Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2015, 23:05   #47
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Gdyby mogła to by tego trolla teraz połknęła. A w każdym razie ziewała z takim zacięciem, że można by ją było o to posądzić. Na pewno Lindir ją posądzał. Bo przy każdym ziewnięciu rzucał jej tak nazbyt wymowne spojrzenie, że celowo nie zasłaniała ust. Aż do momentu gdy zobaczyła dokąd ją wiodą. Na… jak się nazywa? Prywatną audiencję u Lorda elfów!
Taaaak. Wczoraj było nawet fajnie. A przynajmniej zrobiło się. Krasnoludy gadały jak najęte. A po nich głos zabrała Gondril dzięki czemu hobbitka nie musiała właściwie już niczego mówić. Za to mogła się czuć ważna, bo wszyscy jakoś nie dość, że zgodnie uznali, że samodzielnie uśmierciła trolla, to jeszcze nie mieli tego jakoś specjalnie za złe. No może poza Malbornem. Chyba. Najpierw zwyzwał ją Bucklandkę od mieszkańców Hobbitonu, a potem dąsał się o coś prawie przez całą powrotną drogę. Co w połączeniu z tym, że doglądał opatrunków i kazał odpoczywać, znalazła nawet uroczym.
A właśnie. A propos znajdywania. Wypadałoby o tym też wspomnieć, ale może po cichu, żeby mistrz Thyri nie słyszał. Bo oczywiście nie byłaby sobą gdyby nie przekonała się, czy krasnoludy rzeczywiście chciały tylko pomścić braci, czy może jednak chodziło o odzyskanie czegoś nadzwyczaj cennego. Iiii… krasnoludzkie skarby końcem końców okazały się równie rozczarowujące co trollowe skarby. Złoto. Klejnoty. Broń.
Nuuuudy.

Teraz jednak gdy weszła do sali o nudzie nie było mowy. Pragnęła tylko nie musieć nic mówić. Bo i o czym ona hobbitka z bagienka miałaby rozmawiać z kimś takim jak Lord Elrond? Już przy lordzie Erestorze myślała, że nie da rady. A teraz napewno, ale to napewno napewno jak ona tylko się odezwie, tylko otworzy usta… to on będzie wiedział, że zabrała ten nieszczęsny kamień!
Nie przedstawiła się więc. Schowawszy się za Malbornem wyszła dopiero gdy pozostali się przedstawili i zapadła taka charakterystyczna paskudna cisza.
Wyciągnęła zza połów kamizeli elfi kamień i podeszła do elfa wbijając uparcie wzrok w jego sandały.
- Ja… ja to tylko pożyczyłam. Naprawdę. Oddałabym. W końcu. Znaczy… - szybko zamilkła i nie wiedząc czy podać kamień elfowi, czy raczej odstawić gdzieś, położyła go u stóp Elronda i cofnęła się.
Lord Rivendell w odpowiedzi schylił się, podniósł kamień i podszedł do niej. A potem oddał jej kamień.
- Będę bardzo wdzięczny jeśli następną pożyczkę uzgodnisz z Lindirem - powiedział spokojnym i chyba nie obrażonym głosem.
Odetchnęła z ulgą i podniosła wzrok. Uśmiechnąwszy się z wdzięcznością, przyjęła kamień z powrotem.

A potem była zagadka.
Trema Malborna podziałała jak wszystkie inne tremy bliźnich. Zmotywowała i uspokoiła serce hobbitki, do tego stopnia, że nawet była w stanie zrozumieć sens jaki drzemał w chytrych słowach. Brzmiało jej to jak stare hobbickie zagadnienia łacno i chętnie poruszane w takich miejscach jak Złota Tyczka, Za Wodą i Bucklebury. Czyli np. Co było najpierw, kura czy jajko? Oraz “Oldbuck powiedział, że wszyscy Oldbuckowie kłamią”. I gdy Mistrz Thyri mówił coś bardzo zdaje się mądrego, długiego i co dziwne nie skupionego na wodzie i kamieniach, próbowała sobie przypomnieć, wpatrujac się mimowolnie w błękitne światełka, najbystrzejsza w jej mniemaniu zasłyszaną odpowiedź. Niestety żadnej takiej w pamięci nie wygrzebała. Odpowiedziała więc od serca.
- Ja to nie wiem lordzie Elrondzie. Ale jakbym nawet wiedziała, to - wzruszyła niepewnie ramionami - chyba by mi ta wiedza na nic się nie przydała.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline