Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2015, 15:01   #18
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
A demon nie zawsze taki straszny.


Po dłuższym spacerze Ashur dotarł do cichej chatki o dwóch czy trzech piętrach, z ładnym ogrodem i kawiarenką na parterze. W środku przywitał go staruszek o pomalowanych na różowo włosach i złotych okularach. Całe Włochy wyglądały niezwykle kolorowo.
-W czym można pomóc? - uśmiechnął się. - Witam w imieniu róży.
-Dzień dobry. - uśmiechnął się w odpowiedzi chłopak - Chciałbym wynająć spokojny pokoik na parę dni. Jednoosobowy, w miarę możliwości. - odpowiedział na pytanie - Interesująca nazwa dla pensjonatu, kojarzy mi się z książką o tym samym tytule. - napomknął skojarzenie, które mu się nasunęło.
Właściciel uśmiechnął się i wzruszył ramionami, po czym położył na stole klucz. - To będzie...200 euro za miesiąc. - zaproponował staruszek. - Na krócej nie wynajmujemy, za dużo turystów w Veronie aby się rozdrabniać.
-Oczywiście, już się robi. - odpowiedział wyciągając z kieszeni portfel, po czym wybrał odpowiednią kwotę i położył na blacie - Które to piętro? - zapytał.
-Na samej górze. - uśmiechnął się. - Nazywam się Tico, prawie zawsze jestem w recepcji. Gdyby było panu czegoś potrzeba, w pokojach są telefony.
-Dziękuję. Miłego dnia panu życzę. - odparł i poszedł się rozgościć. “Rozpakował” się i spojrzał na zegarek, który wciąż był ustawiony na czas londyński. Miał jeszcze mniej więcej dwie godziny do umówionego spotkania w muzeum. Przebrał się we właściwe ciuchy, upewnił się, że ma książeczkę czekową i opuścił pensjonat. Przespacerował się dłuższą chwilę, po czym zniknął w jednym z licznych zaułków typowych dla starych włoskich miast, gdzie znów stał się podstarzałym gentlemanem, porządnie zamaskował swoją aurę i skoczył do Londynu.
Opuszczając jeden z zaułków skierował swoje kroki do British Museum, gdzie czekał jego cel. Jeśli nie pomylił się w kalkulacjach, powinien dotrzeć na miejsce mając piętnaście minut zapasu. O czasie przekroczył próg muzeum i podszedł do recepcji.
-Dzień dobry, byłem umówiony z kustoszem dziś na piętnastą. - przywitał się, podając pani recepcjonistce wizytówkę.
-Zgadza się. Kustosz teraz przyjmuje kogoś innego, będzie pan musiał poczekać do piętnastej przed biurem. Zaprowadzić pana? - spytała pracownica recepcji.
-Poproszę, jeśli nie sprawi to pani kłopotu. - w sumie Ashur nie znał drogi, więc przewodnik był mile widziany.
Recepcjentka wstał i poprowadziła Ashura prostym korytarzem między pomieszczeniami służbowymi. Przed samym pomieszczeniem kustosza znajdowało się kilka krzeseł i baniak z wodą. - Proszę zaczekać tutaj. - poleciła kobieta.
Za oszklonymi drzwiami mniej-lub bardziej było widać dwie dyskutujące osoby.
Ashura korciło, żeby podsłuchać dwójkę rozmawiającą za drzwiami, ot ze zwykłej ciekawości. Nadstawił więc przysłowiowego ucha, wykorzystując swój nieludzko czuły słuch i modlił się w duchu, by drzwi nie były dźwiękoszczelne.
-Tak więc będę potrzebował nagrań z ochrony. Musimy wiedzieć, czy artefakt nie interesował żadnej przypadkowej osoby...w jakiś specjalny sposób. - mówił jeden, lekko znajomy głos.
-Tak więc zastanawiacie się, czy ktoś rozpoznał artefakt? - pytał drugi, znacznie starszy. - Cóż, możecie zebrać nagrania ale zgrajcie kopie i odnieście je nam, na wszelki wypadek. Ktoś powinien się nim interesować? - pytał.
-Jedna osoba, teoretycznie groźna. - przyznał drugi głos. - Tylko teoretycznie, bądź też potencjalnie. Choć dość kłopotliwa.
-W czymś jeszcze mogę pomóc? - zapytał staruszek.
-Nie, to będzie wszystko. I szczęść z bogiem. - Młodsza osoba z dwójki zaczęła podnosić się z krzesła.
Ashur wyprostował się w swoim krześle, by wyglądać jak przystało na gentlemana w jego dostrzegalnym wieku. Czekał aż druga osoba, zapewne jeden z Vigilantii opuści pokój kustosza, by sam mógł złożyć swoją wizytę. Pochwalił się w myślach za przezorność i ukrycie artefaktu na dłuższej liście antyków, bo nie wątpił że rozmowa odnosi się do niego.
