Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2015, 00:01   #22
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Ona lubi żartować - odparł Darvan. - Trafił mnie paskudny czar; omdlenia bez powodu nie są w moim stylu.
- Zauważyłem - rzekł a propos jej poczucia humoru nie odwracając się. - Już zdążyłem ją polubić.
Tymczasem Shalia nie spuszczała więźnia z oczu.
- Powiedz nam wszystko, co wiesz. A wtedy cię rozwiążemy i puścimy wolno. Poradzimy sobie dalej we troje, skoro Auli już nie ma. Nie chcę mieć w grupie kogoś, do kogo boję się odwrócić plecami - przedstawiła mu swoją propozycję.
- Dobrze, taki układ mi odpowiada. Jednak oczekuję konkretnych pytań. A więc? - uniósł brew w oczekiwaniu.
Łowczyni skinęła głową.
- W jaki sposób Izoze nawiązała z wami kontakt? I w jaki sposób lodowy mefit do spółki z trollem zagroził tak licznej bandzie?
- Walczyłaś kiedykolwiek z fey? Teraz wyobraź sobie, że jest ich niemała banda i ich dotyk jest równie zimny, co lodowiec Korony Świata. Zostaliśmy totalnie pokonani, a że zamiast nas zabijać chcieli nas wykorzystać, to przystaliśmy na to z myślą, że kiedyś im odpłacimy.

- Z pobojowiska, które znaleźliśmy, możemy domyślać się przebiegu napaści na karawanę. Ale co działo się potem? I dlaczego zginęli też niewinni ludzie z farmy?
- Zabraliśmy Lady Argenteię, ponieważ taki dostaliśmy rozkaz od Izoze. Oni chcieli coś z nią zrobić, nie chcę wiedzieć co - odparł krzywiąc się na twarzy. - Ja oraz czwórka ludzi wróciliśmy do stróżówki, a resztę zostawiliśmy, by zatarli ślady. Wnioskując po tym, że tu jesteście, nie zrobili tego, a poszli się zabawić. Idioci.
- Nie najlepszych sobie ludzi dobrałeś - powiedział, krzywiąc się, Darvan. - Zamiana ludzi w ożywieńców to twoja prywatna inicjatywa?
- Kiedy masz po swojej stronie idiotów, to musisz stworzyć kogoś, kto będzie wykonywał twoje rozkazy bez kwestionowania ich. Takie życie. - rzekł znudzonym tonem jeniec.
- Olśniewające perspektywy - mruknął Darvan.
Doszedł do wniosku, że mieć kogoś takiego za sojusznika jest niemal równoznaczne z samobójstwem.
-Gdzie przekazaliście ją tym zimotkniętym? Chyba tam powinniśmy rozpocząć poszukiwania.
- Nie przekazaliśmy jej. Jest tutaj, w stróżówce. Jak będziecie sprytni, to ją odnajdziecie.
- Będziemy się bawić w ciepło-zimno? - spytał Darvan, zdecydowanie zimnym tonem.
Przywódca bandytów na chwilę zamilkł, jednak dość szybko odzyskał rezon i uśmiechnął się szeroko.
- No dobrze. Powiem wam. Jest w piwnicy.
- Anmarze... zechcesz sprawdzić? - poprosił Darvan. Sam, prawdę mówiąc, wolał troszkę odpocząć. - Najprostszych drzwi bym nie otworzył, przynajmniej w tej chwili, a ona z pewnością jest zamknięta.
- Gdzie jest ta piwnica?
- zwrócił się do jeńca.
- Zejście do piwnicy jest w głównym holu - odpowiedział związany mężczyzna. - Widzę nawet się wam szukać nie chce. Wiecie, ile w szukaniu jest zabawy?
- Was znaleźliśmy. Zabawne to było, ale jak na razie wystarczy - odparł Darvan.
W międzyczasie, czekając na decyzję Anmara, rzucił wykrycie magii, którym objął między innymi przywódcę bandytów.
Miecz magiczny nie był, ale za to peleryna... Już po chwili Darvan widział, jaka gratka im się trafiła.
Mag nie zawahał się ani przez moment. Podszedł do leżącego i rozwiązał tasiemki, przytrzymujące pelerynę pod szyją. Po chwili magiczna peleryna znalazła się w jego rękach.
Anmar w tym czasie zaczął się rozglądać po stróżówce w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogło wyglądać jak zejście do piwnicy.
Jeniec skrzywił się i szarpnął więzy widząc, co wyprawia mag.
- Hej, co ty robisz? Zostaw mi to!
Darvan wrócił na miejsce przy schodach i dopiero wtedy odpowiedział:
- Z tym chwilowo musisz się pożegnać. Porozmawiamy na temat peleryny gdy wrócimy do Heldren.
- Jeszcze jedno na koniec - co stało się z ludźmi, którzy zamieszkiwali stróżówkę i mieli patrolować okolicę? - spytała Shalia.
- Nie żyją. Pewnie się już domyśliłaś.
Nie mając więcej pytań, Shalia postanowiła dotrzymać słowa i wypuścić jeńca. Po rozwiązaniu więzów roztarł miejsca, w których był związany, przeciągnął się i wyszedł z budynku wcześniej zabierając ostrze.


Gdy ten odszedł, Shalia dołączyła do Anmara w poszukiwaniu piwnicy. Pochówek Auli mógł zaczekać, jeśli w pobliżu mieli odnaleźć Lady.
Poszukiwania trochę trwały. Otwieranie kolejnych drzwi i rozglądanie się za czymkolwiek, co wygląda jak klapa w podłodze lub drabina w dół nie przynosiło rezultatów. Oboje mieli już sobie dać spokój, kiedy Shalii coś błysnęło w myślach niczym czar światła rozświetlający mrok. Spojrzała na leżącą za kominkiem na ziemi niedźwiedzią skórę i uniosła ją do góry.
To była klapa! Z solidną kłódką.
Żeby otworzyć klapę, trzeba było najpierw pozbyć się kłódki. Tutaj możliwości były dwie - albo Anmar coś poradzi, albo będzie trzeba ją jakoś zniszczyć. Postanowiła zacząć od łatwiejszego rozwiązania:
- Anmarze, dasz radę to otworzyć? - zwróciła się do wojownika.
- Zobaczę, co da się zrobić - odpowiedział i wyciągnął w plecaka młotek - Nie mam zamiaru tego rozwalać mieczem.
Trzy potężne uderzenia wystarczyły, by uszkodzić kłódkę na tyle, by ją zdjąć. Ostatecznie zejście do piwnicy stało otworem. O ile to faktycznie była piwnica.
Darvan, w nowej pelerynie na ramionach i z kuszą w dłoni, niezbyt się spiesząc, dołączył do tych, co stali przy klapie do potencjalnej piwnicy. Wziął do ręki drewniany kubek, poniewierający się na podłodze, po czym wypowiedział magiczną formułę. Po chwili, gdy kubek zaczął świecić jak pochodnia, Darvan rzucił go w dół.
Światło rozświetliło małą, prostokątną piwnicę piwnicę wypełnioną będącymi w nieładzie skrzynkami oraz beczkami. Wąskie przejście prowadziło niczym średnica aż do przeciwległego kąta pomieszczenia, w którym leżała jakaś postać w wybrudzonym i miejscami podartym odzieniu składającym się z zielonej koszulki oraz fioletowej spódnicy. Poderwała swą głowę i szybko przeczesała palcami swoje znajdujące się w nieładzie włosy. Zielonymi oczami spojrzała w stronę klapy. Jej brudna twarz wyrażała pogardę.
- Możecie sobie mnie tu trzymać ile chcecie, ale nie mam zamiaru pójść z wami na układ, jakikolwiek by on nie był - krzyknęła wręcz wyzywająco, poderwała znajdującą się w pobliżu miskę z niedojedzoną zupą i rzuciła nią w stronę drabinki.
- O matko - powiedział Darvan, który ucieszył się, że naczynie doleciało tylko do połowy drabinki. - Lady Argentea? - spytał. - Jest pani wolna. Proszę wyjść.
- To jakaś nowa sztuczka? Teraz próbujecie mnie na ładne słówka wziąć, co? Kim na wszystkie diabły jesteście? - trzymała dalej ten sam ton.
Darvan nie wiedział, co by zrobił na jej miejscu. Może zachowałby się tak samo? Nie wiedział.
- Przysłano nas z Heldren - wyjaśnił.
- Przybyliśmy, by cię uwolnić, pani - zawtórowała mu Shalia. - Przysyła nas Ionnia Teppen, radna Heldren. Yuln Oerstag przekazał nam informacje o napadzie na karawanę - dodała z nadzieją, że te nazwiska - być może znajome - pomogą im zaskarbić choć iskierkę zaufania szlachcianki, co poskutkowało. Lady Argentea szybko wstała i podeszła pod drabinki, by zobaczyć z bliska swych wybawców.
- A więc ktoś przeżył z mojego oddziału? Jak dobrze! Dziękuję wam! - mieszanina ulgi i nadziei była widoczna w jej głosie - Gdzie jesteśmy i jak daleko jest do najbliższej cywilizowanej siedziby? Muszę się w coś przebrać.
- Jesteśmy w stróżówce Wysokiej Straży, w Granicznym Lesie - odparł Darvan, równocześnie odsuwając się od drabinki. - Jeśli zaś chodzi o jakieś nowe ubranie... Spróbujemy coś znaleźć.
- No dobrze. W takim razie pozwólcie mi wyjść.
 
Kerm jest offline