Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2015, 07:35   #38
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
- “W jeden dzień nic nie zrobią”- Nui celowo użył słów, które z rana wypowiedziała Keira. Wypowiedział je nawet całkiem podobnym głosem. Bardziej na przekór Keirze, niż dla własnej zachcianki poparł Bluszcza, choć musiał przyznać konkurs obelg brzmiał interesująco. - Wiele dzisiaj przeszliśmy. Kitaan i Grimo potrzebują odpoczynku, a i ty Pani potrzebujesz wytchnienia.
Keira westchnęła smutno.

- Dziekuję Nui za troskę, ale bardziej od odpoczynku potrzebuję wypełnić obowiązek, który na mnie ciąży. Niemniej rozumiem, że Bluszcz bardzo pragnie zabawy z krewniakami. Może rzeczywiście masz rację. Ostatecznie już trochę dzisiaj przejechaliśmy.

-Aye, niech nasi dwaj nieszczęśnicy odpoczną, trzeba być w pełni sił gdy zajdzie potrzeba. Widać Nui, że twój język jest szybszy od miecza. - przyznał rodakowi rację Ss’aris, przy okazji lekko naśmiewając się z jego dość powolnej reakcji podczas ostatniej potyczki.

- Phr!… i rapierem z łatwością bym cię ubiegł, co wielokrotnie udowadniałem. - mówiąc to, Nui leniwie czyścił pazurem zęby. Był jednak gotów by w razie konieczności zareagować, na ewentualny atak Ss’arisa.

-Tiaaa udowadniałeś, że potrafisz błyskawicznie schować ogon pod siebie i wiać gdzie pieprz rośnie, wymachując przy tym rapierem jak dzieciak patykiem. - odpowiedział teatralnie wręcz znudzonym tonem Ss’aris, po czym ziewnął. Lubił prowokować Nui, jakby nie patrzeć to była esencja doprowadzania do starć. - Przypomnieć Ci, że jeszcze ani razu ze mną nie wygrałeś? - ziewnął szeroko i zmrużył oczy. Czuł pod łuskami jak w powietrzu rośnie napięcie, jeszcze trochę nacisku i powinno wystrzelić.

- Przypomnij, przypomnij… bo jakoś nie pamiętam! - Nui odstąpił na dwa kroki i wyciągnął swój rapier mierząc nim w Ss’arisa - ...coś mi się wydaje, że to nie mi pamięć szwankuje, przyjacielu!

-Wedle życzenia. - zachichotał - Ale zaczekajmy z tym, aż dotrzemy na miejsce postoju, nie chcemy przecież wyjść na nieokrzesanych siepaczy, prawda?

- Pomyślałbym, że tchórzysz, lecz za dobrze cię znam! Doskonale wiem, kiedy trzęsiesz się ze strachu, bo nie raz to widziałem. Niechaj będzie... - Nui schował rapier na miejsce i przybrawszy śmiertelnie poważną minę wrócił do toczonej rozmowy

- Co to za obowiązek, który spędza ci sen z powiek pani?- zapytała zatroskana Iantris.

- Musimy odzyskać skradziony przez czcicieli Raggoka artefakt. Właśnie ich ścigamy. W niepowołanych rękach jest bardzo niebezpieczny.

Iantris zamyśliła się.
- Niech zgadnę, jedenastu ubranych na czarno ponuraków i jeden mężczyzna w bogato zdobionej szacie wskazującej na adepta sztuki magicznej?

- Tak! Widzieliście ich?- spytała z nadzieją Keira.

- Pojechali na południe. Nie dalej jak wczoraj. Nie zrobili na nas dobrego wrażenia, wiec schowaliśmy się przed nimi. Jesteśmy pokojowo nastawionym ludem.

-Niby pokojowy z was lud, ale wojować na słowa lubicie. - zaśmiał się Ss’aris - Chyba że to zaproszenie na konkurs obelg było zwykłą uprzejmością, a mając przeciwko sobie język równie ostry co miecz pochowacie się po dziuplach. - zakpił, prowokująco.
-... i szybki… - wtrącił między słowa Nui, potakując kpiąco.

- Od wojowania na słowa t’skrangu nikomu nie stanie się krzywda- pośpieszyła z odpowiedzią Iantris- co najwyżej ucierpi duma jeśli ktoś ma ją nazbyt wybujałą. Ale to akurat może wyjść tylko na zdrowie. Jeśli tylko masz ochotę będziesz mógł się zmierzyć z naszymi prześmiewcami.

-Ależ oczywiście, że mam ochotę. - odparł entuzjastycznie Ss’aris.

- Ha!- zakrzyknął Bluszcz- Widzisz wątpiąca Keiro kto ma teraz rację? Powinnaś przeprosić, że zanegowałaś moje kompetencje.
Wietrzniak wypiął pierś i popatrzył na Keirę z wyższością.

- Oczywiście przepraszam. Chociaż nic z tego nie rozumiem. Czego Veneron może szukać na południu? Muszę sobie wszystko przemyśleć.
Keira wyglądała wyraźnie na zafrasowaną.

-Jak na tak doświadczoną awanturniczkę, wykazujesz się momentami wręcz dziecięcą naiwnością. - burknął Ognisty Tancerz, jakby chodziło o oczywistą oczywistość - Veneron zapewne spodziewa się pościgu, więc zmierza w kierunku jak najbardziej oddalonym od naszego kolejnego celu. Tym sposobem minimalizuje prawdopodobieństwo naszego sukcesu, na wypadek własnej porażki, a przynajmniej ma taką nadzieję, bo nie wie z kim ma do czynienia! - odparł zamartwiającej się iluzjonistce, jak zawsze pewny siebie.

- Nie siedzimy w głowie Venerona - powiedział Kitaan, wciąż osłabiony po odniesionych ranach - I dlatego właśnie jest to pościg. On wybiera dokąd ucieka, my go gonimy. Gdybyśmy wiedzieli dokąd zdąża, wynajelibyśmy podróż powietrznym statkiem, jak wcześniej sugerowano, zaczaili się na nich na trakcie i wówczas nazywało by się to "zasadzką".

-No to też prawda, przewidując ruchy celu zyskalibyśmy znaczącą przewagę. - przytaknął elfowi szermierz.

- Wszystko będziecie mogli przemyśleć przy poczęstunku i dobrej zabawie. Zapraszam, chodźcie z nami.- powtórzyła zaproszenie Iantris.
Ponieważ nawet Keira nie była przeciwna przyjęto gościnę. Tylko Grimo był milczący i zamyślony, ale złożono to na karb ksenomanckiego usposobienia. Niestety wietrzniaki nie potrzebowały ścieżek przez dżunglę, leciały po prostu ponad zaroślami. Za to drużyna musiała się przedzierać przez gęste zarośla. Jedynie Ss’aris na swoim latającym fotelu mógł lecieć jak wietrzniaki górą. Na szczęście osada nie znajdowała się daleko od traktu. Po mniej więcej piętnastu minutach byli na miejscu. Znaleźli się na sporej polanie z rosnącym pośrodku ogromnym drzewem na którym znajdowały się domki wietrzniaków. U podnóża drzewa znajdowała się grota, którą wskazano drużynie jako miejsce gdzie mogą złożyć swoje rzeczy i jeśli mają taką ochotę odpocząć przed ucztą. Tymczasem wietrzniackie plemię trudziło się przy przygotowaniu poczęstunku. Na wielkich płachtach na łące zaczęto gromadzić drewniane naczynia, znosić owoce, miejscowi myśliwi oporządzili pekari i zaczęli je piec na ruszcie nad wielkim ogniskiem. Polanę wypełnił gwar rozmów i śmiechów. Wietrzniackie dzieci bawiły się w berka między pracującymi przy organizacji przyjęcia dorosłymi. Słońce przemieściło się na zachód i nastało późne popołudnie. W końcu wszystko było gotowe i Iantris zaprosiła gości do “stołu” i przemówiła.

- Dzisiaj radosny dzień. Za sprawą Pasji spotkaliśmy naszego krewniaka z dalekich stron i możemy gościć jego przyjaciół. Dzielimy się więc tym co za sprawą Jaspree dała nam dżungla. Bawcie się i radujcie na chwałę Pasji.

Koniec przemówienia został przyjęty oklaskami i radosnymi okrzykami. Rozbrzmiała muzyka.

Część wietrzniaków zaczęła pląsać w parach lub w pojedynkę, inni posilali się i wypytywali “Nieposkromionych” o przygody.

-Dziękujemy bardzo za tak miłe przyjęcie panno Iantris. - odezwał się do starszej młody szermierz. - Opowieści wam się zachciewa? Posłuchajcie zatem historii z czasów zanim ta zacna grupa przybrała swój obecny kształt. - zrobił dramatyczną pauzę - Byłem wtedy, proszę ja was chłystkiem który niedawno wszedł w wiek dorosły, jednakże memu talentowi do walki już wtedy równych nie było. - czy ktoś spodziewał się że fechmistrz nie będzie opowiadał o sobie? wątpliwe. - Wiedząc jak wspaniałe posiadam umiejętności, zgłosiłem się do turnieju szermierczego, organizowanego w najbliższym mieście. Przyznam że nie było to zbyt pasjonujące przeżycie i nad zwycięstwem nie musiałem się szczególnie napracować. - ton Ss’arisa wyraźnie wskazywał, że nie widział w swym zwycięstwie sprzed lat nic niezwykłego - To co zasługiwało na prawdziwą uwagę tamtego dnia, wydarzyło się już po turnieju. Z mieszkiem ciężkim od nagrody udałem się do najlepszej gospody, by godnie uczcić swój sukces. Racząc się doskonałym posiłkiem i winem, spostrzegłem że ktoś mastruje mi przy sakiewce, więc zgrabnie podciąłem delikwentowi nogi, mym niezawodnym ogonem. Wstaję ja Ci od stołu, by pouczyć w mym mniemaniu wyjątkowo rozczarowanego przeciwnika z turnieju i nagle języka w gębie zapominam. Mnie Ognistemu Tancerzowi zabrakło słów, albowiem na podłodze nie leżał żaden wątpliwych zdolności szermierz, a piękna elfka. Oh jakże piękna… Jako gentleman pomogłem jej wstać, a że byłem w dobrym humorze zaprosiłem ją do stolika i nawiązałem konwersację. Tamten dzień odmienił moje życie, wtedy bowiem narodziła się moja przyjaźń z Yandii, Uśmiechniętą Złodziejką. I właśnie od naszej dwójki zaczęła się formować ta awanturnicza drużyna, którą dziś macie okazję podziwiać. - dokończył z uśmiechem, spodziewając się, że wietrzniaki i tak zaczną zadawać pytania.
 
Rewik jest offline