Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2015, 11:22   #4
Kawalorn
 
Kawalorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwu
Krasnolud Lago był zdecydowanie nietypową ozdobą dla drużyny. Nie chodzi tu nawet o jego ubiór, niezbyt typowy dla Pogranicza i okolic, ale - zdaje się - z dalekiej Północy. Lago nie miał brody. Jak wyjaśniał, taki był zwyczaj jego ojczystego klanu Khaldallingów - ten to zwyczaj miał być powodem przemilczania takich jak on przez inne krasnoludy. Lago był na tym punkcie dość nerwowy, gdy ktoś okazywał nawet lekkie rozbawienie.

Widać było, że krasnolud nie radzi sobie najlepiej z wierzchowcem. Twierdził, że praktyka czyni mistrza, więc i on może się nauczy, ale na razie musiał się przemęczyć - w końcu nie mogli sobie pozwolić na marnowanie czasu podróżą pieszo.

Zastanawiał się po drodze, jak to ostatnio jest ciągle w ruchu. Po różnych perypetiach podczas swych podróży z niechęcią podjął współpracę z Chassem, początkowo na jedno zlecenie. Z niechęcią, bo magii nie znosił. Uważał, że jest dziwna, kapryśna, niegodna zaufania i maskuje słabość. Kapłani - to może jeszcze, ale to? Po wstępnych wyjaśnieniach na temat czarowania Chassa, nieufność Lago zmalała, choć wciąż była obecna. Potem, we współpracy z dziwnym magikiem, starli się z jakąś nietypową, pochodzącą skądś tam wojowniczką, mającą widocznie jakieś dziwne kłopoty. I właśnie ta dziwna wojowniczka, a była to Ritsuko, do nich dołączyła. Za nią dołączali też kolejni.

I z całą obecną grupą wykonali zadanie dla Derlusk - miasta, gdzie łatwo było trafić już na prawdziwych, typowych do bólu magów, takich jak Czerwoni Czarodzieje ("Tyle miast w okolicy, a oni musieli się napatoczyć akurat tutaj" - marudził Lago), czy - czasami - duchowni Mystry ("A oni to chyba są w stanie przypałętać się wszędzie"). Unikał ich całkowicie. Zadanie nie było szczególnie ważne, ale sprawnemu wykonaniu go zawdzięczali obecne zlecenie. Może wreszcie zarobią konkretne pieniądze.

Z rozmyślań wybudził go głos Ronalda.


***


Pod koniec rozmowy znów odezwał się Lago.
- Dobra, ja jeszcze rozprostuję nogi - oznajmił, po czym wstał i skierował się w kierunku wyjśca. Ledwo wyszedł, a zaczepił go jakiś pijany mieszkaniec, z trudem wymawiając słowa:
- Hej, panie szefie, nie znalazłby się jakiś miedziak? No suszy mnie okropnie, a przy sobie nic nie mam… oddam jutro!
- A odczep się, mordo zachlana! - odparł krasnolud.
- Coooo? Do mnie tak? Do mnie? Ot tak, bez powodu? Ty karle, jak ja ci zaraz... - natręt nie dokończył, gdyż właśnie oberwał pięścią krasnoluda w twarz, po czym dostał poprawkę w brzuch i znowu w twarz.
- Precz, powiedziałem! - rzucił Lago, po czym wrócił do kompanów. - Odechciało mi się tego prostowania.
 

Ostatnio edytowane przez Kawalorn : 26-11-2015 o 11:25.
Kawalorn jest offline