Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2015, 14:37   #11
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Las to w normalnych warunkach najlepsza droga - rozpoczął swoją odpowiedź Franz. - Zastanawia mnie jednak obecność tych tam hardych krasnoludów - wskazał kubkiem w kierunku ławy zajętej przez zażywnie i niezrozumiale dyskutujących, trzech pijanych karłów. [i] "Dziwne, jeszcze rano było ich dwóch". - Być może warto wypytać ich o kierunek podróży? Braliście kopalnie pod uwagę? - zapytał z błyskiem w oczach. Zamiast czystego strachu na myśl o spotkaniu wielkiego demona, o którym mówił Johim, czuł podniecenie przesączające się przez filtr z obaw o zachowanie życia.
- Jestem w okolicy tej wsi od dwóch dni - kontynuował tym razem zgodnie z kolejnością zadawanych pytań - pochodzę i mieszkam niecałe trzy dni drogi stąd na południowy zachód. Jestem kamieniarzem, budowniczym. Od dziecka brałem udział w stawianiu murów, świątyń i bogatych domów. Jak się domyślacie cierpię na chwilowy nadmiar wolnego czasu - mówiąc to uśmiechnął się krzywo.
- Czarny Las zawsze był miejscem, którym straszy się dzieci. Od kiedy trzy wiosny temu syn króla Ronharda ze swoją drużyną zaniósł sprawiedliwość bandytom, którzy podróżujących straszyli w potwornych przebraniach, by ograbić bez walki, karawany podróżują lasem dość regularnie. Nikt jednak nie wjeżdża do Czarnolasu bezbronny - tu zaśmiał się szczerze - w ludziach strachy siedzieć będą jeszcze długie lata. Co się zaś wiszącej na gałęzi Malinki tyczy... - mówiąc, pochylił głowę ku Hurgarowie i Orli - z tego, co opowiadają mieszkańcy Aldvaardu wnioskuję, że nikt tak naprawdę nie widział owego podróżnego w trakcie, gdy futrem porastał. Możliwe, że to wilcy jacyś wyrośnięci albo dzikie psy, co po zimie z głodu wariują oblubieńca Malinki zagryzły, a wystraszone odsieczą biegnącą od zabudowań uciekły. Od dziewki nic się już n i e d o w i e m y. Ostatnie słowa wypowiedział, wyraźnie się zamyślając. Pamiętał wyraźnie księgę leżącą w pracowni mistrza Weissricha i opisany w niej rytuał pozwalający nawiązać kontakt z niedawno zmarłą osobą. W tym momencie zdecydował jeszcze dziś spróbować swoich sił, choć porwanie zwłok mogło być ryzykowne.
- Prowiant i ekwipunek możemy umieścić na moim wozie, stoi w wozowni pod jasną plandeką, po prawej od wrót. Przyda się także, by sprowadzić tu łeb smoka. Na pochybel Radamentowi! - wzniósł toast.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 21-11-2015 o 14:39. Powód: Dodano ostatni akapit
Avitto jest offline  
Stary 22-11-2015, 22:49   #12
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Gdy ciżba udała się do domów a goście zajazdu do swoich pokoi na odpoczynek, kamieniarz poprosił posługaczkę o kilka świec i miskę zupy z ozorkami, po czym wszedł po schodach na piętro. Po krótkiej chwili, upewniając się, że chwilowo wspólna sala jest pusta, Franz cichcem wykradł się z zajazdu, zabierając ze sobą ze swojego pokoju torbę na ramieniu. Idąc opłotkami w półmroku czystego, nocnego nieba w kierunku wisielca starał się przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów ze starej księgi. ”Położenie tych cholernych świec ma chyba kluczowe znaczenie… Na pewno mają być trzy, jedna dwie dłonie powyżej głowy w osi symetrii człowieka, pozostałe dwie na przedłużeniu nóg. Całe ciało należy zorientować głową w kierunku miejsca śmierci, a im bliżej miejsca zgonu odprawić rytuał, tym nawiązanie kontaktu pewniejsze”.

Psy w pogrążonej w ciemności nocy wsi szczekały, a w gąszczu krzewin na skraju Czarnego Lasu migały niewielkie i bladożółte światełka wilczych oczu.

Zdjęcie Malinki z gałęzi nie było trudne, niewielka dziewczyna nie zawiesiła pętli wysoko w koronie drzewa a na niskim i grubym konarze, na który łatwo było się wspiąć. Przeniesienie lekkich zwłok młódki kilkadziesiąt metrów dalej, na pole rzepy należące do rodziny zmarłej, również nie sprawiło Franzowi kłopotu. Wierząc prawdziwie, że bliżej podejść mu nie sposób by być skrytym za niewielkim ogrodzeniem z wikliny przed ewentualnym wzrokiem zwróconym nań od strony wsi, rozpoczął przygotowania. Po ułożeniu ciała martwej dziewczyny na nieporośniętym jeszcze skrawku ziemi podłożył jej pod głowę małą poduszeczkę z wbitymi weń igłami ze swojego podróżnego niezbędnika a w dłonie włożył po jednym świńskim, ugotowanym ozorze. Wyrysował także linie łączące świece ustawione przy nogach z tą powyżej głowy powieszonej oraz okrąg o promieniu obejmującym najdalszą świecę z zapasem jednego łokcia za pomocą kołków i sznurka. Tak przygotowany rytuał wymagał jeszcze zapalenia świec, odpowiedniej inkantacji oraz nieustannego ruchu kucając wewnątrz kręgu, tak by głowa czarodzieja nie oddaliła się zbytnio od zwłok. Kamieniarz rozciągnął mięśnie nóg, powykrzywiał się w przód i tył, odetchnął głęboko kilkukrotnie. ”Jak mnie tu znajdą teraz to ubiją na miejscu jak psa” - łudził się w myślach, by przekonać samego siebie do szybszego działania. Coś jednak nie dawało mu spokoju. Był to brak zaufania do własnej pamięci.

Wyjął z torby krzesiwo, hubkę i skrzesał ogień w małej, oliwnej lampce, od której odpalił świece, poruszając się w kuckach. Następnie kołysząc się wokół głowy denatki zaczął recytować:

- Więc czemuż ta martwa opoka
nie zwróci nawet w mą stronę oka?
Niech teraz strzeli wkoło oczyma
lub się łzami zaleje;
Coś niby chwyci, coś niby już trzyma,
gdy płacze lub się śmieje.


Wiatr wiał lekkimi podmuchami targając płomieniami świec, a martwa, skostniała nadal dziewka jak leżała, tak leżała nadal i nic nie wskazywało na to, iż ma się stać inaczej.

Jednakże Franz nadal trwał na miejscu wytrzymując smagnięcia wzmagającego się wiatru. W pewnym momencie ognie dwóch z trzech świec zgasły pod wpływem podmuchów. Kilka momentów później zgasła również trzecia. Gdzieś w oddali odezwał się przeciągły, wilczy skowyt.

Wobec ewidentnej porażki w czarowaniu część pewności siebie po prostu w nim wyparowała, a podniesione tym sposobem ciśnienie kazało mu kopnąć świece, by leciały w cholerę! Po uspokojeniu sfrustrowanych niepowodzeniem myśli zebrał się na jedyne działanie godne człowieka uczciwego i zabrał się za pochówek młodej dziewczyny, którego zapewne miejscowy kapłan surowo zakazał. Pozabierał wszystkie elementy potrzebne do rytuału oraz swoje przedmioty do torby i zabrał się za drążenie płytkiego grobu w ziemi za pomocą ciosła. Po zasypaniu zwłok na grobie położył na krzyż dwa badyle pozyskane z pobliskiego krzaka leszczyny. W dalszym ciągu przybity powłóczył się do zajazdu, oczyścił się z brudu przy beczce i poszedł spać na własnym wozie, by poranna mobilizacja przyszłych współtowarzyszy podróży nie zaskoczyła go nieprzygotowanego.
 
Avitto jest offline  
Stary 23-11-2015, 14:28   #13
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Wróciła do stolika akurat wtedy, gdy Franz zaczął mówić o Czarnym Lesie. Słuchała z zaciekawieniem, a gdy skończył wygłaszać swoje tezy, rzuciła:
- Wilcy, czy nie wilcy wyrośnięci, musimy być przygotowani na wszelką okoliczność. Ja mieczem robić nie umiem, więc będę was wspomagać z dystansu, jak przyjdzie co do czego. - Spojrzała po mężczyznach. Na słowa Kippenbergera o zapakowaniu prowiantu na jego wóz, skinęła mu tylko głową. - Dobry pomysł, Franz. Co prawda konno jestem, ale Vlad i tak już sporo moich rzeczy nosi, więc dobrze, że się nam akurat ktoś z wozem trafił.
Dopijając mleko widziała, jak dwóch parobków od karczmarza dyga z balią na piętro, a co się przy tym nasapali, to ich. Niedługo później wrócili na dół po wiadra pełne wrzącej wody, z którymi ostrożnie znów powędrowali na górę. W końcu - tak jak poprosiła gospodarza - ten dał jej znać po trzech kwartach, że kąpiel gotowa.
- Spać uciekam, a wam, towarzysze, radzę nie siedzieć długo w noc. Trzeba być wypoczętym, skoro ruszamy z samego rana - powiedziała, pożegnawszy się z nimi.
Odebrała klucz do pokoju z numerem osiem, zapłaciła z góry za nocleg z kąpielą i poranne śniadanie, a następnie ruszyła na górę. Ze schodów machnęła jeszcze Hurgarowi i Franzowi, a ci odpowiedzieli tym samym i po chwili zniknęła im z pola widzenia.

Przeszła szerokim korytarzem po skrzypiących deskach, odnalazła swój pokój, przekręciła klucz w zamku a ten... zablokował się w połowie drogi. Westchnęła ciężko, napierając na niego dłonią, jednak ten ani drgnął. Dopiero po chwili przyciągnęła drzwi do siebie, a klucz szczęknął gładko, wpuszczając ją do środka. Pokój był mały, tak jak się spodziewała. Pod ścianą na prawo znajdowało się jednoosobowe łóżko, a po lewej stronie niewielka komoda i balia z wodą, zajmująca niemal całą wolną przestrzeń. Naprzeciw drzwi, w oknie, pozostawiono jej miedziany świecznik z kilkoma zapalonymi świeczkami, które dawały przyjemną, ciepłą łunę.


Rzuciła swoje klamoty na łóżko, po czym zrzuciła skórznię i kolczugę. Zamknęła drzwi na klucz i podeszła do balii, sprawdzająć dłonią wodę - była idealnie ciepła, a unosząca się para tylko zachęcała do zanurzenia się w środku. Rozebrała się szybko do naga i weszła ostrożnie do środka, dając nogom czas na przyzwyczajenie się do wyższej temperatury. Dopiero po dłuższej chwili usiadła, a woda podeszła jej niemal pod samą szyję. Odetchnęła radośnie i uśmiechnęła się do siebie, gdy poczuła, jak po jej ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Przez kolejne kilka minut po prostu leżała tak, z zamkniętymi oczami, relaksując się. Wiedziała, że w najbliższych dniach nie będzie miała dostępu do takich luksusów, więc wolała skorzystać zawczasu i wyleżeć się w balii, co swoje.

Zawsze była pod tym względem wygodna - nawet za dzieciaka rodzice mieli problem, by wydobyć ją z miski z wodą, tak uwielbiała się kąpać. Na myśl o zadaniu, ucieszyła się, że jednak pojadą przez las - to był jej drugi dom i tam właściwie czuła się lepiej, niż w większych skupiskach ludzi, kiedy nikt nie hałasował, nikt jej nie próbował nagabywać, czy rzucać czymś nad głową. Przyroda to było jej miejsce, choć oczywiście umiała i lubiła korzystać z wynalazków ludzi. "Jak choćby balia z gorącą wodą", pomyślała i znów uśmiechnęła się do siebie. Zdawała sobie sprawę, że w Czarnym Lesie na pewno napotkają na jakieś przeszkody, ale przecież nie była sama, a Hurgar wyglądał na wojownika, z którym trzeba się było liczyć. Te i inne myśli przelatywały jej przez głowę, a gdy woda zaczęła powoli robić się letnia, Orla wyszła z balii, wycierając się zostawionym przez karczmarza kawałkiem sporej, czystej ścierki. Zarzuciła długą, białą koszulę nocną wygrzebaną z torby, raz jeszcze sprawdziła, czy drzwi są zamknięte (zawsze to robiła, gdy nocowała w karczmie), po czym wydobyła sztylet z pochwy i wrzuciła go pod poduszkę - chciała mieć pewność, że będzie mogła się obronić, gdyby ktoś postanowił ją jednak "odwiedzić" w nocy. Świece zostawiła, by się dopaliły - nigdy nie miała problemów z zasypianiem przy świetle, więc weszła do łóżka, wślizgując prawą rękę pod poduszkę, gdzie dłoń szybko odnalazła rękojeść sztyletu.

Nim choć jedna ze świec zgasła, Orla już spała.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 23-11-2015, 23:55   #14
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację


Wstawał dzień z wolna otrząsający się z pozostałości mglistego obłoku. Rześkie powietrze stanowiło już jedyny ślad po odchodzącej zimie. Wkrótce i ten przeminie ustępując miejsca najpierw przyjemnemu ciepłu niosącemu muzykę i śpiewy spod powały niebios, a potem upałowi lata nie dającego wytchnienia nawet przy blasku srebrnego globu.

Przed pożegnaniem drepczący w miejscu i obejmujący się z chłodu Johim Wolfsberg jeszcze raz dał wyraz dwoistości własnej posady jako zarządca Aldvaardu polecając bez zbędnej zwłoki ściąć Radamentowi gadzi łeb, a jako gospodarz doradzając przedłożenie rozwagi nad pośpiech. Smok przecież nie cnotliwa dziewka. Nie ucieknie. Jakby tego nie wiedzieli.
Jeszcze tylko pożegnał się szybko, wręczył prowiant na drogę i pospiesznie schował w cieple.

Aldvaard o tej porze dnia wyglądał jak wymarły. W szczególności w porównaniu z hulankami dnia poprzedniego. Ani żywej duszy w oknach czy na ścieżkach między domami.
Jedyną osobą odprowadzającą ich wzrokiem była podobizna mężczyzny na płótnie przybitym do słupa ogłoszeniowego nieopodal tawerny. Dokładnie ten sam, którego widzieli dnia poprzedniego.




Jedno było pewne, jakich zbrodni by się nie dopuścił, magia nie pomogła mu w obronie przed królewskim gniewem. Nie pozwoliła mu również wybrać łagodniejszej śmierci.

Tymczasem po opuszczeniu wioski podróż przebiegała spokojnie. Droga była na tyle równa, że jeździec poruszający się wierzchem prawie nie czuł pofałdowania terenu, natomiast dla jadących na wozie nierówności nie były specjalnie dotkliwe.
Słońce z wolna wznosiło się na stałej drodze ku zenitowi, a powietrze robiło się coraz cieplejsze. Gdzieś śpiewał słowik, w oddali kicał zając wystawiając nad trawy jedynie długie uszy i kawałek puszystego łebka. I ani jednego podróżnego. Nawet Malinka, która jeszcze dzień temu wisiała na okolicznym dębie nie powitała ich wywalony, spuchniętym językiem. Zamiast tego był niewielki grób stworzony w pośpiechu.

Na pierwsze ślady natknęli się dopiero wtedy, gdy słońce znajdowało się na trasie ku horyzontowi, kilkanaście minut temu pozostawiając za sobą szczyt nieboskłonu.
Niecałą staję dalej znajdował się wywrócony na bok wóz kołami mierząc drzewa Czarnego Lasu po ich lewej stronie. Tam, gdzie znajdowali się w obecnej chwili jeszcze znajdowały się rzadkie drzewa zagęszczające się z każdym krokiem w kierunku pojazdu.

W miarę zbliżania się zidentyfikowali przedmioty, które leżały po stronie prawej. Były to cenne dla Aldvaardu surowce - kamienie. Obficie zbroczone krwią, jak stwierdzili podjeżdżając jeszcze bliżej. Choć słowo "obficie" nie do końca obrazowało jej rzeczywistą ilość. Była wszędzie. Na kamieniach, na trakcie, na wozie oraz okolicznej roślinności.
Konie zniknęły, co nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Były to zbyt duże zwierzęta, by można je było przeoczyć nawet w trawie tej wysokości.
Woźnicy nie było widać.

Dobre dwie staje dalej jednostronny do tej pory las obustronnie zamykał się nad, prowadzącą w jego głąb, drogą.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 23-11-2015 o 23:59.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 24-11-2015, 13:50   #15
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Obudziła się, gdy tylko pierwsze nieśmiałe promienie słońca wpadły do pokoju przez zaparowaną szybę. Mimo, iż przyszła wiosna, poranki wciąż były chłodne, choć tutaj, w karczemnym pokoju było zdecydowanie cieplej, niż gdy nocowało się "pod chmurką", gdzieś na szlaku. Przeciągnęła się i uśmiechnęła do siebie, przypominając sobie, że śniło jej się coś przyjemnego - nie pamiętała do końca cóż to było, jednak z pewnością były tam tereny, które znała z młodości. Wygrzebała się z łóżka, obmyła w lodowatej wodzie, którą zostawiła na dnie jednego z wiader do porannej higieny, po czym rześka i rozbudzona, ubrała się i zeszła na dół zabierając wszystkie swoje rzeczy.
Główna sala okazała się przyjemnie pusta - zajęte były zaledwie ze trzy stoliki, a między nimi krzątała się jakaś młoda dziewka z miotłą, szorując nią po deskach w miarowym tempie. Orla nigdzie nie dojrzała towarzyszy przyszłej (nie)doli, więc zamówiła śniadanie i zajęła czteroosobowy stół przy wejściu, oczekując Hurgara i Franza. Nim jednak mężczyźni się pojawili, dostała talerz pełen pachnącej jajecznicy, do tego pieczone grzyby i pół bochna chleba. Skończyła posiłek akurat, gdy w sali pojawili się jej kompani. Poczekała, aż oni również się posilą, po czym wyszli z karczmy wprost w chłodny poranek.

Powietrze było rześkie, wgryzające się przyjemnie pod ubranie i w płuca. Łuczniczka podreptała od razu do stajni, gdzie oczekiwał jej spokojny, zajadający owies koń. Rzuciła stajennemu jakiś drobny pieniądz za doglądanie Vlada, osiodłała go i wyprowadziła na zewnątrz. Towarzysze pierwszy raz mogli rzucić okiem na jej zwierzę.


Vlad był mocno zbudowanym wierzchowcem o kremowo przydymionym umaszczeniu pokrywającym całe jego ciało, pomijając ubrązowiony pysk. Zanim stał się towarzyszem Orli, pracował przez kilka lat jako koń pociągowy przy zrywce drewna w lasach niedaleko Dutendorfu, co wyjaśniało jego budowę i zarysowane pod skórą mięśnie. Nie był może zbyt zwrotny i szybki, ale nadrabiał siłą i nieustępliwością. Kobieta nie raz i nie dwa pokonała na nim tereny, przy których zwykłe, udomowione koniki by sobie nie poradziły. Przywiązała się do niego, gdy tylko został jej podarowany przez rodziców i nie wyobrażała sobie życia na szlaku bez niego. Zawiesiła swoje rzeczy, dosiadła go, poklepując po karku, a towarzysze mogli zauważyć, że w siodle tego sporego konia Orla wyglądała na jeszcze bardziej mikrą i wątłą. Szczękajacy z zimna Johim wręczył im prowiant na kilka dni, który szybko powędrował na wóz Franza, pożegnała się z wójtem skinieniem głowy i mogli ruszyć w końcu w drogę.

Aldvaard żegnał ich niczym miasto-widmo; puste, ciche, niby wymarłe, choć Orla miała wrażenie, że w kilku domach ktoś mignął jej w okiennicach. Mogło jej się jednak tylko wydawać. Z plakatu na słupie patrzył na nich jakiś czarodziej, który został stracony, a łuczniczka w mig sobie przypomniała starą Hildę mieszkającą w domku w lesie niedaleko Dutendorfu. Krążyły opowieści o tym, że babina w gniewie powiedziała kiedyś, że dzieci wioskowych umrą na paskudną chorobę, a gdy parę miesięcy później kilku chłopców i dziewczynek wyzionęło ducha w dziwnych okolicznościach, uznana została przez wioskowych za wiedźmę i spalona na stosie bez żadnego procesu. Podobno gdy już płonęła rzuciła klątwę na mieszkańców Dutendorfu, która miała spełnić się w określonym czasie. Od tamtego momentu upłynęło wiele lat, a Orla dość ostrożnie podchodziła do takich wieści, wszak ludzie potrafili sobie różne rzeczy wymyślać. Sama była jako dziecko straszona Dziadem z Lasu, który po nią przyjdzie i porwie do swego leża, jeśli nie pójdzie spać, gdy rodzice sobie tego życzą. Uśmiechnęła się nawet nieco do tych myśli, choć w tamtym czasie naprawdę się bała.


