Czekał na towarzyszkę Sadima na drodze, gdy jednak zobaczył, że idzie w innym kierunku, wzruszył ramionami i podążył za grupą. Dołączył do nich przy bramie, w połowie rozmowy przywoływacza ze strażnikiem. - Prawie sami ludzie z wyjątkiem tego złodziejaszka, który był niziołkiem o wyjątkowo lepkich dłoniach.
Ferval gwałtownie uniósł głowę i przyjrzał się stróżowi prawa. Poczekał, aż trwająca rozmowa się zakończy i zwrócił się do stróża prawa: - A powie mi pan: jak ten niziołek wyglądał? - Co tu dużo mówić - zastanowił się strażnik z długim, podkręconym wąsem, drapiąc się przy tym po brodzie. - Wyglądał jak niziołek. Trochę ponad dwa łokcie wzrostu, bokobrody, krótki zarost… Ach, no i te ich spojrzenie cwaniaka, który uważa, że wszystko ujdzie mu na sucho. Jak ja ich nie znoszę… - Taaa, coś o tym wiem… - mruknął Danre. Wiedział o tym aż za dobrze.
Był przeciwny tej wyprawie. Pójście tam to była czysta głupota. Ryzykować odsiadkę to jedno, ale ryzykować życie? Zresztą nie krył się ze swoimi poglądami. O wiele bardziej wolałby zostać w mieście na festynie i zarobić pieniądze na turnieju. Niestety, istniało zbyt duże prawdopodobieństwo, że wspomniany przez strażnika niziołek jest właśnie tym niziołkiem, który zepsuł mu ostatnie święto. Chcąc, nie chcąc, musiałby iść z grupą, chociaż gotów byłby się założyć, że któreś z nich nie wróci do Stonebrook.
Gdy odchodzili od bramy, usłyszał Rathana pytającego o drogę do karczmy. Odgłosy typowe dla tego typu przybytków docierały do bramy bez trudu, więc łucznik albo nigdy w karczmie nie był, albo był totalnie głuchy. Ferval prychnął z niesmakiem.
- Naprawdę potrzebujesz pomocy w znalezieniu karczmy? Nie słyszysz stąd odgłosów picia i radości?
Mężczyzna nie odpowiedział, więc prawdopodobnie był głuchy. Młodzieniec pokręcił głową z niedowierzaniem i skierował swoje kroki ku miejscu, gdzie mógł się w końcu wysuszyć, a przede wszystkim napić. |