Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2015, 17:38   #14
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Albus odetchnął. Był co prawda poobijany i poobierany liśćmi, ale przynajmniej żywy. Półork także wyglądał niezgorzej zważywszy, że niedawno toczyli walkę na śmierć i życie. "Czy już zawsze będę uciekał?" w umyśle Albusa pojawiło się pytanie. Jak na złość wydawało się, że Tnąca Księżniczka Podboju na chwilę zapomniała o swym wiernym słudze. To oraz narastający głód vodare sprawiało, że stawał się nieco rozdrażniony. Jak na złość wokół drzewa, ziemia i tym podobne rzeczy. Żadnej skały czy głazu z której dzięki magii mógłby wyekstrahować narkotyk. Opanował się jednak, odetchnął i zwrócił się do towarzysza.

- To być bardzo dobre. My żyć! Tak, teraz musieć znaleźć inne miejsce na nocleg. My musieć odpocząć. My przejść jeszcze kilkaset kroków żeby ten wielki śmierdziel nas nie znaleźć. Chodź Thokarr.
_____Thokarr odburknął zmęczony. Nie podzielał entuzjazmu krasnoluda jednak cieszył się, że nie musiał nadwyrężać własnego szczęścia. Jak przystało na obeznanego przewodnika, prowadził. Kilka razy musieli przystawać, ciała domagały się odpoczynku natychmiast, jednak po powolnym spacerze oddalili się od terytorium ogra. Półork prowadził w dół równinnego zbocza odbijając nieco w lewo, tak by ciemniejszy zarys gór stanowił kotwicę orientacyjną. Gwiazdy bowiem przestały być widoczne. Odległy rozbłysk dawał znać o nadchodzącym deszczu. Krasnolud, przeszukując swe juki, z uśmiechem wyciągnął niezniszczone upadkiem zapasy. Równierz ekwipunek Thokarra nie nadwyrężył się niemal wcale. Jedynie spodnie nabawiły się niewielkiego rozcięcia w kolanie gdy zahaczył o ostrą krawędź jakiegoś odłamka skały.
- Ha! My być na miejscu. Tu być dobrze.- powiedział zadowolony duergar- Ja iść spać. Ty też spać. Tu być bezpiecznie, chyba. Zbyt zmęczony żeby wartować. Nie palić ogniska to nikt nie zauważyć. Dziurą w ubraniu ty się nie martwić. Ja mieć igłę i nici. Jutro zaszyć.
Albus zadarł głowę i przez chwilę wpatrywał się w nieboskłon, ale nie był w stanie stwierdzić jaką porę doby właśnie mają. Pierwszy raz był na powierzchni.
- Chyba przeklęta jasność nadchodzić. To niedobrze. Ja móc się modlić dopiero jak znowu zrobić się ciemno. Nic to. Odpoczywać.
Krasnolud zdjął zbroję i przygotował zwijane posłanie do snu. Nie oglądając się na półorka ułożył się do snu.
_____W zasadzie słowa krasnoluda nie odbiegały zbytnio od prawdy. Spotkanie z ogrem w trakcie odpoczynku miało miejsce już po zmierzchu. Ucieczka i wędrówka zajęła kolejne kilka godzin z ciemnej nocy. Gdyby ktoś wzbił się wysoko ponad szczyty gór mógłby dostrzec daleki wschodni widnokrąg, powoli metamorfizujący z czerni w szarość. Zdecydowanie szybciej dopadła dwójkę podróżników burza. Wytraciła większość swej wody i jedynie sporadycznie padało, jednak grzmoty i błyski szatkowały nieboskłon dość regularnie. Dla nieprzyzwyczajonego z takim dźwiękiem ucha kojarzyło się z zapadaniem jaskiń których echo odbite w tunelu trafiało w bebenki lekko zniekształcone. Szczęściem dla Albusa, spotkanie i wędrówka wycieńczyły go na tyle by głęboki sen utworzył barierę dźwiękoszczelną. Czasami jakaś zbłąkana kropla spadała na jego łysą makówkę lub do uchylonej nieco gęby, lecz wtedy jedynie przekręcał się z boku na bok pomrukując pretensjonalnie. Półork jeszcze trochę stał na warcie. Thokarrowe podróże przyzwyczaiły go do wydajnego snu niezależnie od poświęconej nań ilości. Nie wyśpi się dziś, zrobi to jutro lub przy najbliższej dogodnej okazji. Zagryzł czerstwy chleb dodał kęs nadpleśniałego sera i czekał. Nie mając pojęcia kiedy, jego powieki zakleił senny piasek, a świadomość odpłynęła w dal ku marzeniom.
Z nastaniem zmroku i powrotem ciemności Albus przebudził się. Odpoczynek widać dobrze mu zrobił, bo był w dość dobrym humorze. Pierwsze co zrobił po przebudzeniu to odprawienie modłów. Uklęknął na ziemi i zaczął modlitwę do Duerry. Polegało to na wzniesieniu lekko rąk do góry i mamrotaniu w podwspólnym czego ork niezbyt rozumiał. Po mniej więcej godzinie wstał i zaczął się pakować.
- Aaa… Thokarr pokazać no te portki. Zaszyć od razu żeby się nie pruć.
Gdy półork niechętnie zdjął spodnie i podał je Albusowi ten zabrał się za szycie mamrocząc coś pod nosem. Znad roboty rzucił badawcze spojrzenie barbarzyńcy.
- Duerra nic nie pokazać gdzie my iść. Albus nic nie wiedzieć. Nie znać powierzchni. Ty znać. Mieć jakiś pomysł?
-Tej cześci nie - orzekł Thokarr namyslając się chwilę - Ale lepiej unikać ludzi i innych mieszkańców powierzchni. Może chodźmy dalej w tamtym kierunku - pokazał drogę którą podążali, na północny wschód. - Musimy coś upolować. Przespaliśmy cały dzień i cud, że nic nas nie zaatakowało. Takie równiny roją się od drobnych drapieżników. Są bardziej zabójcze niż wielcy mięsożercy. - pozbierał swoje rzeczy i podziekował duergarowi za spodnie. Nim zdążył porządnie je zasznurować poczuł niezwykle mocne parcie. Warknął z powodu bezsensownej czynności i odszedł na bok rozsłupując już splecione supełki. Uwolnił swe krocze i niemalże jęcząc z rozkoszy pozbył się nadmiaru wody z organizmu. Po minucie wrócił do krasnoluda.
-[i] Idziemy? Czyś może nie zgłodniał? -[i]
- My iść. Ja zjeść później. Trochę mieć dość suchy prowiant. Musieć znaleźć jakaś skała albo głaz. Mieć nieprzyjemny nałóg. Ty zobaczyć to zrozumieć.
Krasnolud wyglądał na poddenerwowanego, niemniej spakował się i stanął w pogotowiu czekając aż półork zacznie prowadzić. W pewnym momencie palnął się w czoło.
- Głupi Albus. Ja zapomnieć że ty jeszcze ranny. Czekać.
Chwycił swój święty symbol z jedną dłoń a drugą przyłożył do do piersi Thokarra. Wypowiedział krótką modlitwę do swojej bogini. Barbarzyńca poczuł jak wstępują w niego nowe siły. Zaraz potem to powtórzył używając zaklęcia mniejszej mocy.

- No teraz ty prowadzić.
 
Ulli jest offline