Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2015, 18:41   #20
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
“Co jest do ch…” pomyślał Sergis kiedy padli ofiara parzącej chmury. Ciemność zniknęła, a jego oczom ukazał się leżący Darvan, oraz ten którego nie chciał spotkać. To jakieś zrządzenie losu? W jednej chwili alchemik spiął się wyraźnie kiedy odczuł poczucie zagrożenia, które go owiało. Mimo strachu to gniew wziął nad nim górę.
- A ja nie lubię kiedy się mnie okrada draniu! Gdzie schowałeś księgę?!-odkrzyknął do niego i spróbował ponownie swojej ulubionej sztuczki, która nie raz już uratowała mu skórę.

Bogowie fortuny chyba naprawdę sprzyjali Sergisowi gdyż przeciwnik padł na ziemię w głębokim śnie. Serce alchemika nadal biło szybko kiedy wybuchnął głośnym śmiechem, był z siebie wyjątkowo dumny. Podszedł szybko do ciała, kopnął w kąt miecz i przyszykował się do standardowej dekapitacji. Trzymając łopatę nad jego szyją zapytał szybko pozostałych.
- Dosłownie zaraz się obudzi, żywcem czy zabić? Szybko.

Wszystko potoczyło się tak szybko, że Shalia, która wciąż jeszcze nie opuściła pomieszczenia z kominkiem, nie zdążyła nawet zareagować. Przemknęło jej jedynie przez myśl, że już wiadomo, kto stworzył ożywieńców zamkniętych w wozie. W tym czasie ich nowy, tymczasowy towarzysz zdołał już nieźle podziałać.
- Żywcem - odparła, rzucając już plecak na ziemię i wyciągając z niego linę, by pomóc w skrępowaniu wroga.

Sergis pokiwał głową obserwując wiązanie bydlaka, a po chwili przeniósł wzrok na nieprzytomnego Darvana.
- Jeśli macie przy sobie jakieś przybory medyczne to mogę go opatrzeć.
Dziewczyna popatrzyła na alchemika z ukosa. Przeniosła wzrok na jeńca, potem na swoją zakrwawioną rękę, znów na jeńca i w końcu z powrotem na alchemika.
- Aha. Bo jest taki śmiertelnie ranny? - Jej twarz nie wyrażała niczego, jedynie w złotych oczach migotała zimna złość.
- Zamierzam go zabić, jak tylko dowiem się, gdzie jest kobietą, którą porwali. Szkoda zasobów - mruknęła i od niechcenia kopnęła nieprzytomnego w ramię, by go ocucić.
Sergis spojrzał zdziwiony na kobietę, a na jego ustach na chwilę pojawił się kpiący uśmieszek.
- Mówiłem o waszym kompanie, tym co tam leży, ale skoro zamierzasz go zabić…- wzruszył ramionami udając bezradność. “Słabowita na umyśle? Lepiej się nie zbliżać”.
Shalia machnęła ręką na Sergisa. Nie pierwszy raz nie dogadywała się z tego typu zarozumialcem. Im szybciej ten koleś ruszy w swoją stronę, do Heldren, tym lepiej dla wszystkich.
- Ah, Darvan. Nie wygląda, jakby umierał. Nie pierwszy raz traci przytomność na widok wroga - parsknęła cicho. - Tam przy ciele Auli są jakieś przybory, jej się już nie przydadzą - powiedziała, wskazując wyjście z budynku.
Alchemik kiwnął głową.
- Wezmę je w takim razie jak będę ruszał w dalszą drogę. Więźnia nie zabijaj póki i ja go nie zapytam o kilka spraw, wstawaj! - zawołał do leżącego szturchając go butem.
Ten po chwili faktycznie otworzył oczy i prawie natychmiast przybrał tę minę, która mówiła “weźcie się odwalcie, nic wam nie powiem”.
-Uuu… - zareagował komicznie Sergis. - Patrz jak hardo wygląda, jak nic speca od tortur tu trzeba. No chyba, że wyładujesz na nim tę irytację, która w Tobie siedzi. Ja bym od razu zaczął gadać na jego miejscu.-odsunął się od leżącego, oparł plecami o ścianę i skrzyżował ramiona dając jej pełne pole do popisu. - Nie krępuj się moja Pani.
Shalia specjalistką od tortur nigdy nie była, a zadawanie bólu z premedytacją też niezbyt do niej pasowało. Stanęła przed jeńcem i zadała jedyne, najważniejsze pytanie:
- Gdzie jest Lady Argentea? - nie oczekiwała jednak, że uzyskanie odpowiedzi na to pytanie przyjdzie łatwo.
“Lady Argentea?” - pomyślał Sergis. “Widać mój oprawca to nie byle złodziej. Mieszanie się w porwania jakichś księżniczek nie jest mi potrzebne”.
Prócz myśli nie odezwał się ani słowem.
Jeniec wymamrotał tylko jedno zdanie:
- To wszystko wina Teb Knottena i Izoze. Kazali nam porwać szlachciankę, kiedy siłą zmusili naszą bandę do współpracy - zaczął tłumaczyć - Ale gdzie ona jest… No cóż. Za drobną przysługę mogę wam pomóc.
W międzyczasie leżący przy kominku Darvan odzyskał przytomność.
- W porządku - Sergis wbił się w rozmowę - To my Cię nie zabijemy w ramach przysługi, a Ty powiesz, co wiesz. Przy okazji, gdzie jest moja księga?
- Jakaż znowu księga? - zapytał zdziwiony przywódca bandziorów - Nie dostałem żadnej księgi, kiedy cię rozbroiliśmy.
- To moje rzeczy? Gdzie są?
- Na górze.
- Mam nadzieję, że nie ma tam więcej szkieletów?
Leżący na schodach Darvan otworzył oczy. Przysłuchiwał się rozmowie, ale nie zamierzał się do niej na razie wtrącać. No i nie zamierzał wstawać.
- Jeśli mnie wreszcie rozwiążecie, to ci pokażę. Cholera - szarpnął swymi więzami mężczyzna.
Shalia prychnęła kpiąco.
- Rozwiążemy? Żeby… jak to było… stać się twoimi nowymi ożywieńcami?
Sergis pokiwał głową z aprobatą na dźwięk jej słów.
-Nie ma takiej opcji, poza tym nie potrzebujesz wolnych rąk by nam pokazać co trzeba i powiedzieć pozostałym to co chcą wiedzieć. Równie dobrze mogliby je uciąć, a dalej byś mógł mówić. Zostawiam go już wam, wybacz, że przeszkodziłem -zwrócił się do kobiety- Potem tylko niech pierwszy wlezie na górę i mi pokaże co trzeba.
- Możesz zająć się w tym czasie Darvanem - odparła, wzruszywszy lekko ramionami.
Następnie zwróciła się do pojmanego:
- Kim są Teb Knotten i Izoze? Nic mi nie mówią te imiona.
- Izoze to lodowy mefit - odparł po chwili milczenia bandyta. - Izoze działała jako pośrednik pomiędzy nami, a Teb Knottenem. Ten drugi zaś… Mchowy troll. I wydaje mi się, że pojawili się wtedy, gdy przyszła tu ta nienaturalna zima.
Szarpnął jeszcze raz za więzy.
- Wiecie co? Może pójdziemy na układ? Wy mnie rozwiążecie, a ja wam pomogę zająć się tym, co tutaj się przypałętało. Mam z nimi rachunki do wyrównania - uśmiechnął się na koniec.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline