Jimmy, ksywka "Łysy", był na początek zlotu ubrany odświętnie. Szczególnie rzucały się w oczy błyszcząca, czymś wypastowana łysina, wypolerowany kij baseballowy oraz zaprasowane w kant spodnie dresowe.
- No, pani redaktur, dobry wstęp, normalnie szacun na dzielni! Ja, Łysy, to mówię! - zawołał Łysy. - Co do głosowania... - tu Łysy splunął - przygrzmociłoby się komuś... tego, no jak się to, tyłek kopany, nazywało... no osta, kuźwa, tecznie, no... Durno tak czekać... no ale, kurde, teges, prawilnie nawijacie, no durniej by kogo prawilnego wyendować, no. Chyyyba też tera przystopuję.
- A, kocica! - dodał jeszcze. - No dziuni, niestety, ja nie widział. Sorka. |