Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-11-2015, 00:22   #441
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Cass złapała swoją bluzę, gadżety Angie, plecak i wyszła z mieszkania.
Miała dość pokrzykujących, powarkujących i jeżących się zmiennokształtnych. Potrzebowała świeżego powietrza i chwili spokoju na przemyślenie wszystkiego. Kopnęła ze złością jakiś kamyk na chodniku i lekkim zygzakiem podreptała w stronę przystanku autobusowego, by udać się do Adriana. Po drodze zdecydowała się wpaść do pubu Jacoba. Później postanowiła wrócić na plebanię. Ciekawa była czy ją też oskarżą o rejteradę. Czuła w głowie milusi szumik: wypite duszkiem piwo plus jedyny dzisiejszy posiłek składający się z gryza wujowej kanapki dawały wynik równy lekkiemu rauszowi.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 23-11-2015 o 10:05. Powód: Wplyw piwka na pusty kruczy brzuszek
corax jest offline  
Stary 23-11-2015, 01:02   #442
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Sen pozwolił mu trochę ochłonąć, uspokoić rozbiegane myśli.
Marcus z Chrisem przywitał się szczątkowym mruknięciem i kiwnięciem głową. Za to z chwilę później pojawiającą się Angie, przywitał się nie wiele lepszym - Yo. - Na piwo miał ochotę, to prawda, ale stwierdził że to nie jest najlepszy moment na picie. Jak później się okazało, miał rację. Na początku nie mógł uwierzyć bezgranicznemu zaufaniu Billa względem Chrisa, co do Cas…. no cóż. Nie miała jeszcze z kotem do czynienia, więc nie można jej winić. Chociaż to jej miżdzenie się było już przesadą.
Zabawki jakimi podarowała wszystkich Angie, przyjął w ciszy, przyglądając się im. Nigdy nie byłem specem od techniki, co prawda prowadzenie aut, motocykli czy zwykłą obsługa komputera czy smartfona nie byłą problemem, o tyle zrozumienie działania tych zabaweczek to już dla niego za dużo. Z tego co zrozumiał to jest jakiś rodzaj krótkofalówek. “No i zajebiście. Jak jakiś pierdolony Bond” zaśmiał się w duchu.
Pomysł z zatłuczeniem pajęczako-zjawy przypadł mu do gustu. To było to czego teraz potrzebował, wyżyć się, i rozszarpać coś. Już nie tak jak jakieś pół, godzinę temu, ale dalej czuł gdzieś w głębi, pod skórą tą żądze krwi.
Kurwa. Kolejna kłótnia? Ledwo z poprzedniej ochłonąłem.” Siedział z rozstawionymi szeroko nogami, i opartymi o kolana rękoma trzymając się za skronie. Znów zaczynał się denerwować. “Kurwa no. Co za dzień. I tak dzisiaj do końca?”
- KURWA MAĆ! - wstał z fotel - MAM TEGO JUŻ DOŚĆ! TEN NIE LUBI TAMTEGO, TAMTEN OLEWA TEGO. ILEŻ MOŻNA! Jeśli macie coś kurwa do siebie chłopaki to dajcie sobie po pysku kurwa w ludzkiej postaci, potem uściśnijcie dłonie na zgodę i gitarra! Noż kurwa! Jay, ja mu już nie zaufam prędko - spojrzał się na Godzillę - ale póki co na słowach kończył, niech przemówią czyny, jak tylko odpierdoli coś nie tak sam mu łeb ujebię, choćbym musiał później ze złamanymi nogami na klęczkach Adrianowi wyjaśniać! Chris, nie prowokuj już żadnego z nas! - przeniósł wzrok na bogu ducha winnego Basteta - Jesteś, fajny jesteś cool ale nas to chuj! Rób co potrafisz, i tyle! Masz możliwości to nimi działaj! Zajebiście że jesteś w radzie, super, świetnie i pokłony! Ale mamy zadanie kurwa do wykonania! Skupmy się na nim a potem się pożegnamy i będzie zajebiście! Nie wiem jak kurwa u Mokoli, ale nawet Bastet wie co to znaczy współpraca, a na pewno ktoś kto przewodzi gangowi! - zgarnął ze stołu puszkę piwa, i opróżnił ją za jednym razem - FUCK! - przekręcił się do ściany za sobą i rzucił puszką o nią. Przejechał dłońmi po głowię uspokajając się trochę.
- Cas gdzie idziesz, zaczekaj. - rzucił w stronę wychodzącej dziewczyny, ale albo już nie słyszała, albo nie słuchała - Kurwa. - przeklął cicho jeszcze raz pod nosem - Ja proponuję naprawdę udać się teraz do Adriana zanim się tu pozabijamy wszyscy, może pęd nas uspokoi. A potem ujebiemy pajęczaka, widać wszystkim się to przyda. Macie miejsca dla mnie, Billa i Cas? - mówił już w miarę spokojnie.
 
Raist2 jest offline  
Stary 23-11-2015, 01:19   #443
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
- Jasne, mówiłem, że wyjdę z KITTa z drzwiami jak mnie nie chcieliście wypuścić wioząc gdzieś na bagna, wcześniej grzebiąc wokół moich sprawek. Drzwi do auta można wstawić, rączki już nie Big Guy. - Kotołak wyglądał na zmęczonego dyskusją. - Nic nie mówiłem, że jesteście mi winni wdzięczność. Mówiłem, że uratowałem wam tyłki za Starbucksem, tyle. Mój psi... (tfu), mój obowiązek jak współpracujemy. I nic więcej. Bo co byś zrobił jak wedle Steva tam był Fomor? Przecież w formę bojową byś nie morfowa.ł Litania u wilków, Maskarada u ssaczy, u was tego nie ma? Na oczach ludzi byś morfował w wielkiego łuskowatego potwora? No chyba do kurwy nędzy nie. Mortale mają wszak o nas nie wiedzieć. Duży jesteś, bitny - ale Fomor by cię sprasował w ludzkiej formie. Nie nasza liga. Tedy sprawy po imieniu nazywajmy, tak? Postrzelałem, uciekli węsząc przyjazd glin na kanonadę - ich zasadzka się nie udała. Wszyscy trzej bez szwanku tu stoimy, nawet podziękowań nie wyglądam - tak zrobiłem jak było trzeba. - Wrzucił niedopałek do lekko zgniecionej puszki.

- Masz ze mną jakiś problem Jayson? Bo zadanie od Adriana traktuję jak wrzód na tyłku? Bo nie mam orgazmu ciesząc się na to w co mnie wpakował i najchętniej bym od tego uciekł? Ja mam swoje życie, swoje sprawy - jak każdy z nas, tylko ciut więcej. - Wstał z parapetu i zbliżył się do Godzilli. - Tak, nie chcę być w rozjemcach bo to proszenie się o kłopoty i pożeracz czasu. Tak, będę doglądał swoich prywatnych spraw równolegle do zadania. Tak, rozkaz Adriana to dla mnie upierdliwy shit, a nie świętość. Przykro mi, deal with it. Ale jestem tu bo wilk nie dał mi wyboru, kooperuję i nawet nastawiam własny tyłek jak pod pączkodajnią. Liczyć na mnie możecie i pod ogonem mam czy myślicie inaczej, to już wasz ptoblem.

Kotołak odwrócił się i znów podszedł do okna. Zerknął na zewnątrz widząc Cass wychodzącą z budynku.
- Paradoks. Najbardziej inteligentna - to w tym gronie roztrzepana nastolatka. - odwrócił się do Jaya i reszty. - A my tu będziemy się wzajem opierdalać udowadniając sobie kto kogo za co nie lubi. Bo to ważne, prawda? - skrzywił się.
- Nie kurwa, nie to, że sprawa prowadzi nas na Pentex, że jesteśmy na celowniku. Nie to, że ocieramy się o beczkę prochu. Jay będzie wskazywał co jest nie tak z jednym znanym mu kotołakiem. Są przecież priorytety.

Bastet skierował się ku wyjściu.
- Jak tak, to rozprawiajcie sobie razem w tej materii ile dusza zapragnie. Przy piwku na ten przykład. - Wskazał puszki jakie przyniósł. - Jadę do Adriana, musi dowiedzieć się o tym, że za sprawą stoi Pentex i zdecyduje co dalej. Myślałem, że tutaj ustalimy co robimy - ot myliłem się, tedy Indian Creek.

- Spoko, ja skończyłem Marcus - zwrócił się do wilkołaka. - Jedną osobę na motorze mogę podwieźć. Co zaś do współpracy - no ja tu jestem, hej! Pełen chęci, choć mi się zarzuca nie wiem czemu, że współpracować nie chcę.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 23-11-2015 o 01:36.
Leoncoeur jest offline  
Stary 23-11-2015, 13:14   #444
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Bill zamknął oczy i po prostu zignorował kotołaka nie miał cierpliwości żeby o tym myśleć a czuł jak agresja narastająca w pokoju nakręca wilka... Chciał walki i krwi! Na szczęście dyskusja się skończyła i wszyscy powoli zaczęli wychodzić z pomieszczenia

- No to jak tam mamy dotrzeć ? Wolałbym się nie przebierać niech Szef zobaczy jak mocno dostałem to może mnie nie zajebie na dzień dobry. Wezmę się owinę jakimś prześcieradłem żeby mortale się nie interesowały ale taxi i tak odpada- Ruszył się z miejsca Szukał jakieś płachty którą mógłby się okryć. Przy okazji weźmie sobie parę strzykawek i środki przeciwbólowe jeżeli jakieś znajdzie najlepiej Oxie i trzy piwa. Wrzuci to wszystko do swojej podwójnej torby na śmieci

Choć miał ochoty łyknąć piwa i zmieszać je z bólowymi co pewnie zabiłoby większość mortali A jemu dało niezły odjazd na jakiś czas to wiedział że nie może sobie na coś takiego pozwolić ale skoro miał okazje to chciał zabrać coś co można łatwo opchnąć na ulicy za kasę i żarcie bo zaczynał mieć wrażenie że wszystko się sypie...

Podczas szabru znalazł parę sporych bluz i spodni dresowych dresowych oraz butów w większych rozmiarach zupełnie jakby z myślą o formie Glabro wilków podrapał się w głowę chwile nad czymś dumał spytał tych co jeszcze byli w mieszkaniu - Czy lepiej żebym się przebrał czy wziął na zmianę ? Z jednej strony to Wuj Agnus twierdzi że "Zapis złożony z dziur i plam krwi jest pieśnią o poświęceniu Billa dla sprawy" ale Wujek Arnul z kolej myśli że "Adrian wszechmocny jednoczyciel poczuje się urażony" ja sam nie wiem dawno się nie zdarzyło żeby Przodkowie się o coś kłócili - Spojrzał na towarzyszy bezradnie.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 23-11-2015 o 13:55.
Brilchan jest offline  
Stary 23-11-2015, 21:14   #445
 
pppp's Avatar
 
Reputacja: 1 pppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skał
- Bill - powiedział zmęczonym głosem Wypłosz zamykając laptopa. Starzec milczał przez całą kłótnię słuchając innych i był już wyraźnie na skraju swoich możliwości - Przebieraj się i jedziemy. Szkoda marnować czasu na gadanie o ciuchach. Marcus, Chris, to widzimy się u Adriana. Zabieramy ze sobą Billa.
 
pppp jest offline  
Stary 23-11-2015, 23:57   #446
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Adriana nie znaleźli w domu, odesłano ich do klubu. Do caernu. Wzmocniona ochrona sprawdziła ich dokładnie. Ci wrażliwsi na otaczającą ich magie wyczuli, że powietrze aż kipi od mocy. Zastali Adriana w budynku teoretycznie gospodarczym. Przynajmniej w oficjalnych dokumentach. Faktycznie budynek służył jako miejsce spotkań i rytuałów. Tych o znaczeniu witalnym. Uroczystości o mniejszym znaczeniu miały miejsce na świeżym powietrzu w rosnącym obok lasku.