Po opuszczeniu Aldvaardu, Orla wysforowała kilka metrów naprzód, przepatrując teren bystrym wzrokiem. Zimny poranek ustępował przyjemnemu, ciepłemu powietrzu, w miarę jak słońce unosiło się na niebie, więc kobieta dość szybko zrzuciła kaptur na barki. Szlak wiódł ich spokojnie, wręcz leniwie, gdyż nie minęli ani jednego podróżnego. Łuczniczka przyglądała się budzącej do życia przyrodzie, a serce jej rosło na widok tych krajobrazów. Niedługo później jednak natrafili na coś, co nieco ostudziło jej radość i wyostrzyło zmysły. Pośrodku drogi leżał bowiem przewrócony wóz; bez koni i woźnicy. Wszystko, jak okiem sięgnąć zbryzgane było krwią, wyglądało na to, że ktoś, lub coś napadło na przejeżdżający powóz. Nie od dziś było wiadomo, że na szlakach grasują wszelkiego rodzaju rabusie.
- Albo wpadł w pułapkę, albo dał się zaskoczyć - powiedziała, zerkając na Hurgara. Odruchowo jej dłoń powędrowała na rękojeść sztyletu. - W sumie na jedno wychodzi...
Zeskoczyła z Vlada i obeszła wóz dookoła, rozglądając się, czy ślady krwi nie prowadzą gdzieś w las.
- Jakieś propozycje, towarzysze? Nie sądzę, by ktokolwiek przeżył, sądząc po ilości krwi, ale mogę się rozejrzeć dokładniej za jakimiś śladami. No chyba, że to nie nasza sprawa i trzymamy się dalej ścieżki w las i naszego planu dorwania smoka... - Spojrzała po kompanach.
Nie zamierzała sama podejmować decyzji, w końcu ani Hurgar, ani Franz nie musieli być zainteresowani sprawdzeniem, co się tutaj wydarzyło.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 24-11-2015, 18:11   #16
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Było jeszcze ciemno, kiedy Franz wyjrzał na dwór, a para wydobywająca się z jego ust natychmiast zamieniała się w mgłę i opadała na wysokość kolan, by połączyć się z resztą wilgoci w powietrzu. Choć spał krótko, obudził się w pełni sił.

Na tym nie kończyły się uroki przyzwyczajenia do codziennego wysiłku - funkcjonując wręcz machinalnie, bez wkładania w czynności mentalnego wysiłku, rzemieślnik wyszczotkował i przygotował do drogi dwa siwe konie pociągowe, sprawdził stan wozu, w tym dyszla i zaprzęgu. Przejrzał i poukładał na wozie w kolejności potencjalnej przydatności w podróży narzędzia i materiały naprawcze, koce (pożyczone zapewne już dożywotnio z pokoju w zajeździe) oraz osobisty zapas alkoholu - dwulitrowy cynowy dzban gorzałki.

Już świtało, gdy umysł kamieniarza przebudził się na tyle, że zasygnalizował potrzebę jedzenia. Wkradłszy się wtedy do kuchni zobaczył bulgocącą nad ogniem polewkę na drobiu z warzywami. Nalał sobie pełną misę i zjadł z niej wszystko - poza rzepą, którą wrzucił z powrotem do gara. Zapobiegawczo zjadł jeszcze dwie warząchwie i wszedł do wspólnej sali. Na widok Orli kiwnął jej głową na powitanie i lekko uniósł kącik ust w jego mniemaniu serdecznym uśmiechu. Pospieszniej niż do tej pory udał się do pokoju na poranną toaletę oraz po swój pozostały dobytek. Przywdział także swoje ciepłe, wielowarstwowe ubranie robocze. Ponownie pojawiając się w sali zastał tam także posilajacego się Hurgara. Razem z kompanami wypił kubek grzanego piwa i udał się wyprowadzić wóz przed karczmę.

Jak to się stało, że na wóz załadował w porannym amoku także suche drewno na rozpałkę, obrok dla koni i spory garneczek smalcu - nie pamiętał. Ważne, że w dalszym ciagu na wozie było miejsce na posłanie, tak na półtora łokcia szeroko. Gdy Franz podjechał pod wrota zajazdu pozostali byli już gotowi do drogi. Odsłonił grubą, sfilcowaną wełnianą plandekę i umieścił pod nią prowiant po czym wsiadł na kozła, uniósł dłoń w geście pożegnania w kierunku gospodarza i ruszył.

"Dziwna ta wieś. Świt już minął, ludzi nie widać ni przy chałupkach ni na polu. Cicho, pusto, straszno" - sposępniał tylko od rozglądania się na boki. Skupił się na drodze, ale gdy tylko Orla wypuściła się kilka metrów na przód zaczął przysypiać opierając się o ramę wozu. Jechał tak nieświadomie w odprężajacym śnie, póki tuż po południu nie zbudziły go zaniepokojone zwierzęta, które wyczuły krew.

Franz omiótł wzrokiem z daleka miejsce wypadku: przewrócony wóz i rozsypany towar. Zatrzymał swój zaprzęg jak najszybciej i możliwie daleko od skraju lasu i leżącego wraku, po czym zsiadł z wozu.
- Pies to nosem trącał, żeby na początek podróży nie trzeba było na drodze sprzątać to nie byłby zwykły dzień. Ni jak nie idzie przejechać - boczył się kamieniarz pod nosem na zły los, ostatnie zdanie wypowiadając głośniej. Sięgając pod plandekę wyposażył się w toporek oraz łom i ruszył w kierunku przewróconego wozu, a zapach krwi wywoływał w nim te same uczucia, co w nieparzystokopytnych towarzyszach.
 
Avitto jest offline  
Stary 26-11-2015, 12:01   #17
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Franz i Hurgar prawdopodobnie będą chcieli utorować drogę przejazdu dla wozu, a Orla raczej im się przy tej robocie nie przyda. Co prawda ramiona miała silne, ale raczej wytrenowane do posługiwania się łukiem i strzałami, a nie do ciężkiej, fizycznej pracy. Raz jeszcze obeszła wóz, trącając palcem wskazującym pierwszą plamę krwi, która wpadła jej w oko - chciała stwierdzić, czy ta już zakrzepła. Po krótkich oględzinach spojrzała na mężczyzn.
- Przypilnujcie Vlada, idę przepatrzyć trochę lasu, może trafię na jakiś ślad. Niedługo wracam.

Po tych słowach dobyła łuku, założyła strzałę na cięciwę i po chwili zniknęła w kniei. Szła spokojnie, na lekko ugiętych w kolanach nogach, starając się nie robić najmniejszego hałasu. Znała się na tym, w końcu nie raz z ojcem podchodzili pod zwierzynę. Zamierzała przejść się po okolicy i rozeznać w sytuacji. W końcu woźnica i konie gdzieś być musiały, no chyba, że zostali zabrani do Czarnego Lasu, albo... zjedzeni żywcem? Dziwne myśli przelatywały kobiecie przez umysł, postanowiła jednak skupić się na otoczeniu i w razie czego nie pakować się w niepotrzebne kłopoty, tylko zawrócić i dać znać Franzowi i Hurgarowi, jeśli coś odkryje.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 26-11-2015, 18:51   #18
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Hurgar zamierzał sprawdzić powóz. Nie darowałby sobie tchórzostwa. Barbarzyńca odpiął tarczę z pleców, przypasał do lewego ramienia. Następnie wyjął z pochwy pokaźny miecz i ruszył w kierunku do kręgu kamieni.

- Dobra, Franz, sprawdźmy tę krwawą posokę. Juchy tyle, że do kaźni jakiejś musiało tutaj dojść niechybnie. Bądź czujny jako ten wilk. W razie niebezpieczeństwa stajemy do siebie plecami. Nie wezmą nas w dwa ognie plugastwa. Towar też trzeba przebrać, może coś cennego przewożono? - ostatnie zdaniem wymruczał już ciszej.
 
kymil jest offline  
Stary 27-11-2015, 20:36   #19
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Ostrożnie ruszyli traktem w kierunku przewróconego wozu. Dwoma kołami opierał się na przydrożnej trawie, zaś ukośnym bokiem leżał częściowo na drodze.

Jedynym odgłosem była ziemia i kamienna drobnica trzeszcząca pod ich stopami, zaś z każdym krokiem napotykali coraz więcej coraz większego towaru z przewróconego środka transportu. Niektóre miały dwie stopy w najszerszym miejscu.

Po prawej stronie szumiała trawa smagana delikatnymi podmuchami wiatru. Gdzieś pośród niej hałasowały świerszcze.
Od strony serca, jeszcze przed linią drzew drżały krzewy, a z nimi korony drzew wyposażone w młode jeszcze liście.

Wnętrze pojazdu odsłaniało coraz więcej tajemnic. Już połowa była widoczna. Coś przemknęło po lewo. Ich oczom ukazał się rudy pyszczek lisa, lecz zniknął równie szybko, co się pojawił.
Obchodząc miejsce zbrodni po okręgu dopiero teraz widzieli skalę masakry, jaka się tutaj dokonała. Tyle krwi nie mogło pochodzić z jednego ciała.


Wnętrze przewróconego wozu okazało się być puste. Podobnie jego najbliższe otoczenie składające się w głównej mierze z rozsypanych, pokrwawionych kamieni rozmaitej wielkości.

Dwa dyszle sterczały w stronę Aldvaardu, lecz zwierząt i woźnicy nie było.




Tymczasem Orla trzymała się z tyłu i kiedy Hurgar z Franzem zajrzeli za tylną ścianę zawalidrogi ona na chwilę podeszła do pierwszej napotkanej plamy krwi. Znajdowała się ona na jednym z kamieni i była całkiem sucha.

Dodatkowo dostrzegła, iż ślady kół na trawie znajdowały się jeden duży krok od obecnego położenia kół.

Ostatecznie weszła między drzewa przemykając pomiędzy ich pniami. Omijała suche gałązki, poruszała się wyłącznie po miękkim runie oraz mchu. Jednak ciche stąpanie miało swoją cenę. Szła bardzo wolno.
Niemniej nie musiała się zbytnio oddalać, by znaleźć coś ciekawego.


Pojedynczy ślad wilczej łapy odciśniętej w miękkiej ziemi. Było w niej coś dziwnego. Nigdy nie widziała takiego śladu.
Miała nieco ponad stopę* długości i nie całą stopę szerokości. Po przyłożeniu własnego buta do znalezionego tropu był on mniejszy niż pozostawiony odcisk. Rozejrzała się ostrożnie, ale więcej tropów pozostawionych przez łapy wilka nie widziała. Za to wyraźnie widziała którędy biegł. Problem w tym, iż drogi były... trzy.

Wyraźnie coś dużego połamało gałązki. Jedna droga prowadziła w kierunku przewróconego wozu. Druga przebiegała wzdłuż gościńca, zaś trzecia wgłąb Czarnego Lasu.


*Przyjmuję stopę staropolską.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 27-11-2015 o 20:38.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 28-11-2015, 10:13   #20
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Krew była zupełnie sucha, zatem zdarzenie musiało mieć miejsce jakiś czas temu. Dodatkowo uwagę czarnowłosej zwrócił ślad kół na trawniku - wyglądało na to, że ktoś po prostu przestawił wóz, bądź wpadł na niego znienacka, również go przestawiając. Więcej było pytań, niż odpowiedzi, więc Orla skierowała się w las, szukając jakichkolwiek tropów. Las wokół niej szumiał przyjemnie, jednak łuczniczka skupiała się raczej na ostrożnym wybieraniu trasy, niż na krajobrazach. Przeszła kilka metrów, gdy natrafiła na odciśnięty w poszyciu ślad wilczej łapy. Nienaturalnie dużej wilczej łapy. Skoro zwierz zostawił taki odcisk, sam w sobie musiał być spory - Orla pierwszy raz w życiu spotkała się z czymś takim i odruchowo zaczęła nerwowo rozglądać się po drzewach nieopodal. Było cicho i spokojnie, zatem rozejrzała się za kolejnymi śladami, niestety na nic nie trafiła. No, pomijając fakt, że znała prawdopodobną trasę poruszania się zwierzęcia (o ile to było zwierzę).

Może jednak ludzie z Aldvaardu mieli rację? Może w Czarnym Lesie rzeczywiście grasuje wilkoczłek? Była niemal pewna, że to on zaatakował wóz z kamieniami, ale przecież woźnica i konie gdzieś zniknąć musieli. No chyba, że zostali porwani wgłąb Czarnego Lasu. To wszystko było coraz dziwniejsze. Rozglądając się uważnie wróciła do towarzyszy, by zdać im relację ze swojego odkrycia.
- Słuchajcie... - Spojrzała na Hurgara i Franza, chowając strzałę do kołczanu. - Niedaleko stąd znalazłam odciśniętą w ziemi wilczą łapę. Ale to nie była normalna łapa... moja stopa była mniejsza od tego odcisku, co oznacza, że wilk musiał być naprawdę duży. O ile to był wilk... W każdym razie odkryłam trzy drogi, którymi się poruszał. Jedna wiodła tutaj, do wozu, druga jest w lasku równolegle do drogi, a trzecia znika w Czarnym Lesie. Jak na moje, ktokolwiek to był, prędzej czy później i tak się nami zainteresuje, w końcu będziemy przejeżdżać przez las. Jestem za tym, żeby się zbierać... tutaj i tak nic już nie zdziałamy.
Dosiadła Vlada, czekając na to, co towarzysze mają jej do powiedzenia.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 28-11-2015 o 16:43. Powód: mała korekta ;)
Kenshi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172