Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2015, 16:35   #118
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
- Smutas, ja jestem dzisiaj umówiony w redakcji. Przecież mówiłem. I nawet pączków nie mam dla nich….- zaprotestował Stefan - I czy mam ich popytać, czy coś wiedzą o najemnikach? Może to i biedna redakcja, ale jeśli wierzyć Norze dziennikarze są bardzo czepliwi jeśli wywęszą okazję do sensacji. Może nawet by odwalili za nas kawałek roboty z ustaleniem gdzie są zateczkowani. Jest ryzyko, że dowiedzą się za dużo przyznaję, ale jest i szansa, że przynajmniej powęszą w okolicy skoro w okolicy tyle grubych i żołnierskich ryb. A w ogóle to kogo mam zapraszać? Jeśli przyjdą Armstrongówne, obie ksieżniczki z Xing, pani Riza z małżonkiem, mistrzyni Rockbell z panią Shieską w mundurze, bracia Elricowie i ten oszołom Julian to już sama śmietanka. To na cholerę ktoś jeszcze?
- Ano, tak redakcja! Spytać się to dobry pomysł a z pączkami mogę ci zaraz pomóc a Sao może pójść ze Stachem porozmawiać o zmianie daty ślubu bo trzeba zaprosić na gościnne występy naszego ulubionego ogiera wiesz tego którego na uprzęży ma stary cyrkowiec z sokolniczką w rodzinie ? Wczoraj przecież ustaliliśmy że jak pójdzie na noże to trzeba odwrócić uwagę - Miał nadzieje że rozmiłowany w kodach młody geniusz przypomni sobie że mieli sprowadzić Mustanga i Rizzę żeby pomogli przy walce z Zakonem.
- Teść Stacha będzie zachwycony pewnie wnuczką takiej znakomitości. Jej małżonka przeboleje… -Stefan wyszczerzył zęby. - Mistrzu Naszurindachu chcecie iść na tę imprezkę, która brzmi jak zagrożenie życia? Na stoliku Havok postawił butelkę fantastica, który na obrazku reklamowała Michele Cytrus w stroju Winry. Ta prawdziwa posłała mu spojrzenie zagłady -O ile Edward przybędzie i zechce pójść. Nigdy go nie widziałam na żadnej imprezie pijącego alkohol … Nie licząc tych urodzin babci, co we troje napiliśmy się mikstury babci. Trzy dni nas tyłki bolały… I miętą się odbijało. Myślę, że wiem jakbym mogła podejść tego Gurnisona. Jestem protetykiem i mogę zaproponować swoje usługi, będzie musiał przynajmniej ze mną negocjować - rzekła Protetyk.

Havok rozrabiał drinki, a Sao warknęła: -[i] W Xing mamy najlepszych uzdrowicieli na świecie. Nasza wiedza ma trzy tysiące lat, a przeciętna Xingijka dorównuje waszym doktorom [/i
- A w Piastii w każdej rodzinie istnieją domowe sposoby lecznice przekazywane z pokolenia na pokolenie. Uśmierzające środki to każdy głupi może, ale do leczenia to trzeba lat praktyki. Leczyć, a nie szkodzić. Jeśli nie jesteś z co najmniej po szkoleniu Znachorskim czy Danchemicznym to się do tego nie zabierać, jasne?! Smutas i panienka May liczą się jako uzdrowiciele, ale Ty! Twoje umiejętności lecznice inaczej są równowarte moim! -Stefan szarpnął w swoją stronę Staśka.
- A w ogóle to gdzie jest panienka May i pan Alphonse? Mam do nich interes. - U nas w każdej rodzinie jest znachorka, a jak rozrodzona to ze trzy albo cztery. Wy Piastianie jesteście nieźli, przyznaję. Na pewno lepsi niż te Amestriańskie konowały, które by najchętniej powygładzały wszystkich pacjentów, aby ci chorowali, a każdy wie, że do wyzdrowienia trzeba dużo jeść, najlepiej mięsa. Tłustego. Jesteście drudzy, Nie znacie ani akupunktury, ani nie potraficie medytować ani wasi mędrcy nie żyją po 450 lat. I nie mów, że to nie możliwe, bo potwora żyje dłużej a nawet nie ma zmarszczek - Sao przemawiała
- Nie… Nie ważne - Ilena westchnęła - W gruncie rzeczy ja jednego też mogę się pozbyć. Wywołał bójkę w barze i trochę za mocno go uderzę… albo wyzwę na picie… mnie trudno upić - zaśmiała się Ilena

- Nie Samuelu, zmiel migdały i zalej zimnym mlekiem - rzekł Shemita.
- Już się robi tylko skombinuje moździeż pójdę też po mleko z ziemianki - Powiedział Samuel i wstał od stołu transmutowany z pustynnego głazu kamienny moździeż oraz tłuczek miał w pokoju zawsze jak gdzieś wyjeżdżał i zostawał na dłużej to coś takiego robił bo przydatna rzecz ale zbyt ciężka żeby zabierać w podróż. Butelkę mleka weźmie z ziemianki wypełnionej lodem ~Szkoda że nie ma tu Isaaca potrafił zmrozić napój dotykiem, a zginął w tak głupi sposób swoją drogą ciekawe czy wiedział kim był King Bradley czy po prostu szukał zemsty~ - Zastanawiał się nad losem towarzysza broni który zginął podczas ataku na Centrale i nieudanego zamachu na Furera.
- Też idę do kuchni! [- Stefan wstał gwałtownie - Obiecałem, że wysmarzę im tych pączków to wysmażę. Za krótko się znam z tą redakcją by być gołosłownym. Oby nic się nie stało z ciastem co wyszykowałem wczoraj na nie… Panie Vilmundzie, powtórzcie mi potem co mnie ominęło.
-A ja?
-bąknął Stach
- Nie chce mi się teraz z tobą kłócić. Z Sao też nie, choć uważam, że…. Albo nie powiem co uważam bo znów będzie, że jestem tylko wredny… Smutas, czekaj na mnie -poszedł za mieszańcem

Samuel i Stefan w kuchni

Syn Ziemi poczekał na chłopaka. Gdy ten się z nim zrównał wyszeptał do niego w języku Piastańskim:
- Chętnie ci pomogę z tymi pączkami. A czy zgodziłbyś się żeby Illena nam też z nimi pomogła a potem poszła z nami do redakcji ? Bo wiesz wydaje mi się że ona cierpi na Stress życia zwany również melencholiją widziałem to na własne oczy sam się zresztą z podobnymi problemami zmagam a ona musi mieć jeszcze gorzej. Nie tylko nie żyją wszyscy których kiedykolwiek znała ale obudziła się w zupełnie obcym świecie gdyby nie to że byłem zajęty własnymi sprawami zauważyłbym to wcześniej trzeba ją włączyć w działania grupy żeby poczuła się przydatna i nie miała czasu skupić się na swej rozpaczy
- Nie no, wyobrażam sobie. Próbuje wyobrazić… Jasne, nie ma problemu… - młodociany Piastianin automatycznie przeszedł na ojczysty język. - Moja stryjenka mówiła, że praca zapobiega najdurniejszym pomysłom. Święć się nad jej duszą… Mi obecność Ileny pasuje. Na Stacha nie mam co tutaj liczyć - dygać się będzie i kto wie co będzie jak rozpoznają w nim Radziwiłła. W końcu ci Ishvarczycy to komuniści, a tutaj przed nimi stanie szlachcic. Na dobitkę to komuniści, którzy wierzą, że DRACHMa to raj na ziemii.Jeśli nawet nie skojarzą go z Radziwiłłem, to wrażenie jakie na nich zrobiłem skutecznie zepsuje facet, który traktuje mnie jak nierozgarnięte dziecko.

A mi fakt, że przychodzę z różnymi towarzyszami może podnieść mój ten no… prestiż. Ze należę do licznej grupy i , że mogę sobie pozwolić na zmienianie od tak silnorękiego. Ale to Ishvarczycy… więc, czy to nie będzie dla ciebie problem, Smutas?
- w tym momencie w głosie Stefana dało się słyszeć troskę o towarzysza.
- Wiesz po spotkaniu z tym kanalarzem którego uratowaliśmy od bestii przekonałem się że nie wszyscy tubylcy widzą mnie jako zbrodniarza. Boję się ale najwyżej łyknę po drodze waleriany chcę się zmienić na lepsze, aby to osiągnąć muszę stanąć twarzą w twarz z błędami przeszłości po za tym, musimy trzymać się razem na wypadek gdyby Zakon zaatakował.
- Pod tym względem możesz liczyć na mnie i Nightwinga -poklepał mieszańca po ramieniu.
- Zapewne będzie pomocy ale we trójkę będziemy bezpieczniejsi - Stwierdził alchemik.
-Troje na akcje to najlepiej. 3 strony do pilnowania pleców i akurat by nie robi tłoku
- Dobra to zaraz wrócimy żeby ci pomóc ja idę obsłużyć Mistrza i skończyć rozmowę z resztą - Powiedział i zabrawszy potrzebne rzeczy ruszył z powrotem do stołu.
Stefan nastawił na kuchence olej do pogrzania. W tym czasie zaczął formowac ciasto na kulę i nadziewać pączki dżemem. Nie liczył, by był tak dobry jak ten maminy w Piastii, ale mógł liczyć tylko na te kupne w Amestris.

Tymczasem przy stole

Sao patrzyła za Stefanem zmarszczywszy brwi
-[i] On coś knuje, ale niech knuje, nie boję się [i] - rzekła.
- Nie martw się, tygrysico. - uspokoił ją Stanisław - Po prostu potrzebuje czasu, by się podąsa. To niech już to lepiej robi w kuchni.
Tymczasem Mimi wykopała coś, co okazało się być żabą wielkości kury, która zagrzebała się w piachu. Tygrysica chciała ją obwąchać, lecz gdy żaba ruszyła w jej stronę, uciekła przestraszona na dach motelu. Sao przebiła wściekła płaza ostrzem ukrytym w kiju, a Shieska rzekła.
- To Bullfrog z Puntu Aerugianie je sprowadzili, aby hodować na udka, ale uciekły i są strasznymi szkodnikami. Potrafią połknąć mysz i przetrwać cały rok zagrzebane w ziemi
- Bleee, ohydztwo - Sao zostawła płaza a Mimi zeskoczyła, ale i tak obwąchała żabę- May chyba jest w tym cyrku. Biedna - rzekła Winry.
- To po nią pójdziemy ze Stefkiem jak obdzwonimy tego mojego pożal się boże teścia… Mały ją lubi, i pana Alphonse’;a też, więc będzie chętny. - zaoferował Stanisław. - Póki nie znajdziemy teczkowców to wiele nie zrobimy. Czy ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia w tej sprawie?

Po jakieś pięciu minutach Samuel wrócił do stołu z kamiennym tłuczkiem i butelką schłodzonego mleka :- Młody został w kuchni robić pączki, a że ma mało czasu, a jest niebezpiecznie pomyślałem że mu pomogę. Pani Illeno czy mogłaby pani pójść z nami? Bo skoro się zaroiło od Zakonu to nikt nie powinien podróżować po mieście samemu no może Pan Vilmud by sobie poradził. ale Stanisław niech weźmie kuzynkę Sao ze sobą, a ja Stefek i Pani Illena możemy pójść do redakcji bo nie chcę ryzykować że znów spotkamy Pana Wolfa albo że Pan Magister okażę się niecierpliwy - tłumaczył swoje rozumowanie jednocześnie szykując danie dla swojego starszego podopiecznego.
- Czy została jeszcze jakaś sprawa do omówienia ?- Spytał Vilmund.

Gdy w końcu wrócił Samuel midgardczyk zdecydował się odezwać oraz poinformować o pewnej istotnej sprawie.
- Po pierwsze to ze wiem jak działają najemnicy nie znaczy, że zaraz bez problemu u nich namieszam. Nie jestem z żadnej kompani, a raczej aktor ze mnie kiepski to była sugestia co do alternatywnych działań. Po drugie Korowiew… Leslie twierdzi ze tak naprawdę nazywa się mężczyzna z którym ostatnio umawiała się Cathrine. Nie wiadomo czy coś knuje czy też jest to kolejny plan ale chyba będzie trzeba coś z tym zrobić…
Kate wydęła usta jak niezadowolone dziecko.
- Nie lubię Korowiewa… On zawsze mówił, że nie jestem prawdziwym człowiekiem i nie mam uczuć, ale ja kocham Havusia - oparła głowę o ramię Havoka - Ma miecz z dusz alchemików, który pozwala mu władać alchemią. Nazywają go Strzygą i jest wielkim fechmistrzem, oraz służy bezpośrednio Dziadkowi - ciągneła Homunkuluska
- Ja wam mogę iść z wami do tej redakcji, mają tam sok kaktusowy? - zapytała Ilena.
- Mów dalej, Złociutka. Każdy szczegół może nas doprowadzić do Korowiewa, a wtedy wymierzymy mu sprawiedliwość za wasze krzywdy - Stanisław ujął dłoń homunkuluski. - Sądząc po nazwisku, jest Anastazjaninem czyż nie?
Tak do końca to strzyganinem ze starogrodu , wiecie, jak ci od taborów.Co wędrują i wróżą. Wszyscy byli kiedyś poddanymi Mistrza gdy był księciem… to musiało być bardzo romantyczne. - Kate "odjechała" na chwilę: - Został pasowany po ostatniej bitwie zakonu… ale wiele nie pamiętam. Lubi się z kotem bechemotem kontynuowała Kate.

Sao popatrzyła z ukosa, ale nic nie rzekła tylko wzruszyła ramionami
- Czyli mam rozumieć, że Korowiew się od nich wywodzi? - kontynuował Piastiański alchemik
Samuel mieszał potrawę słuchając gdy skończył przelał wszystko do miski i podał Mistrzowi życząc smacznego i zabrał głos w dyskusji :- Rozwiązanie jest proste Panie Vilmud po prostu wezwijcie Korowiowa na pojedynek za obrazę jaką uczynił Panience Katrinie i Pani Rizzy z tego co mówił Bohemot wynikało że jest szalenie honorowym rycerzem więc wyzwijcie go do walki bez użycia alchemii a wygracie na pewno! Jaka szkoda że nie przesłuchaliśmy wtedy tego lekarza złapałbym go z Panem Perro i Renem byłaby cudna walka w pociągu jak w tym filmie z Don Lupo, ale za bardzo martwiliśmy się stanem Pani Hawkeye o pościgiem policyjnym więc szubrawca uciekł z tatuażem ale to ostatni sukces na jaki im pozwolę ! Jak wy nie będziecie chcieli to ja go mogę wyzwać- Oznajmił.
- Ja też mogę robić za waszego sekundanta, panie Vilmundzie -Stanisław wypiął pierś. Liczył, że i tak po przeciwniku Midgarczyka za wiele by nie zostało. Ale dobrze było zrobić dobre wrażenie na Sao.
- Ty lepiej już bądź cicho! Od mleka ci się we łbie poprzewracało - Sao warknęła na Samuela i zapytała Shieskę
- A sekundant to kto?
- Taki ktoś, kto pilnuje przestrzegania reguł - odparła Piastianka.