Akurat podchodzili gdy Adrian ściągnął poplamioną krwią koszulkę i rzucił ją na kupę szmat leżących w otoczonym kamieniami palenisku. Podobnie zrobił z butami i spodniami. Stojący obok chłopak trzymał kanister. Całe ciało Adriana pokrywały tatuaże, symbole, napisy. Ktoś siedzący w okultyzmie z pewnością by rozpoznał wikińskie runy, azteckie hieroglify, pismo klinowe czy robaczki Yiddish. Na piersiach miał wytatuowane dwa skrzyżowane miecze. Między tatuażami prześwitywały dziesiątki blizn.
Kiwnął dłonią by przybyli szli za nim. Sam ruszył ku drzwiom we wschodniej ścianie. Prowadziły do łazienek, zrzucił majtki i wszedł pod prysznic, nic nie robiąc sobie z obecności kobiet.
- Z czym przybywacie? - zapytał zmywając z siebie krew - Mieliśmy trochę problemów. Na szczęście nikt nie zginął.

Bardziej wyczuli niż usłyszeli gdy Ada oparła się o futrynę blokując wejście do łazienki.

- Mówcie, to bezpieczne miejsce, ekranowane - kontynuował namydlanie.
 
Mike jest offline  
Stary 24-11-2015, 02:16   #447
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



Jay machnął reka na dalsze krętactwa kotołaka. Nie miał jaj i tyle. Przyszpilony do ściany wolał się wyśliznąć niż przejść do konfrontacji. Steve miał rację czas było jechać do szefa by zrelacjonować sprawę. Machnął na Bill'a by pakował się z tyłu. Gdy zasiadł za sterami swojego najulubieńszego pojazdu na świecie od razu poczuł się lepiej. Z satysfakcją obustronną Kierowca odpalił Samochód, uśmiechnął się do siedzącej obok Pilota a w tylnym lusterku do Inżyniera. Znów byli w komplecie. Na reszcie. Jayson był swięcie przekonany, że póki działają razem dadzą radę wywinąć się ze wszystkiego. Pojazd zawył gdy Atkinson podgazował silnik, wzbił się na wysokie obroty przykuwajac spojrzenia przechodniów i wyrwał do przodu niczym chart na wyścigach. Zaraz jednak dał z piskiem opon po heblach gdy Angie zwróciła mu uwagę na siedzącą na przystanku Cas.

- Hej, Cas, pakuj się! Jedziemy do szefa, Chris z Marcusem już pojechali! - krzyknął do niej przez otwarte okno machając na zachętę swoją łapą. Już mieli prawie komplet ale zostawała sama krukołaczka bez transportu więc jakoś musieli się z nią pomieścić. - Nie no musiecie jakoś opanować te jazdę samochodem. Mamy drugą brykę u mnie no ale chociaż poziom niedzielnego kierowcy ktoś z was musi mieć... - mruknął do Bill'a i Cas. W końcu do jego poziomu nie mieli co startować ani nawet do rajdowych kierowców mortali, glin czy choćby regularnych kierowców. No ale jak choć trochę by łapali to przecież gliny się nie czepiały jeśli ktoś z grubsza jeździł jak należy. - Mogę wam pokazać co i jak w razie czego... - rzucił gdy tak o tym rozmyślał. KITT był superbryką i na potrzeby Muszkieterów sprawdzał się świetnie. Ale był jeden i na pół tuzina osób rozsianych po całym mieście to już robił się problem nawet dla niego. A Chris swoim motrem mógł zabrać tylko jedną osobę. No ten van by im się przydał jak znalazł dla dotąd nie zmotoryzowanych Rozjemców.


---



- Cześć szefie. - Jay machnął reką do najważniejszego nadnaturala w okolicy przy okazji przyglądając się zaciekawiony i po jego dziwnych dziarach i po jego prywatnym zakątku. Dotąd tutaj niegdy nie był to i był ciekawy. I jak tak się rozglądał zauważył Adę. - Cześć. Z tobą też chcielibyśmy zamienić potem parę słów potem. - rzekł wskazując ją palcem i kiwając głową.

- No to tak szefie... Wyglada na to, że młodych powinęli korpy powiązane z technokracją i albo Pentexem. - zaczał od najważniejszego wniosku jaki do tej pory ustalili gdy Adrian kazał im mówić a jakoś nikt się z bandy nie kwapił pierwszy wydurnić.

