, stolik i dwa fotele pozwalały na ewentualne zjedzenie śniadania w zaciszu, bez konieczności wystawiania się na spojrzenia pozostałych klientów karczmarza. Była nawet niewielka szafa, w sam raz by wrzucić do niej posiadany bagaż.

- Nie chcą się dzielić informacjami - rzuciła gdy zamknęły się drzwi za jej plecami, nieco zrezygnowana. - Chociaż ten kotołak to uparta bestia.
- Udają, że nic nie wiedzą, czy mówią "nie powiemy"?
- Raczej starali się zbaczać z tematu, który z kolei on im usilnie narzucał - odparła, uśmiechając się, gdyż zachowanie Tehanu nieco ją bawiło.
- Opłaca się mieć dobre uszy. - Gonael uśmiechnął się lekko. - Coś jeszcze ciekawego powiedzieli?
- Kotołak planuje wyruszyć z nimi jutro, przed południem, do Lwa - odparła, podchodząc do fotela i odkładając na niego swoją torbę. - Mam wrażenie, że oni tylko go zbyli obietnicami wspólnej podróży i znikną z tej karczmy wraz z pierwszymi promieniami słońca.
- Czyli powinniśmy być szybsi... Chcesz im towarzyszyć? Z pewnej odległości?
- Z pewnej odległości
- skinęła głową. - We dwoje damy sobie radę - uraczyła go lekkim uśmiechem.
- Może nieświadomie coś nam podpowiedzą. - Gonael nie był tego wcale pewien, ale cień nadziei zawsze był.
- Są wyjątkowo skryci i najwyraźniej lubią trzymać posiadane informacje tylko dla siebie - Tira miała wyraźne wątpliwości co do szans na ewentualne potknięcie się tamtej dwójki jeżeli chodzi o posiadaną wiedzę. - Będzie trudno przyłapać ich na ich posiadaniu.
- Ale będą je w jakiś sposób wykorzystywać. Gdyby się udało iść ich tropem... No i jest jeszcze jedna opcja. Pójdę do kapitana i powiem, co przypadkiem usłyszeliśmy.
- Naprawdę chcesz się z nim ponownie spotkać? - Tirii ten pomysł zbytnio się nie podobał. - Już lepiej śledzić tą dwójkę, lub trójkę jeżeli moje przypuszczenia są mylne. Do kapitana można wrócić gdy nam się to nie powiedzie. Zawsze można powiedzieć, że podsłuchało się ich już w drodze i dlatego informacje trafiają do niego z opóźnieniem.

Do torby, która wcześniej na fotelu wylądowała, dołączył płaszcz. Wyswobodzona z owych, koniecznych wedle niej samej, okowów, westchnęła z ulgą. Gdyby tylko mogli podróżować bez konieczności nurzania się w tłumach istot różnego rodzaju, Tiri byłaby najszczęśliwszą demonicą na tym świecie. Poprawiła szkarłatną suknię, by nie opadała zanadto z jej ramion, po czym ruszyła w stronę łóżka. Wypadało wszak sprawdzić czy jego wygoda jest w stanie wynagrodzić nieprzyjemności towarzyszące pobytowi w tym mieście. Jej drobna postać niemal niknęła w porównaniu z rozmiarami mebla. Z powodzeniem dla niej samej wystarczyłaby trzecia jego część, jednak akurat na to narzekać nie miała zamiaru. Noce spędzone w zaciszu karczemnych pokoi były wszak jedynym, poza jabłkami, powodem dla którego pozwalała Gonaelowi przekonywać się do konieczności odwiedzania takowych przybytków.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 22-11-2015, 11:22   #19
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gonael, jak każdy anioł, ba - jak każda istota latająca, jeśli chodzi o dobytek był nad wyraz skromny. Zapasowa koszula, spodnie... i po co więcej?
Plecak anioła wylądował w kącie, a na stole znalazła się butelka i kielich.

- Dlaczego ci aż tak na tym zależy? - spytał. Bardzo cichym szeptem, ale i tak jego słowa dotarły do uszu demonicy. - Na zdobyciu tych informacji?
