| - Jasne, mówiłem, że wyjdę z KITTa z drzwiami jak mnie nie chcieliście wypuścić wioząc gdzieś na bagna, wcześniej grzebiąc wokół moich sprawek. Drzwi do auta można wstawić, rączki już nie Big Guy. - Kotołak wyglądał na zmęczonego dyskusją. - Nic nie mówiłem, że jesteście mi winni wdzięczność. Mówiłem, że uratowałem wam tyłki za Starbucksem, tyle. Mój psi... (tfu), mój obowiązek jak współpracujemy. I nic więcej. Bo co byś zrobił jak wedle Steva tam był Fomor? Przecież w formę bojową byś nie morfowa.ł Litania u wilków, Maskarada u ssaczy, u was tego nie ma? Na oczach ludzi byś morfował w wielkiego łuskowatego potwora? No chyba do kurwy nędzy nie. Mortale mają wszak o nas nie wiedzieć. Duży jesteś, bitny - ale Fomor by cię sprasował w ludzkiej formie. Nie nasza liga. Tedy sprawy po imieniu nazywajmy, tak? Postrzelałem, uciekli węsząc przyjazd glin na kanonadę - ich zasadzka się nie udała. Wszyscy trzej bez szwanku tu stoimy, nawet podziękowań nie wyglądam - tak zrobiłem jak było trzeba. - Wrzucił niedopałek do lekko zgniecionej puszki. - Masz ze mną jakiś problem Jayson? Bo zadanie od Adriana traktuję jak wrzód na tyłku? Bo nie mam orgazmu ciesząc się na to w co mnie wpakował i najchętniej bym od tego uciekł? Ja mam swoje życie, swoje sprawy - jak każdy z nas, tylko ciut więcej. - Wstał z parapetu i zbliżył się do Godzilli. - Tak, nie chcę być w rozjemcach bo to proszenie się o kłopoty i pożeracz czasu. Tak, będę doglądał swoich prywatnych spraw równolegle do zadania. Tak, rozkaz Adriana to dla mnie upierdliwy shit, a nie świętość. Przykro mi, deal with it. Ale jestem tu bo wilk nie dał mi wyboru, kooperuję i nawet nastawiam własny tyłek jak pod pączkodajnią. Liczyć na mnie możecie i pod ogonem mam czy myślicie inaczej, to już wasz ptoblem.
Kotołak odwrócił się i znów podszedł do okna. Zerknął na zewnątrz widząc Cass wychodzącą z budynku. - Paradoks. Najbardziej inteligentna - to w tym gronie roztrzepana nastolatka. - odwrócił się do Jaya i reszty. - A my tu będziemy się wzajem opierdalać udowadniając sobie kto kogo za co nie lubi. Bo to ważne, prawda? - skrzywił się. - Nie kurwa, nie to, że sprawa prowadzi nas na Pentex, że jesteśmy na celowniku. Nie to, że ocieramy się o beczkę prochu. Jay będzie wskazywał co jest nie tak z jednym znanym mu kotołakiem. Są przecież priorytety.
Bastet skierował się ku wyjściu. - Jak tak, to rozprawiajcie sobie razem w tej materii ile dusza zapragnie. Przy piwku na ten przykład. - Wskazał puszki jakie przyniósł. - Jadę do Adriana, musi dowiedzieć się o tym, że za sprawą stoi Pentex i zdecyduje co dalej. Myślałem, że tutaj ustalimy co robimy - ot myliłem się, tedy Indian Creek. - Spoko, ja skończyłem Marcus - zwrócił się do wilkołaka. - Jedną osobę na motorze mogę podwieźć. Co zaś do współpracy - no ja tu jestem, hej! Pełen chęci, choć mi się zarzuca nie wiem czemu, że współpracować nie chcę.
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 23-11-2015 o 01:36.
|