- Mieliśmy ze Steve'm, KITT'em i Chrisem wtopę w Starbucksie. Szukalismy sladów wokół firmy której samochód uzyto prawdopodobnie do powinięcia młodych. I Steve tam poszedł, ja z KITT'em jesteśmy w rezerwie, czekamy przed tąpączkodajnią aż Steve wystawi klienta by go wziąć na spytki a tu go zdjęli momentalnie jakąś supersluwą do ogłuszania! - rzekł Jay i z przejecia uderzył otwartą dłonia w drugą dłoń. - No to lecę po niego by go odbić a tam kurwa jebany fomor! A ten co gadał i powinął Steve'a to jakiś cyborg i to z takich komandosowych jak tak mieliśmy z nim przez chwilę do czynienia. No to powinałem Steve'a, KITT podjechał, zgarnęliśmy jeszcze Chris'a i spadówa z tamtąd. - rozłożył swoje wielkie łapy streszczając najszybciej jak umiał ostatnia akcję.

- No i ten... - zaczął drapiąc się po nasadzie nosa by skupic się na nowym watku. - Aha, i tak dumaliśmy o tym w samochodzie to nam szefie wychodzi, że te korpy stoją za zdjęciem naszych ludzi. - rzekł kiwając głową i machając dodatkowo palcem wskazującym dla podkreślenia tego faktu. - No bo tak, jakby w tej furgonetkarni było iich specgniazdo na mieście, a sprawdziliśmy wcześniej, ze często biorą od nich zlecenia i sporo jest powiazań z główna firmą, no to może być przykrywka dla ich specgrupy właśnie do takich zadań. Takie furgonetki mogą pojawić się prawie wszędzie i o każdej porze bo zawsze się ktoś przeprowadza czy cośtam ma do przewiezienia i nikt się temu nie dziwi. I jak tam jest jakieś ich cyborgowo - fomorskie komando i maja takie megaspluwy co nawet Steve'a zdjęło od reki to i z zaskoka na moje oko mogli ich powinąć. Furgon się zatrzymuje, dwa strzały, ci padają jak Steve, tamci wciągają ich do furgonetki i jazda dalej w drogę. Bo mi tak od początku nie pasowało, że tak żadnych śladów walki i tak wygląda jakby właśnie ich zdjęli znienacka no a takie coś pasuje... - dodał nawijając dalej swoją historię. Teraz jak zaczął gadać i po kolei mu się zaczęło przypominać jak to się działo przez ostatnie dnie i noce to i miał co opowiadac jak się okazało.

- No i pająk. Pieprzony turbopająk! Mają pająka szefie. Takiego z umbry ale podpakowanego w chuj. Gadałem z Białą Łuską i mówi, że to rzadkość by coś takiego się ulugło samo. Ale jak ktoś by to pomajstrował to dałby radę i o korpach też wspominał właśnie więc znowu pasuje. - znów pokiwał swoją wielką i krótkoostrzyżoną głową. - I ten turbopająk strasznie nam bruździ. Zakłada nam podsłuchy, szpieguje Kingstone, znaczy jej szpital właściwie i to w realu i umbrze i nie wiem... Wygląda na to, że Królowa chyba o nim nie wie... - wzruszył ramionami i przybrał trochę niepewny wyraz twarzy. - I ten cholernik załatwił nam Jacob'a w umbrze. Bo chcieliśmy sprawdzić jak tam sprawy wyglądają i Jacob, Cas i Bill tam się bujnęli. Jacob osłonił odwrót ale zginął w starciu z pająkiem a Bill oberwał od jakiejś zjawy co się pętała po umbrowym szpitalu... eee... A szef dałby rade może zerknąć na niego? Bo my próbowaliśmy ale no cóż... Wyglada, ze trochę to potrwa... No i Cas i Bill pewnie mogą opowiedzieć dokładniej jak tam było... - Godzilla nie dał sobie przerwać i opowiadał dalej. Dopiero jak doszedł do wydarzeń w umbrze zawahał się i wskazał na poharatanego wilkołaka i niedużą kruczycę. Może szef coś poradziłby na rany Bill'a albo wiedziałby kto może.

- W każdym razie dotąd nie znamy motywu ich działań. Znaczy dlaczego powineli nam młodych. Dzień wcześniej byli u nich na wycieczce ale wyszli wszyscy i spokojnie. Ale chyba jednak coś było nie tak bo na drugi dzień ich zwinęli. - znów w nieco przepraszającym geście machnął ramionami. Ale sam początek sprawy nadal był mętny i niejasny z braku dowodów i informacji. Wciąż raczej domniemywali, zgadywali i zakładali a nie wiedzieli. Ale po paru dniach już jakiś szkielet skupiony wokół tych cholernych korpów się pojawił.

- No na serio to z pajakiem też nie mamy dowodów, że robi dla nich ale wszystko na to wskazuje. Gdzie się nie pojawimy łażąc za sprawą to on tam właśnie jest, był albo nadciąga. No i pasuje do tych skurczybyków. Dlatego teraz jedną z opcji nad jakimi dumaliśmy to by wziąć się za cholernika by nam więcej nie bruździł, rozbebeszyć, rozpruć, sprawdzić czego się dowiemy no i pomścić Jacoba! - dodał a głos mu stwardnał i słychać było wzbierający w nim gniew i agresję. Ten pajączek zbyt wiele dróg im blokował by go zostawić w spokoju.

- No a z innych opcji... - podrapał się tym razem po policzku. - No to dumamy nad zrobieniem albo tej furgonetkarni albo samego centrum. Ale centrum ogarnęliśmy wstępnym rozpoznaniem i wstępnie wygląda na serio ciężki orzech do zgryzienia nawet dla naszej grupy. Musielibyśmy jakos namierzyć kolesi powiązanych z porwaniem to w nich moznaby spróbować uderzyć nawet poza ulem. Ale to trudne bo coś po akcji w Starbucksie to wygląda, że nas rozpoznają od ręki. Steve... No sam szef widzi jak Steve wygląda... - tu wskazał ewidentnie na niepozornego chłopaka. - I Steve tam polazł i gadka, szmatka a przyjechali na interwncje jak na nadnatruarala... No to to by nam w cholerę utrudniało robotę przeciw nim jak to tak mają nas na celowniku bo nawet ciężko podejść do takiego... - skrzywił się z niesmakiem bo jak tu się skradać czy ściemniać komuś jak ktoś za wczasu wie, że się skradasz i ściemniasz? Wówczas od razu był krok następny czyli ucieczka albo walka. A żadna z tych rzeczy nie sprzyjała spenetrowaniu firmy ula i jej gniazd na mieście. Przynajmniej póki nie znalazłoby się sposobu jak to obejść czy odkręcić ale tak na bieżąco to we czwórkę jeszcze na nic rozsądnego nie wpadli.

- No i w ogóle strasznie dużo techniki w tejsprawie. Ten podrasowany turbopająk, te megaspluwy, podsłuchy, wypalonemózgi hakerów co się próbowali wbić do ula przez sieć, ściemy - bajery w miejskim monitoringu na miejscu porwania, cyborgi i wszystko na wysokim poziomie. To na moje oko też wszystko pasuje do tych korpów. - pokiwał głową i położył ręce na biodrach dając znak, że się wygadał co najważniejsze i teraz czekał na reakcję innych. Mówił głównie ze swojego punktu widzenia i tego co ustalił głównie z Muszkieterami ale w końcu był sobą, mówił po swojemu i ze swojego punktu widzenia.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 24-11-2015 o 02:23.
Pipboy79 jest offline  
Stary 24-11-2015, 03:15   #448
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Przed spotkaniem

Cas odmachała Jayowi i zaadowała się do tyłu między Billa i Angie. W zasadzie najwięcej problemu miała z upchaniem swojego plecaka. Ale w końcu podciągnęła kolana pod brodę a plecak uwaliła na podłogę.

Wcisneła się lekko w Billa, żeby go nie urazić i zrobić więcej miejsca dla Angie. Dopiero wtedy ściągnęła słuchawki, z których walnęło muzyką

- Nie lepiej - położyła łapkę na wierzchu plecaka na wypadek, gdyby Angie jednak chciała go jej zabrać.

Na marudzenie Jaya skrzywiła się widocznie:
"A ten swoje znowu..."

- Nauczyły mnie duchy, jak sprawiać by wyczuć kłamstwo. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby nie działało. Ale może i tak się stać. Co do gestów to może pociągnę się za ucho? - pokazała trzy szybkie jakby pociągnięcia czy otarcia. - Pasuje? - stopą wbitą w kanapę auta, wystukiwała jakiś rytm.

