Wątek: Rozdarcie
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2015, 11:21   #18
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Kolejna karczma, kolejni ludzie i nieludzie. Tiria czuła się zmęczona i zniechęcona. Na dokładkę nic nie szło tak jak mieli zaplanowane. Przynajmniej jednak były jabłka, które cudownym sposobem zawsze były w stanie poprawić jej nastrój. Bez większego marudzenia dała się więc zaprowadzić swemu aniołowi do stolika, zwabiona obietnicą owych niebiańskich delicji. Nie znaczyło to bynajmniej że szła radośnie, obdarzając każdą mijaną istotę uśmiechem. Wręcz przeciwnie - kaptur niemal do nosa sięgający, jedna dłoń ciasno na torbie zaciśnięta, druga pilnująca tego by skrzydła jej towarzysza nie miały szansy zbytnio się od niej oddalić. Ostrożne zerknięcia jakie rzucała przechodząc przez salę nie były co prawda ostrzegawczymi, jednak do zachęcających także nie należały. Gdy wreszcie usiadła za stołem, upewniła się wpierw, że nie była zbyt widoczna dla pozostałych gości przybytku. Znacznie w tym pomagały skrzydła Gonaela.
- Mamy pokój, mamy jedzenie - powiedział cicho anioł, który aż tak nie przejmował się znajdującymi się w karczmie osobami - może tym razem będzie nieco spokojniej. No i masz i jabłka, i jabłecznik - dodał z uśmiechem.
Przyznała mu rację kiwnięciem głowy, rozglądając się przy tym po raz kolejny po sali.
- Nic nie wskazuje na ewentualne niespodzianki, jeżeli jednak i tym razem pojawią się osobnicy w czarnych płaszczach to od razu wychodzimy - zastrzegła.
- Od razu, ledwo tu wejdą - obiecał Gonael. - I spędzimy noc spokojnie, w stajni - zapewnił.
- Cisza i spokój - z rozmarzeniem na twarzy odparła na ową propozycję. Towarzystwo koni jej nie przeszkadzało. Z ludźmi i nieludźmi było znacznie gorzej. I nie było to spowodowane tym, że nie darzyła ich przyjaźnią. Ot, nie ufała zbytnio, a to nie zachęcało do bliższych znajomości zawierania. Poza jednym wyjątkiem, który to wraz z nią siedział przy stoliku.
- Nie było okazji - powiedział cicho Gonael, gdy w dłoni Tirii znalazło się kolejne jabłko - a chciałem cię spytać. O jakich zapiskach mówiłaś?
Ta, nim odpowiedziała, przez chwilę bawiła się jabłkiem jakby pragnąć ocenić czy warto było się w nie wgryźć czy lepiej je jednak zostawić tę przyjemność na później.
- O tych, o których elfka wspominała. Miały być w jej torbie - odparła, decydując się jednak na zatopienie ząbków w owocu. - Podobno jakieś badania prowadziła nad zamknięciem portalu i cała jej praca ma być tam spisana.
- Nie żartujesz? - upewnił się Gonael. - Szkoda, że nie po... że kapitan cię nie wysłuchał - poprawił się.
Przez ułamek sekundy zastanawiał się, czy nie wybrać się raz jeszcze do resztek Lodowego Upiora i porozmawiać z kapitanem na ten temat, ale jednak zrezygnował z tego pomysłu. Nie wiadomo, jak by się zachował przedstawiciel władzy na wieść o tym, że zatajono taką ważną informację. Poza tym i tak pewnie było już po ptakach.
- Masz dobry słuch - pochwalił swą rozmówczynię. - Ta torba tam została? - spytał.
- Wątpię - oznajmiła. - Ta kobieta, która ją otrzymała, raczej jej nie odda kapitanowi. Jednak może to i na dobre wyjść - dodała wskazując na parę, która właśnie przekroczyła próg przybytku. - Z pewnością będą chcieli omówić zawartość tej torby i zdecydować co zrobić z kluczem, który dostali. Jak nie w tej izbie to pewnie w wynajętym pokoju. Wystarczy dowiedzieć się, który to i podsłuchać.
- Jeśli sąsiadujący z naszym, to wystarczy przyłożyć ucho do ściany. Albo wspomóc się szklanką. - W głosie anioła najbystrzejsze nawet ucho nie dosłyszałoby ani krzty kpiny.
- Zobaczymy - odparła, sięgając po kolejne jabłko i jednocześnie śledząc wzrokiem interesującą ją parę. - Chcę wiedzieć co postanowią i co jest w tych zapiskach - dodała stanowczo. Zwykle nie upierała się przy niczym dłużej niż krótką wymianę zdań, po czym zwykle robiła to co Gonael uznawał za słuszne, bo tak było wygodniej. Tym jednak razem sprawa była jej zbyt bliska, by pozwoliła sobie na pójście na łatwiznę. Nawet gdyby nie udało się powiększyć posiadanych już informacji, to wciąż były te, które miała. Wystarczyło zasięgnąć języka u karczmarza i ruszyć w drogę. Wierzyła bowiem, że elfka nie bez powodu wymieniła nazwę opuszczonej wioski. Młyn zaś musiał sugerować miejsce, w którym jakaś część tej układanki została ukryta. Część niezwykle istotna. Czyż bowiem na samym końcu nie wspomniała czegoś o notesach? Gdzie lepsze miejsce znaleźć na schowanie ich, niż to, do którego nikt ceniący sobie swoje życie i zdrowie, się nie zapuści?
- Najprościej spytać. Ale nie sądzę, by chcieli się informacjami podzielić z kimkolwiek - stwierdził Gonael.
Dla jego towarzyszki owe wyjście bynajmniej nie należało do najprostszych.
- Możesz spróbować jak chcesz. - Nie trzeba było być geniuszem, żeby z jej twarzy wyczytać niechęć dla takiego pomysłu.
- Im mniej będą o nas wiedzieć, tym lepiej. Niech nie wiedzą, że my wiemy, że oni coś mają. Będą mniej uważać. - Gonael wypił odrobinę wina. - Zobaczymy, jak się dalej sprawy potoczą.

Sprawy zaś potoczyły się tak, że wkrótce przy jednym ze stolików siedziało troje z tych, którym udało się wyrwać z rąk kapitana. Tiria wątpiła, by rozmawiali o smaku wina, jakie podawano w tej karczmie. Podchodzenie wciąż jednak było poza dostępnymi dla niej opcjami. Istniały jednak inne, nieco bardziej dogodne, aczkolwiek pewnie zakończone bólem głowy. Szybki ruch dłonią w pobliżu ucha, skupienie się na odpowiednim zaklęciu i głowę wypełniła jej fala głosów gości karczmarza, którzy rozmawiali o sprawach mniej lub bardziej istotnych. Ją jednak interesowało tylko to, co mówiono przy tamtym, konkretnym stoliku. Skupienie się na nich nie było najłatwiejsze, jednak Titi miała wprawę w oddzielaniu się od ciżby, która ją otaczała. Wszak robiła tak już od lat paru. Jej dłoń bawiła się wisiorkiem przy końcówce prawego rogu, lewa zaś od czasu do czasu sięgała ku skrzydłom towarzysza, których dotyk działał podobnie jak ozdoby które na sobie nosiła - uspokajająco. Szczęściem Gonael nie próbował przerywać owego skupienia, korzystając z okazji i kończąc swój posiłek popijając go winem.

Czar wystarczył akurat na tyle, by zakończyć się, gdy dwójka która ją interesowała opuszczała swoje miejsce przy stole. Dziewczyna drgnęła i upewniła się, że nie jest zbytnio widoczna. Trudną ta sztuka nie była, bowiem wszyscy i tak zwykle uwagę swą zwracali ku jej skrzydlatemu towarzyszowi, ją pomijając. Było to jednak dokładnie to, czego chciała od świata. By zapomnieli o niej, pozwolili żyć spokojnie, zostawili samej sobie. Spojrzała z wdzięcznością na swego anioła, który bez oporów odgrywał rolę tarczy chroniącej ją przed światem.
- Najwyraźniej i na nas pora - oznajmiła, gdyż dalsze przebywanie wśród gości karczmarza byłoby niepotrzebnym wysiłkiem włożonym głównie w to by zniknąć.
- Zaciszne cztery ściany czekają - powiedział Gonael, który skończył jedzenie i zaopiekował się butelką jabłecznika, nawet nie w połowie opróżnioną przez Tirię, oraz kielich. - Możemy iść - dodał, podnosząc się z miejsca.

Pokój, który ukazał się ich oczom po otwarciu drzwi, od razu przypadł dziewczynie do gustu. Szerokie łóżko było idealne dla ich potrzeb, stolik i dwa fotele pozwalały na ewentualne zjedzenie śniadania w zaciszu, bez konieczności wystawiania się na spojrzenia pozostałych klientów karczmarza. Była nawet niewielka szafa, w sam raz by wrzucić do niej posiadany bagaż.

- Nie chcą się dzielić informacjami - rzuciła gdy zamknęły się drzwi za jej plecami, nieco zrezygnowana. - Chociaż ten kotołak to uparta bestia.
- Udają, że nic nie wiedzą, czy mówią "nie powiemy"?
- Raczej starali się zbaczać z tematu, który z kolei on im usilnie narzucał - odparła, uśmiechając się, gdyż zachowanie Tehanu nieco ją bawiło.
- Opłaca się mieć dobre uszy. - Gonael uśmiechnął się lekko. - Coś jeszcze ciekawego powiedzieli?
- Kotołak planuje wyruszyć z nimi jutro, przed południem, do Lwa - odparła, podchodząc do fotela i odkładając na niego swoją torbę. - Mam wrażenie, że oni tylko go zbyli obietnicami wspólnej podróży i znikną z tej karczmy wraz z pierwszymi promieniami słońca.
- Czyli powinniśmy być szybsi... Chcesz im towarzyszyć? Z pewnej odległości?
- Z pewnej odległości
- skinęła głową. - We dwoje damy sobie radę - uraczyła go lekkim uśmiechem.
- Może nieświadomie coś nam podpowiedzą. - Gonael nie był tego wcale pewien, ale cień nadziei zawsze był.
- Są wyjątkowo skryci i najwyraźniej lubią trzymać posiadane informacje tylko dla siebie - Tira miała wyraźne wątpliwości co do szans na ewentualne potknięcie się tamtej dwójki jeżeli chodzi o posiadaną wiedzę. - Będzie trudno przyłapać ich na ich posiadaniu.
- Ale będą je w jakiś sposób wykorzystywać. Gdyby się udało iść ich tropem... No i jest jeszcze jedna opcja. Pójdę do kapitana i powiem, co przypadkiem usłyszeliśmy.
- Naprawdę chcesz się z nim ponownie spotkać? - Tirii ten pomysł zbytnio się nie podobał. - Już lepiej śledzić tą dwójkę, lub trójkę jeżeli moje przypuszczenia są mylne. Do kapitana można wrócić gdy nam się to nie powiedzie. Zawsze można powiedzieć, że podsłuchało się ich już w drodze i dlatego informacje trafiają do niego z opóźnieniem.

Do torby, która wcześniej na fotelu wylądowała, dołączył płaszcz. Wyswobodzona z owych, koniecznych wedle niej samej, okowów, westchnęła z ulgą. Gdyby tylko mogli podróżować bez konieczności nurzania się w tłumach istot różnego rodzaju, Tiri byłaby najszczęśliwszą demonicą na tym świecie. Poprawiła szkarłatną suknię, by nie opadała zanadto z jej ramion, po czym ruszyła w stronę łóżka. Wypadało wszak sprawdzić czy jego wygoda jest w stanie wynagrodzić nieprzyjemności towarzyszące pobytowi w tym mieście. Jej drobna postać niemal niknęła w porównaniu z rozmiarami mebla. Z powodzeniem dla niej samej wystarczyłaby trzecia jego część, jednak akurat na to narzekać nie miała zamiaru. Noce spędzone w zaciszu karczemnych pokoi były wszak jedynym, poza jabłkami, powodem dla którego pozwalała Gonaelowi przekonywać się do konieczności odwiedzania takowych przybytków.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline