Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2015, 17:17   #46
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

- Thyri z Esgaroth, mistrz budowniczy, do usług – wymamrotał krasnolud, demonstrując jeden ze swych najgrzeczniejszych ukłonów, ten, przy którym kasztanowa czupryna włosów niemal zamiatała posadzkę. Prezentacji dokonał jednak tak cicho i mrukliwie, że znad zdobionej mozaiką podłogi do uszu zgromadzonych dobiegło tylko niezrozumiałe „hm, hm, hm”.

Nie za bardzo rozumiał, dlaczego możny gospodarz go zawezwał, więc na wszelki wypadek zaraz po przedstawieniu wycofał się w tył, najodleglejsze zajmując krzesło i wznosząc wokół siebie nieprzenikniony mur milczenia. Zachowanie Elronda wydawało mu się podejrzane – toć wczoraj już wszystko mu rzekli, co mieli do powiedzenia. Dla jakiej pilnej przyczyny wyrywa ich dzisiaj z łóżek, nim świt zdążył się zaperlić na nocnym niebie?

Zagadka wyjaśniła się szybko. Przyczyną była niedająca się zignorować i niemogąca poczekać z zaspokojeniem do śniadania fanaberia wielkiego Elronda, aby gościom poopowiadać o dziele swojego życia, czyli Imladris. Thyri zmarszczył brwi. Właściwie to poczuł się urażony, bo postępowanie gospodarza określić można było tylko jako dziwne i nieuprzejme. Co prawda rozumiał dumę twórcy i budowniczego, sam niejednokroć takową odczuwał i wiedział, jak potrafi rozpierać... ale, na brodę Durina, nie wyciągał nigdy gości w swym domu bladym świtem za nogi spod pierzyn, aby poopowiadać o swych fontannach!

Milczenie było jednak ciężkie i przypominało Thyriemu powietrze w Górach Mglistych, gdy na niebie wisiały ołowiane chmury, a nad sercem przeczucie, że w skalnych pieczarach plugastwo zrodzone z Cienia czai się do ataku na podróżnych. Doszedł jednak do wniosku, że winien jest Elrondowi odpowiedź. Raz, że nie bylejaki był to elf, a dwa – był gospodarzem, a mimo wszystko goście winni przez palce patrzeć na dziwactwa tego, który im bezpiecznego schronienia udzielił.

- Hm, hm, hm – pospieszył tedy z grzecznym zapewnieniem. - Iście szczęście to, że dom ten ocalał, i choć siedzibą jest elfów, i inne plemiona schronienia, wsparcia, mądrości i światła mogą w nim szukać i je znaleźć. Otrzymać i dalej ponieść? Hm, hm hm...

Elrond nic nie rzekł, toteż mistrz Thyri schował się na powrót za zamkniętymi szczelnie bramami twierdzy własnego umysłu. Nie zamierzał się już więcej odzywać, doszedłszy do wniosku, że wypowiedzią swą zadośćuczynił już i wdzięczności za gościnę i ratunek dla braci, na ile słowa mogą za to zapłacić, i obowiązkowi gościa wobec gospodarza... Okazało się jednak, że potrzeba opowiedzenia o wspaniałości Imladris nie była jedyną przyczyną nocnych rozmyślań i porannych spotkań władcy Rivendell. Była nią zagadka.

Thyri westchnął. Pusty żołądek mistrza budowniczego zaczął przypominać, że skoro nie jesteśmy w podróży, to czas już na przekąskę przed śniadaniem. I westchnienie, i burczenie było doskonale słyszalne w panującej na tarasie ciszy, pod gasnącymi bezgłośnie gwiazdami.

- Mówią... – zaczął, kręcąc młynka krótkimi, silnymi palcami. Niebieskie klejnoty w pierścieniach rzucały błyski jaśniejsze od znikających gwiazd. - Mówią, że ten, który włada ciemnościami siedmiu królom krasnoludów dał siedem magicznych pierścieni o wielkiej mocy i przywiódł ich tym do zguby. Ci jednak spośród nas, którzy szukają pośród starych ksiąg prawdy, jak inni szukają złota pośród skał, twierdzą, że jeden z tych klejnotów nigdy nie przeszedł przez ręce czarnego władcy. Wykuty przez Kelebrimbora, był darem złotników Gwaith-i-Mirdain z Eregionu dla króla Khazad-dum. Darem przyjaciół dla przyjaciół, tak jest napisane w naszych księgach, tak starych, że rozsypują się przy próbach czytania... Ten dar dał nam wiele lat bogactwa i owocnych poszukiwań. Ten dar jednak sprowadził na nas Cień. Przyczynił się do uwięzienia i cierpień Thraina... Czy gdyby stanął przed tobą Kelebrimbor, kazałbyś mu mierzyć w jego sercu, czy więcej dobra, czy zła wyrządził tym, których zwał przyjaciółmi? Ja bym się nie poważył, wszak tę wyższość w wiedzy nad złotnikiem z Eregionu mam tylko z tej racji, żem później się narodził i poznać mogłem bieg wydarzeń, które wtedy były zakryte. Każdy zacny elf, krasnolud, człek czy hobbit czyni to, co w sercu swym znajduje najsłuszniejszym w tej chwili, w której to serce bije. I niechaj złotnik oprawia klejnoty, król rządzi, uzdrowiciel koi rany, a wojownik staje zbrojnie przeciw wrogom. Tym, kto nas wszystkich osądzi, i rozwiązanie twej zagadki poda, jest Czas.


 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 22-11-2015 o 17:20.
Asenat jest offline