Na wieść o imieniu demona, pokiwała głową:
- Doooobra. Na pewno nie podziele się ze swoim wujkiem - wyszczerzyła w uśmiechu ząbki.


Podczas spotkania

Cas stała na samym tyle całego radośnie upakowanego w łazience tłumku, żeby nie musieć oglądać golizny Adriana. To wcale nie chodziło o to, że brak doświadczenia, nie, nie. Po prostu ... miała swoje limity jeśli chodzi o prywatność a nagie tyłki szefów przekraczały te granice.
W zamian za to przyglądała się z zaciekawieniem Adzie i dawała innym, starszym i bardziej doświadczonym się wygadać. Przestępowała z nogi na nogę i ani chwili nie stała bez ruchu oczekując na chwilkę rozmowy sam na sam z Adrianem. Najlepiej ... ubranym Adrianem.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 24-11-2015 o 12:18. Powód: Edit by ująć odpowiedzi dla Angie
corax jest offline  
Stary 24-11-2015, 07:15   #449
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Przed spotkaniem

Pokiwał głową na słowa, Steva i nie tracąc więcej czasu założył czarną bluzę z kapturem i szerokie spodnie w wojskową panterkę z licznymi kieszeniami - Ja umiem prowadzić, ale nie mam prawka, jeżeli dacie radę mi wyczarować dokument z tych komputerów to gites. Mistrz kierownicy ze mnie żaden, ale dojechać dojadę - Odpowiedział na pytanie Jaya.

W łaźni z Adrianem

Bill zerknął na tatuaże Szefa nabrał do niego jeszcze większego szacunku, gdy rozpoznał nordyckie runy było też kilka innych symboli magicznych, ale niewiele mu one mówiły ~Pewnie obawia się klątwy ja chyba też spalę te szmaty z mądrych trzeba brać przykład~ - Pomyślał patrząc na to, co Adrian robi ze zniszczonymi ubraniami.

Wywołany opowieścią Godzili przepchnął się do przodu i skłonił się przed Adrianem klękając na kolana wystawiając przy tym gardło był to wśród wilków sygnał niskiej pozycji oznajmienie świadomości, że Alfa, przed którym się klęka ma prawo wyrwać tchawice Omedze, jeżeli tylko ma taki kaprys.

Młody Ahrun w krótkich żołnierskich słowach zrelacjonował zajścia w Umbrze na zakończenie dodał od siebie - Zawiodłem, jako Wojownik Gaj i jako Pomiot Fenrisa nie udało mi się ocalić Jacoba ani pomścić jego śmierci. W tamtym momencie nie miałem pewności, co do naszej sytuacji i za radą Przodków opanowałem gniew następnie wycofałem się, aby uratować, Cassey - W jego głosie było słychać ogromne poczucie winy.

- Zawiodłem pokładane we mnie zaufanie nie jestem godzien leczenia, gdy tak wielu lepszych ode mnie jest rannych po zwycięskiej walce. Jak widać jestem nieprzydatny, jeżeli wyrazisz zgodę wrócę na miejsce swojej hańby, aby zabić pająka i odzyskać ciało zmarłego lub zginę próbując - Dla wszystkich w pomieszczeniu było jasne, że proponuje samobójstwo z użyciem Umbrowego arachida.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 24-11-2015 o 07:36.
Brilchan jest offline  
Stary 24-11-2015, 10:26   #450
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Angie przez chwilę z niedowierzaniem przyglądała się wyczynom Chrisa. Chłopak miał chyba skłonności samobójcze... inaczej dziewczyna nie potrafiła tego zrozumieć... jakby mu sprawiało jakąś idiotyczną przyjemność prowokowanie Godzilli...Była też pewna, że następna konfrontacja skończy się rozlewem krwi... Nie można było w nieskończoność drażnić smoka, i oczekiwać, że ten nie odgryzie ci głowy...
Na całe szczęście kotołak wycofał się, i do najgorszego nie doszło.

Demonica chciała coś jeszcze powiedzieć, ale jakoś wszyscy się rozeszli. Może i lepiej, czas powiadomić Adriana o tym, czego się dowiedzieli.

Angie wcisnęła się nieco w drzwi, by zrobić miejsce dla Cassie. Nie było aż tak źle, Samochód był szeroki, one obie raczej drobnej postury, jedynie Bill nieco ponad proporcjonalnie dużo miejsca zajmował.
- Kitt, a co ty na to by dorobić ci jeszcze jeden szereg siedzeń? Trochę wydłużyć podwozie... trochę by się bagażnik zmniejszył... - Angie nieco droczyła się z ich bryką.

Do Cassie zaś,
- Nie lepiej ten plecak dać do bagażnika?- zdziwiła się nieco gadreel.
- Więc wiesz kiedy ktoś kłamie? To bardzo przydatna zdolność. Działa to zawsze? Spotkałaś się z tym, by ktoś był na to odporny?- demonica wysłuchała odpowiedzi Cassie.
- Koniecznie musimy ustalić jakiś sygnał, bo ja wiem, jakiś gest, byś podczas rozmów dawała nam znać, jeśli przepytywana przez nas osoba kłamie. No i kurcze, jak szkoda, że nie byłaś z nami gdy byliśmy u elfiej królowej. - Angie wyglądała na niepocieszoną. - no, ale przy rozmowie z Adą już będziesz. no i przy rozmowie z Adrianem też... - dodała po chwili konspiracyjnym szeptem.

- Acha, i słuchajcie, Bill Cassie. Jeśli by się kiedyś coś złego działo, to możecie mnie wezwać używając mego imienia. Starczy by trzy razy wyszeptać imię gadreel. Jest spora szansa, że was usłyszę i będę wiedziała gdzie jesteście.
W rzeczywistości starczyło raz wypowiedzieć jej imię, ale potrójnie zwiększało szansę, że faktycznie ich usłyszy.
- I proszę, nie dzielcie się moim imieniem z nikim. To taka tajemnica, rozumiecie?

***

- Steve, sprawdźmy jeszcze raz nasz sprzęt, głupio było by z pluskwą się szefowi wpakować...- dodała gdy już dojeżdżali.
Jak tylko spotkali się ponownie z Marcusem i Chrisem, to ich również parka techników prześwietliła. O ile oczywiście, nie wyrazili sprzeciwu.
Niczego nie udało się jednak znaleźć. Byli czyści... no tak na 99%...

***

Fajnie wilki się tu urządziły, pomyślała sobie Angie. W szczególności, przyglądając się ochronie tego miejsca. Podświadomie, szukając słabych punktów, drogi by się wślizgnąć niepostrzeżenie.

Angie drgnęła nieco, gdy Adrian zrzucił ciuchy, jego tatuaże i blizny przebudziły wspomnienie z życia Angie, z tego, nim gadreel ją opętała. Nie było to przyjemne wspomnienie... oj nie. Demonica musiała wytężyć swą wolę, by opanować poruszenie swego ludzkiego nosiciela, młodej dziewczyny, która nie mało przeżyła w swym niedługim życiu.

Jay sobie świetnie poradził z wyłuszczeniem szefowi sprawy. W sumie, niewiele zostało do dodania.
Angie miała przygotowany raport, zbiór danych, takich jak zdjęcia furgonetki, logi z ostatniego logowanie komórek, zrekonstruowana trasa przejazdu furgonetki, dane o firmie transportowej, nagrania lub transkrypcję z przepytywania świadków... trochę się tego nazbierało. Razem ze Steven przygotowali to, by było bardziej czytelne dla kogoś nieco mniej oblatanego w zbiorach danych. No i usunęli z zbioru wszystko to, co ze sprawą nie miało za wiele do czynienia.
Elektryczny sprzęt jednak jakoś nie szedł w parze z wodą... więc puki Adrian był pod prysznicem, nie bardzo mogła mu to wszystko przekazać.
- Jak chcesz, mamy pełną dokumentację śledztwa na pen drive. - Angie zgadywała jednak, że chcieć nie będzie.

Akcja Billa jednak zdziwiła Angie. Przechyliła nieco głowę w bok i przyglądała się temu w milczeniu.
Tak, uniżone bicie pokłonów przed panem znała. Ale proponowanie samobójstwa? Tego żaden demon by nie zrobił, anie też nie pozwolił swemu słudze na coś podobnego. Zbyt cenny był każdy z nich.
 
Ehran jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172