Dziewczyna drgnęła, a jej dłoń powędrowała do koniuszka rogu.
- Moja rodzina ma dług do spłacenia - odparła. - Skoro okazja się nadarzyła…
- Czyli wierzysz tej elfce?
- Wiem, że maczała palce w otwarciu portalu. Kto inny nadawałby się do odnalezienia sposobu na jego zamknięcie lepiej niż ktoś, kto pomógł go otworzyć? - Tiria z niechęcią wspominała ową kobietę, której pragnienie wzbogacenia się połączone z jej ojcem i innymi, jej podobnymi stało się przyczyną tak wielu przykrości dla niej i całego świata.
- Jednak nie, nie wierzę we wszystko co powiedziała. Mimo to chcę sprawdzić by później nie żałować, że pozwoliłam takiej okazji przejść mi koło nosa.
Humor dziewczyny w stopniu znacznym uległ pogorszeniu. Wspomnienia domu i akademii nie należały do najszczęśliwszych w jej życiu, a niestety w związku ze słowami elfki, wypływały raz po raz na wierzch. Wszystko co złe zaczęło się wszak właśnie od owego Rozdarcia. Porzuciła więc wygodne siedzisko, jakim przez owych chwil parę było łóżko, i podeszła do stolika, by nalać sobie jabłecznika. Przyjemny zapach rozszedł się falą po pokoju, a przynajmniej wedle jej mniemania tak właśnie się stało. Jabłka… Kochała je odkąd sięgała pamięcią, a co za tym idzie, kochała każdy produkt jaki w sobie zawierały i każdą ich formę. Jabłonie w ogrodach rezydencji ojca były jednym z owych cennych acz niezbyt licznych wspomnień, które wywoływały uśmiech na jej twarzy.
- Powinniśmy kupić trochę na zapas - uśmiechnął się Gonael.
- Kupimy - zgodziła się z nim.
- I, oczywiście, trochę zapasów, takich bardziej konkretnych - dodał anioł. - Nie samym jabłecznikiem się żyje. - Ponownie się uśmiechnął, jako że jabłka, w różnej formie, stanowiły dla demonicy wielką pokusę.
- Oczywiście że nie samym - odparła, obdarzając go weselszym już uśmiechem. - Są jeszcze jabłka same w sobie, jest ciasto z jabłkami, jest syrop jabłkowy i… - rozmarzone westchnienie przerwało ową litanię jabłkowych cudów. - Ciekawe czy mają bułeczki z jabłkami...
- Oto dlaczego warto odwiedzać wielkie miasta - powiedział Gonael. - Niektórych specjałów nie dostaniesz na bezdrożach czy w środku głuszy. A ty się zawsze bronisz rękami i nogami.
- Nie lubię tłumów - powtórzyła po raz tysięczny, doskonale zdając sobie sprawę z tego że do owych tłumów zaliczyć można każde zgromadzenie liczące sobie więcej niż jedną osobę. Czasami nawet owa jedna osoba była tą jedną za dużo. Pokręciła głową aby pozbyć się owego wrażenia, które zawsze pojawiało się gdy jej myśli zbaczały w nieprzyjemnym dla niej kierunku. Szczęściem nie musiała szukać daleko by znaleźć coś, co było w stanie przywrócić jej spokój i pogodę ducha. Upiła spory łyk trunku, po czym odłożyła kielich na stolik.
Skrzydła anioła od pierwszej chwili, w której je ujrzała, miały na nią ów dziwny wpływ, sprawiający, że zapominała na chwilę o otoczeniu i była w stanie odetchnąć spokojniej bez względu na to gdzie się znajdowała. Ich dotyk łagodził stres i otulał ją kokonem, który był w stanie powstrzymać wszelkie nieprzyjemności jakich doświadczyła. Również teraz, gdy podeszła do Gonaela i wyciągnęła dłoń by musnąć palcami dwukolorowe pióra, poczuła spokój o jakim marzyła od chwili, w której wkroczyli to tego przeklętego miasta. Miała ochotę położyć się do łóżka i wtulić w nie całą sobą by odpłynąć w bezpieczny, pozbawiony snów, sen.
