Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2015, 16:44   #20
MagMa
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
- Tak… Byłoby dobrze obejrzeć jej pokój.- mruknął niewyraźnie Tony wyraźnie zafrapowany tym co usłyszał. Jeden płaszcz i sukienka? To… to nie miało sensu. Jak można żyć z tylko jednym kompletem ubrań? Kim więc była Ludwika Laboine? Kobieta bez ubrań i bez życia towarzyskiego? Bez pracy?

- Który pokój zajmowała dziewczyna? - spytała Margot wstając powoli i szukając wzrokiem drogi. Rozmowa z Panią Crêmieux prowokowała kolejne pytania bez odpowiedzi. Dlaczego dziewczynie tak bardzo zależało na zachowaniu informacji o sobie w tajemnicy? Czy podane przez nią imię i nazwisko jest prawdziwe? Co wydarzyło się w zeszłym miesiącu?
Stara dama wstała, ciągle pełna godności.

Proszę tędy. Przekona się pani, że nigdzie nie znalazłaby takiego pokoju jak ten.

Istotnie, pokój był obszerny, z dużymi oknami. Podobnie jak salon, utrzymany w stylu dziewiętnastowiecznym. Znajdowało się tu solidne mahoniowe łóżko, a między oknami stało empirowe biurko, które musiało niewątpliwie służyć samej pani Crêmieux, ale dla którego zabrakło miejsca gdzie indziej. W obu oknach wisiały ciężkie aksamitne kotary, na ścianach wisiały stare rodzinne fotografie w czarnych lub pozłacanych ramach.

Jedyna mała niedogodność to wspólna łazienka. Zawsze puszczałam ją pierwszą i nigdy nie wchodziłam bez pukania. Nic stąd nie zabrałam od czasu jej zniknięcia. Przejrzałam tylko jej rzeczy, gdy nie wróciła. Nie bardzo było co przeglądać. Poszłam tylko sprawdzić, czy je zabrała.

Na komodzie leżał grzebień, szczotka do włosów, tani komplet do manicure i pudełeczko pudru popularnej marki. Obok leżały dwie fiolki: w jednej była aspiryna, w drugiej tabletki nasenne.
Tony wyciągnął szuflady; było w nich kilka sztuk bielizny i owinięte w halkę ze sztucznego jedwabiu żelazko elektryczne.

A nie mówiłam! — zawołała pani Crêmieux.
Co?
— Uprzedziłam ją też, że nie pozwalam na żadne przepierki i prasowanie. I proszę, co robiła, kiedy wieczorem przesiadywała godzinami w łazience! Pewnie dlatego także zamykała pokój na klucz.

W następnej szufladzie leżał zwykły papier listowy, koperty, dwa czy trzy ołówki i pióro.
W szafie wisiał bawełniany szlafrok, a na dole stała niebieska fibrowa walizka, zamknięta na kluczyk.

- Rzeczywiście, bardzo elegancki pokój - Margot zwróciła się do pani Crêmieux rozglądając się wokół. Widząc, że Tony zajął się komodą zaczęła analizować pomieszczenie pod kątem ewentualnych kryjówek. Gdzie mógł znajdować się kluczyk od walizki? Wyglądało na to, że zamordowana dziewczyna wysoko ceniła sobie prywatność, była skryta, a także najprawdopodobniej nie spodziewała się ze strony swojej gospodyni dyskrecji. Podobno paliła papiery. Czy zachowała jakąś korespondencję? Jeśli tak, to gdzie ją ukryła? W pierwszym odruchu spojrzała pod poduszkę leżącą na łóżku. W końcu sama miała nawyk chowania w tym miejscu czytanych przed snem listów, notatek czy nawet książek. Następnie zaczęła przeglądać ramki fotografii.
Tony sprawdził jeszcze szuflady komody od dołu próbując wymacać czy coś tam nie jest po przylepiane taśmą. Znana sztuczka filmowych szpiegów. Pokój był w jego oczach anonimowy. Kilka gustownych sukienek, prosty zestaw do manicure, powszechne leki. Nic osobistego. Pokój każdej dziewczyny w Paryżu to zawierał. Jedynym śladem były owe ołówki i papiery. Z kimś musiała korespondować.

- Przychodziły do niej jakieś listy? A może pani widziała jak… takie listy pisała?- mruknął Tony sięgając po kartkę i ołówek i marząc po nim grafitową końcówką w nadziei, że Ludwika Laboine pisała swoje listy na stosie kartek i odcisnęła na pierwszej z góry ślad swego pisma. Też… pomysł z filmu, a może książki? Strzał na ślepo.
- Nie wiem, czy możemy… ale, chyba moglibyśmy wyłamać zamek w walizce denatki?- spytał na koniec zerkając na Margot. To ona w końcu tu była szefową.

Margot podeszła do walizki i potrząsając ją próbowała sprawdzić czy coś jest w środku. Nie była to metoda idealna, w końcu lekkie przedmioty nie czyniłyby we wnętrzu walizki rumoru, ale dawała przynajmniej ogólny pogląd na możliwą zawartość. - Przejrzyjmy jeszcze raz dokładnie jej rzeczy.- mruknęła rozwijając jedną ze sztuk bielizny - Może wplątała gdzieś pomiędzy nie ten kluczyk i jeszcze go znajdziemy, a wolałabym nie psuć zamka niepotrzebnie. Jeżeli nie to rzeczywiście będzie trzeba otworzyć walizkę siłowo.
Walizka była lekka i pomimo potrząsań nic nie było słychać. Dopiero po podważeniu zamka scyzorykiem Toniemu udało się ją dość łatwo otworzyć. W środku była … pusta.
Również oględziny nic nie dały. Nie znaleźli nic.

- Tylko raz do niej telefonowano. - powiedziała gospodyni ciekawie zerkając do środka walizki.
Kiedy to było?
— Jakieś dwa tygodnie temu. Nie. Więcej. Może miesiąc. Kiedyś wieczorem, gdy siedziała w swoim pokoju, ktoś do niej zadzwonił.
— Mężczyzna?
— Kobieta.
— Czy pamięta pani dokładnie, co mówiła?
— Powiedziała tak: „Zastałam pannę Laboine?” Odpowiedziałam, że chyba tak. Zapukałam do jej pokoju, „Panno Ludwiko, telefon!” „Do mnie?”
— zdziwiła się. „Tak, do pani”. „Już idę”. I wtedy odniosłam wrażenie, że płakała.
— Zanim odebrała telefon czy potem?
— Nim wyszła z pokoju.
— Była całkiem ubrana?
— Nie. Była w szlafroku i bez pończoch.
— Słyszała pani, co mówiła?
— Prawie nic… tylko: „Tak… tak… dobrze… tak… być może…” Na końcu Opowiedziała: „Do zobaczenia za chwilę”.
— I wyszła?
— Tak, za jakieś dziesięć minut.
— O której wtedy wróciła?
— W ogóle nie przyszła na noc. Zjawiła się dopiero o szóstej nad ranem. Czekałam na nią, zdecydowana wymówić jej z miejsca. Powiedziała mi, że musiała spędzić noc u chorej kuzynki. Nie wyglądała na kogoś, kto wraca z zabawy. Poszła zaraz do łóżka i przez dwa dni nie wychodziła z pokoju. Zanosiłam jej jedzenie i kupiłam aspirynę. Skarżyła się, że ma grypę.
— Jak spędzała niedziele?
— Rano długo spała. Już w pierwszym tygodniu zauważyłam, że nie chodzi do kościoła. Spytałam, czy jest katoliczką. Odparła, że tak. Rozumie pani, powiedziała tak na odczepnego. Czasami wychodziła z domu dopiero koło pierwszej albo drugiej. Przypuszczam, że do kina. Przypominam sobie, że raz znalazłam w jej pokoju bilet, ale nie pamiętam do jakiego kina. Nie mogłam jej rozgryźć, rozumie pani? Z niektórymi wiadomo od razu, czego się trzymać. Z nią nie. Nie miała żadnego akcentu. Nie wyglądała także na dziewczynę ze wsi. Mam wrażenie, że była wykształcona. Gdyby nie jej zwyczaj nie odpowiadania na to, co się do niej mówiło, i ciągłe unikanie mnie, można by nawet powiedzieć, że była dość dobrze wychowana. Tak, mam wrażenie, że otrzymała staranne wychowanie. Kiedyś w jej torebce zauw …

Pani Crêmieux ugryzła się w język i zamilkła wyraźnie zmieszana.
- Proszę kontynuować, cokolwiek pani wie lub się domyśla, może to tylko pomóc w śledztwie.- rzekł zachęcającym tonem Lebret.- Co pani zauważyła?
- Cóż … zajrzałam kiedyś do jej torebki. Całkowicie przypadkiem. Miała tylko kredkę do ust, puderniczkę, chusteczkę, klucze. Klucz, od pokoju, który ode mnie dostała, i od swojej walizki. Miała tam także zniszczoną portmonetkę i jakieś zdjęcie. Mężczyzny. Ale nic z tego, o czym pan myśli. To była fotografia przynajmniej sprzed piętnastu lat, pożółkła, połamana; mężczyzna około czterdziestki. Bardzo przystojny, elegancki. Uderzyło mnie, że miał na sobie bardzo jasny garnitur, może płócienny, taki, jaki często widziałam w Nicei. Pomyślałam akurat o Nicei, bo z tyłu za nim widać było palmę.


Tony zamyślił się zaintrygowany tą informacją. Dziewczyna najwyraźniej nie szukała pracy w Paryżu, a osoby ze zdjęcia. To miało sens. Ale też… co by Lebret zrobił na jej miejscu? Z pewnością wynająłby prywatnego detektywa. Więc należałoby się wśród nich rozejrzeć.
- Potrafiłaby pani go opisać naszemu… rysownikowi? Muszę przyznać, że ma pani niezwykły talent… tak dobrą pamięć do szczegółów.- zapytał Tony, przy okazji dodając komplement, co by kobiecinę pozytywnie nastawić do tego pomysłu.
- Sądzę, że tak. W ogóle nie był podobny do niej. - stwierdziła Pani Crêmieux.

Tony zaś zastanowił się nad kolejnymi posunięciami. Nie musiał tak jak jego partnerka nadzorować dochodzenia i zamierzał wykorzystać tą wolność po swojemu. Dlatego też mógł podzwonić po prywatnych detektywach Paryża i popytać, czy któryś nie został zatrudniony przez Ludwikę Laboine.

Margot sięgnęła po jedną z leżących w szufladzie kartek i ołówek, po czym zwróciła się do kobiety - Pozwoli Pani, że zajmę jeszcze trochę czasu i od razu wykonam portret pamięciowy? Jak wyglądał ten mężczyzna?- W jej głosie słychać było wyraźne ożywienie. W końcu mogła zająć się tym, co naprawdę lubiła. Wprawdzie narzędzia były trochę improwizowane, ale załatwienie sprawy na miejscu pozwoli zaoszczędzić czas.
 
MagMa jest offline