Gospodarz spojrzał z ukosa na Orlę z powątpiewaniem widocznym na brodatej twarzy. Nie musiał niczego mówić. Od razu widać było, co myśli o kobiecie porywającej się na smoka. Od razu widać było, iż według niego to zadanie dla mężczyzn.
Z zadumy wyrwał go dopiero Hurgar wielkością przypominający mitycznego ogra. Choć na tym podobieństwa się kończyły i przeciwko niemal legendarnemu smokowi nie stawał legendarny ogr, to Johim uśmiechnął się szeroko.
- Racja to, racja. Patrzajcie tutaj - wskazał pulchnym paluchem na mapę, a konkretnie na północne przejście.
- To miejsce nazywamy Szepczącymi Moczarami. Drzewiej mieszkała tam wiedźma, co wichrowi wprost do ucha szeptała, a ten jej wolę niósł. Czasem kto zapuszczał się na Moczary po prośbie i częściej z portkami pełnymi wracał niż pomocą. Teraz już nikt tam nie chodzi. Dnia któregoś w zawierucha przyniosła nam szepty, a mały Henn, rolników syn nazajutrz tak rozpalonym był, że rękami zimną wodę grzał. Jak pomarł, chłopy wiedźmę na widły wzięli, ale od tamtego czasu duch jej nawiedza Moczary. Z człowiekiem, choćby czarami władał rozprawić się jeszcze jakoś idzie. Ale z duchami? - pokręcił głową, po czym przeniósł palec na przejście na południu.
- Czarny Las - wzdrygnął się i odchylił na oparcie.
- Przeszła zima zdążyła zapukać do naszych chałup jak półsierotę Malinkę spotkało nieszczęście. Jeden z podróżnych serce dla niej postradał, ale jak dowiedział się, że nie może liczyć na wzajemność ukazał się w straszliwej swej postaci. Jako wy żeście, taki wielki był - wskazał na Hurgara.
- Morda w pysk wydłużyła mu się, a zęby człeka kłami się stały. I sierścią porósł. Obiecany Malince w jej obronie stanął, a bestia go na strzępy rozerwała i stwór w najciemniejszą część lasu zbiegł. Serce dzieweczki pękło. Obwiesiła się kilka nocy później. Jeśli z południa wam droga musieliście ją widzieć, a ojciec jej poszedł szukać próżnej zemsty. Nie powrócił. Ale jeśli nie w smak wam tamte szlaki możliwość jest jeszcze jedna - postukał w sam środek masywu górskiego.
- Tu kiedyś krasnoludowie swe kopalnie mieli, a teraz całkiem są puste. Wieść głosi, że samego księcia piekieł zbudzili, zaś ten w gniewie wszystkich wybił. Co do nogi. Powiadają, że rowy w rzeki krwi się zmieniły i Han Szathów teraz demonią łapę na krasnoludzkich skarbach trzyma łapę. Pewności jednak żadnej nikt nie ma. Nikt odwagi tyle w sobie nie zebrał, by wchodzić do domu samego Hana Szathów. Tak czy inaczej, łatwej drogi do więzienia księżniczki Fiorelli mieć nie będziecie - skrzywił się kręcąc głową.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |