Łuczniczka nie odzywała się, gdy pojawił się Franz, a jedynie otaksowała go wzrokiem - wyglądał na takiego, co też trochę w życiu przeszedł i mógł im się przydać przy tym zadaniu. Pozwoliła zabrać głos Hurgarowi, a wielkolud nie omieszkał wypytać się o kilka poważniejszych kwestii. Sama przysłuchiwała się rozmowie i temu, co ma do powiedzenia ich nowy towarzysz niedoli. Po jakimś czasie, gdy miała co do tego sposobność, rzuciła do obu wojów.
- Wy tu sobie dyskutujcie, a ja pójdę załatwić nam prowiant na tę podróż - skoro chcą, żebyśmy ubili tego smoka i odnaleźli księżniczkę, to niech nam chociaż jedzenie na drogę zapewnią. Po tobie, Hurgarze, widać, że lubisz dużo i dobrze zjeść. - Uśmiechnęła się lekko do mężczyzny i odeszła od stolika, szukając wzrokiem Johima.
Odnalazła go po kilku dłuższych chwilach - rozmawiał o czymś z dwoma nieznajomymi, więc podeszła do nich i delikatnie poprosiła głowę tej mieściny na stronę.
- Jutro z rana wyruszamy na wyprawę po księżniczkę - powiedziała, patrząc wójtowi prosto w oczy. - Z tego też powodu przydałoby się, żebyście zapewnili nam racje żywnościowe na czas podróży. Nie musi być wiele, bo wiosna przyszła, to i upolować coś dobrego nam zdołam na szlaku, ale zapas jakiś trzeba mieć w razie czego. Co ty na to, panie wójcie? Da się załatwić?
Rozmówiwszy się z mężczyzną, podeszła do szynku i zagadnęła gospodarza.
- Pokoje jeszcze macie?
- Parę się znajdzie - odparł karczmarz, polewając piwa do kufli.
- Parę mi niepotrzebne, jeden wezmę. Pojedyńczy. - rzuciła wesoło Orla. - Razem ze śniadaniem o poranku. A dziś nagrzej mi, gospodarzu, wody do balii i dostarcz do pokoju za trzy kwarty.
Mężczyzna jedynie skinął głową, a łuczniczka ruszyła z powrotem do stolika zajmowanego przez Hurgara i Franza. Jeśli przez kolejne dni miała być w drodze, nie mogła nie skorzystać z szansy, by wyleżeć się w ciepłej, przyjemnej kąpieli. Wszak kobietą była i rozsiewanie nieprzyjemnych zapachów zostawiała mężczyznom.