Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2015, 23:56   #29
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Pod Świńskim Ogonem, Stonebrook
15 Mirtul, 1367 DR
Zmierzch


Znaczną część wieczoru poszukiwacze przygód spędzili na spożywaniu sporych ilości alkoholu i czerpaniu radości z najróżnorodniejszych atrakcji, które była w stanie zaoferować im karczma. Dagomir po pewnym czasie - kiedy jego prowizoryczna, drewniana kasa wypełniła się po brzegi złotem - zaczął rozdawać darmowe piwo swoim klientom, którzy z każdym kolejnym osuszonym naczyniem chwiali się na nogach coraz bardziej. Piękne kobiety o krągłych kształtach i skąpych strojach lawirowały pomiędzy stolikami niczym nimfy po bezkresnych ogrodach Sylvanusa, rozdając alkohol z prywatnych zapasów karczmarza każdemu chętnemu, kto miał wystarczająco dużo siły by utrzymać się w pionie.
Pomimo początkowo dość chłodnego powitania, niemalże wszystkim przybyszom pobyt w karczmie ,,Pod Świńskim Ogonem” przypadł do gustu. Atmosfera z biegiem czasu nieco rozluźniła się, a podchmieleni ludzie szybko zapomnieli o awanturze, która miała miejsce ledwie kilka godzin wcześniej. Pod koniec dnia wszyscy radośnie stykali się kuflami pełnymi spienionego, darmowego piwa i śpiewali znane awanturnicze piosenki wraz z karczmarzem oraz zatrudnionym przez niego niezbyt utalentowanym bardem. Ta pełna wrażeń noc w Stonebrook na długo zapadła w pamięć poszukiwaczom przygód…

- To co, jutro z rana za mury i szukamy zabójców? - Zapytał Tyrion, jakby mówił o pikniku.
- Może być na początek - zgodził się Rathan. - Ale warto by pamiętać też o jutrzejszym festynie. Pięćdziesiąt sztuk złota za zwycięstwo w jakiejś konkurencji piechotą nie chodzi.
Odmieniec nie rzekł nic, a jedynie przytaknął na słowa Tyriona. Po jego minie w chwili gdy spoglądał na rozwrzeszczaną gawiedź, można było wywnioskować, że podjąłby się każdego zadania, byleby znaleźć się jak najdalej tego miejsca.
- Dalej twierdzę, że to głupi pomysł - Ferval westchnął. - Jesteśmy wymęczeni podróżą - zaczął wyliczać, prostując kolejne palce. - Nie wiemy, gdzie dokładnie są, a oni to wiedzą. Zaskoczenie ich będzie ciężkie, bo większość z nas nie umie się poruszać po lesie, nie budząc niedźwiedzi ze snu zimowego, więc będą wiedzieć, że ktoś się zbliża i to oni nas zaskoczą, a nie my ich. Szukanie po omacku, bez planu, tuż po długiej trasie. Myślicie, że podejdziemy do nich i zawołamy “Hej, panowie, przyszliśmy was zabić!”, a oni odpowiedzą “No dobra, skoro musicie” i położą głowę na pieńku?
- Z pewnością prostszy jest udział w konkursach. Nie trzeba się ruszać z miasta - powiedział Rathan. - A jak iść do lasu, to misja związana z dotarciem do Bolfost-Tor jest z pewnością bardziej opłacalna.
- Nie będę wadzić, jeśli z wami pójdę? - Spytała półszeptem Szara, pijąc kolejny kufel alkoholu, a jej mętny wzrok ogarniał leniwie karczmę.
- Raczej nie będzie wadzić, chyba że wiesz, że będziesz wadzić. Można się wywiedzieć o wszystko zanim wyjdziemy z miasta, ale fakt, nie wiemy dokładnie gdzie oni są, a oni tak. Jeśli nie wiedzą gdzie są, to już i tak są w tarapatach - zamyślił się Tyrion podpierając brodę na dłoni.
- Może w nocy uda mi się coś zobaczyć - odpowiedziała w wiadomym tylko sobie dialekcie i czknęła cicho - Oops.
- Co mówiłaś? Chyba mi nieco umknęło - rzucił Tyrion, nie rozumiejąc ni słowa z tego co powiedziała kobieta.
Szara wzruszyła tylko ramionami.
- Kiedyś zrozumiecie - odparła tajemniczo i odłożyła pusty kufel na stół, jednocześnie od niego wstając, a ten niespodziewanie, jakby trącony przez jej rękę, poszybował kilka metrów dalej lądując na podłodze. Szarańcza całkowicie to zignorowała i chwiejnym krokiem, kołysząc bezwładnie biodrami, udała się po schodach na górę.
- No cóż, skoro bardzo chcecie iść na samobójczą wyprawę, to idę z wami - powiedział cicho najmłodszy z drużyny. - Tylko ze względu na osobiste porachunki.
- Wszyscy jesteście szaleni - westchnął Kurg. - Szanse znalezienia tych zbirów są prawie żadne... Jestem z wami!
- Szaleństwo… ładne słowo, całkiem dobrze oddaje rzucenie rodzinnych, bezpiecznych okolic jeśli takimi właśnie są i rzucenie się przygodzie na spotkanie - skwitował czarownik.
- W takim razie wyruszamy nad ranem. Może zastaniemy zbójców jeszcze w trakcie ich snu - poważny ton dotychczas milczącego Sadima był pełen determinacji.


Pod Świńskim Ogonem, Stonebrook
16 Mirtul, 1367 DR
Świt

Tuż przed świtem deszcz nieco złagodniał, a gęste chmury burzowe nisko wiszące nad Stonebrook przerzedziły się, tym samym wpuszczając do miasta odrobinę upragnionego światła słonecznego. Widząc, że zła pogoda ustępuje, dachowce, dzieci i inne podwórkowe stworzenia wybiegły ze swych kryjówek, by móc cieszyć się szybko kończącym się dniem. Na ulicach miasta znowu dało się usłyszeć gwar rozmów, tak bardzo charakterystyczny dla przepełnionego ludnością Stonebrook. Mieszkańcy szybko wrócili do swych dawnych zajęć, zadowoleni z wiosennych promieni słońca i wszystko wskazywało na to, że dobra pogoda długo będzie im sprzyjać.
Radosny śpiew ptaków, które uwiły swe gniazda w poddaszu karczmy i odległe, przytłumione pianie koguta z farmy poza murami miasta, zwiastowało nadejście nowego dnia. Awanturnicy wstali z łóżek, choć niechętnie. Co bardziej zapartych w konsumpcji znacznych ilości alkoholu minionego wieczoru, nowy dzień przywitał bolesnym kacem, co dodatkowo utrudniło im poranne wstawanie, lecz obietnica ciepłego posiłku była na tyle kusząca, że nikt nie zdecydował się tego przespać. W końcu karczmarz już wcześniej przestrzegał, że ma zamiar zamknąć karczmę na spust po południu, gdyż w planach miał przygotowania na zbliżający się festyn.

Promienie słońca, które po rozsunięciu ciężkich kotar okiennych uderzyły w twarze nieprzygotowanych na ten widok poszukiwaczy przygód, były obietnicą dobrej pogody. Szarańcza, która poprzedniego wieczoru wychyliła o jeden kielich za dużo, by później doprawić się jeszcze halucynogennym zielem, teraz czuła się jakby umarła i na nowo powstała z zaświatów. Pozbawiona wszelkiego ładu fryzura, dziwne wzory na skórze i kompletna nagość - tymi słowami mogła opisać siebie po przebudzeniu. Co więcej; obok niej spało dwóch półnagich samców, których obecność większość kobiet zinterpretowałaby w jeden tylko sposób, lecz Szara wydawała się kompletnie nie zwracać na to uwagi. W końcu i ona podniosła się z łoża, po czym zeszła na dół przeciągając się po drodze.

Awanturnicy znaleźli sobie wolny stolik tuż przy kominku, gdzie poprzedniego wieczora wylegiwali się na wygodnych fotelach przedstawiciele brodatego ludu z Bolfost-Tor. Zdumiewające było to jak szybko obsłudze udało się ogarnąć cały bałagan pozostawiony tu zeszłej nocy. Karczma lśniła jak nowa - meble zostały dostawione, zaś podłoga błyszczała, pomimo, że kilka godzin wcześniej zdobiły ją hektolitry wylanego alkoholu zmieszanego z juchą oprychów, którzy ostatniego wieczoru zaatakowali, z typowo rasistowskich pobudek, zwalistego półorka.
Dagomir również zdążył wstać i na widok czystej karczmy zacmokał z zadowolenia kilka razy, po czym ruszył na zaplecze skąd przytargał małą beczkę piwa i umieścił ją w pasującym do niej drewnianym stojaku.
- Dobrze uwinęły się moje pracownice - stwierdził z uśmiechem zadowolenia na twarzy. - W końcu sporo za nie zapłaciłem handlarzowi niewolników. Nie wiem jak was, ale mnie mocno suszy z rańca - dodał po chwili sędziwy karczmarz, a następnie sięgnął po kufel i nalał doń odrobiny alkoholu o smolistym kolorze. Z piwem w dłoni podszedł do szynkwasu, oparł się łokciem o blat i zaczął głęboko rozmyślać nad czymś co najwyraźniej mocno go trapiło, od czasu do czasu mocząc usta w przednim krasnoludzkim porterze.
- Trochę rozlałem tego piwa wczoraj. Mam nadzieję, że nie było to złoto tak zwyczajnie wyrzucone w błoto i że ktoś kiedyś tu wróci lub przynajmniej przekaże dalej słowo o tej karczmie - powiedział bardziej do siebie niż do siedzących w pobliżu kominka awanturników, ciągnąc się przy tym za krótką kozią bródkę. Kiedy na dół zeszła jego piękna żona, Abria, uściskał ją na przywitanie i pocałował w jej pozbawione skazy lico.

Kiedyś pochodząca z dalekiej północy półelfka była niewolnicą Dagomira, podobnie jak reszta jego pracownic. Ten jednak nagrodził ją wolnością jak to miał w zwyczaju, kiedy tylko uznał, że kobieta zarobiła na siebie. Jednakże Abria przywiązała się na tyle do emerytowanego poszukiwacza przygód, że nie chciała odejść - zdecydowała się zostać w karczmie i pracować dla Dagomira na uczciwych warunkach, a po kilku latach uczucie między nimi na tyle rozkwitło, że wzięli ślub na placu miejskim, gdzie kiedyś sędziwy karczmarz znalazł przerażoną dziewczynę na wystawie, zamkniętą w jednej z klatek ku uciesze gawiedzi.



Awanturnicy spędzili parę bezproduktywnych minut starając się w milczeniu dojść do siebie po stosunkowo nieprzespanej nocy - przez kilka długich godzin nie pozwalały im zasnąć tłumy rozwrzeszczanych pijaków, co wraz z właścicielem gospody śpiewali na całe gardło minionego wieczoru, a później doszło jeszcze do kilku głośnych rękoczynów pod karczmą, które równie dobrze mogłyby zbudzić połowę miasta. Gdy już wydawało się, że będą mogli w końcu zmrużyć oko, nastał świt i ulice Stonebrook na powrót wypełniła wrzawa.
Po dłuższym czasie ogrzewania nóg przy kominku w oczekiwaniu na śniadanie, Abria przyniosła awanturnikom świeżo upieczony chleb, mleko prosto od krowy oraz ciepłą zupę o gęstej konsystencji, która pomimo nieco odpychającego wyglądu, smakowała nad wyraz dobrze. Szarańcza wraz z Lorathem otrzymali po dodatkowej porcji dobrze wysmażonej baraniny oraz ciepłego chleba i jako jedyni nie musieli zapłacić za swój posiłek, co sprawiło, że skupili na sobie zazdrosne spojrzenia reszty towarzyszy.

Plac miejski, Stonebrook
16 Mirtul, 1367 DR
Rano

Mając przed sobą prosty cel, awanturnicy postanowili nie nadużywać gościnności karczmarza i jeszcze na długo przed południem opuścili karczmę ,,pod Świńskim Ogonem”, trafiając prosto na zatłoczony plac miejski, gdzie setki ludzi dokonywało przy straganach niezbędnych zakupów przed świętem upamiętniającym zwycięstwo Lorda Alavora nad barbarzyńską hordą orków, która przed wieloma laty oblegała mury Stonebrook.
W mieście panowała niemożliwa do opisania wrzawa. Kupcy przekrzykiwali się wzajemnie, próbując zwrócić uwagę na swoje towary jak największej ilości potencjalnych klientów, zaś wszechobecne staruszki z pojemnymi lnianymi workami, walczyły ze sobą o miejsce w kolejce, co nie zawsze kończyło się tylko na kilku obraźliwych słowach. Na domiar złego; robotnicy zatrudnieni przez władze miasta i lokalnych przedsiębiorców, rozkładali wielkie namioty na terenie placu miejskiego (robiąc przy tym sporo hałasu i utrudniając przejście), a także poza murami miasta, gdzie miał się odbyć późnym popołudniem festyn.

Przecisnąć się przez wściekły tłum nie byłoby łatwo, gdyby nie wysoki na ponad dwa metry Daegr i niemalże dorównujący mu wzrostem półork Kurg, którzy bez większych utrudnień torowali sobie i drużynie drogę przez morze ogarniętych szałem zakupów ludzi - wysłuchując przy tym licznych obelg pod swoim adresem.
Po dotarciu do bram, poszukiwacze przygód mieli zamiar wyjść z miasta, kiedy nagle Rathan spostrzegł brata zakonnego przybijającego do drzwi domostw i słupów jakiś skrawek pergaminu. Łucznik polecił innym zatrzymać się, po czym sam podszedł do jednego z ogłoszeń i zerwał je. Na papierze spisana została krótka informacja:

Arcykapłanka Verna Lightbreeze zaprasza do Wielkiej Świątyni Tyra wszystkich śmiałków gotowych zbadać sprawę tajemniczych zaginięć w Ciernistym Lesie. Każdy zainteresowany zostanie hojnie wynagrodzony, a za pomyślnie wykonane zadanie przewiduje się nagrodę w wysokości dwóch tysięcy sztuk złota na głowę. ~ Czytał na głos Rathan, po czym spojrzał na resztę swych towarzyszy z wymownym uśmiechem na twarzy.

- Wygląda na to, że podwoili stawkę.


Na skraju Ciernistego Lasu, Srebrzysta Dolina
16 Mirtul, 1367 DR
Rano


Po opuszczeniu miasta przywództwo tymczasowo przejęła Tamarie, która jako jedyna znała kierunek, w którym udali się poszukiwani listem gończym mordercy. Awanturnicy w pierwszej kolejności ruszyli w stronę wzgórza, gdzie wcześniej pod dębem leżał z wyprutym brzuchem jeden z towarzyszących bandytom wojowników.
Truchło wciąż było na swoim miejscu, lecz krążące po okolicy kruki i paskudna pogoda zdążyły zrobić swoje - wydziobane i przeżarte przez robactwo szczątki w ciągu jednej nocy przestały przypominać człowieka, którym niegdyś wojownik niewątpliwie był. To co z niego zostało to obdarte z mięśni i skóry kości oraz ekwipunek, który miał przy sobie w chwili śmierci.

- Tutaj doszło do sprzeczki - stwierdziła Tamarie, wskazując rozproszone po wzgórzu odciski butów.
- Mężczyzna najpewniej zginął nim zdołał zareagować, a sądząc po licznych tu śladach raczej nie spodobało się to wszystkim członkom drużyny. Niektórzy chyba próbowali uciekać, lecz po oddaleniu się na kilka metrów zostali zmuszeni do zatrzymania się i powrotu - tłumaczyła towarzyszka Sadima, idąc tropem osobnika o stopach rozmiaru dziecka, który najprawdopodobniej po przebiegnięciu krótkiego dystansu stanął nagle w miejscu, po czym cofnął się do drzewa.
- Później wszyscy udali się w stronę Ciernistego Lasu, gdzie zapewne dalej tkwią zaszyci w jakiejś ruderze, choć śmiem wątpić by na długo - dodała wskazując wąską ścieżkę prowadzącą w stronę znajdujących się kilkadziesiąt metrów dalej porośniętych kolcami zarośli.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 27-11-2015 o 17:36.
Warlock jest offline