Półdemon nie pomylił się. Drzwi otworzyły się a z progu wyszedł Taylor Luck. Mężczyzna skinął Ashurowi głową...uśmiechnął się, po czym ruszył dalej wzdłuż korytarza.
Kustosz który go odprowadzał również zauważył Ashura. - Pan do mnie? Zapraszam.
-W istocie, do pana. - odparł wstając i skierował swoje kroki do gabinetu.
Kustosz usiadł, wskazał również krzesło przed swoim biurkiem. - Proszę usiąść. - wcisnął przycisk przy telefonie. - Andżelika, przynieś nam proszę herbaty. - poprosił, po czym spojrzał na Ashura. - Nazywam się Adam. Z kim mam przyjemność i w jakiej sprawie pan do mnie przyszedł? - zapytał. Był dość starym, wyłysiałym i lekko otyłym człowiekiem.
-Nathaniel Essex, do usług. - wstał i przedstawił się, lekko schylając się, przy okazji wręczając kustoszowi staromodną wizytówkę. - Jestem tu z ramienia mojego pracodawcy, który pragnie pozostać anonimowy. Jest on zapalonym kolekcjonerem antyków związanych z kulturą malajską i chciałby nabyć kilka eksponatów z waszych zbiorów. - wyłożył sprawę - Pozwoliłem sobie przynieść listę. - to rzekłszy wyciągnął z kieszonki staromodny notatnik, otworzył na odpowiedniej stronie i podał kustoszowi.
-Niestety ale muzeum będzie zmuszone odmówić. Przed jakimiś dwiema godzinami mieliśmy wizytę z instytutu watykańskiego. Po tym co z tego zamieszania wynikło, wolę nie wypuszczać zapominanych przedmiotów w obieg, diabli go wiedzą co z tego wyniknie. - westchnął kustosz.
-Watykan? Chyba nie do końca rozumiem. Raczy mi to pan objaśnić? - zwrócił się z prośbą do staruszka.
-Artefakty były tutaj nielegalnie. Okazuje się, że nie wszystko co muzeum dostaje w podarku jest tutaj z dobroci serca. - wyjaśnił uśmiechając się. - Nie mogę ryzykować straty twarzy muzeum. Trochę za dużo mnie to kosztowało stresu.
-Czy cokolwiek z tej listy znajduje się na cenzurowanym? - dalej grał swoją rolę Ashur. Miał nadzieję, że dzięki temu nie ściągnie więcej podejrzeń.
-Nie ma cenzurowanego. Całe muzeum jest poza listą towarów. To nie sklep. - stwierdził kustosz. - Przynajmniej tak postanowiłem po całym tym zamieszaniu. Możliwe nawet, że ogłoszę nasze obiekty własnością narodową. Przykro mi z tego powodu.
Ashur westchnął, sprawa naprawdę się skomplikowała.
-Rozumiem, w dzisiejszych czasach unikanie kłopotów jest chyba priorytetem większości ludności. - zaczął wywód - Mój zleceniodawca zapewne też to zrozumie, choć będzie niepocieszony utratą możliwości powiększenia swojej kolekcji, dostałem już nawet dyspozycję finansową w tej sprawie. Tak między nami mówiąc, całkiem niemałą. - zniżył głos do konspiracyjnego szeptu, jakby się bał że ktoś podsłucha.
Kustosz zamyślił się na moment, po czym pokiwał głową. - Niestety nie ma takiej opcji. Poza tym, na pewno większość przedmiotów z tej listy już u nas nie ma. Dużo z nich oddaliśmy. - wyjaśnił.
Sprawy nie zmierzały we właściwym kierunku, jeśli pół-demon chciał dojść swego celu, musiał zacząć improwizować, bo plan powoli brał w łeb. Udając że zastanawia się co odpowiedzieć kustoszowi, “nerwowo” stukał palcami w blat. W rzeczywistości wysłał wiadomość telepatyczną do Tiberiasa: “Zadzwoń, oficjalnie nazywam się Nathaniel Essex i pracuję dla Ciebie. Mam wykupić z muzeum kilka eksponatów do twojej kolekcji. Graj zimnego biznesmena który może kupić pół świata. Gwoli wyjaśnienia, znalazłem rozwiązanie swojego problemu i niestety jest to artefakt, którego nie chcą mi sprzedać, a dla niepoznaki ukrywa się na dłuższej liście. Pospiesz się, Ashur.” Kilkoma kolejnymi puknięciami splótł wokół telefonu zaklęcia iluzyjne żeby numer wampira wyświetlał się jako “Szef” a sygnałem było “Zostaniesz zwolniony za pięć, cztery (...)”. Nie był to doskonały plan, ale musiał wystarczyć.
Po dość niezręcznych trzydziestu sekundach, dzwonek rozbrzmiał w pomieszczeniu. Z uwagi na jego treść kustosz został lekko zaskoczony i nie zrozumiał, że chodzi o telefon. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.
Ashur zrobił mocno niepewną minę, by nie wyjść z roli i błyskawicznie wyciągnął telefon.
-To mój szef, przepraszam pana. - szepnął kustoszowi przykładając telefon do ucha - Słucham szefie?
Kustosz uśmiechnął się. - Może pan wyjść na moment jeżeli trzeba, nie obrażę się.
Słuchawka pozostała jednak głucha. Zamiast tego, Tiberias odezwał się telepatycznie do Ashura. ”Co się dzieje?”
-Bardzo mi przykro szefie, jeszcze nie zakończyłem negocjacji, skoro Pan zadzwonił, może zechce Pan porozmawiać z kustoszem osobiście? - odparł, przełączając na głośnomówiący, po czym położył telefon na blacie i odpowiedział telepatycznie - Znalazłem sztylet, który może zdjąć klątwę. jest w tym muzeum, a że kraść nie lubię postanowiłem go odkupić, tylko uznałem że zrobię to anonimowo. No i ukryłem go no dłuższej liście zabytków. Oficjalnie Ty chcesz je kupić, a ja jestem twoim pośrednikiem, tudzież negocjatorem. - tu podyktował Tiberiasowi całą listę.
-Mój pracodawca jest wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu spraw i w związku z tym chciałby z panem porozmawiać panie kustoszu. - odparł Ashur lekko roztrzęsionym głosem.
Tiberias niemal natychmiast odezwał się przez telefon. - Czy pan kustosz mnie słyszy? Prosiłbym wyjaśnić na czym mógłby polegać ewentualny problem? - jego wzniosły styl wypowiedzi wydawał się nieco przesadny, gdyby Ashur go nie znał, mógłby pomyśleć, że wampir udaje.
Kustosz wzruszył ramionami. - Zmieniliśmy naszą politykę. Niestety nie sprzedajemy już zabytków. - wyjaśnił wprost.
Tiberias zamilkł na moment. - W ogóle? Ani jednego?
-Tak. - przytaknął kustosz.
Tiberias znów zamilkł, wyraźnie zastanawiając się jak to pociągnąć dalej. - Dlaczego? - spytał po chwili jednym słowem.
-Może spróbuj ostrzej. - wysłał wiadomość telepatyczną przyjacielowi.
-Podobno nie wszystkie eksponaty trafiły tu z czystym intencjami szefie. I mają jakieś szemrane pochodzenie. - wtrącił się Ashur, grając człowieka który przy mocodawcy dość konkretnie traci rezon.
Tiberias zaśmiał się. Przeciągle, powoli...jednak dalej naturalnie. Jeżeli wampiry coś potrafiły, to śmiać się. - A więc pan kustosz ma na sumieniu jakieś przekręty, coś się wysypało i teraz szukacie sposobu to ukryć? - zapytał.
Kustosz pokiwał przecząco głową. - Wręcz przeciwnie. - mówił patrząc na Ashura, widocznie potrzebując jakiejś formy kontaktu z rozmówcą. - Chcemy uniknąć zamieszań.
-Mam przyjaciół. - ostrzegł Tiberias. - I w policji i w służbach watykańskich. Dowiem się dlaczego nie chce pan ich sprzedać. Jeżeli ma pan coś na sumieniu, radziłbym się ich pozbyć. Wie pan, kto przy okazji panu za to zapłaci.
Kustosz klasnął w ręce wydając z siebie małą ulgę. - To właśnie za radą służb watykańskich postanowiliśmy odwołać sprzedaż. Może pan na nas wysyłać wszelkie kontrole.
Tiberias zamilkł.
-Szefie, skoro znacie się z Watykanem, to czy pan kustosz ryzykuje że eksponaty z listy wpadną w niepowołane ręce? - wtrącił nieśmiało Hindus, tak można by nieco uspokoić kustosza.
-Zapomniałem o tym detalu, wybacz. - przeprosił przez łącze telepatyczne.
-No chyba na tym się skończy. - odezwał się Tiberias. - Jeżeli przyślę osobę trzecią z Watykanu, która wesprze tą sprzedaż to rozumiem, że nie będzie problemu?
Tym razem to kustosz zamilkł na moment. Po chwili odparł słowami: - Wtedy będziemy mogli dyskutować.
-Dobrze, będę czekał na dalsze instrukcje. Dziękuję za poświęcony czas panie kustoszu. - odezwał się ponownie Ashur, po czym podniósł telefon i zakończył połączenie.
