Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2015, 23:55   #14
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację


Wstawał dzień z wolna otrząsający się z pozostałości mglistego obłoku. Rześkie powietrze stanowiło już jedyny ślad po odchodzącej zimie. Wkrótce i ten przeminie ustępując miejsca najpierw przyjemnemu ciepłu niosącemu muzykę i śpiewy spod powały niebios, a potem upałowi lata nie dającego wytchnienia nawet przy blasku srebrnego globu.

Przed pożegnaniem drepczący w miejscu i obejmujący się z chłodu Johim Wolfsberg jeszcze raz dał wyraz dwoistości własnej posady jako zarządca Aldvaardu polecając bez zbędnej zwłoki ściąć Radamentowi gadzi łeb, a jako gospodarz doradzając przedłożenie rozwagi nad pośpiech. Smok przecież nie cnotliwa dziewka. Nie ucieknie. Jakby tego nie wiedzieli.
Jeszcze tylko pożegnał się szybko, wręczył prowiant na drogę i pospiesznie schował w cieple.

Aldvaard o tej porze dnia wyglądał jak wymarły. W szczególności w porównaniu z hulankami dnia poprzedniego. Ani żywej duszy w oknach czy na ścieżkach między domami.
Jedyną osobą odprowadzającą ich wzrokiem była podobizna mężczyzny na płótnie przybitym do słupa ogłoszeniowego nieopodal tawerny. Dokładnie ten sam, którego widzieli dnia poprzedniego.




Jedno było pewne, jakich zbrodni by się nie dopuścił, magia nie pomogła mu w obronie przed królewskim gniewem. Nie pozwoliła mu również wybrać łagodniejszej śmierci.

Tymczasem po opuszczeniu wioski podróż przebiegała spokojnie. Droga była na tyle równa, że jeździec poruszający się wierzchem prawie nie czuł pofałdowania terenu, natomiast dla jadących na wozie nierówności nie były specjalnie dotkliwe.
Słońce z wolna wznosiło się na stałej drodze ku zenitowi, a powietrze robiło się coraz cieplejsze. Gdzieś śpiewał słowik, w oddali kicał zając wystawiając nad trawy jedynie długie uszy i kawałek puszystego łebka. I ani jednego podróżnego. Nawet Malinka, która jeszcze dzień temu wisiała na okolicznym dębie nie powitała ich wywalony, spuchniętym językiem. Zamiast tego był niewielki grób stworzony w pośpiechu.

Na pierwsze ślady natknęli się dopiero wtedy, gdy słońce znajdowało się na trasie ku horyzontowi, kilkanaście minut temu pozostawiając za sobą szczyt nieboskłonu.
Niecałą staję dalej znajdował się wywrócony na bok wóz kołami mierząc drzewa Czarnego Lasu po ich lewej stronie. Tam, gdzie znajdowali się w obecnej chwili jeszcze znajdowały się rzadkie drzewa zagęszczające się z każdym krokiem w kierunku pojazdu.

W miarę zbliżania się zidentyfikowali przedmioty, które leżały po stronie prawej. Były to cenne dla Aldvaardu surowce - kamienie. Obficie zbroczone krwią, jak stwierdzili podjeżdżając jeszcze bliżej. Choć słowo "obficie" nie do końca obrazowało jej rzeczywistą ilość. Była wszędzie. Na kamieniach, na trakcie, na wozie oraz okolicznej roślinności.
Konie zniknęły, co nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Były to zbyt duże zwierzęta, by można je było przeoczyć nawet w trawie tej wysokości.
Woźnicy nie było widać.

Dobre dwie staje dalej jednostronny do tej pory las obustronnie zamykał się nad, prowadzącą w jego głąb, drogą.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 23-11-2015 o 23:59.
Alaron Elessedil jest offline