Gonael nie miał nic przeciwko temu, by Tiria się do niego przytulała. Sam też lubił jej ciepły dotyk. Nie wiedział, czy wszystkie demony tak miały, ale Tiria była bardzo ciepła, co było o tyle ważne, że dziewczynie obce było pojęcie koszula nocna.
- Zmęczona? - spytał.
- Trochę - mruknęła, wtulając twarz w skrzydło. - To był raczej ekscytujący wieczór. Ty nie jesteś?
- Też troszkę - odparł. - Na szczęście mamy teraz trochę ciszy i spokoju. Można się zrelaksować.
Przytulił Tirię i otulił ją skrzydłami.
Wbrew temu co powiedziała, była nieco bardziej, niż tylko trochę, zmęczona. Wydarzenia z Upiora odcisnęły na niej swoje piętno, nie wspominając już o kolejnej karczmie i kolejnych twarzach, których widok musiała znosić.
- Zamówiłeś prowiant na jutro? - zapytała sennie. Nie mogła sobie przypomnieć czy to zrobił, a nie chciała tkwić w mieście dłużej niż to było konieczne. Dotyk skrzydeł na nagich ramionach sprawiał, że zaczynała powoli odpływać, pozwalając by błogi spokój zajął miejsce zwyczajowej ostrożności. Nie martwiła się tym, że zaśnie w ubraniu. Gonael z pewnością zajmie się tym problemem, gdy zajdzie taka potrzeba.
- Tak, wszystko zamówiłem - zapewnił. - Są jabłka, beczułka jabłecznika, no i normalne zapasy. Co prawda nie planowaliśmy nikogo tropić, ale to, co mamy, wystarczy.
- No tak - oprzytomniała nieco, aczkolwiek nie znaczyło to, że zrezygnowała z objęć anioła. - Powinnam spróbować, czy nie uda mi się ich usłyszeć - chęci zbytniej w tych słowach nie było, ale i niechęć była tylko ledwie wyczuwalna.
- Spróbuj zatem. A nuż okażą się na tyle uprzejmi, że zechcą na głos wyrazić swe plany na jutrzejszy dzień, lub na bliższą przyszłość. Skorzystasz z tego - wskazał na pusty puchar - czy też użyjesz swoich umiejętności?
Niechętnie oderwała głowę z przyjemnego miejsca, w którym się znajdowała by wpierw rzucić spojrzenie na pusty kielich, a następnie unieść je wyżej, na twarz anioła.
- Wolę swoje sposoby - powiedziała z lekkim wyrzutem, nie chciała bowiem tak łatwo pozbywać się przyjemności przebywania w jego ramionach, otoczona skrzydłami. Była dla niej zbyt cenna, zbyt kusząca, by ot tak, ją odrzucić.
- To tylko odrobina magii - mruknęła, opierając czoło o pierś anioła i ponownie tego wieczoru, unosząc dłoń do ucha by wykonać nią pół-okrężny ruch. Jednocześnie skupiła się na zaklęciu, które jak na życzenie pojawiło się w jej myślach. Dźwięki od razu nabrały ostrości, z wyszczególnieniem tego, którym bez wątpienia było bicie serca anioła. Pozwoliła sobie na chwilę skupienia na owych miarowych, pewnych uderzeniach. Przylgnęła do niego nieco bliżej, by śledzić jak ów dźwięk zmienia się nieznacznie, przyspiesza.
Pozwoliła sobie tylko na krótką chwilę ulegania pokusie. Wszak nie wykorzystała swej mocy tylko dla prostej przyjemności, którą na upartego cieszyć się mogła w dowolnym momencie, acz nie z tą samą wyrazistością co teraz. Zamiast więc na biciu serca, skupiła się na tych dźwiękach, które docierały do niej z dalszych części karczmy. Głosy nie były tak wyraźne jakby chciała, słyszała jedynie co drugie słowo, a i one nie zawsze były zrozumiałe. Należały jednak do tych, na których wiedzy jej zależało, więc uparcie słuchała ignorując fakt, że wbrew jej wcześniejszym słowom wolałaby zostawić ich samym sobie i skupić się na Gonaelu. Na dodatek znowu nabrała ochoty na jabłka, która to ochota całkiem kłóciła się z pozostałymi. Mętlik w jej głowie zmusił ją do upartego, nerwowego pocierania rogowej obroży. Spokój prysnął gdzieś, ulatując z niej niczym dmuchawiec.

- Wystarczy - oznajmiła w końcu, zrezygnowana i zła, przykładając dłonie do uszu.
- Połóż się i śpij. Jutro mi wszystko opowiesz - zaproponował Gonael.
Propozycja była kusząca, nawet bardzo, jednak Tiri pokręciła przecząco głową.
- Chcę wiedzieć co planują - odparła.
- Wiesz, co robisz - powiedział cicho.
- Nie złość się - odparła, unosząc głowę. - To dla mnie ważne.
- Martwię się. To drobna różnica, ale jest.
- Umiem o siebie zadbać - odparła miękko. - Zrozum… - przerwała szukając właściwych słów bowiem nie chciała by się o nią martwił ale też uznała iż zasługuje by wiedzieć dlaczego naraża ich oboje na niebezpieczeństwo. - Mój ojciec był tam, na górze, z Marenwen i pozostałymi. Jeżeli istnieje szansa na to, że faktycznie znalazła sposób na zamknięcie portalu, muszę się o niej dowiedzieć.
- Rozumiem przecież. I wiem, że umiesz o siebie zadbać. Ale i tak się martwię.
- Mam przestać? - zapytała, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że jeżeli powie tak, to na tym zakończą się jej próby zdobycia informacji, przynajmniej na ten wieczór.
- Nie, wiesz co robisz. - Uśmiechnął się do niej lekko.
Odetchnęła z ulgą, po czym odstąpiła na krok.
- Nie powinno mi to zająć długo - powiadomiła go, niechętnie opuszczając bezpieczną przystań. - Będę ostrożna.
- A dokąd się wybierasz? Powinnaś się położyć i odpocząć. Obojgu nam się przyda nieco odpoczynku.
- Z korytarza może być łatwiej usłyszeć - wyjaśniła mu, okraszając swe słowa lekkim, nieco niepewnym uśmiechem. - Mam też ochotę na jabłko lub dwa - dodała z ociąganiem.
- Tego mi jeszcze brak do szczęścia, żeby cię przyłapano na podsłuchiwaniu. - Gonael był nieco zaniepokojony pomysłem Tiri. - A jabłka przecież jeszcze mamy. Jeśli ci za mało... Poza tym nie sądzisz, ze można lepiej wykorzystać czas, niż włócząc się po korytarzu?
- Ale… - zaczęła, najwyraźniej będąc w nastroju na upieranie się przy swoim. - Przecież nikt mnie nie przyłapie - oznajmiła w końcu, jednak w jej głosie nie było już tej pewności co chwilę wcześniej.
Gonael westchnął cicho. Tiria dziwnie się uparła, co mogło być spowodowane wagą problemu. To jednak wcale nie znaczyło, że powinna się narażać. Sprawa podsłuchiwania narobiłaby dosyć hałasu, a co by było, gdyby ktoś posądził Tirię o próbę kradzieży? Wszak i to mogło się przydarzyć.
- Posłuchaj... - Położył dłonie na ramionach Demonicy. - Ja cię naprawdę rozumiem, ale nie możesz ryzykować.
- Nie ryzykuję - mruknęła z ociąganiem. - Chcę… - jednak nie była wcale aż tak pewna tego, że chce wychodzić i narażać się na spotkanie kogoś, tylko po to by podsłuchać to, co mówiono w pokoju obok. Znacznie bardziej kusząca była wizja odpoczynku, a może tylko się jej zdawało. Mętlik w głowie nie pomagał na wybraniu właściwej drogi postępowania.
- Zdecydowanie wolałbym się położyć i przytulić do ciebie, niż włóczyć się z tobą po zimnych korytarzach - przedstawił znacznie (według niego przynajmniej) przyjemniejszą propozycję.