-Dziękuję za pomoc. Tylko teraz potrzebny nam “watykański wysłannik”. - wysłał kolejną wiadomość wampirowi. Tiberias nie grał tak ostro jak demon liczył, ale i tak zrobili jakieś postępy.
“Jeżeli nie znajdziesz kogoś autentycznego, dość łatwo można to podrobić. To nie tak, że ktoś nam sprawdzi wysłannika” - odpowiedział prędko Tiberias - “Będzie trzeba to nawet ci kogoś wyślę. Będziesz mi niedługo potrzebny, więc dobrze, że w końcu pozbywasz się swoich problemów”.
-A co tam kombinujesz stary przyjacielu? Spokojne życie Ci się nudzi? - zapytał przez połączenie.
-Do widzenia. - skłonił się lekko kustoszowi i opuścił jego gabinet, a następnie muzeum i w cichym zaułku wrócił do Verony.
“Nie jestem pewny czy trafiłem na to z własnej winy” - odpowiadał Tiberias, gdy Ashur wychodził na żywą uliczkę miasta. - “Powiem ci, gdy będę pewny co się dzieje”.
-Odwiedzić Cię w Rzymie? Mam obiecaną szkocką. - zaproponował - Pogadamy na spokojnie i pomyślimy co dalej. - miał na myśli obie kwestie.
“Mógłbyś” - przyznał wampir - “Nie mam jednak pewności, czy powinieneś. Nie wiem czy będę w stanie puścić cię wolno gdy już potoczymy ten kamień. Skoro masz przy sobie rozwiązanie klątwy, skup się na nim.” - zasugerował.
-O matko i córko, to aż tak gruba sprawa? Normalnie jak za starych lat. - Ashur mało się nie zaśmiał na głos. - Może trzeba będzie skrzyknąć kilku znajomych z Kabały?
“Zostaw to mi” - uspokoił Tiberias. - “Nie mam konkretów, możliwe, że to nie będzie nic aż tak wielkiego”.
Ja wiem co to jest - w głowie Ashura zabrzmiał szept Mephistopehlesa. - Dalej nie mam towarzystwa na bal, chcesz o tym pogadać? - zaproponował. Z uwagi na rodzaj połączeń, Tiberias nie był w stanie słyszeć czy wyczuć obecności demona.
-Czy Ty musisz mnie non-stop szpiegować? To naprawdę jest niegrzeczne. - obruszył się Ashur na Mefista - Towarzystwa, o czym Ty mówisz teraz?
-Czy będzie duże czy małe, przynajmniej coś ciekawego może się wydarzyć. - odpowiedział wampirowi - W sumie dawno się niczym nie zajmowaliśmy wspólnie.
“To prawda.” - odparł krótko Tiberias
Zwyczajnie, jest bal w mojej domenie. Myślę, że mogłoby się na nim wydarzyć coś ciekawego. Nie chcesz wpaść? - zapytał. - Lubię trzymać kontakt z ludźmi, którzy mają potencjał.
-Moja poprzednia wizyta nie skończyła się zbyt przyjemnie. Jaką mam pewność, że gdybym się na tę zgodził, nie wpakujesz mnie w kolejny dług? - zapytał władcę piekielnego londynu.
-Tym razem wchodzisz zaproszony. - padła odpowiedź.
-I nie będę się musiał odwdzięczać za zaproszenie? - odparł nieco sarkastycznie - Poza tym, wątpię byś zapraszał z osobna każdego demona przechodzącego przez twoją domenę. - dorzucił lekko zirytowany, ta kwestia naprawdę go denerwowała.
-To impreza dla vipów. - wyjaśnił. - Stałeś w miejscu gdy bił cię archanioł, jeżeli nie jesteś vipem, to nie wiem czym. Przyjmij to jako moje przeprosiny. Chciałbym wywrzeć lepsze pierwsze wrażenie. Zaczniemy od nowa? - zaproponował.
-Czyli pewnie będziesz miał do mnie jakiś interes. - zachichotał telepatycznie, nie zamierzał udawać, że wierzy w całkowicie czyste intencje Mefista - Przemyślę twoją propozycję. Do kiedy chcesz dostać odpowiedź?
-Bal zaczynamy o północy.
-To dużo czasu na decyzję nie mam… Nie mówiąc o ewentualnym zakupie odpowiedniego ubioru… - zamyślił się do niego. Mimo zmiennokształtności, wolał nosić “nieprzetworzone” ubrania, a nie był pewien czy ma coś odpowiedniego na bal w Piekle. Po prawdzie nie miał gwarancji, że demon go nie wykiwa, ale od kiedy to nie pakował się w ryzykowne sytuacje? Chyba nie było takiego okresu, w którym nie ryzykował.
-Na pewno znajdę coś na twój rozmiar i okazję, choć niekoniecznie gust. - poinformował.
 
Eleishar jest offline