Z jednej strony Alan był przekonany, że wyjdzie ze spotkania z wielką bestią cały. Jego kryjówka była solidna, a potwór nie miał możliwości go z niej wyłuskać. Ale racjonalne myśli szybko bledną w obliczu ogromnych zębów oddalonych o wyciągnięcie ręki. Więc nawet gdy rozum podpowiadał, że wszystko będzie dobrze, to serce wyrywało mu się z piersi, jakby przerażenie trzymanego mocno w ramionach małego dinozaura mu się udzielało.
Nawet gdy wszystko skończyło się pomyślnie i wielki drapieżnik zniknął w oddali, serce Alana wciąż nie chciało się uspokoić. To przeklęte miejsce naprawdę działało mu na nerwy.
Doszedł do siebie dopiero na widok Jiiiy. Wcześniej z tyłu głowy gryzło go to, że może to całe spotkanie i niebezpieczeństwo było jego winą. Nie zauważył jakichś śladów, pomylił trop i wystawił wszystkich na niemal pewną śmierć. Obecność przewodniczki i jej późniejsze tłumaczenia ukoiły sumienie półorka. Mógł nie znać i nie rozumieć tej całej dżungli, ale przynajmniej wciąż umiał rozpoznać ślady. Wiedział też, a przynajmniej uważał że wie, jak przeżyć w dziczy.
- Bagna będą najmniej groźne – wyraził swoją opinię, kiedy ich przewodniczka przedstawiła wszystkie dostępne opcje. - W tak dużej grupie nawet jeżeli ktoś utknie, reszta nie będzie miała problemu mu pomóc. Noc nie stanowi problemu dla mnie, ale dla was chyba tak – półork nie miał pojęcia jak czułe oczy miała Maarin, albo półelfki. O pomyśle przekradania się gdziekolwiek nawet nie wspominał. Nie był do czegoś takiego stworzony. |