Przytulenie się i zanurzenie w delikatnym dotyku piór również dla niej stanowiło o wiele przyjemniejszą formę spędzenia czasu. Szczególnie, że nie było wiadome kiedy nadarzy się kolejna ku temu okazja. Miast odpowiedzieć skinęła więc głową, zgadzając się, jak zwykle zresztą, z tym co zaproponował.
- Pokroić jabłko, czy wolisz w całości? - Gonael wziął ze stolika wspomniany owoc. Najładniejszy z niewielkiej, leżącej tam grupki.
- Całe - mruknęła, wyciągając po nie rękę. - Krojone tracą swój niepowtarzalny smak.
Nie zwlekając spełnił prośbę Tirii.
Ta zaś wzięła je z wdzięcznością, po czym nie zwlekając wbiła w nie ząbki. Czując sok spływający jej do ust, jęknęła z rozkoszy. Zdecydowanie ta pokusa miała ją kiedyś zgubić ale póki co uznała że może się nią nasycić do woli.
- Powinnam być bardziej stanowcza, prawda? - zapytała odrywając się na chwilę od smakołyku. - Zawsze udaje ci się odwieść mnie od planów…
- Nie zawsze - poprawił ją Gonael. - Ale naprawdę uważam, ze nie był to dobry pomysł.
- Wiem - przyznała, aczkolwiek w jej głosie wciąż tkwiła ta uparta nutka wątpliwości. - Po prostu…
Miast dokończyć coś co zapewne było skargą na ów brak stanowczości, lub coś podobnego, ponownie wtuliła się w niego, opierając czoło o pierś towarzysza. A ten objął ją i otulił skrzydłami. W odpowiedzi przylgnęła do niego ciaśniej, pozwalając by nie do końca obgryzione jabłko wypadło z jej dłoni.
- Spać - ni to jęknęła, ni poprosiła, a najpewniej dźwięk, który wydobył się z jej ust miał być jednym i drogim i kilkoma innymi rodzajami zaproszenia o znalezienia się w miękkim łóżku, jednocześnie. Szczęściem Goanela nie trzeba było prosić dwa razy. Z wprawą nabytą przez miesiące, które ze sobą spędzili, pozbawił ją zarówno pasa jak i sukni, która spłynęła z niej, układając się na podłodze niczym plama krwi. Następnie przyszła kolej na jego zbroję, którą pomogła mu zdjąć, odkładając na drugi z foteli. Do niej zaś wkrótce dołączyła kamizelka, koszula, a na końcu pas i spodnie. Miecz znalazł swe miejsce przy łóżku, tak by w razie potrzeby był pod ręką. Butami Gonael zajął się sam, pozwalając by Tiri, która ów problem rozwiązała w tradycyjny dla siebie sposób, zrzucając trzewiki i zostawiając je gdzie upadły, na wtulenie się w skrzydła. Korzyść była obopólna, aczkolwiek gdyby ktoś zapytał o to demonicę, bez wątpienia wydukałaby, że z jej strony jest ona znacznie większa.
Gdy wreszcie oboje znaleźli się w łóżku, tuż po tym jak na chwil kilka zostawił ją w nim samą by zamknąć drzwi i zastawić je fotelem, Tiri wtuliła się w niego, pozwalając by nakrył ją skrzydłem, zasłaniając przed światem. Czując oddech anioła muskający jej włosy i uspakajający dotyk piór pod palcami, pogrążyła się we śnie.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-11-2015, 21:16   #20
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Z zamkniętymi oczami słuchała głośnych rozmyślań Seta. Miała ochotę już zasnąć, ale nieuprzejmym byłoby go nie wysłuchać. Szczególnie, gdy w jego głosie jednoznacznie wyczuła, że już przekonał się co do tej misji. Znaczy, że nie będzie się sprzeciwiał decyzji, którą sama już podjęła.
- Dobrze, przy śniadaniu spróbuję porozmawiać z nimi. Swoją drogą ciekawa parka ten anioł i demon - odparła mu - Z elfką też zagadam.
