Sergis słuchając tego wybuchnął śmiechem.
- On poważnie myśli o tym, że go rozwiążemy. Ba, jeszcze mielibyśmy walczyć u jego boku. Nie wiem czy się śmiać, czy płakać.
Shalia zignorowała alchemika. Przyglądała się w zamyśleniu mężczyźnie, którego jeszcze chwilę temu planowała zabić.
- Skąd ta nagła zmiana nastawienia? Chwilę temu chciałeś nas poprzemieniać. Dlaczego mielibyśmy współpracować z kimś, kto bawi się w teatrzyk trupów? - zapytała.
“To oczywiste, że wbiłby nam miecz w plecy przy pierwszej nadarzającej się okazji. Naiwniak.” -przemknęło przez myśli Sergisa, który spojrzał na Darvana, który podobnież nie pierwszy raz mdleje na widok wroga. Uśmiechnął się do siebie wspominając pierwsze słowa kobiety, a później jej sugestię. Komizm sytuacji go powalał.
- A bo widzisz… Wy jesteście skuteczni, a ja myślę, że możemy oboje na tym skorzystać - odpowiedział krótko.
Alchemik ledwo zachowywał kamienną twarz.
- Oboje... czyli nas chcesz wykreślić z tej spółki? - odezwał się w końcu Darvan. - Prawdę mówiąc po tym ostatnim czarze, jakim mnie potraktowałeś, jakoś nie mam chęci do współpracy z tobą.
- Obudziłeś się? Chciałem wcześniej Cię opatrzyć, ale Twoja towarzyszka wspominała, że nie pierwszy raz już zemdlałeś, więc uznałem że sobie poradzisz, ale w zamian za pomoc w wydostaniu się… skoczę na górę po swoje rzeczy, na zewnątrz są przybory, wezmę je i wrócę do Ciebie.-poszedł ostrożnie schodami tracąc zainteresowanie skrępowanym komediantem.
__________________ "Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy." Afrykańskie przysłowie |