Wątek: [Kult] Kąty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2007, 23:44   #27
Kmil
 
Reputacja: 1 Kmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetny
Bob Smith



- Co jest grane, do kurwy nędzy? Jeśli nie śpię to jestem szalony. A jeśli śpię, to dlaczego nie mogę się obudzić? Od chyba pół godziny błąkam się po tym pierdolonym korytarzu i to cały czas w jednym kierunku i nic. Żadnych schodów, ba, żeby chociaż korytarz się załamał lub skręcił, nic. Maszeruję tym samym, zasranym, zaśmierdłym holem i nawet jebany wystrój się nie zmienił. Z pochodni, nici. Harcerzem byłem dość dawno temu, zresztą ta wilgoć przekreśla szanse jakiegokolwiek podpalania.- Mówił już do siebie , będąc niemalże na granicy załamania nerwowego. Lampka za jego plecami, ta ostatnia paląca się zgasła, a ta przednim, najdalej spowita w mroku, zapłonęła. To już było dla niego normalne. Od pół godziny, lampki zapalają się i gasną w miarę jak on się przesuwa w którąś stronę. To światło go śledzi, podąża za nim.
-To na nic! Ten korytarz prowadzi do nikąd! – Ucichł. Do jego uszu dobiegł jakiś odgłos, cała seria dźwięków. Narastały, w miarę jak przesuwał się do przodu. Dobiegały z za jednych z drzwi. Ciche pojękiwanie, i westchnienia, przyśpieszone oddechy, szepty, świństwa szeptane do ucha. Mężczyzna i kobieta, w stu procentach pochłonięci sobą. Bob zatrzymał się przed drzwiami. Nasłuchiwał. Czuł się jak by znowu miał siedem lat i podsłuchiwał rodziców.


Jeremy


Poderwał się ze starego, dębowego biurka, które służyło mu też za ladę. Zamrugał. Musiał się zdrzemnąć. W jego księgarni jak zwykle było cicho i panował półmrok. Spojrzał na księgę, nad którą zasnął. „Szepty z przeszłości”. Co za kicz.
- Mam nadzieję, że nikt nie wszedł pod moją nie przytomność.- Ogarnął go niepokój, wyciągnął pistolet z szuflady i wcisnął go z tyłu za pas, nakrył koszulą. Wstał od biurka z zamiarem obchodu regałów. Nagle do jego uszu dobiegł ledwo słyszalny szept - Jeeremyyy…-
Jego serce załomotało szybciej, mógłby przysiądź, że to był Jej głos. Tylko Ona potrafiła tak szeptać, tak… jak wiatr.
- Ann…, ale ty przecież nie żyjesz…- Szepnął.
Stuknęły drzwi wejściowe, usłyszał jeszcze tupot jej drobnych nóżek. Zerwał się jak tygrys i rzucił za nią w pościg. Wybiegł na zewnątrz, wbiegł w pustkę zaułka.
- Niema jej… i już nigdy nie będzie. Pogódź się z tym głupcze.
Jego rozmyślania przerwała pewna akcja. Do taksówki dobijał się jakiś młokos. Uderzał w szybę z pięści i coś tam krzyczał. Sekundę później samochód ruszył z piskiem opon, zostawiając napastnika w spalinach. Ten patrzył w ślad za wozem. Podniósł rękę i wykonał gest przywołujący. Z innego zaułka wyjechał samochód dostawczy i ruszył w ślad za taksówką. Teraz Jeremy go rozpoznał, to ten Lord z dachu, ten od zabawy z ogniem. Dołączyło się do niego dwóch koksów i ruszyli w stronę księgarni.
- Witaj, Jeremy. Bo to twoje imię, prawda Jeremy? Na pewno mnie pamiętasz. Przyszliśmy kupić książkę.
 
__________________
Pośród ludzi stoję ,
Lecz ludzie dla mnie drogi nie wydepczą
I nie z ich myśli idą myśli moje.

Ostatnio edytowane przez Kmil : 20-04-2007 o 06:10.
Kmil jest offline