Przekręciła się na drugi bok uznając, że na dziś starczy rozmów. Łóżko było wygodne, pościel czysta i przyjemna w dotyku. W pokoju była idealna temperatura. Nic tylko zasnąć. Ale marudzenie Seta zawróciło ją z drogi do krainy snów.
Westchnęła, ale nie odezwała się ignorując to. Było jej wygodnie.
- Brrrr… - teatralnie i z lekką złością ponownie dał jej do zrozumienia, że nadal mu zimno.
Położyła się na plecach i zaciągnęła koc na głowę, żeby tego nie słuchać.
- Hmpf… - parsknął oburzony, że go ignoruje.
Odkryła głowę.
- No niech będzie, tylko weź swój koc... - mruknęła z niezadowoleniem i przesunęła się w “swoim” łóżku, żeby zrobić mu miejsce.
Podniósł się i przedreptał przez pokój. Bez słowa położył się obok niej uchylając jej koc lekko by jak najmniej ciepła uciekło. Przysunął się bliżej, narzucając koc na nich oboje. Zaczął się wiercić, żeby położyć się tuż przy jej ciepłym ciele.
- Mhmhm… - mruknął z zadowoleniem obejmując ją by jak najwięcej jej ciepła przeszło na jego wymarznięte ciało. I tak w łóżku zrobiło się ciasno.
Nie mogła narzekać, bo wciąż było o niebo wygodniej niż na zakonnej pryczy i jej szorstkiej pościeli. Jak się nad tym zastanowić to za oddanie jej do Zakonu nienawidziła swoją rodzinę w równym stopniu jak i była im za to wdzięczna. W ostatecznym rozrachunku wyszła na tym najlepiej ze wszystkich członków rodziny.
“Może całe to dzisiejsze wydarzenie sama sobie wymodliłam?” zastanowiła się patrząc w ciemność, która owładnęła pokój po wypaleniu się świec. Wiele lat modliła się o coś takiego. Co prawda współpraca z Setem była owocna, a jego trucizny i metody eksterminacji skuteczne, ale mimo to marzyła o czymś działającym na wielką skalę. Z wiekiem człowiek, nawet szkolony od dziecka do walki, robił się leniwy i zaczynał chcieć mniejszym kosztem doczekać większych efektów.
Wielkie nadzieje zaczęła pokładać w tym nieczytelnym dzienniku i wisiorze. Jeśli miało to się udać to we dwoje sobie z tym nie poradzą. Potrzebują pomocy i jak już rozmawiali sam Tehanu im nie wystarczy. Spodobał jej się jego entuzjazm. Ale potrzeba im kogoś jeszcze.
“Ale czy anioł i jego opatulona w płaszcz koleżanka zechcą pomóc?” anioły ogólnie przyjęło się szanować, bo kojarzyły się z lojalnością i dostojnością. Ale też wielu straciło skrzydła za ciężkie przewinienia. “Ten swoje wciąż ma na plecach”.
Jej myśli wybiegły już do ranka.
“Jak zrekrutować potrzebnych nam ludzi?” zastanawiała się intensywnie.
“Może powinnam stanąć na stole przy śniadaniu i krzyknąć na całą karczmę kto chce przyłączyć się do naszej misji?” zachichotała wyobrażając sobie siebie w tej sytuacji. Mimo to wciąż brała tą opcję pod uwagę.
Tle samo co nadziei miała też i wiele wątpliwości. Te jednak głównie odnosiły się do jej własnych kompetencji. Minęły już lata kiedy ostatnio działała w większym zespole czy też kimś dowodziła. Przywykła do tego, że dogadywać się musiała tylko z jaszczurem, który do upartych nie należał i bardzo sobie tą współpracę chwaliła.

Westchnęła ciężko. Te myśli w niczym jej teraz nie pomagały, a tylko wpędzały ją w bezsenność.
Z trudem, ale oczyściła w końcu swoją głowę z wszelkich myśli. Pogładziła dłonią Seta po policzku i ten przez sen jeszcze mocniej się do niej przytulił. Jego łuski na twarzy i przedniej części ciała były bardzo gładkie i przyjemne w dotyku.
Teraz było jej zdecydowanie łatwiej zasnąć.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172