Sao rzekła:
- Jestem z ciebie taka dumna, Stasieńku
- Taaaak! Jak Korowiew zabije pana Vilmnda to Wherwolf go pomści i zabije Korowiewa… Będziemy tęsknić za panem Vilmundem - homunculuska zaczęła pociągać nosem
- To gdzie się spotykamy? - rzekła Winry pakując się.
- Dlaczego już zakładacie przegraną pana Vilmuda? O potrzebie pogrzebu nie mówiąc? - Stanisław był zbity z tropu.
- Może się tak nie śpieszcie z tym pojedynkiem i wyprawianiem pogrzebu co ? Wpierw muszę mieć dobrą podstawę do wyzwania nie wiem czy mam prawo zaraz reprezentować Rizzę za jej krzywdy z jego strony ani czy on w ogóle na to pójdzie czy też uzna za bezpodstawne wyzwanie. Druga sprawa to mam pewne wątpliwości co do moich szans nie żebym nie umiał walczyć ale on miał kilka stuleci by nabrać doświadczenia i szlifować umiejętności więc już na tym polu może mieć znaczną przewagę a biorąc pod uwagę że jest z zakonu to nie dziwił bym się gdyby miał i inne “atuty” w zanadrzu. No i jeśli nawet mi by się udało to mamy zawieszenie broni z zakonem, ale chyba nie będą siedzieć bezczynnie i klaskać jak byśmy im zaszlachtowali kompana nie ?
- Skoro pan tak stawia sprawę - Nowicki pokiwał głową - Nie, to, że w pana nie wierzę. Kwestia, czy Korowiew naprawdę jest na tyle honorowy by ograniczyć się do pierwszej krwi. I czy jego przegrana nie utrudni nam już i tak napiętych stosunków z Zakonem. Na razie mamy inne sprawy na głowie, by pozwolić sobie na walkę z Zakonem. W każdym razie nie polecam mówić o tym Stefkowi. Mały jeśli nie zrobi z tego cyrku z zakładami, to jeszcze uzna, że dla waszego dobra polezie za wami, by w razie czego rzucić w Korowiewa jednym z tych swoich granatów. Lojalnie uprzedzam, znając Stefka. Mógłbym za panem pojść. I może z panią Ileną, by poszukać tych najemników. Może i pan sprawia takie autorytarne wrażenie, ale potrzeba kogoś do pilnowania waszych pleców.

Alchemik chwilę się zastanowił - Macie sporo racji Panie Vilmud ale spójrzże na to z innej strony: Korowiow będzie starał się was nie zabić właśnie dlatego że jesteście krewnym jego kolegi z Zakonu! A za waszą odwagę zyskacie podziw Werwolfa co też może się przydać na przeszłość. Co do motywacji to macie słuszność więc najlepiej będzie jeżeli się powołacie na obronę damy którą kochacie czyli Panienki Armstrong! Nawet jeżeli nie darzycie tej bidulki miłością to błagam was w imieniu mojego drogiego przyjaciela Alexa Luisa Armstronga nie pozwólcie żeby taka miła dziewczyna tkwiła w szponach potowora! Jeżeli zabilibyście Korowiewa to z pewnością zerwałoby to niepisany rozejm między naszymi frakcjami ale z pewnością ułatwiło by nam życie na przyszłość a chyba lepiej żebyśmy my wykonali pierwszy ruch czyż nie ? Ale tą decyzje już wam pozostawiam. Zgadzam się że Stefek nie może nic wiedzieć a jeżeli Korowiow złamię reguły to wtedy ja się włączę do walki a niech zaprosi tego waszego prapradziaka jako kolejnego sekundanta to może wam życie uratować! No i skoro nie lubicie czerwonych cukierasów to zniszczcie mu miecz bo to jest to samo tylko że w formie miecza - Namawiał Samuel.
- Ty nie kombinuj dobra ? Wątpię by przyjął wyzwanie na śmierć ale walkę do pierwszej krwi lub “rozbrojenia” może by zaakceptował tylko biorąc pod uwagę tyle co wiem o alchemii to ten miecz taki łatwy w zniszczeniu by nie był...
-”Nie kombinuj? ” A jak mamy kurwa przeżyć jeżeli nie będziemy kombinować! Myślałem że skoro mnie tak podcinacie to sami coś zrobicie! A wy nawet nie chcecie zająć się tymi najmitami i własnymi krewnymi. Myślałem że choć jedno o was Midgardczykach prawda żeście bitni ale tutaj też okazujecie się wybrakowanym modelem! Prosty tchórzliwy z was żołdak Vilmudzie i tyle wam powiem. Pewnie nadal byście chcieli służyć pod tym tchórzliwym dziadem który zabawiał się z trupami i nienawidzicie mnie za to że wyrwałem was z waszej durnej posadki. Wbijcie sobie to do waszej tępawej rudej łepetyny że świat od dawna nie jest normalny a jak chcecie ciepłych posadek to uciekajcie jak Perro! Sam zajmę się się Korowiowem i najemnikami i uratuje cały świat a wy możecie sobie siedzieć z założonymi rękami pierdząc w zydel! Może i jestem szalony ale ten świat widać potrzebuje szaleńców i kombinatorów! Pani Illeno proszę za mną! - Wściekły Alchemik rąbnął pięścią w stół po czym z furkotem kitla ruszył do kuchni nie czekając na czyjąkolwiek reakcje.
- Niech już lepiej pójdzie i się podąsa w kącie, to ochłonie. Zanim się pójdzie do tej redakcji - Stanisław machnął ręką dając do zrozumienia, że nie ma co się przejmować reakcją mieszańca. Przemawiał spokojnie, prawie, że pogodnym tonem - Już taki ma charakterek. Na wariata nie ma co leźć na Korowiewa. Chce pan, panie Vilmundzie sie pojedynkować to pójdę z wami pilnować tyłów i jako sekundant. Nie chcecie to trudno. I tak nie wiadomo, czy Korowiew by nawet chciał się pojedynkować. I pewno i tak do pierwszej krwi, by nie robić zamieszania. Na razie potrzebuję podzwonić, potem pójdę do redakcji ze Stefanem. Ktoś rozsądny zawsze musi mieć tego dzieciaka na oku. Może i na coś nas ci Ishvarczycy faktycznie naprowadzą, gdzie szukać najemników z teczki?. -Nowicki wyglądał na zadowolonego ze swojego planu.
- Kretyn… chyba nie wie że po zaakceptowaniu wyzwania to oponent wybiera rodzaj pojedynku i sposób oraz inne szczegóły. Różnie dobrze może to być pojedynek strzelecki, konny czy inne co sobie wymyśli. Trzeba wpierw zorientować się gdzie poszczególne grupy najemników rezydują a potem pomyśli się nad psuciem krwi… - podsumował midgardczyk ignorując dziecinne zachowanie alchemika.
- Może dlatego się dogadują ze Stefkiem, panie Vilmundzie? Czasem mam wrażenie, że są na tym samym poziomie emocjonalnym. Czasem… - Stanisław nie odpuścił okazji by ponarzekać na mieszańca. Za daleko nie mógł się posunąć ze względu na to, że Sao jest kuzynką Samuela. - Może i faktycznie coś wiedzą w redakcji? Stefek potrafi sobie zaskakująco dobrze zjednywać niektórych ludzi. Często dziwaków, ale jednak… Skoro mówicie, panie Vilmundzie, że ten pojedynek to ryzyko niewarte świeczki to zostawimy sprawę w spokoju. I bez tego mamy co robić. Na razie muszę podzwonić w recepcji, a potem panie Vilmundzie stwierdzicie dokąd iść. A nóż czegoś się dowiem?
 
Guren jest offline